Były dwa spacery po Puszczy Białowieskiej, po zakazanym terenie. Pierwszy, Obywatelski, Straż Leśna legitymowała i przeganiała z lasu. W drugim kilkanaście osób, m.in. z wspierającego min. Szyszkę stowarzyszenia Santa, przeszło sobie bez przeszkód pod ochroną policji i w towarzystwie ekipy TVP1. Ich żaden zakaz nie obowiązywał
Ekipa OKO.press rejestrowała właśnie spisywanie uczestników Spaceru Obywatelskiego pod hasłem „Otwórzmy Puszczę”, gdy ich oczom ukazał się zupełnie inny spacer. Ale po kolei.
Na zaproszenie Greenpeace, Fundacji „Dzika Polska” i Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot, walczących o zaprzestanie wycinki drzew, która trwa mimo okresu lęgowego ptaków i obejmuje prawie stuletnie drzewa, przyjechało 150 osób. Z całej Polski, młodzi i w średnim wieku, rodziny z małymi dziećmi. Z "partyjnych" - Zieloni i Razem.
Czekała na nich czterdziestka funkcjonariuszy Straży Leśnej, ściągniętych ze wszystkich puszczańskich nadleśnictw. Kierujący akcją inspektor Jarosław Lenkiewicz ostrzegał, że obowiązuje zakaz wstępu do lasu, groził mandatami i wnioskami do sądu.
Poszli asfaltową drogą, potem leśnymi ścieżkami w stronę Czerlonki, gdzie 24 maja aktywiści rozpoczęli protest blokując wycinkę drzew. Nieśli transparenty: „Puszcza to nie plantacja”, „Las rośnie wolno, znika szybko", „Wolna Puszcza Białowieska od ministra środowiska”.
Gdy weszli w strefę zakazaną, strażnicy leśni zaczęli wyłapywać z tłumu, kogo popadnie, żądali dowodów osobistych, kazali wyjść z lasu. Kamera OKO.press zarejestrowała, jak brodaty strażnik spisuje rodziców i ich 18-letniego syna (na zdjęciu wyżej). Pierwszy raz okazywał dowód osobisty, odmówił "wykonania polecenia opuszczenia lasu".
Straż zdołała wylegitymować kilkanaście osób. "A ja chciałam powiedzieć, że się nie zgadzam z tym zakazem, to jest łamanie prawa unijnego i mojego prawa wstępu do tego lasu. Jestem patriotką, Polką. Puszcza Białowieska to nasze dobro narodowe, nikt nie może nam zakazać, nikt nie może wycinać. My obywatele się nie zgadzamy" - mówiła pani w słomkowym kapeluszu. Niewzruszony funkcjonariusz spisywał dane.
Nie zważając na łapankę, reszta kroczyła dalej.
W czasie spisywania z lasu wyłoniła się nieoczekiwanie kilkunastoosobowa grupa. Ekipa OKO.press podążyła w ich kierunku.
Na czele w fioletowym garniturze kroczył Mieczysław Gmiter, były burmistrz Hajnówki i działacz Stowarzyszenia „Santa” Obrona Puszczy Białowieskiej. Choć min. Jan Szyszko się tego wypiera, stowarzyszenie stanowi jego polityczne zaplecze w Białowieży. Grupce osób towarzyszyła kilkanastu policjantów i ekipa filmowa TVP1.
Kilku strażników leśnych, którzy tam jeszcze byli, udawało, że niczego nie widzą. Nikt z nowo przybyłych nie został wylegitymowany, nie padło nawet pytanie, co robią na terenie objętym przecież zakazem wstępu. Zapytany przez OKO.press, czy to jakaś demonstracja, policjant burknął, że nie wie.
Mężczyzna z pomarańczową flagą "Budowlani" przedstawiający się jako leśnik, powiedział, że "to pikieta poparcia dla mieszkańców Białowieży w sprawie o wycinkę i nie wycinkę drzew kornikowych".
"Te wszystkie wasze pikiety, to mija się z celem, należało już dawno Puszczę przebudowywać" - mówiła OKO.press nauczycielka technikum leśnego z Białowieży.
Na pytanie, czy Puszcza nie mogłaby się przebudowywać sama, odpowiedziała "Nie mamy na to czasu, my jako ludzie".
Mieczysław Gmiter podziękował policjantom za ochronę. Trudno powiedzieć przed kim, bo był tylko w towarzystwie swoich ludzi i ekipy TVP1. I jak się pojawił, tak zniknął, rzucając tajemniczo do kamery OKO.press "Rezygnujemy". Tej demonstracji zakaz wstępu do lasu najwyraźniej nie obejmował.
Obywatelski spacer po Puszczy zakończył się o 14.45. Uczestniczki i uczestnicy wzięli się za ręce, tworząc symboliczny łańcuch, który miałby ochronić Puszczę.
Sobota była czwartym dniem protestu. Akcja w obronie Puszczy Białowieskiej trwa. Powstaje obóz obrońców Puszczy. Wkrótce kolejne filmy Roberta Kowalskiego.
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Komentarze