0:00
0:00

0:00

Koszty przygotowania budowy i wzniesienia dwóch charakterystycznych pylonów oraz części betonowej chłodni kominowej sięgnęły ok. 1-1,5 mld złotych. To bardzo dużo, jak na bezsensowny projekt, który szybko okazał się nie mieć przyszłości – i jednocześnie mało, jeśli weźmiemy pod koszty ekologiczne i klimatyczne, których udało się uniknąć (stosunkowo) szybko wstrzymując budowę.

„Stało się! Ruszyła rozbiórka konstrukcji wstrzymanej budowy elektrowni w Ostrołęce. Nieco ponad rok po wstrzymaniu budowy elektrowni węglowej w Ostrołęce, ruszyła rozbiórka betonowej konstrukcji chłodni kominowej i pylonów. Z terenu wstrzymanej budowy elektrowni w Ostrołęce znikają dwa, wysokie na ponad sto metrów, betonowe pylony. Według projektu, ze względów bezpieczeństwa, wieże powinny być połączone i w obecnym stanie nie mogą długo stać” - napisał portal Moja Ostrołęka.

Zaledwie trzy lata wcześniej minister Tchórzewski tak zachwalał inwestycję: „Budowa dużego, stabilnego źródła wytwórczego w północno-wschodniej Polsce ma istotne znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego oraz rozwoju gospodarczego zarówno dla tego regionu, jak i dla całego państwa. We wschodniej Polsce to pierwsze od 30 lat tak duże przedsięwzięcie”.

Blok „C” elektrowni w Ostrołęce miał być, jak łatwo się domyślić, trzecim opalanym węglem kamiennym blokiem zespołu elektrowni zarządzanym przez firmę Energa, której właścicielem od końca kwietnia 2020 roku był PKN Orlen.

Istniejące dwa bloki Ostrołęki o łącznej mocy zainstalowanej 681 MW to 12. co do wielkości elektrownia w Polsce.

Trzeci blok – Ostrołęka C – miał zwiększyć moc elektrowni o 1000 MW, przesuwając ją na szóste miejsce w Polsce pod względem mocy instalacji.

Tak się jednak nie stanie, a nowy właściciel Ostrołęki planuje w miejscu niedoszłej węglówki elektrownię gazową budowaną we współpracy z PGNiG.

„[Inwestycja] wpisuje się w założenia nowej strategii PKN ORLEN do 2030 roku, związane z niskoemisyjnością oraz zabezpieczeniem systemu elektroenergetycznego opartego na odnawialnych źródłach energii” – poinformował w grudniu 2020 roku Orlen.

Przeczytaj także:

Ignorując sygnały ostrzegawcze...

Rządowa „Polityka energetyczna Polski do 2040 roku” (PEP2040) - opublikowana dziś na stronach Monitora Polskiego - zakłada, że gaz i odnawialne źródła energii będą dominować w przyszłym miksie energetycznym naszego kraju. Węgiel ma odpowiadać za zaledwie 11 proc. produkcji energii elektrycznej za 20 lat, a energia atomowa – za ok. 16 proc.

Przy takich trendach zmian w miksie, budowa nowej dużej elektrowni węglowej nie może mieć sensu. Co więcej, nie miała go na długo przed oficjalną publikacją PEP2040 i całe lata przed rozpoczęciem budowy.

Po raz pierwszy w dyskusji na temat rozwoju polskiej elektroenergetyki Ostrołęka C pojawiła się w 2009 roku, kiedy została powołana specjalna spółka Energi, mająca zająć się przygotowaniem projektu. Trzy lata później roku jej akcjonariusze zrezygnowali z inwestowania w nowy blok, uznając go za nierentowny.

Ignorując te wczesne sygnały ostrzegawcze, pomysł wrócił po wygranych przez PiS wyborach i objęciu teki ministra energii przez Tchórzewskiego. Do pierwotnego inwestora, Enei, dołączyła druga kontrolowana przez skarb państwa spółka – Energa. Podobnie jak kilka lat wcześniej, Tchórzewskiemu nic nie dały do myślenia wątpliwości innego krajowego giganta – Polskiej Grupy Energetycznej (PGE) – co do sensu inwestycji.

Rozmowy z PGE spełzły na niczym. Firma zadeklarowała jasno, że “działania strategiczne Grupy PGE w obszarze wytwarzania energii elektrycznej w najbliższych latach koncentrować się będą na realizacji własnych projektów inwestycyjnych i programów strategicznych”.

Domek z kart się chwieje

W czerwcu 2019 roku z podstawy domku z kart, jakim w istocie od początku był projekt Ostrołęka C, wypadła kolejna karta. Na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy spółka przyznała, że „skala inwestycji stanowi znaczne wyzwanie dla zamknięcia jego finansowania” i dodała, że „trwają prace prowadzące do pozyskania finansowania zewnętrznego”.

Także w 2019 roku Fundacja ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, będąca akcjonariuszem Enei, wygrała dwie sprawy przeciwko spółce. Sąd stwierdził nieważność uchwały walnego zebrania akcjonariuszy zezwalającej na budowę bloku Ostrołęka C.

“Polscy eksperci rynku energii i akcjonariusze od dawna kwestionowali opłacalność przedsięwzięcia i brak finansowania. (…) Elektrownia jest również obciążona ryzykiem z innych powodów: między innymi ze względu na coraz niższe koszty energii odnawialnej i rosnące ceny emisji CO2. Od października 2016, kiedy wznowiono plany budowy elektrowni, wzrosły one z 6 do ponad 28 euro za tonę” – napisała w oświadczeniu Fundacja.

Cena emisji CO2 obecnie zbliża się do 40 euro za tonę, a w PEP2040 rząd zakłada jej wzrost do 54 euro za tonę w 2030 roku i 60 euro za tonę dziesięć lat później. To jasno pokazuje z jakimi problemami zmagałaby się Elektrownia Ostrołęka C.

Domek z kart zawalił się ostatecznie niewiele ponad roku temu, w lutym 2020 roku, kiedy Enea i Energa ogłosiły wycofanie się z projektu, argumentując decyzję m. in. Zielonym Ładem, czyli długofalową strategią klimatyczną i środowiskową UE.

„Istotnymi okolicznościami znacząco wpływającymi na decyzję o zawieszeniu finansowania projektu są planowane zmiany polityki Unii Europejskiej w odniesieniu do sektora energii elektrycznej, w tym wprowadzenie tzw. Zielonego Ładu, nowa polityka kredytowa Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI) wobec sektora elektroenergetycznego oraz publiczne wezwanie PKN Orlen na sprzedaż 100 proc. akcji Energi” – napisały firmy.

;
Wojciech Kość

W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc

Komentarze