Przed smoleńskim marszem policja wytropiła na mieście i zatrzymała samochody Obywateli Solidarnych w Akcji, wiozące na legalną demonstrację nagłośnienie. Kiedy Kaczyński mówił o białych różach jako "symbolu nienawiści", demonstrantki podniosły kwiaty. Polityczka PiS wezwała tłum do zatrzymania kobiet. Chora na cukrzycę elblążanka została poturbowana
Do groźnego incydentu doszło 10 maja pod samymi barierkami przed Pałacem Prezydenckim po przemówieniu Jarosława Kaczyńskiego, po godz. 21.00. Dostała się tam - wmieszana w pochód smoleński razem z koleżanką z Puław - 32-letnia Angelika Domańska, "samotna matka z Elbląga" ("napisz, że jestem aktywistką społeczną, ze strajku kobiet, dlatego tu jestem"). Domańska przyjechała do Warszawy, bo chciała przyglądać się z galerii porannej debacie sejmowej o ellaone, ale nie została wpuszczona. Opowiada OKO.press: "Kiedy pan Kaczyński powiedział o białych różach, że są znakiem nienawiści, podniosłyśmy nasze róże do góry. Na barierce rozpięłyśmy też flagę "Strajk kobiet".
I wtedy podeszła taka pani ubrana na czarno, ta która przemawiała, czytała apel i powiedziała, że mamy zostać, bo zostaniemy potem spisane za zakłócanie uroczystości. Zaczęłyśmy się wycofywać, ale ta pani zawołała: "Nie puszczajcie ich".
Ludzie zaczęli na nas napierać, jacyś starsi panowie i panie, połamali nam kwiaty, tłum gęstniał. Uszkodzili mi trochę rękę. Próbował nas ratować nieznajomy facet, starał się wyciągnąć nas z tłumu pod takimi płachtami z boku, mnie ciągnęli po ziemi. Jestem cukrzykiem, zrobiło mi się słabo, traciłam przytomność. Koleżanka poprosiła policjanta, żeby wezwał pogotowie. Powiedział, żeby podejść do karetki z ochrony prezydenta Dudy. Dali mi tam zastrzyk z glukagonu, tabletkę na uspokojenie, bo strasznie mi skoczyło ciśnienie, opatrzyli rękę".
Telefoniczną rozmowę z Angeliką ok. godz. 23.50 przerwała policja, która legitymowała dziewczynę (słychać było głos policjanta). Domańska stała wtedy pod komisariatem na Wilczej, gdzie poszła z grupą kontrdemonstrantów, m.in. Obywateli RP i Antify, żeby sprawdzić, jaki jest los zatrzymanych osób, w tym nieznajomego, który ratował ją przed naporem tłumu.
Policja zatrzymała 13 osób. Był wśród nich przynajmniej jeden z członków Obywateli RP, Tadeusz Jakrzewski, któremu prawdopodobnie postawiono zarzut napaści na policjanta. Innej - jak donosi wpolityce.pl - zarzucono uderzenie w twarz Adama Borowskiego, szefa warszawskiego klubu "Gazety Polskiej".
Aktualizacja: Policja poinformowała, że dwie osoby są podejrzewane o zakłócanie aktu religijnego, jedna o naruszenie nietykalności policjanta i jedna o naruszenie nietykalności uczestnika zgromadzenia. Wylegitymowano 22 osoby.
Późnym wieczorem reporterki OKO.press widziały Angelikę - z ręką na temblaku - jak przykuła się razem z obywatelami RP w uliczce naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego, żeby zablokować wyjazd policyjnych samochodów, w których zamknięto demonstrantów. Już po północy Angelika została spisana przed komisariatem na Wilczej. Odmówiono jej wejścia na komisariat, gdzie chciała zgłosić zawiadomienie o pobiciu.
Na pytanie OKO.press, dlaczego to wszystko robi odpowiedziała:
"Ja żądam wolności osobistych dla obywateli. Pierwszy raz byłam tu w grudniu 2016 pod Sejmem. Działaczki feministyczne są prześladowane. U nas w Elblągu, prawie u każdej z nas była opieka społeczna, jakieś kontrole robią, grożą, że zabiorą nam dzieci. Zaczyna być dyktatura. I jeszcze ci powiedzą: granice są otwarte, jak się w Polsce nie podoba, to do widzenia".
Miesięcznica smoleńska 10 maja 2017 r. (nr 85) miała odbywać się w komfortowej dla PiS atmosferze, bo – na gruncie nowej ustawy o zgromadzeniach – jako tzw. zgromadzenie cykliczne nie mogło być żadnej kontrmanifestacji.
Jednak 10 maja przed południem Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że ustawa nie pozwala zakazać zgromadzeń zgłoszonych w tzw. trybie uproszczonym i uchylił zakaz wydane przez wojewodę mazowieckiego zakazy dotyczące dwóch manifestacji „protestu przeciwko wykorzystywaniu katastrofy smoleńskiej do celów politycznych” Stowarzyszenie TAMA oraz „kontrmiesięcznicy majowej” Stowarzyszenia Obywatele Solidarni w Akcji.
Pierwszą zaplanowano na skwerze Hoovera, drugą na skwerze ks. Twardowskiego - obie w odległości co najmniej 100 metrów od miejsca przed Pałacem Prezydenckim, z którego co miesiąc przemawia Jarosław Kaczyński.
Jarosław Kaczyński w krótkim przemówieniu 11 razy użył słowa nienawiść i – mówiąc kolokwialnie – sam ział nienawiścią.
Nie było wątków żałobnych, wspominania ofiar katastrofy. Były zapewnienia, że zwycięstwa PiS i klęski tych, którzy są oszalali z nienawiści. Białe róże – trzymane w rękach przez kontrdemonstrantów – uznał za „symbol nienawiści. Symbol nienawiści i głupoty. Skrajnej głupoty i skrajnej nienawiści”.
Choć Obywatele Solidarni w Akcji wywalczyli w sądzie prawo do zgromadzenia na skwerze ks. Twardowskiego, demonstrację uniemożliwiła im policja. Jak opowiedział nam zgłaszający zgromadzenie Arkadiusz Szczurek, policjanci wytropili na mieście i zatrzymali na kontrole drogowe wszystkie cztery samochody organizatorów. W trzech z nich, wiozących nagłośnienie, dopatrzyli się usterek uniemożliwiających dalszą jazdę: brak podświetlenia tablicy rejestracyjnej, świateł postojowych i zbyt słaby hamulec ręczny. Przy dwóch z tych interwencji na Pl. Powstańców Warszawy około godziny 19, był obecny nasz reporter Robert Kowalski (wkrótce opublikujemy relację wideo).
"Pytali, czy wiozę niebezpieczne materiały, sprawdzali światła, hamulce, luz w kierownicy. Trwało to pół godziny. W końcu mnie puścili, bo pewnie uznali, że nie stanowię zagrożenia. Wiozłem banery, rusztowania, a nie nagłośnienie" - mówi OKO.press Szczurek. "W moim przekonaniu policjanci celowo uniemożliwili odbycie legalnego zgromadzenia".
Kolejną formą represji stosowanej przez policję było absurdalnie przedłużające się legitymizowanie kontrdemonstrantów. Dwie osoby z Obywateli RP przed wystąpieniem Jarosława Kaczyńskiego policjanci poprosili o okazanie dokumentów, a następnie nie oddawali ich przez co najmniej dwadzieścia minut. "Legitymowanych" otoczyło kilku funkcjonariuszy, którzy nie pozwalali im odejść do czasu zakończenia "legitymowania".
Kiedy podeszliśmy do jednego z "legitymowanych", policjanci poprosili nas o odsunięcie się i nie przeszkadzanie w "czynności", choć w tym czasie nie robili nic poza staniem w milczeniu. "Ten pan nie jest zatrzymany. Czekamy na potwierdzenie jego tożsamości" - usłyszeliśmy. Żeby porozmawiać z "legitymowanym" musieliśmy więc odejść o krok poza zaklęty krąg "legitymizujących". Jak powiedział OKO.press "legitymizowany" - Paweł Wrabec z Obywateli RP - został zatrzymany bez powodu. "Po prostu szedłem chodnikiem w kierunku Pałacu Prezydenckiego. To zdarza się już drugi raz. Miesiąc temu też byłem legitymizowany przez dwadzieścia minut, teraz trwa to jeszcze dłużej" - mówił OKO.press tuż przed godz. 21, o której miał zacząć przemawiać Jarosław Kaczyński.
„Dzielenie obywateli, wykorzystywanie żałoby do celów politycznych, rozkopywanie grobów, łamanie konstytucji, uchwalanie antyobywatelskich ustaw. Nie. Nie ma na to naszej zgody. Jarosław Kaczyński i jego świta będą na nas patrzeć każdego dziesiątego dnia miesiąca. Będziemy im przypominać o ich haniebnej i antydemokratycznej działalności”.
„Będziemy protestować przeciwko wiecom politycznym, które organizuje PiS pod płaszczykiem uczczenia ofiar katastrofy. Prezes Kaczyński jak podzielił Polaków na lepszy i gorszy sort, tak samo podzielił zmarłych pod Smoleńskiem na lepszych i gorszych. Lepsi to ci, których rodziny popierają działania PiS-u, a gorsi to pozostali”.
10 maja 2017
Arkadiusz Szczurek
kontrmiesięcznice
miesięcznice smoleńskie
Obywatele RP
OSA
Tadeusz Jakrzewski
TAMA
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze