0:000:00

0:00

W czwartek (24 marca 2022) odbyło się spotkanie przywódców państw NATO, podczas którego zapadły decyzje o dalszych krokach Sojuszu w związku z inwazją Rosji na Ukrainę.

We wspólnym stanowisku kraje sojusznicze potępiają rosyjską agresję i wzywają Rosję do zastosowania się do środków tymczasowych orzeczonych przez Międzynarodowego Trybunały Sprawiedliwości 16 marca. Czyli przerwania operacji militarnej.

Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg (którego kadencja została przedłużona do września 2023 roku) ogłosił, że w związku z wojną w Ukrainie przywódcy NATO zdecydowali się na stałe przeformułować system obrony i odstraszania, by stawić czoła nowym wyzwaniom bezpieczeństwa.

Osiem grup bojowych

Zgodnie ze wcześniejszymi zapowiedziami przywódcy zatwierdzili cztery nowe grupy bojowe NATO - w Bułgarii, Węgrzech, Rumunii i Słowacji. Mają one być uzupełnieniem czterech grup znajdujących się już w krajach bałtyckich i w Polsce. "Mamy więc teraz osiem wielonarodowych grup bojowych NATO. Od Bałtyku do Morza Czarnego" - mówił Stoltenberg podczas konferencji prasowej po spotkaniu. I dodawał, że w Europie jest sto tysięcy amerykańskich żołnierzy wspierających NATO. Pod bezpośrednim dowództwem NATO jest zaś 40 tysięcy żołnierzy, głównie w jego wschodniej części. Stoltenberg wymienił także obecne w Europie siły powietrzne i morskie, w tym pięć grup uderzeniowych lotniskowców rozmieszczonych "od Dalekiej Północy po Morze Śródziemne".

Siły lądowe mają się zatem powiększyć i zostać doposażone w sprzęt i materiały eksploatacyjne. Wzmocniona ma zostać obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa, zwiększona liczba odrzutowców. Na morzu Sojusz będzie dysponował stałymi grupami uderzeniowymi lotniskowców, okrętami podwodnymi i okrętami bojowymi. Rozwinięty ma zostać także system cyberobrony.

Stoltenberg powiedział, że w sojusznicy zdecydowali także o zwiększeniu wsparcia dla "innych partnerów zagrożonych gróźb i ingerencji ze strony Rosji". Wymienił Gruzję oraz Bośnię i Hercegowinę (pominął jednak Mołdawię). Szef NATO zaznaczył, że kraje te muszą mieć zapewnione utrzymanie suwerenności oraz wzmocnienie odporności.

Szczegóły tych wszystkich zapowiedzi mamy poznać w czerwcu podczas szczytu NATO w Madrycie.

Broń chemiczna - zagrożone także kraje Sojuszu

Stoltenberg podkreślał, że sojusznicy wyposażają Ukrainę w dostawy wojskowe, w tym systemy przeciwpancerne, systemy obrony przeciwlotniczej, drony, a także przekazują pomoc finansową i humanitarną. Podczas szczytu zadecydowano o rozszerzeniu tej pomocy w zakresie cyberbezpieczeństwa.

Zupełnie nowym krokiem jest także dostarczenie sprzętu, który ma pomóc Ukrainie chronić się przed atakiem przy użyciu broni biologicznej, chemicznej, radiologicznej oraz nuklearnej.

Od dłuższego czasu państwa sojuszu ostrzegają, że Rosja może mieć w planach tego rodzaju atak. Wskazuje na to między innymi fakt, że sami oskarżają Ukrainę o to, że przy wsparciu Stanów Zjednoczonych sama rzekomo planuje użyć tego rodzaju broni.

Pomoc w obronie przed takim atakiem ma obejmować systemy wykrywania i ochrony, zaopatrzenie medyczne, a także szkolenia w zakresie odkażania i zarządzania kryzysowego.

Stoltenberg podkreślał, że użycie tego rodzaju broni przez Rosję "będzie rażącym naruszeniem prawa międzynarodowego", "całkowicie zmieni charakter konfliktu" oraz "spotka się z konsekwencjami". Szef NATO stwierdził, że atak chemiczny wpłynie bowiem nie tylko na mieszkańców Ukrainy, ale może mieć "bezpośredni wpływ na ludzi żyjących w krajach NATO".

Dodawał również, że znane są fakty o użyciu przez Rosję środków chemicznych przeciwko własnej opozycji. Co więcej, użyto ich na terytorium NATO, w Salisbury. Z jego słów wynikało, że obrona przed bronią biologiczną obejmuje zatem nie tylko szkolenia i pomoc Ukrainie, ale jest rozszerzana także w grupach bojowych stacjonujących w krajach Sojuszu.

Co z Chinami? Uprzejme prośby

Jednym z ważnych tematów szczytu była kwestia roli, jaką Chiny mają odegrać w trwającej inwazji Rosji.

„Chiny udzieliły Rosji wsparcia politycznego, m.in. poprzez rozpowszechnianie rażących kłamstw i dezinformacji, a sojusznicy są zaniepokojeni, że Chiny mogą zapewnić wsparcie materialne dla rosyjskiej inwazji” – mówił Stoltenberg w środę podczas konferencji prasowej poprzedzającej szczyt. „Oczekuję, że przywódcy wezwą Chiny do wypełnienia swoich obowiązków jako członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, powstrzymania się od wspierania działań wojennych Rosji i przyłączenia się do reszty świata w wezwaniu do natychmiastowego, pokojowego zakończenia tej wojny”.

Identyczne sformułowania znalazły się w oświadczeniu przywódców po szczycie. Podczas czwartkowej konferencji szef NATO dodawał, że zamiast okazania militarnego i finansowego wsparcia "Pekin powinien wykorzystać swój znaczący wpływ na Rosję, by promować natychmiastowe, pokojowe rozwiązanie".

Dziennikarze dopytywali, jaka będzie odpowiedź państw sojuszu, jeśli Chiny jednak się nie posłuchają i wesprą Kreml. Stoltenberg nie udzielił jednak jasnej odpowiedzi.

Nie będzie żadnej misji pokojowej

W sesji pytań powróciła kwestia możliwości przeprowadzenia w Ukrainie misji pokojowej. Misję taką zaproponował Jarosław Kaczyński po wizycie delegacji premierów Polski, Słowacki i Czech w Kijowie. Słowa prezesa PiS wzbudziły ogromne kontrowersje, choć wielu polityków obozu Zjednoczonej Prawicy (w tym Mariusz Błaszczak) przekonywało, że pomysł będzie dyskutowany w gremium liderów państw Sojuszu.

Jens Stoltenberg publicznie odrzucał scenariusz misji już w zeszłym tygodniu. Podczas czwartkowej konferencji powtórzył, że jednym z najważniejszych zadań NATO jest zapewnienie, by sytuacja nie eskalowała i nie przerodziła się w konflikt NATO-Rosja. Sojusz nie wyśle żołnierzy do Ukrainy, ponieważ oznaczałoby to, że do takiego konfliktu dojdzie.

Zwiększenie wydatków

"Na dzisiejszym spotkaniu przywódcy potwierdzili nasze silne zaangażowanie w politykę otwartych drzwi NATO, zgodnie z Artykułem 10 Traktatu Waszyngtońskiego. Rozszerzenie NATO było historycznym sukcesem. Doszło do poszerzenia demokracji, wolności i dobrobytu w całej Europie" - mówił podczas konferencji szef NATO.

Zaznaczał jednak, że rosyjska inwazja drastycznie zmieniła sytuację, na co kraje NATO muszą odpowiedzieć.

"Bezpieczeństwo nie jest za darmo. A robienie więcej, będzie kosztować więcej" - mówił wprost. I przekazywał, że kraje sojusznicze zgodziły się zwiększyć wydatki wojskowe zgodnie z ustaleniami sprzed 8 lat.

W 2014 roku przywódcy NATO przyjęli bowiem zobowiązanie do inwestycji w obronę, które wzywa wszystkich członków Sojuszu do zaprzestania cięć w budżetach obronnych i spełnienia wytycznej, zgodnie z którą w ciągu dekady osiągnąć mają pułap wydatków na obronę w wysokości co najmniej 2 proc. produktu krajowego brutto.

Polska spełnia ten pułap. Obecnie wydajemy ok. 2,2 proc. PKB. Premier Morawiecki zapowiadał także w lutym podczas wizyty w Niemczech, że w kolejnych latach Polska mogłaby przeznaczać na budżet wojskowy nawet 3 do 4 proc. PKB.

Bezpośrednio po szczycie NATO wzrost wydatków zaczęły ogłaszać kolejne kraje. Rząd belgijski zapowiedział powiększenie swojego budżetu obronnego o miliard euro. Podczas konferencji podkreślano, że wydatki te zostaną spożytkowane nie tylko na armię i zapasy amunicji i broni, ale także na rozwinięcie służb wywiadowczych i systemu cyberbezpieczeństwa.

O zwiększeniu wydatków poinformowała także premier Estonii Kaja Kallas: "2 proc. PKB na obronę powinno być podłogą, nie sufitem. Dziś Estonia zdecydowała o podniesieniu wydatków do 2,5 proc.".

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze