Przepisy dotyczące inwigilacji obywateli trzeba pilnie dostosować do polskiego i europejskiego prawa - apelował już w styczniu Rzecznik Praw Obywatelskich w wystąpieniu do premiera Morawieckiego. Poprosił też szefa rządu o szczegółowe wyjaśnienia. Od pół roku premier milczy
Na początku 2022 roku, kiedy opinia publiczna co rusz dowiadywała się o nowych osobach inwigilowanych systemem Pegasus, do Rzecznika Praw Obywatelskich zaczęli zgłaszać się zaniepokojeni obywatele.
Zdaniem RPO Marcina Wiącka obywatele słusznie się boją: państwo może zbierać o nich informacje i nie wiadomo, do czego je wykorzysta. RPO skierował więc do premiera Mateusza Morawieckiego wystąpienie z prośbą “o szczegółowe odniesienie się do wszystkich kwestii oraz wątpliwości”. RPO przypomniał premierowi, że problem jest naprawdę poważny i że ma on obowiązek interweniować, w końcu to premier sprawuje przecież nadzór nad służbami specjalnymi, które wykorzystywały Pegasusa.
Mimo to, że Wiącek zwrócił się o wyjaśnienia w styczniu, premier ani nikt z rządu do tej pory nie odpowiedział.
Tymczasem, jak pisze rzecznik, finalizowane są prace nad nowelizacją ustawy o prawie telekomunikacyjnym, która "nie tylko nie zmniejsza, ale wręcz rozszerza zakres zatrzymywanych danych telekomunikacyjnych".
RPO zwraca się więc ponownie ws. Pegasua do Morawieckiego.
Jak pisaliśmy, w połowie stycznia, dzień po powołaniu nadzwyczajnej komisji senackiej ds. Pegasusa, w tej sprawie zainterweniował także RPO i skierował do premiera Morawieckiego wystąpienie dotyczące inwigilacji obywateli. Powołał się na głosy wystraszonych ludzi (za każdym razem, gdy jakaś sprawa staje się głośna, do Biura RPO zaczynają pisać, a zwłaszcza dzwonić na bezpłatny telefon 800 676 676 ci, którzy usłyszeli o sprawie w mediach — to miara tego, jak temat przebił się do świadomości publicznej).
RPO w wystąpieniu do Morawieckiego stwierdzał, że:
Od lat wiadomo, jak to zrobić.
W 2014 roku Trybunał Konstytucyjny wskazał, że inwigilacja obywatela ma być ostatecznością, a nie rutyną.
Obywatel ma prawo do informacji, że państwo zbierało o nim informacje i co z tym zrobiło. Prawo to przysługuje tak samo osobom podejrzewanym o naruszenie prawa jak i tym, którzy byli inwigilowani przez przypadek. To wynika wprost z art. 51 ust. 3 i 4 Konstytucji.
Trybunał Konstytucyjny przypomniał też w 2014 roku orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wynika z niego, że niejawne pozyskiwanie informacji może dotyczyć wyłącznie wykrywania i ścigania poważnych przestępstw oraz zapobiegania im. Procedury takiej inwigilacji powinny być unormowane w ustawie. Elementem tej procedury powinno być uzyskiwanie zgody “niezależnego organu na niejawne pozyskiwanie informacji”.
Zmiana prawa w Polsce poszła jednak w odwrotnym kierunku - stwierdził RPO.
PiS-owska „ustawa inwigilacyjna” z 15 stycznia 2016 roku znacząco poszerzyła możliwości policji i służb specjalnych. Uzyskały one wtedy dostęp do danych internetowych za pomocą stałego łącza.
Pobieranie danych nie musi się zatem wiązać z żadnym toczącym się postępowaniem. Służby nie muszą już — tak jak przedtem — składać pisemnych wniosków do dostawców usług internetowych i wykazywać, na potrzeby jakiego postępowania dane są im potrzebne.
Oznacza to, że dane te mogą być zbierane nie tylko wówczas, gdy jest to rzeczywiście konieczne do wykrywania lub zapobiegania najpoważniejszym przestępstwom, którym inaczej nie da się przeciwdziałać, ale także wtedy, gdy jest to dla służb wygodne. Nie ma też realnej kontroli pobierania danych obywateli.
Sąd okręgowy ma wprawdzie prawo do kontroli, ale jedynie na podstawie zbiorczych półrocznych sprawozdań służb. Sąd nie musi, ale tylko może weryfikować, czy dane te pobrano zasadnie. Tajne sprawozdania służb nie są udostępniane jako informacja publiczna.
W czerwcu 2016 roku również Komisja Wenecka uznała, że nowelizacja ustawy o policji nadaje służbom zbyt szerokie kompetencje. Uderza to w prawo do prywatności obywateli. Komisja zaleciła m.in., by pozyskiwanie najważniejszych danych telekomunikacyjnych i internetowych ograniczyć do najgroźniejszych sytuacji i skrócić czas przechowywania danych.
Premier do tej pory nie odpowiedział RPO, choć zgodnie z prawem powinien to zrobić w ciągu 30 dni.
KPRM poinformowała jedynie, że przekazała wystąpienie ministrowi spraw wewnętrznych i administracji, ministrowi–koordynatorowi służb specjalnych Mariuszowi Kamińskiemu.
W nowym piśmie rzecznik po raz kolejny przypomina, że polskie przepisy dotyczące inwigilacji są niezgodne ze standardem konstytucyjnym (określonym przez Trybunał Konstytucyjny), oraz międzynarodowym i unijnym.
Rzecznik wskazuje także na kolejny wyrok TSUE z 5 kwietnia, zgodnie z którym nie można pozwalać służbom na prewencyjne uogólnione i niezróżnicowane zatrzymywanie danych o ruchu i danych o lokalizacji.
RPO zwraca uwagę, że obecnie finalizowane są prace nad projektem ustawy Prawo komunikacji elektronicznej, która ma zastąpić obowiązującą ustawę z 16 lipca 2004 roku. Prawo telekomunikacyjne. Wątpliwości rzecznika budzi art. 47, a także art. 49 ustawy, który "nie tylko nie zmniejsza, ale wręcz rozszerza zakres zatrzymywanych danych telekomunikacyjnych".
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze