0:000:00

0:00

W Brukseli obecnie najpopularniejsze imię noworodka płci męskiej to Mohammed, a noworodka płci żeńskiej to Fatima.
Półprawda. Muhamed - tak, Fatima - nie. Ale w zasadzie co z tego?
Woronicza17, TVP Info,26 marca 2017
Rzeczywiście, imię Mohamed jest blisko czołówki. W Regionie Stołecznym Brukseli w 2015 było to drugie najczęściej nadawane imię męskie, tuż po Adamie. Fatimy natomiast nie ma nawet w pierwszej dziesiątce - jest dopiero na 36. miejscu.

W pozostałych dwóch regionach Belgii, Flandrii i Walonii, ani imię Mohamed, ani Fatima nie pojawiają się w ogóle w pierwszej dziesiątce. Jeżeli spojrzymy na całą Belgię, to Mohamed jest na 9. miejscu, Fatimy w zestawieniu 10 najpopularniejszych imion żeńskich brak.

A jednak można powiedzieć, że Ryszard Czarnecki ma rację jeśli chodzi o Mohameda (ale nie Fatimę). Dlaczego? Jeśli dodamy do siebie wszystkie wersje tego imienia, to faktycznie staje się ono najpopularniejsze (Mohamed, Mohammed, Muhammad, Muhammed, Mohammad, Mohamad).

Tyle, że to manipulacja.

  • Po pierwsze, to wcale nie znaczy, że to imię noszą tysiące chłopców. W Brukseli w 2015 roku urodziło się 18 240 dzieci, w całej Belgii 121 713 dzieci; 62 285 to byli chłopcy, w Brukseli Mohamedów (w różnych wersjach) było 305, w całej Belgii - 804, tymczasem Louisów - 613, a Arthurów - 606.
  • Po drugie, dlaczego nie policzyć w takim razie wszystkich odmian np. imienia Nicolas? (Nick, Klaus).
  • Po trzecie, żadne inne imię europejskie nie jest tak popularne jak Mohamed wśród osób, które przybyły z Bliskiego Wschodu. Imię to nadaje się tradycyjnie pierworodnemu synowi - wśród chrześcijan nie nadajemy większości dzieci imienia Jezus albo Adam.
  • Po czwarte, mówimy tu tylko o noworodkach, a nie o całej populacji - w Belgii muzułmanie to niecałe 6 proc. obywateli.

Przeczytaj także:

To kolejna odsłona obecnej od dawna w Internecie narracji o rzekomej fali Mohamedów zalewających Europę. Na fejkowe newsy dotyczące imienia, dały się nabrać nie tylko mało wiarygodne portale typu Korwin-mikke.pl, gdzie mogliśmy przeczytać, że 2015 roku imię Mohamed było najczęściej nadawane chłopcom urodzonym w Anglii i Walii. Tymczasem według statystyk Office for National Statistics w 2015 roku w Anglii i Walii Mohamed znajdował się na 12. miejscu.

Na bzdurę o zalewie Mohamedów złapały się również poważniejsze media – TVN24.pl czy Natemat.pl. Te dwa ostatnie media powołują się na portal BabyCenter. Ale nie jest on źródłem statystycznym, podał wiadomość o imionach najpopularniejszych wśród zarejestrowanych użytkowników tego portalu. To trochę tak, jakby robić news z sondy internetowej. Nawet jeśli wzięła w niej udział duża grupa, to nie jest ona reprezentatywna.

Tymczasem według ONS Mohamed od 1996, czyli od roku, dla którego dostępne są statystyki, nie wskoczył ani razu powyżej 12. miejsca. Podobnie plotki o wielkiej popularności tego imienia w innych krajach europejskich są przesadzone. W 2015 roku Niemczech Mohamed znalazł się na 75. miejscu, w Austrii nie ma go wśród 10 najpopularniejszych imion, w Holandii na 65. miejscu, we Francji na 10., w Danii nie załapał się na pierwszą 50 męskich imion, w Szwecji jest na 43., w Norwegii na 33.

Ale dlaczego Ryszarda Czarneckiego (i część „internetów”) tak zajmują imiona noworodków? „Jak wiemy, muzułmanie mnożą się o wiele szybciej, niż chrześcijanie” – stwierdza polityk. O intencjach polityka wiele mówi już sam język, którego używa. „Mnożenie się” wydaje się być kategorią spoza słownika demografii, raczej nawiązuje do plag, w najlepszym wypadku do tyleż dobrotliwego co pogardliwego i wyrażanego z ironiczną wyższością mnożenia się królików.

Ryszard Czarnecki gra na antyimigranckim lęku i powtarza od lat obecną w bzdurę. Ale nawet jeżeliby byłoby tak, że Mohamed jest najpopularniejszym imieniem w Europie, to w zasadzie co z tego? Czy jest w tym coś złego? Czy sama obecność Mohamedów jest czymś niepożądanym? Ryszard Czarnecki używa tego argumentu w kontekście migracyjnym. Jednak zamiast szczucia na migrantów (oraz europejskich potomków migrantów) można równie dobrze opowiadać się za skuteczną integracją mniejszościowych społeczności.

Udostępnij:

Kamil Fejfer

Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.

Komentarze