Wiercenie dziur w głowach, wywoływanie nowotworów, zabiegi chirurgiczne na zdrowych osobnikach - tak wyglądają eksperymenty na zwierzętach. Najbardziej okrutne praktyki mogą zaskarżać organizacje społeczne. Ministerstwo Edukacji i Nauki chce im to prawo odebrać
Rocznie eksperymentom poddaje się w Polsce od 100 do nawet 250 tys. zwierząt. Największą część stanowią gryzonie i ryby, ale do doświadczeń wykorzystuje się m.in. kury, świnie, koty, króliki. Zgodę na przeprowadzenie takiego testu wydają lokalne komisje etyczne (LKE), podlegające pod centralny urząd, czyli Krajową Komisję Etyczną. W skład LKE wchodzą przedstawiciele instytucji naukowych, a także prawnik, etyk i członek organizacji społecznej.
To właśnie ta ostatnia trójka może zaskarżać wydane zgody i blokować testy, które są niezgodne z przepisami albo nie mają znaczącej wartości. Innymi słowy: chronić zwierzęta przed niepotrzebnym cierpieniem.
Teraz Ministerstwo Edukacji i Nauki chce im tę możliwość odebrać. Resort przygotował projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych, który będzie omawiamy na sejmowych komisjach 14 września 2021 roku.
W proponowanych zmianach znalazły się zapisy, według których prośby o udzielenie zgody na eksperyment i opinia komisji etycznej będą utajnione. Obecnie można mieć do nich wgląd po złożeniu wniosku o udostępnienie informacji publicznej. Według noweli regulacja będzie mogła być stosowania wstecznie - czyli również w stosunku do już złożonych wniosków. To znaczy, że jeśli organizacja domaga się wglądu do dokumentów dziś, to jej sprawa może zostać rozpatrzona dopiero po przyjęciu nowych przepisów.
Dostęp do prac komisji jest niezbędny do zaskarżania decyzji. Jeśli więc zostanie organizacjom odebrany, o wiele trudniejsze będzie blokowanie szkodliwych eksperymentów. Co więcej, resort edukacji chce odebrać organizacjom społecznym prawa do udziału w postępowaniach związanych z wydawaniem zgód na eksperymenty.
Co to znaczy? W 2015 roku wprowadzono mechanizm prawny, dzięki któremu osoba reprezentująca w komisji etycznej stronę społeczną może złożyć wniosek o przystąpienie organizacji do postępowania w charakterze strony. To daje możliwość przedstawienia dodatkowych dowodów i dokładniejsze zbadanie sprawy.
Ministerstwo Edukacji i Nauki chce ten mechanizm wykreślić z ustawy.
"Społeczna kontrola nad wydawanymi przez komisje etyczne zgodami będzie utrudniona" - komentuje prof. Marcin Urbaniak z Katedry Etyki Ogólnej Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Sam brał udział w obradach takich komisji. I dodaje: "Eksperymentatorzy nie będą musieli przedstawiać dodatkowych ekspertyz w przypadku wątpliwości naukowych czy etycznych w procedowanym badaniu. A organizacja społeczna nie będzie mogła odwołać się od decyzji LKE. Aktualnie może w postępowaniu administracyjnym wkraczać na drogę sądową. Jeśli nowelizacja przejdzie, to będzie niemożliwe, właśnie przez utajnienie wniosków i odebranie organizacjom narzędzi do wstrzymywania szkodliwych testów".
W uzasadnieniu do noweli czytamy, że jest wynikiem zastrzeżeń Komisji Europejskiej. Wprowadza więc rozszerzony katalog zwierząt, wobec których konieczne jest zastosowanie określonych metod uśmiercania.
"Obowiązek uśmiercania przez odpowiednio wykwalifikowaną osobę, za pomocą dopuszczalnych metod, dotyczy obecnie zwierząt wykorzystywanych w procedurach i zwierząt uśmiercanych w celu pobrania do badań ich narządów lub tkanek, a ustawa powinna zabezpieczać standardy uśmiercania wszystkich zwierząt, które są objęte jej zakresem, w tym także zwierząt hodowanych do takich celów" - czytamy w uzasadnieniu. Zwierzęta mają być uśmiercane wyłącznie w ośrodku, w którym prowadzone były testy.
Inną zmianą ma być większa ochrona zwierząt z rzędu naczelnych (np. goryli, kapucynek i szympansów). Według projektu ustawy do testów lub działalności edukacyjnej będzie można wykorzystywać wyłącznie potomstwo ssaków naczelnych urodzone już w niewoli.
Ministerstwo proponuje również dodanie przepisu, według którego nie można wykonać procedury, jeśli na mocy "prawodawstwa UE jest uznawana inna metoda lub strategia testowania, pozwalająca na uzyskanie odpowiednich wyników, nieprzewidująca konieczności wykorzystywania zwierząt".
Jak resort tłumaczy wyłączenie organizacji społecznych z postępowań?
Okazuje się, że nie ma to żadnego związku z dobrostanem zwierząt. W przedstawionym uzasadnieniu czytamy: "Możliwość udziału organizacji społecznych w postępowaniach prowadzonych przez komisje etyczne budzi poważne kontrowersje z uwagi na ryzyko ujawnienia danych chronionych prawami własności intelektualnej i związane z tym narażenie badaczy na ujemne konsekwencje".
Organizacje zajmujące się ochroną praw zwierząt przygotowały już specjalną petycję. Sprzeciwiają się w niej odebraniu im prawa kontroli i zaskarżania decyzji o eksperymentach.
"W uzasadnieniu projektu projektodawca pisze, iż proponowane zmiany mają prowadzić do »polepszenia bytu i humanitarnego traktowania zwierząt doświadczalnych«. Jednak, wbrew takiej deklaracji, wprowadzenie powyżej opisanych zmian w rzeczywistości znacznie pogorszy poziom ochrony zwierząt wykorzystywanych w doświadczeniach w Polsce" - czytamy.
Jednym z sygnatariuszy apelu jest Cezary Wyszyński, prezes Fundacji Viva! i członek Krajowej Komisji Etycznej.
"Obecny system, w którym organizacja może zaskarżyć zgodę wydaną na przeprowadzenie doświadczenia, sprawdza się bardzo dobrze" - mówi w rozmowie z OKO.press. "Ta możliwość nie jest nadużywana przez organizacje, więc nie ma żadnego uzasadnienia, żeby ją wykreślić z ustawy. Jedynym wytłumaczeniem, jakie przychodzi mi na myśl, to chęć zmniejszenia nadzoru i kontroli nad doświadczeniami. W efekcie wydawane będą nawet takie zgody, które rażąco naruszają przepisy. I organizacje nie będą mogły nic z tym zrobić " - dodaje.
Czy skargi organizacji były skuteczne?
„Zarówno w obecnej kadencji Krajowej Komisji Etycznej, jak i w poprzednich, w zdecydowanej większości przypadków skargi organizacji były zasadne. To pokazuje, że ich udział jest potrzebny" - mówi Cezary Wyszyński.
Jak wyjaśnia, skargi dotyczyły różnych zagadnień. Niektóre z nich skupiały się na zasadności eksperymentu, inne na dobrostanie zwierząt, a jeszcze inne na niespełnionych wymogach formalnych.
Zieloni, którzy szykują poprawki do noweli, opublikowali swoje stanowisko w tej sprawie. Piszą w nim: "W latach 2016-2019 na 15 postępowań, w których organizacje społeczne brały udział jako strona – w aż 10 przypadkach ich uwagi doprowadziły do wydania negatywnej decyzji dot. przeprowadzenia doświadczenia!".
Zwracają uwagę na to, że komisje etyczne są organami administracji publicznej. Powinny więc podlegać kontroli społecznej.
W ostatnich latach organizacjom udało się zablokować m.in. przeprowadzanie testów soków owocowo-warzywnych na zwierzętach, zakończone ich uśmierceniem (przepisy nie wymagają takich testów przed wprowadzeniem soków do obrotu). Organizacje skutecznie zaskarżyły zgodę na bolesne cewnikowanie zwierząt z fermy hodowlanej, żeby wywołać ejakulację i pobrać nasienie.
Udało się także zapobiec testom polegającym na stłuszczaniu zwierzętom wątrób, a następnie podawaniu im wyciągów owocowych. Wycofano zgodę również na organizację zajęć dla studentów weterynarii, które miały polegać na przeprowadzeniu operacji chirurgicznych na zdrowych zwierzętach. Z kolei studenci medycyny mieli uczyć się usuwania żołądka na świniach. Ten pomysł także skutecznie zaskarżono.
Prof. Marcin Urbaniak mówi o „wątpliwym i pozornym” dobrostanie zwierząt w laboratoriach, w których nie mają zaspokojonych podstawowych potrzeb eksploracyjnych i behawioralnych. "Standardy dobrostanu są obniżone do minimum" - mówi ekspert.
Podkreśla, że jednocześnie zwierzęta są wciąż wykorzystywane do badań, których wartość naukowa jest niejednokrotnie wręcz zerowa. Na przykład testuje się na zwierzętach leki, podczas gdy ich niemal identyczne, skuteczne odpowiedniki są już na rynku.
„Mamy dowody na to, że pewne metody eksperymentów stosowanych na zwierzętach są mocno archaiczne. Od dawna są krytykowane i po prostu niewiarygodne. Ale w Polsce wciąż się je kontynuuje. Posiadamy dostęp do wyników zagranicznych, zaawansowanych badań czy artykułów w prestiżowych periodykach naukowych. To powinno wystarczyć do podważenia sensu pewnych doświadczeń, zwłaszcza gdy ich wynik ma dotyczyć ludzkich np. pacjentów” – tłumaczy prof. Urbaniak. „Często niestety przyznawane są granty na brutalne i całkowicie nonsensowne w swoim zamyśle doświadczenia, które nie niosą istotnej wartości poznawczej. Skutkują co najwyżej kolejną publikacją, konferencją czy ewentualnie stopniem naukowym" - dodaje.
Zaznacza także, że często okrutne doświadczenie (np. wiwisekcja) odbywa się tylko w ramach nadprogramowych zajęć dla studentów. "Ta wiedza nie jest im potrzebna, a wiwisekcja nie skutkuje żadną publikacją naukową w przyszłości.
Ofiarami takiej bezdusznej machiny instytucjonalnej biurokracji, ale też ofiarami zatrważającej znieczulicy samych badaczy, są dziesiątki tysięcy niewyobrażalnie męczonych zwierząt”
– mówi prof. Urbaniak.
Przepisy dopuszczają szereg testów, które wiążą się z ogromnym fizycznym i psychicznym cierpieniem zwierząt. Na przykład do badań nad antydepresantami wywołuje się u nich hormon stresu. Żeby to zrobić, wkłada się zwierzęta do labiryntów bez wyjścia, głodzi je lub topi w basenach. Naukowcy obserwują, do którego momentu zwierzę ma wolę walki o przetrwanie.
„Masowo zakaża się zwierzęta toksycznymi substancjami, wywołuje nowotwory, razi prądem narządy płciowe, wycina fragmenty organów i tkanek, wierci w głowach otwory, aby stymulować np. układ nerwowy. To tylko kilka przykładów dotkliwych praktyk, o których opinia publiczna niczego nie wie” – mówi prof. Urbaniak.
Z danych udostępnionych przez Ministerstwo Edukacji i Nauki (tabela poniżej) wynika, że w latach 2015-2019 procedurom "terminalnym", czyli zakończonym śmiercią zwierzęcia poddano ponad 43 tys. osobników.
Dotkliwe procedury przeszło aż 226 490 zwierząt.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze