Już drugi raz Sejm znowelizował ustawę Prawo Ochrony Środowiska. O co chodzi? O odebranie samorządom wpływu na Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska. „Samorząd kieruje pieniądze tam, gdzie inwestycje związane z ochroną środowiska są najbardziej potrzebne. A gdzie skieruje je przedstawiciel rządu? Może na geotermię w Toruniu?” - pyta szef sejmiku łódzkiego
WFOŚ dysponują gigantycznymi budżetami. Np. w łódzkiem to ok. 300 mln zł rocznie. Dzięki nim samorządy wojewódzkie walczą ze smogiem, wymieniają piece węglowe, przeprowadzają termomodernizacje szkół, zakładają panele słoneczne na budynkach, sadzą drzewa, udzielają dotacji i pożyczek na te cele. Na budżet Funduszy składają się m.in. wpłaty tych przedsiębiorstw w regionie, które mają negatywny wpływ na środowisko, np. kopalń.
Pierwszy raz Sejm znowelizował ustawę o ochronie środowiska w marcu. Wtedy uchwalono, że czterech członków rad nadzorczych Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska będą powoływać wojewoda i minister środowiska, a tylko jednego - Sejmik Wojewódzki. To duża zmiana, bo wcześniej Sejmik powoływał wszystkich pięciu członków rady nadzorczej, co odzwierciedlało układ sił w samorządzie i każda opcja mogła mieć swojego reprezentanta.
Samorządowcy w całej Polsce protestowali, by nie wprowadzać do Funduszy przedstawicieli administracji rządowej. "Samorząd województwa traci Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska,rola Sejmiku została sprowadzona do symbolicznego wskazania jednego członka w pięcioosobowej radzie nadzorczej" – mówił w maju Witold Stępień, marszałek województwa łódzkiego.
Po pierwszej nowelizacji Sejmiki znalazły jednak sposób, by obejść nowe przepisy i nadal mieć wpływ na funkcjonowanie Funduszy. Zmieniły statuty i zapisały w nich, że przy podejmowaniu kluczowych decyzji – np. powoływaniu i odwoływaniu członków zarządu - rada nadzorcza musi być jednomyślna.
To - według ministerstwa środowiska - doprowadziło do paraliżu tych instytucji. W Łodzi statut i „jednomyślności” został uchylony przez wojewodę, który jest organem rządowym. Samorząd zaskarżył decyzję wojewody do sądu. Czeka na rozstrzygnięcie.
Jeszcze przed wakacjami posłowie PiS przystąpili do prac nad kolejną nowelizacją ustawy. Sejm przyjął ją już po poprawkach Senatu – głosami PiS - w zeszły piątek, 15 września. Kiedy w poniedziałek zapytaliśmy w Urzędzie Marszałkowskim w Łodzi, nic nie wiedziano. „Nikt z samorządami tego wcześniej nie konsultował! Przyjęto nowelizację szybko i po cichu” – usłyszeliśmy w urzędzie.
Druga nowelizacja wygląda na bardziej kosmetyczną, ale tylko z pozoru (Tekst zmian czytaj tu). Daje ministrowi środowiska większy wpływ na działanie Funduszy i ułatwia wojewodzie wybór zarządu. Mówi m.in. o tym, że minister środowiska określi w rozporządzeniu szczegółowy tryb działania organów wojewódzkich funduszy oraz sposób udzielania pełnomocnictw, „kierując się potrzebą zapewnienia jednolitego i sprawnego działania wojewódzkich funduszy oraz właściwej realizacji ich zadań”.
Zdaniem ministerstwa ma to skorelować prace funduszy z polityką prowadzoną przez resort. Nowe przepisy przewidują też, że jeśli rada nadzorcza wybierze zarząd Funduszu, ale zarząd województwa nie zaakceptuje go, to wojewoda od razu będzie mógł sam dokonać zmian personalnych w zarządach WFOŚ (wcześniej rada nadzorcza mogła podjąć kolejną próbę wyboru zarząd).
W praktyce: wojewoda będzie mógł wstawić swojego prezesa Funduszu.
Witold Stępień obawia się, że po tej nowelizacji samorząd wojewódzki nie będzie miał wpływu na politykę realizowaną przez WFOŚ.
„Nowelizacja to skok na kilkadziesiąt stanowisk miejsc pracy obsadzonych dotychczas przez fachowców z doświadczeniem” – przewiduje marszałek województwa łódzkiego.
"Nowelizacja ustawy była po to, żeby w świetle nowych przepisów przejąć zarządzanie WFOŚ. A WFOŚ mają gigantyczne budżety. Budżet łódzkiego Funduszu to ponad 300 mln zł rocznie. Tu chodzi o to, żeby można było swobodnie dysponować pieniędzmi na cel dowolnie wskazany przez matkę-partię" – uważa Tomasz Piotrowski, radny Sejmiku Województwa Łódzkiego i jedyny przedstawiciel w radzie nadzorczej WFOŚ.
Marek Mazur, przewodniczący Sejmiku Województwa Łódzkiego, zaznacza, że jeśli samorząd ma wpływ na zarząd WFOŚ, to kieruje pieniądze do tych miejsc, gdzie inwestycje związane z ochroną środowiska są najbardziej potrzebne.
„Jeśli będzie je dzielił przedstawiciel rządu, to gdzie skieruje łódzkie pieniądze? Może na geotermię w Toruniu?” – pyta przewodniczący Mazur.
„Obawiam się, że może być analogiczna sytuacja jak z Funduszem Kultury Fizycznej. Z tego Funduszu województwo łódzkie miało rocznie do rozdysponowania 12 mln zł na obiekty sportowe. Odkąd pieniądze dzieli ministerstwo, dostaliśmy tylko 1,5 mln zł. To zaledwie 10 proc. tego, co było wcześniej! Zapewniano nas, że województwo nie ucierpi, a ministerstwo wie lepiej, na co są potrzebne pieniądze w samorządzie. Teraz, przy WFOŚ, może być podobnie” – uważa Marek Mazur.
Nowelizacja czeka teraz na podpis prezydenta Andrzeja Dudy.
Komentarze