Starosta miasta X odmówił czytelnikowi OKO.press udzielenia zgody Y. Pouczył go, że ma prawo do odwołania i uspokoił, że termin 14 dni na to "nie ruszy" dopóki trwa zagrożenie epidemią. Ustawą z 31 marca władze dały ogromną ilość takich zwolnień, odroczeń, przedłużeń. Czytelnik: "Skoro groźba jest tak poważna, to czemu mam głosować? Nie rozumiem tej logiki"
Czytelnik OKO.press (nazwijmy go Maciejem) pisze, że w pewnej konkretnej sprawie dostał decyzję odmowy od Starosty jednego z miast na północy Polski (nie ujawnia szczegółów, by nie uprawiać prywaty). Maciej zamierza się odwołać i dlatego z zainteresowaniem przeczytał "Pouczenie" z końca urzędowego pisma.
Okazuje się, że na mocy "ustawy z 31 marca 2020 r. o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw"
Maciej nie musi się spieszyć ze składaniem tego odwołania, bo "termin do wniesienia odwołania nie rozpoczyna się. Tak więc decyzje pozostają nieostateczne.
Termin [ustawowo 14 dni od dnia doręczenia - red.] zacznie biec z dniem odwołania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii potwierdzonego zmianą przepisów ww. ustawy" (cała ustawa - tutaj).
"Doceniam troskę rządu o moje zdrowie. Chętnie przyjmuję więcej czasu na przygotowanie odwołania. Ale skoro groźba jest tak poważna, to czemu mam głosować? Nie rozumiem tej logiki" - pisze pan Maciej.
Ulgę na czas zagrożenia epidemicznego czytelnik OKO.press zawdzięcza art. 15zzr - już sam numer tego artykułu pokazuje, jak obfita jest liczba wyłączeń biegu urzędowych spraw, które uchwalił Sejm w trosce o bezpieczeństwo obywateli i ograniczenie transmisji wirusa.
Każdorazowo powtarza się formuła, że "W okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID-19
bieg przewidzianych przepisami prawa administracyjnego terminów nie rozpoczyna się, a rozpoczęty ulega zawieszeniu na ten okres.
Jak informuje pana Macieja starosta zawieszono bieg jego sprawy, bo dotyczy ona terminu:
Innymi słowy, ustawodawca uznał, że zagrożenie epidemiczne mogłoby narazić pana Macieja na ryzyko zakażenia w trakcie pisania i wysyłania do urzędu odwołania i aby uchronić go przed wynikającą nie z jego winy szkodą, zawiesił bieg terminu 14 dni na odwołanie się.
Projekt PiS nie uruchamia (bądź zawiesza) bieg ogromnej liczby terminów, by ograniczyć przekazywanie sobie SARS-CoV-2 i by nie doszło do szkody obywateli, którzy działając pod presją urzędowych terminów mogliby narazić swoje zdrowie.
Dotyczy to postępowań:
Art. 15 ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 opisuje cały system rekompensat, świadczeń i rozmaitych form wsparcia finansowego dla firm, organizacji i pracowników, które OKO.press omawia recenzując kolejne "tarcze" (zobacz kilkanaście tekstów - tutaj).
Aby uniknąć konieczności załatwiania spraw urzędowych art. 15 przedłuża też - aż do ustania zagrożenia epidemicznego - całą masę urzędowych terminów m.in.
Rozmaite urzędy dostają prawo do niewydawania w przewidzianym terminie
Ochrona przed COVID-19 sprawia, że zamrożona zostaje - z niezbędnymi wyjątkami, np. gdy w grę wchodzi zagrożenie życia czy zdrowia - spora część systemu prawno-sądowo-administracyjnego. Obywatele i obywatelki mają w domach czekać aż minie zagrożenie i nie podejmować wymaganych terminami działań.
Z czego skorzystał pan Maciej.
Zamrożenie wszelkich spraw - nie warto w tym momencie przesądzać, czy nie przesadne - nie dotyczy jednak wyborów prezydenckich, które maja się odbyć 10 (lub 17) maja, na podstawie ustawy o wyborach korespondencyjnych, która jeszcze nie obowiązuje i nie wiadomo, czy będzie obowiązywać.
"Wyborczy bieg trwa. Czy raczej opętańczy przedbieg" - oburza się pan Maciej.
Rozwińmy myśl pana Macieja. Ten sam ustawodawca (czytaj - większość PiS), który wykazał się tak daleko idącą troską o zdrowie obywateli i urzędników oraz kontrolą kontaktów petentów z urzędnikami, zamrażając masę spraw z obszaru sądowo-administracyjnego, nie uznał za stosowane, by zadbać o bezpieczeństwo z jednej strony funkcjonariuszy państwa, którzy mają przeprowadzić wybory (pracownicy Poczty i członkowie komisji wyborczych), a z drugiej strony ogromnej rzeszy 30 milionów potencjalnych wyborców.
Występują tu najwyraźniej dwa sprzeczne polityczne cele: 1. ograniczyć zakażenia, by chronić gospodarkę i pokazać władze, jako pogromców epidemii oraz 2. zorganizować wybory jak najszybciej w czasie pandemii, bo w takich warunkach Andrzej Duda może wygrać nawet w I turze.
Dysonans, który oburza pana Macieja "rozwiązuje" sam prezes Kaczyński stwierdzając, że kontakty międzyludzkie grożą nasileniem epidemii, ale jest jeden zasadniczy i absolutny wyjątek:
Przy takim sposobie przeprowadzenia wyborów nie ma najmniejszego zagrożenia dla zdrowia ludzi. To wybory całkowicie bezpieczne zarówno dla tych, którzy w nich uczestnicą, jak i dla tych, którzy przy nich pracują.
Prezydent Duda dołożył tu niebezpieczny argument, że zagrożeniem epidemiologiczne już gaśnie, za to odłożenie wyborów oznaczałoby śmiertelne zagrożenie dla zachowania ciągłości władzy:
Jesteśmy, mam nadzieję, w trakcie gasnącej już pandemii koronawirusa
Wszyscy ci, którzy mówią, że wybory są groźne dla Polaków, powinni zrozumieć jak groźny jest brak wyborów, bo jego konsekwencją będzie paraliż państwa. Jeśli nie wybierzemy Prezydenta, to kraj pogrąży się w chaosie.
Niestety do tego politycznego chóru dołączył także minister zdrowia Lukasz Szumowski
Nie wiem na jakiej podstawie ktokolwiek twierdzi, że wybory korespondencyjne stanowią zagrożenie [epidemiologiczne]
Szumowski dając swoją zgodę – jako minister zdrowia i lekarz – na organizowanie w maju wyborów korespondencyjnych postępuje wbrew opiniom specjalistów i empirycznym dowodom, które wskazują, że także II tura wyborów korespondencyjnych mogła przyczynić się do rozpowszechnienia w Bawarii epidemii.
Można dyskutować o skali tego efektu; warto przy tym wziąć pod uwagę pięciokrotnie większy zasięg wyborów tradycyjnych. Można też inaczej interpretować dane o wzroście zakażeń.
Ale autorytatywne wykluczanie efektu wyborów korespondencyjnych i tym samym legitymizowanie projektu PiS w czasie pandemii musi budzić poważne wątpliwości natury etycznej. Trudno dostrzec inną niż polityczna motywację ministra.
Trudno powiedzieć, czy te wyjaśnienia niekonsekwencji władzy uspokoją czytelnika OKO.press, czy też pan Maciej się jeszcze bardziej wkurzy.
Wybory
Zdrowie
Andrzej Duda
Jarosław Kaczyński
Mateusz Morawiecki
Łukasz Szumowski
Ministerstwo Zdrowia
COVID-19
koronawirus
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze