Kiedy opozycja będzie zarzucała władzom PiS, że prowadzą do samoizolowania się Polski w Europie, co grozi polexitem, może paść odpowiedź: wizyta Macrona jest najlepszym dowodem, że nie jest to prawda. Francja odpuszcza też Orbánowi - mówi OKO.press Aleksander Smolar
Emmanuel Macron był największym wśród przywódców UE przeciwnikiem rządów populistycznej prawicy, zarówno w Polsce, jak na Węgrzech. A teraz widzimy gesty przyjazne i więcej niż gesty - mówi OKO.press Aleksander Smolar, wybitny analityk polityki europejskiej, prezes Fundacji im. Stefana Batorego. Smolar komentuje rozpoczętą w poniedziałek 3 lutego 2020 wizytę prezydenta Macrona w Warszawie.
Na konferencji prasowej z polskim prezydentem Macron poinformował, że przyjechał do Warszawy z wizytą "nowego otwarcia" i "wyjaśnienia sobie nieporozumień".
Dopytywany przez dziennikarzy o kwestie naruszeń praworządności Macron stwierdził, że w wypowiedziach publicznych wielokrotnie wyrażał przywiązanie do wartości i procedur europejskich. "Mówiłem o tym jasno zarówno podczas spotkania z prezydentem, jak i premierem. Ale jest to temat europejski, nie dwustronny. Jest to temat europejski, ponieważ dotyczy nas wszystkich" - wyjaśnił. Mówiąc o "wspólnych wartościach" i "wspólnych instytucjach", wymieniał: Komisję Europejską, Trybunał Sprawiedliwości UE, Radę Europy. "To te właśnie instytucje odpowiedzialne są za to, aby zapewnić poszanowanie zasad i to one rozpoczęły procedurę i dialog. W pełni je popieramy" - zaznaczył. Jak dodał, "Francja nie chce nikomu udzielać żadnych lekcji".
Na wtorek zaplanowane jest zwiedzanie zamku na Wawelu w Krakowie oraz wykład na Uniwersytecie Jagiellońskim na temat wizji przyszłości Unii Europejskiej.
A oto komentarz Aleksandra Smolara.
Na analizę jest [w poniedziałkowe popołudnie - red.] trochę za wcześnie, jeszcze nie wiemy, co się wydarzy w dalszej części wizyty. Ale widać zaskakujące braki w programie pobytu Macrona w Polsce. Nie ma spotkania z osobą w Polsce numer jeden, z Jarosławem Kaczyńskim, a podczas swojej wizyty widziała się z nim np. pani kanclerz Merkel. To jest zastanawiające także dla Francji, dla której istotna jest - tak to nazwijmy, odpowiednia godność krajowej reprezentacji.
To może wpłynąć negatywnie na francuską ocenę tej wizyty.
Z drugiej strony uderza brak spotkania z ludźmi z opozycji. Prezydent Macron spotka się z Tomaszem Grodzkim jako marszałkiem Senatu, a nie liderem opozycji. Również pani marszałek Sejmu doznała tego zaszczytu.
To może oznaczać, że Macron, który w dotychczasowych wypowiedziach na temat Polski wywołujących wściekłość w Warszawie, podkreślał aspekt praworządności, sądów, czy nierespektowania wartości Unii, a także wytykał rządowi PiS fatalną politykę ekologiczną czy migracyjną, teraz spuszcza z tonu.
Na półmetku wizyty te tematy zeszły na plan dalszy. Może prezydent będzie o tym mówił jutro na wykładzie w Uniwersytecie Jagiellońskim. Gdyby stało się inaczej, rozczarowałby także opinię publiczną we Francji.
Wizyta w Polsce wpisuje się także w próbę reorientacji francuskiej polityki zagranicznej.
Macron zaczął prezydenturę niesłychanie dynamicznie, zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej, przede wszystkim europejskiej. Niemal natychmiast został uznany za Europejczyka numer jeden, z wyrazistą wizją naszego kontynentu.
Miała to być Europa pogłębionej integracji, ale w węższych ramach niż cała Unia Europejska. Macron wyrażał przekonanie, że nie można posunąć się dalej, jeżeli będzie się ulegało prędkości dyktowanej przez kraje o najsłabszej woli europejskiej integracji. Taka Europa ograniczałby się do strefy euro.
W sławnym wywiadzie dla „The Economist” Macron mówił o śmierci mózgowej NATO. Innymi słowy: na NATO liczyć nie można, Unia musi zadbać sama o swój potencjał obronny i swoją politykę zagraniczną.
Taka koncepcja prezydenta Macrona załamała się.
Po pierwsze, w wyniku dynamiki politycznej w Niemczech. Niemcy przestały być wiarygodnym partnerem do takiej reformy, nie mówiąc o tym, że Berlin od początku nie wyrażał entuzjazmu, żeby iść w stronę zarysowaną przez Macrona.
Dodatkowo kanclerz Merkel przegrała wybory, wzmocniły się siły skrajne. Wielka koalicja osłabła, nie ma ochoty, by iść ku dalszej, pogłębionej integracji wtedy, kiedy duża część Niemców jest przeciw, obawiając się, że koszty integracji Europy musiałby ponieść niemiecki podatnik.
Zachwiała się współpraca między Francją i Niemcami.
Drugi czynnik to Stany Zjednoczone. Macron na początku przyjął strategię pragmatyczną wobec prezydenta Trumpa i był bodaj jedynym z przywódców europejskich, który utrzymywał z nim dobre stosunki. Od czasu do czasu oczywiście mówił, co myśli o wyskokach Trumpa, ale krytykował łagodnie, stosunki wyglądały na dobre, Trump odwiedzał Francję.
Ale to się skończyło, bo taka dyplomacja uśmiechów na Trumpa nie zadziałała, w żadnym wypadku nie zamierzał on modyfikować swojego generalnie antyeuropejskiego stanowiska.
Trump konsekwentnie dąży właściwie do rozbijania UE. Popierał nawet skrajne siły w Wielkiej Brytanii, byleby były za brexitem. Pomysł Macrona, żeby pogłębiać integrację i żeby Europa stała się równoważnym aktorem na globalnej scenie, został podważony przez politykę Trumpa.
Podobnie z Chinami, które też prowadzą politykę otwarcie antyeuropejską, przeciwko integracji kontynentu. W ogóle wielkie mocarstwa zawsze wolą rozmawiać z poszczególnymi państwami narodowymi.
I wreszcie Rosja. Nowy element w polityce Macrona, to polityka większej otwartości, elastyczności wobec Moskwy. To wcale nie oznacza, że on się stał bardziej prorosyjski, ale próbuje zarysować możliwość jakiegoś zbliżenia, współpracy z Rosją. Uważa, moim zdaniem słusznie, że na dłuższą metę zbliżenie Rosji z Chinami jest dla Rosji niebezpieczne i że Rosja powinna szukać raczej porozumienia z Europą.
Ale to może się sprawdzić w długim okresie, a dzisiaj Rosja jest taka, jaka jest: agresywna, imperialna. I tak jak Chiny i Stany Zjednoczone stawia na rozbicie Europy.
W tej sytuacji Macron zaczął dostosowywać swoją politykę do realiów. Jest ona mniej prometejska,
zamiast przyspieszonego marszu ku integracji, stara się raczej poprawiać stosunki z regionami i krajami, z którymi się one popsuły.
Marzenie o potężnej Europie staje się co najwyżej celem długookresowym.
I tutaj pojawia się ewolucja polityki Francji w stosunku do Europy środkowej, nie tylko do Polski. Niedawno minister spraw zagranicznych Francji odwiedził Pragę, jego przemówienie było w sposób oczywisty otwarte na politykę regionu, którą poprzednio Francja krytykowała. W jednym z wywiadów wyraził nawet nadzieję, że Orbán, który był do tej pory uznawany we Francji za wroga Europy, będzie w stanie przekonać Warszawę do polityki bardziej otwartej wobec Rosji.
Wizyta w Warszawie ma na celu poprawę stosunków z krajem i całym regionem, z którym miał gorsze stosunki. Francja szuka już nie całościowych rozwiązań, ale cząstkowych porozumień z Warszawą.
Macron uczynił istotny gest, zapowiedział zwołanie Szczytu Trójkąta Weimarskiego, po raz pierwszy od 7 lat. To wielki prezent dla rządu PiS, uzupełnienie o Polskę osi Paryż - Berlin, która przez dziesiątki lat działała ku zadowoleniu Niemców i Francuzów.
Wejście w porozumienie z dwoma głównymi krajami UE, zwłaszcza po wyjściu Wielkiej Brytanii, daje Polsce szansę uczestnictwa w dużej polityce europejskiej, zamiast obecnej marginalizacji, gdy zdanie Polski dzisiaj w Europie nie bardzo się liczy.
Jest też obietnica, z tego, co już wiadomo z rozmów, dopuszczenia Polski do tworzenia przez Niemcy i Francję nowego typu czołgu, co Francja dotychczas blokowała.
To mogło mieć związek ze skandalem z karakalami, jeszcze za prezydentury Hollanda, który był niezwykle otwarty wobec Polski, ale tamta szansa została zmarnowana, gdy Francji wymierzył policzek Antoni Macierewicz.
Dodatkowo jest oczywiste, że Polska stawia na wyłączność relacji ze Stanami Zjednoczonymi w dziedzinie obronności, co wyraża się w polityce zakupów. Bez większej wartości są polskie deklaracje o zaangażowaniu w budowę obronności europejskiej. Rząd PiS nie przejawia tu żadnych inicjatyw.
Gest Francji jest jednak wyraźny. Czy to ma na celu naprawdę przyciągnięcie Polski do europejskiej polityki obronnej? Nie wiem, bo przecież Polska dopiero co podpisała ze Stanami Zjednoczonymi wielki kontrakt na F-35. Rząd znowu nie szukał rozwiązania problemów obronności w ramach UE. Czyli tradycyjnie. To zmniejsza szanse na zbudowanie europejskiej siły obronnej nawet w ramach NATO.
Francja nigdy zresztą nie powiedziała, że to miałoby być poza NATO, chociaż oczywiście jest krajem najbardziej w UE zainteresowanym pewną autonomią europejską. W każdym razie to są gesty, plus zapowiedzi nowej polityki, o której mówił Macron. Czym się to będzie wyrażało jeszcze tego nie wiemy.
Czyli mamy parę istotny gestów ze strony francuskiej, nie wiemy na czym miałyby polegać jakieś polskie ustępstwa, gesty, czy wola większej współpracy ze strony władz polskich.
Władze polskie zyskują jeszcze jedną korzyść polityczną, bo przecież mamy już do czynienia z kampanią wyborczą, chociaż dopiero zapewne pod koniec tygodnia zostanie podany termin wyborów.
Można powiedzieć na pewno, że prezydent Duda, i inni ludzie PiS będą teraz używać argumentu Macrona.
Kiedy opozycja będzie zarzucała władzom, że prowadzą do samoizolowania się Polski w Europie, co grozi wyjściem z Europy, padnie odpowiedź: wizyta Macrona jest najlepszym dowodem, że nie jest to prawda.
Macron był największym wśród przywódców UE przeciwnikiem rządów populistycznej prawicy, zarówno w Polsce, jak na Węgrzech. A teraz widzimy gesty przyjazne i więcej niż gesty.
Nawet jeśli jutro Macron, na spotkaniu ze studentami, skrytykuje Polskę za naruszanie rządów prawa i nierespektowanie zasad, które leżą u podstaw Unii , to zrobi to nie w ramach oficjalnej konferencji prasowej, na koniec pobytu, już po rozmowach z przywódcami polskimi.
Dla francuskiej polityki wizyta Macrona nie ma większego znaczenia. Istotne nad Sekwaną są zupełnie inne problemy: Libia, Iran i groźba budowy bomby atomowej, polityka Stanów Zjednoczonych w tym regionie, Turcja w Syrii i wobec Kurdów. I oczywiście polityka wielkich mocarstw - Chin, Rosji, USA. Nie spodziewam się, mówiąc prawdę, poważniejszego zainteresowania we Francji wizytą Macrona, choć delegacja jest imponująca, około stu osób towarzyszy prezydentowi: ministrowie, biznesmeni, dziennikarze.
Politolog, publicysta, działacz polityczny, zastępca przewodniczącego Rady Naukowej Instytutu Nauk o Człowieku (Institut für die Wissenschaften vom Menschen) w Wiedniu; członek International Forum Research Council w Waszyngtonie; członek Rady Dyrektorów Institute for Human Sciences przy Boston University; w latach 1989-1990 - doradca ds. politycznych premiera Tadeusza Mazowieckiego, w latach 1992-1993 - doradca ds. polityki zagranicznej premier Hanny Suchockiej. Prezes Fundacji Batorego od 1990 roku.
Politolog, publicysta, działacz polityczny, zastępca przewodniczącego Rady Naukowej Instytutu Nauk o Człowieku (Institut für die Wissenschaften vom Menschen) w Wiedniu; członek International Forum Research Council w Waszyngtonie; członek Rady Dyrektorów Institute for Human Sciences przy Boston University; w latach 1989-1990 - doradca ds. politycznych premiera Tadeusza Mazowieckiego, w latach 1992-1993 - doradca ds. polityki zagranicznej premier Hanny Suchockiej. Prezes Fundacji Batorego od 1990 roku.
Komentarze