0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dominik Gajda / Agencja Wyborcza.plFot. Dominik Gajda /...

Leonard Osiadło, OKO.press: Rada Ministrów przyjęła projekt zmiany Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, dzięki któremu będzie można rozwieść się w urzędzie. Jakie warunki trzeba będzie spełnić, aby móc wziąć rozwód poza sądem?

Jakub Pawliczak, radca prawny, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Rodzinnego:

  • Po pierwsze oboje małżonkowie muszą być zgodni, że chcą taki pozasądowy rozwód wziąć.
  • Po drugie, nie mogą mieć wspólnych małoletnich dzieci.
  • Po trzecie, muszą być co najmniej rok małżeństwem.
  • Po czwarte, w sądzie nie może się już toczyć sprawa o rozwód lub o separację, w której zażądano rozwodu ani sprawa o unieważnienie małżeństwa.

I wreszcie po piąte, ale najważniejsze – między małżonkami musi nastąpić zupełny i trwały rozkład pożycia.

Małżonkowie, którzy będą chcieli się rozwieść bez udziału sądu, będą musieli wybrać się razem do urzędu stanu cywilnego.

Co istotne, będą mogli wybrać dowolny urząd stanu cywilnego w Polsce. W przypadku rozwodu sądowego pozew trzeba co do zasady złożyć w sądzie okręgowym, na którego obszarze małżonkowie ostatni raz wspólnie zamieszkiwali. W wybranym USC małżonkowie będą musieli złożyć pisemne oświadczenie, że spełniają wszystkie warunki rozwodu pozasądowego, które kierownik Urzędu Stanu Cywilnego im jeszcze raz podczas tego pierwszego spotkania przypomni.

Kierownik USC będzie miał także obowiązek wyjaśnić małżonkom “doniosłość związku małżeńskiego” i przekazać im pisemną informację dotyczącą form wsparcia w kryzysie małżeńskim. Czy to jest dobry pomysł, żeby urzędnik kierował na terapię małżeńską?

Tutaj urzędnik nie tyle kieruje na terapię małżeńską, ile po prostu informuje o możliwości skorzystania z różnych form wsparcia, które przewiduje na przykład dana gmina, a jeśli małżonkowie będą sobie tego życzyli, wskazać, gdzie mogą szukać odpowiednich informacji.

Ten obowiązek informacyjny kierownika USC jest związany z konstytucyjną ochroną małżeństwa. Chodzi o to, aby pomóc małżonkom, którzy mogą jeszcze nie być pewni swojej decyzji.

Mnie ten “obowiązek informacyjny” skojarzył się trochę z niektórymi pomysłami na przepisy dotyczące aborcji. Pojawiały się takie propozycje, aby kobieta, która chce przerwać ciążę, najpierw przechodziła obowiązkową rozmowę z psychologiem.

Podczas prac pojawiły się głosy konstytucjonalistów, że jeżeli ma to być procedura pozasądowa, to trzeba się upewnić, że osoby decydujące się na rozwiązanie małżeństwa, otrzymają wszystkie informacje, które mogą być im potrzebne do podjęcia tak poważnej decyzji.

Kierownik USC ma zatem jedynie przekazać informacje o możliwościach ewentualnego wsparcia w kryzysie. Jeśli małżonkowie będą chcieli, to z nich skorzystają, a jeśli nie, to nie.

Na koniec tego pierwszego spotkania w urzędzie, kierownik USC wyznacza małżonkom tempus deliberandi, czyli czas do namysłu. Rozwód będzie można sfinalizować najwcześniej po miesiącu. Małżonkowie będą musieli znów przyjść razem do urzędu i potwierdzić, że nie zmienili zdania.

I znów kojarzy mi się to z paternalistycznym podejściem do obywatela. Czy dwoje dorosłych ludzi nie może przyjść do urzędu i załatwić sprawę od ręki, tylko musi przekonywać państwo, że swoją decyzję dobrze przemyśleli?

I znów nie taki był cel ustawodawcy. Ten tempus deliberandi jest taki tak naprawdę lustrzanym odbiciem tej samej procedury, którą Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy przewiduje w przypadku zawierania małżeństwa w trybie cywilnym. Nupturienci najpierw przychodzą do urzędu stanu cywilnego i deklarują, że chcą wziąć ślub. Po dopełnieniu formalności ceremonia może odbyć się najwcześniej po miesiącu. Chodzi o to, żeby była to decyzja dobrze przemyślana.

Czy inne państwa również wymagają od swoich obywateli dobrego przemyśliwania swoich decyzji, czy to polski wynalazek?

Miesięczny tempus deliberandi jest powszechnie stosowany w procedurach rozwodów pozasądowych w różnych krajach. Znajduje się on także międzynarodowych rekomendacjach dotyczących tego, jak powinna wyglądać procedura rozwodowa.

Musimy ciągłe pamiętać, że małżeństwo nie jest zwykłą umową, którą można po prostu rozwiązać. To jest instytucja doniosła z punktu widzenia nie tylko obywatela, ale i państwa.

Wróćmy do naszych rozwodzących się małżonków. Po miesiącu wracają do kierownika USC i potwierdzają, że nadal chcą rozwodu. Podstawowym warunkiem jego uzyskania, tak jak do tej pory, będzie nastąpienie zupełnego i trwałego rozkładu pożycia. Przed sądem trzeba go było udowodnić. Czy teraz trzeba będzie przekonywać kierownika USC, że nie dzielimy już łoża i sakiewki z małżonkiem?

Nie będzie takiej potrzeby. Małżonkowie dwukrotnie, bo podczas pierwszego spotkania oraz tego “po namyśle”, oświadczają przed kierownikiem USC, że spełniają wszystkie warunki potrzebne do uzyskania rozwodu. Należy do nich także zupełny i trwały rozkład pożycia.

Kierownik USC nie będzie żądał na to dowodów. Podobnie jak sąd w sprawach, w których strony są zgodne, że chcą rozwodu bez orzekania o winie, i nie mają wspólnych małoletnich dzieci, ogranicza się do wysłuchania samych stron, w tym zapytania, czy na pewno nastąpił trwały i zupełny rozkład pożycia i na tej podstawie orzeka rozwód.

Zatem jeśli małżonkowie oświadczą, że nastąpił między nimi zupełny i trwały rozkład pożycia, to kierownik USC po prostu przyjmie od nich to oświadczenie.

Dopiero gdyby nabrał wątpliwości, bo na przykład jedna ze stron oświadczyłaby, że chce walczyć jeszcze o to małżeństwo, to wtedy faktycznie powinien odmówić przeprowadzenia procedury rozwodowej. W takiej sytuacji nie zostałby spełniony jeden z warunków, czyli zgodne oświadczenie obu stron co do woli rozstania.

A co gdyby jakiemuś kierownikowi USC jednak pomyliły się role i zacząłby przesłuchiwać małżonków na okoliczność rozpadu pożycia albo żądałby przedstawienia na to dowodów?

W takiej sytuacji przysługiwałaby w trybie administracyjnym skarga na zachowanie urzędnika, bo kierownik USC nie ma prawa żądać takich dowodów. Warto także pamiętać, że sama procedura będzie odmiejscowiona, czyli będzie można załatwić ją w dowolnym, wybranym przez siebie urzędzie stanu cywilnego w Polsce.

Natomiast opisana przez pana sytuacja jest raczej mało prawdopodobna. Kierownicy USC już teraz są umocowani na przykład do odbierania oświadczeń o uznaniu ojcostwa. Mają więc duże doświadczenie w równie trudnych sprawach, bo w przypadku uznania ojcostwa zdarzają się próby składania oświadczeń niezgodnych z prawdą.

Nie jest więc tak, że kierownicy USC będą mniej kompetentni od sądów w przeprowadzaniu procedury rozwodowej na zgodny wniosek stron. Sama procedura w gruncie rzeczy będzie wyglądać podobnie, zostanie tylko przeniesiona do urzędu, który jest w stanie przeprowadzić ją sprawniej od sądów, w szczególności w dużych miastach.

Ministerstwo Sprawiedliwości argumentuje, że co roku do sądów trafia ok. 50-60 tys. pozwów rozwodowych, z czego 30-40 proc., czyli ok. 20 tys., stanowią małżeństwa bezdzietne. Czy to oznacza, że dzięki nowemu prawu jest szansa na skrócenie kolejek w innych sprawach cywilnych?

Jednym z głównych założeń tej reformy jest właśnie odciążenie sądów od rozpoznawania spraw, w których nie ma żadnego konfliktu. Sprawa rozwodowa, w której strony są zgodne i nie mają dzieci, zwykle trwa ok. 10-15 minut. W dużych miastach można czekać na nią jednak nawet rok albo i dłużej. Nowa procedura rozwodowa ma zatem odciążyć sądy, aby mogły więcej uwagi i czasu poświęcić trudniejszym sprawom.

Rozwody orzekają w Polsce sądy okręgowe, a więc te same, w których toczy się na przykład większość spraw o kredyty frankowe.

Niektóre sądy okręgowe nie mają osobnych wydziałów rodzinnych i tam sędziowie podczas tej samej wokandy mogą rozpatrywać zarówno rozwody, jak i sprawy gospodarcze. Dzięki procedurze rozwodu pozasądowego w tych sądach powinny skrócić się kolejki dla innych spraw, np. frankowych.

Ale korzyści odniosą także sądy okręgowe, w których są oddzielne wydziały rodzinne. Dzięki odciążeniu będą mogły poświęcić więcej czasu trudniejszym sprawom rozwodowym, na przykład tym, w którym trzeba podjąć decyzje co do sprawowania władzy rodzicielskiej nad dziećmi.

Reforma cieszy się zresztą poparciem środowisk sędziowskich. Sędziowie byli szkoleni do rozwiązywania sporów na sali sądowej. Jeśli sporu nie ma, ich udział w takiej sprawie nie jest niezbędny. A trzeba pamiętać, że w każdej sprawie sądowej oprócz sędziego, swój czas poświęcają pracownicy sekretariatów, którzy te sprawy rejestrują, wysyłają do stron pisma, zawiadomienia, przygotowują akta.

Celem reformy jest więc szeroko pojęta racjonalizacja wymiaru sprawiedliwości.

Skoro rozmawiamy o rozsądku, to przytoczę pewien cytat: “Dodatkowym skutkiem proponowanych zmian będzie zatem nie tylko znaczny wzrost liczby rozwodów, ale także dalszy spadek dzietności. Wiele małżeństw będzie bowiem zawieranych »na próbę«, a małżonkowie nie będą dążyli do szybkiego posiadania dzieci, gdyż utrudni im to skorzystanie z wprowadzonego de facto w projekcie »rozwodu na żądanie«”. Czy wie pan czyje to słowa?

Nie wiem.

To fragment opinii międzyresortowej wydanej do projektu ustawy o pozasądowej procedurze rozwodowej przez byłego już ministra rozwoju i technologii Krzysztofa Paszyka z PSL. Czy pana zdaniem, jako pełnomocnika w sprawach rodzinnych, po wprowadzeniu nowego prawa obywatele będą brali “ślub na próbę”, żeby w razie czego móc dostać “rozwód na żądanie”?

W moim przekonaniu nie ma żadnych podstaw do tego, aby sądzić, że nowe prawo cokolwiek zmieni w motywacjach do zawarcia małżeństwa.

Nie zgadzam się też z sugestią, że taki rozwód pozasądowy miałby być “na żądanie”, bo nie będzie go można uzyskać od ręki. Ustawodawca będzie wymagał przejścia dwuetapowej procedury, która ma na celu ustalenie, że między małżonkami rzeczywiście nastąpił zupełny i trwały rozkład pożycia.

Przepisy regulujące rozwody były dotychczas bardzo restrykcyjne i to nie spowodowało, że w Polsce jest mniej rozwodów niż w innych państwach. Wręcz przeciwnie, obserwujemy te same trendy, co w państwach z bardziej liberalnym prawem rozwodowym – wraz z rozwojem gospodarczym, liczba rozwodów rośnie.

MON, którym zarządza szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, w swojej opinii do projektu napisał, że nowa procedura “sprowadzi rozwiązanie małżeństwa do wypowiedzenia umowy”.

I znów się nie zgodzę. W przypadku rozwodu pozasądowego jest dwuetapowa procedura z obowiązkowym miesięcznym okresem do namysłu. Rozwiązanie żadnej umowy nie wymaga tak restrykcyjnej procedury.

Na przykład we Francji, rozwód można przeprowadzić u notariusza, ale każdą ze stron obowiązkowo musi reprezentować pełnomocnik. I tak naprawdę to oni negocjują kształt umowy rozwodowej. Ale w Polsce – przypomnijmy – rozwód nie jest umową, ale podobnie jak ślub, jest czynnością prawną, w której uczestniczy kierownik urzędu stanu cywilnego, który dopilnowuje, żeby wszystkie formalności zostały spełnione.

Założeniem reformy jest jedynie to, aby procedura rozwiązania małżeństwa była równie przystępna i względnie szybka, jak jego zawarcie.

A czy ma być także tańsza?

Koszt załatwienia jednej sprawy w sądzie, przy której pracuje nie tylko sędzia, ale i cały obsługujący wydział sekretariat, jest znacznie wyższy z punktu widzenia państwa niż załatwienie tej samej sprawy przez jednego urzędnika stanu cywilnego.

Do tego dochodzą koszty, które muszą ponieść strony. W przypadku procedury sądowej jest to opłata 600 zł od pozwu, ale do tego na ogół trzeba ponieść koszty pełnomocnika, który, nawet jeśli nie będzie umocowany w sprawie, będzie musiał sporządzić pozew.

W trybie pozasądowym wszystkie dokumenty będą już czekać w urzędzie, i to rolą kierownika USC będzie przeprowadzenie przez całą procedurę. Jej koszt to po 300 zł za każdy z etapów plus opłata za wydanie zaświadczenia, czyli w sumie 620 zł.

Będzie zatem szybciej, taniej, czy także spokojniej?

Jako pełnomocnik mogę powiedzieć, że każda sprawa sądowa to ogromny stres dla uczestniczących w niej stron. Tymczasem ustawodawca w wielu sprawach rodzinnych podkreśla, jak ważne jest rozwiązywanie sporów poza sądem, na przykład w formie mediacji.

Sprawa o rozwód była jedną z ostatnich kategorii spraw, która była pozbawiona możliwości załatwienia jej w sposób polubowny, bo do rozwiązania małżeństwa niezbędny był wyrok sądu. Reforma wprowadzająca procedurę rozwodów pozasądowych wreszcie to zmieni.

;
Na zdjęciu Leonard Osiadło
Leonard Osiadło

W OKO.press od 2022 roku. Pisze o prawach człowieka, przekłada zawiłości prawne na ludzki język, tropi przypadki dyskryminacji i niesprawiedliwości społecznej. Wcześniej pracował w Gazecie Wyborczej, a także w organizacjach pozarządowych (Polska Akcja Humanitarna, Krytyka Polityczna), gdzie zajmował się fundraisingiem i komunikacją. Z wykształcenia politolog po UAM, prawnik i dziennikarz (oba Uniwersytet Warszawski). W ramach stypendium studiował także na National Taipei University na Tajwanie. Aktualnie uczeń Autorskiej Szkoły Muzyki Rozrywkowej i Jazzu im. Krzysztofa Komedy w klasie perkusji.

Komentarze