0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Prezydenccy ministrowie – najpierw Marcin Mastalerek, a później Andrzej Dera – rzucili 23 listopada możliwą datę powołania przez Andrzeja Dudę nowego rządu. Nie, nie tego fantomowego, który właśnie „formuje” Mateusz Morawiecki, lecz tego prawdziwego – który sformuje Donald Tusk.

„Myślę, że najbardziej realną datą, chyba pierwszą możliwą, to będzie 13 grudnia”

– mówił Dera w TVN24. Zaznaczył przy tym, że 11 i 12 grudnia Duda będzie przebywał z wizytą w Genewie.

Wymieniony przez Derę 13 grudnia, w Polsce kojarzony z wprowadzeniem stanu wojennego przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego w 1981 roku, to co najmniej fortunny termin na powoływanie rządu. Tusk i jego ministrowie będą musieli się bardzo śpieszyć

Na 14 i 15 grudnia przewidziany jest bowiem szczyt Rady Europejskiej w Brukseli. Ważny szczyt. W agendzie są m.in.

  • kwestie konfliktu na Bliskim Wschodzie,
  • wojny w Ukrainie,
  • wieloletnia perspektywa budżetowa,
  • rozszerzenie UE
  • oraz sprawy bezpieczeństwa i obrony.

Nowy premier z całą pewnością powinien w tym szczycie uczestniczyć.

Stary nowy premier Morawiecki

A oto dlaczego termin wskazany przez Derę rzeczywiście może być tym pierwszym, w którym nowy rząd Donalda Tuska zostanie powołany.

W tej chwili mamy za sobą dopiero pierwszy krok pierwszego etapu powoływania rządu opisanego w artykule 154 Konstytucji.

Zaczął się on 13 listopada, czyli w dniu pierwszego posiedzenia Sejmu.

Prezydent Duda oficjalnie wtedy desygnował Mateusza Morawieckiego na Prezesa Rady Ministrów.

Od tego momentu ustępujący i zarazem nowy premier miał 14 dni na „formowanie” gabinetu. To, że Morawiecki nie dysponuje sejmową większością, bo ta należy do koalicji partii demokratycznych, nie odgrywa tu żadnej roli.

14 dni mija Morawieckiemu w poniedziałek 27 listopada.

Wtedy najpóźniej prezydent Andrzej Duda musi powołać Mateusza Morawieckiego i jego ministrów.

Zaczyna się wtedy nowy 14-dniowy termin. Tym razem na przedstawienie Sejmowi exposé i uzyskanie wotum zaufania dla nowego rządu Morawieckiego.

Ten termin mija 11 grudnia.

  1. Prezydent Rzeczypospolitej desygnuje Prezesa Rady Ministrów, który proponuje skład Rady Ministrów. Prezydent Rzeczypospolitej powołuje Prezesa Rady Ministrów wraz z pozostałymi członkami Rady Ministrów w ciągu 14 dni od dnia pierwszego posiedzenia Sejmu lub przyjęcia dymisji poprzedniej Rady Ministrów i odbiera przysięgę od członków nowo powołanej Rady Ministrów.
  2. Prezes Rady Ministrów, w ciągu 14 dni od dnia powołania przez Prezydenta Rzeczypospolitej, przedstawia Sejmowi program działania Rady Ministrów z wnioskiem o udzielenie jej wotum zaufania. Wotum zaufania Sejm uchwala bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
  3. W razie niepowołania Rady Ministrów w trybie ust. 1 lub nieudzielenia jej wotum zaufania w trybie ust. 2 Sejm w ciągu 14 dni od upływu terminów określonych w ust. 1 lub ust. 2 wybiera Prezesa Rady Ministrów oraz proponowanych przez niego członków Rady Ministrów bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Prezydent Rzeczypospolitej powołuje tak wybraną Radę Ministrów i odbiera przysięgę od jej członków.

Exposé czy rezygnacja?

Jeśli Duda i Morawiecki mają wspólny cel – opóźnienie powołania rządu Tuska – będą zwlekać do ostatniej chwili. Duda powoła Morawieckiego i jego ministrów dopiero 27 listopada, a Morawiecki zapowie się w Sejmie z exposé dopiero na 11 grudnia.

Nie wiadomo jednak, czy odgrywając polityczny teatr z „formowaniem” rządu bez szans na większość w Sejmie, Morawiecki zdecyduje się dobrnąć do końca procedury, czy zrezygnuje tuż przed exposé.

Można też sobie wyobrazić i taki scenariusz, że Morawiecki ogłosi fiasko swej misji wcześniej – nawet na kilka dni przed terminem. To wydaje się dla Morawieckiego i PiS politycznie bezpieczniejsze. Być może jednak stratedzy z Nowogrodzkiej uznają, że bardziej opłaci im się exposé Morawieckiego (z oskarżeniami demokratów np. o zdradę) i przegrane głosowanie. „Bohaterska klęska”.

Drugi krok należy do Sejmu

Niezależnie jednak od tego, najpóźniej 11 grudnia kontrola nad procesem powoływania rządu przejdzie w ręce parlamentu.

W tym momencie zacznie się drugi etap powoływania rządu – opisany w Konstytucji, ale nigdy dotychczas niestosowany. Na wyłonienie nowego premiera i nowego rządu parlament będzie miał kolejne 14 dni.

Ale w tym wypadku liczy się to, od kiedy, a nie do kiedy biegnie ten termin.

Jeśli Morawiecki zrezygnuje lub przegra głosowanie 11 grudnia np. o 15:00, to już o godz. 15:01 wyłonienie nowego rządu będzie należało do Sejmu.

Jest zatem możliwe, że sejmowa większość wybierze nowego premiera – Donalda Tuska – i jego radę ministrów w ciągu kilku godzin od fiaska misji Morawieckiego. Jeszcze podczas tego samego posiedzenia.

Co ciekawe, Konstytucja nie nakłada w takim wypadku na premiera obowiązku wygłoszenia exposé, obligatoryjnego w „prezydenckiej” procedurze powoływania rządu. Ale Donald Tusk raczej z tego nie zrezygnuje. Przecież to okazja do przedstawienia programu i politycznej narracji o nowej kadencji na żywo, przed kamerami wszystkich telewizji i portali.

Czy prezydent znajdzie czas?

Zatem Sejm może powołać rząd Donalda Tuska nawet w dniu fiaska misji Mateusza Morawieckiego. A fiasko to nastąpi najpóźniej 11 grudnia.

Prezydent Andrzej Duda będzie wtedy akurat w Genewie, więc nie będzie mógł rządu od razu zaprzysiąc. Rzeczywiście więc 13 grudnia może być najwcześniejszym terminem na to.

Ponieważ jednak szczyt Rady Europejskiej w Brukseli zacznie się w środę 14 grudnia wczesnym popołudniem, to rano cały rząd może zostać bez najmniejszego problemu zaprzysiężony. Nie trzeba tego robić w rocznicę stanu wojennego. O ile tylko oczywiście rozżalony klęską Mateusza Morawieckiego prezydent Duda znajdzie na to termin w kalendarzu.

;

Udostępnij:

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze