Rzecznik rządu: musimy mieć silną armię, wyciągnijmy wnioski z II RP. Naprawdę? Przypominamy, jak było
W „Sygnałach dnia” rzecznik rządu Piotr Müller powiedział, że Polska powinna mieć silną armię ze względu na „wnioski z dwudziestolecia międzywojennego”. Przypominamy te wnioski: wówczas na armię wydawaliśmy gigantyczne sumy, a i tak nas nie obroniła. Po 1939 roku z mocarstwowej propagandy się śmiano
27 października 2021 rzecznik rządu Piotr Müller w “Sygnałach Dnia” bronił “ustawy o obronie ojczyzny”, której założenia pokazali dzień wcześniej na specjalnej konferencji prasowej minister obrony Mariusz Błaszczak i wicepremier ds. bezpieczeństwa oraz szef PiS Jarosław Kaczyński. O tym projekcie pisaliśmy obszernie w OKO.press:
Przeczytaj także:
Armia ma być co najmniej dwukrotnie liczniejsza niż dziś — ma liczyć docelowo 250 tys. żołnierzy służby czynnej oraz co najmniej 50 tys. żołnierzy wojsk terytorialnych. Ma być także znacznie droższa. „To będzie wzrost bardzo poważny. To nie będzie 2 procent [PKB], ale znacznie więcej” - mówił na konferencji Kaczyński.
W porannej rozmowie politycznej 1 PR (nagranie tutaj, jej zapis tutaj) rzecznik rządu mówił m.in.:
“(...) my chcemy armii silnej, uzbrojonej dobrze, ale też to nie może być armia mała, ponieważ jeżeli ktoś chce pokoju, to musi mieć taką armię, która jest w stanie już prewencyjnie odstraszyć potencjalnego agresora. Wyciągajmy też wnioski z dwudziestolecia międzywojennego, wyciągajmy wnioski z innych konfliktów zbrojnych na świecie. (...) Dlatego najlepszą metodą jest odstraszanie poprzez naprawdę dużą refleksję przed tym, zanim państwo zdecyduje się na atak”.
Jak było w Dwudziestoleciu?
Politycy PiS bardzo często lubią się odwoływać do fałszywych historycznych analogii, uzasadniając swoje działania w zupełnie innej epoce i kontekście międzynarodowym. OKO.press analizowało takie wypowiedzi wiele razy (i z pewnością będzie miało do tego jeszcze wiele okazji w przyszłości).
Nawiązanie do dwudziestolecia międzywojennego przez Müllera jest ciekawe nie tylko dlatego, że jako analogia jest zupełnie chybione, ale także dlatego, że pokazuje poczucie zagrożenia polityków PiS i wizję stosunków międzynarodowych z zupełnie innej epoki.
Przypomnijmy więc ministrowi:
W latach 1918-1939 Rzeczpospolita była krajem nieustannie zagrożonym atakiem zbrojnym jednego (lub dwóch) sąsiadujących wielkich mocarstw - ZSRR i Niemiec. Samo państwo stoczyło zaś szereg konfliktów zbrojnych zarówno z sąsiadami, jak i z ukraińską mniejszością narodową; trwały one łącznie trzy lata (1918-1921). Powstanie wielkopolskie i powstania śląskie były konfliktem z Niemcami, z Czechosłowacją oddziały polskie walczyły o Śląsk Cieszyński, z Litwinami - o Wilno (zajęte przez polskich żołnierzy w trakcie tzw. buntu Żeligowskiego), wreszcie - obroniliśmy niepodległość i wywalczyliśmy granicę wschodnią w trakcie wojny z bolszewicką Rosją.
Po 1989 roku Polska nie toczyła żadnych konfliktów granicznych ani w ogóle żadnych konfliktów zbrojnych z sąsiadami.
W latach 1918-1939 II RP zawierała traktaty o nieagresji z Niemcami i ZSRR (które okazały się niewiele warte). Miała także sojuszników na Zachodzie (którzy nie interweniowali zbrojnie, kiedy Polska została napadnięta przez Niemcy i ZSRR w 1939 roku). Sąsiedzi otwarcie sabotowali państwo polskie: Niemcy m.in. prowadziły z nami wojnę celną, a Sowieci wspierali dywersantów działających przy wschodniej granicy.
Dziś Polska należy do Unii Europejskiej i (wraz z Niemcami) do NATO, które ma traktatowy obowiązek bronić każdego członka przed atakiem zbrojnym. Zagrożenia mają inny charakter, np. cyberataku.
Armia II RP: bardzo droga i bardzo duża
Nawiązanie do armii Dwudziestolecia jest ciekawe także dlatego, że II RP wydawała ogromne kwoty - jak na możliwości bardzo ubogiego kraju - na wojsko.
Porównajmy. Według uchwalonego budżetu na 2021 roku wydatki na obronność wyniosą 51,8 mld zł (z 487,6 mld zł ogólnej sumy wydatków budżetu). Na obronność Polska przeznaczy w tym roku 2,2 proc. PKB i mniej więcej 10,5 proc. budżetu. A jak było przed wojną?
„Jest trudno policzyć wydatki na obronność przed wojną jako procent PKB, ponieważ nie mamy dobrych szacunków przedwojennego PKB” - mówi OKO.press dr hab. Piotr Koryś, historyk gospodarki z Uniwersytetu Warszawskiego.
Nie ulega jednak wątpliwości, że II RP wydawała na armię bardzo dużo - proporcjonalnie znacznie więcej niż dziś.
Wydatki na obronność (wojsko i wydatki wojskowe w innych resortach) rzadko spadały poniżej 30 proc. budżetu państwa. W ostatnich latach przed wojną (od 1935) stanowiły jego połowę (i więcej)! Np. w budżecie na rok 1938/39 (rok budżetowy nie pokrywał się z kalendarzowym) z planowanych wydatków na poziomie 2 mld 474 tys. złotych na obronność przeznaczono 1 mld 352 mln 700 tys. (Dane za: K. Krzyżanowski, Wydatki wojskowe Polski w latach 1918-1939, Warszawa 1976).
Proporcjonalnie Polska wydawała nieco większą część dochodu narodowego (od 5 proc. w 1935 roku do 10 proc. w 1939) na zbrojenia niż Niemcy (4 proc. w 1935 roku). Uwaga: to nie to samo co produkt krajowy brutto, więc nie można skali tych wydatków dokładnie porównać ze skalą wydatków współczesnych (a ponadto dane historyczne są bardzo przybliżone).
To jeszcze nie koniec. Ogromna część inwestycji publicznych była de facto inwestycjami wojskowymi (nawet jeśli nie była tak traktowana w budżecie). Tylko w latach 1936-1939 II RP wydała na inwestycje w przemysł o głównie zbrojeniowym charakterze 3 mld złotych. To aż ⅓ wszystkich inwestycji publicznych przeprowadzonych w dwudziestoleciu międzywojennym (szacowanych w 1939 roku na 10 mld zł; za: J. Gołębiowski, COP. Dzieje industrializacji w rejonie bezpieczeństwa 1922-1939, Kraków 2000).
I to jeszcze nie koniec - na cele wojskowe rozpisywano pożyczki publiczne i pożyczano pieniądze za granicą.
Co ciekawe, PiS zamierza rozbudować armię do niemal identycznej liczebności, którą miała przed wojną, w zupełnie innych warunkach technologicznych i politycznych. W styczniu 1939 roku wojsko polskie liczyło 256 tys. żołnierzy i oficerów (za: C. Leszczyńska, Polska 1918-2018, Historia Polski w liczbach, t. 5, Warszawa 2018).
Ta bardzo kosztowna armia II RP, jak wiemy, nie tylko państwa nie uratowała, ale też została rozbita w ciągu kilkunastu dni (do początków października broniły się tylko nieliczne ośrodki). Mocarstwowa propaganda władz stała się później przedmiotem szyderstw i gorzkich żartów. Analogia rzecznika rządu z II RP jest chybiona po raz trzeci - naprawdę inwestycje wojskowe II RP to nie przykład, którym należy się dziś inspirować, i nawet władza by tego nie chciała (gdyby tylko wiedziała, co mówi).
Komentarze