Trybunał wskazał, że należy wydzielić część uprawnień, których po zakończeniu kadencji, w czasie „bezkrólewia”, rzecznik nie może wykonywać. Np. nie może inicjować spraw sądowych. Czyli proponuje odebrać takiemu nie w pełni Rzecznikowi kompetencję, która władzę najbardziej uwiera
Doczekaliśmy się: po ponad dwóch miesiącach Trybunał Julii Przyłębskiej wydał uzasadnienie do swojego wyroku w sprawie pełnienia urzędu RPO po zakończeniu kadencji. Na razie go jeszcze nie opublikował, a jedynie przesłał RPO Adamowi Bodnarowi – z datą 17 czerwca, czyli na dzień przed głosowaniem w Senacie nad Lidią Staroń.
Jak należało oczekiwać, jest w tym uzasadnieniu wskazówka, co powinien uchwalić Sejm na wypadek, gdyby dotychczasowemu RPO skończyła się kadencja, a nie wybrano nowego.
Dlaczego tę wskazówkę Trybunał daje dopiero teraz? Można przypuszczać, że po to, aby był pretekst dla władzy do uchwalenia nowych przepisów już po usunięciu Bodnara z urzędu, co nastąpi 15 lipca. Bo gdyby nadal urzędował, to logiczną konsekwencją tych przepisów mogłoby być nieusunięcie go z Biura RPO.
Co w uzasadnieniu napisał Trybunał?
Przede wszystkim wywodzi on, że kontynuowanie sprawowania urzędu po upłynięciu kadencji przez dotychczasowego RPO jest absolutnie konstytucyjnie wykluczone. Konstytucja mówi o pięcioletniej kadencji – i tyle. Bez żadnej możliwości przeciągania jej.
„W ocenie Trybunału przepis pozwalający Rzecznikowi pełnić swe obowiązki do czasu objęcia stanowiska przez nowo powołanego RPO jest formą wydłużenia kadencji Rzecznika, określonej wprost w art. 209 ust. 1 Konstytucji. Pozostaje on w sprzeczności z wyrażoną w nim określoną liczbowo długością kadencji zaplanowaną na pięć lat”.
By uzasadnić, że tak właśnie należy rozumieć słowo „kadencja” (pięcioletnia), Trybunał sięga do Monteskiusza, a nawet do źródłosłowu słowa „kadencja”: „Etymologicznie bowiem kadencja pochodzi od rdzenia kad-, który w językach protoindoeuropejskich oznaczał upadek. Z tego samego pnia wywodzi się kaduk, czyli majątek bez spadkobierców, określenie rytmu w muzyce i kadencja w rozumieniu trwania pewnego urzędu”.
A więc Adam Bodnar musi „upaść”. Nawet jeśli jego „majątek” nie ma spadkobierców. Ale co w takim razie z majątkiem, czyli urzędem?
Trybunał wskazuje, że należy wydzielić część obowiązków i uprawnień, które po zakończeniu kadencji, w czasie „bezkrólewia”, rzecznik czy inna osoba może wykonywać, a których nie: „Trybunał zdaje sobie sprawę z tego, że w pewnych okolicznościach może się nie udać osiągnąć konsensusu odnośnie do nowego RPO, a urząd nie może pozostać nieobsadzony przez jakiś czas. Sytuacja taka powinna być uregulowana ustawowo w sposób niebudzący wątpliwości konstytucyjnych. Tymczasem art. 3 ust. 6 ustawy o RPO powierza obowiązki ustępującemu RPO bezwarunkowo, jednocześnie nie precyzując, które z przepisów o RPO mają w takiej sytuacji zastosowanie, co składa się na obowiązki Rzecznika, a co na przywileje, z których nie powinien korzystać”.
Dalej sugeruje, że takim uprawnieniem, którego mieć nie powinien, jest inicjowanie spraw sądowych. Czyli proponuje odebrać takiemu nie w pełni Rzecznikowi kompetencję, która władzę najbardziej uwiera.
Jak np. skarżenie decyzji premiera do sądu administracyjnego (vide wybory „kopertowe”), wspieranie ukaranych demonstrantów czy restauratorów przed sądami (w wyniku czego ustaliło się orzecznictwo, że antycovidowe zakazy zostały wprowadzone bez podstawy prawnej).
Trybunał uzasadnia, że przyznanie Rzecznikowi takich uprawnień po zakończeniu kadencji godziłoby w konstytucyjną zasadę pewności prawnej. Niepewni prawomocności działań takiego przeterminowanego Rzecznika mieliby być obywatele i sądy.
Dlaczego te wskazówki ukazują się dopiero teraz? Bo gdyby rząd wcześniej przygotował takie prawo, przed odejściem Adama Bodnara, to Bodnar byłby jego naturalnym beneficjentem. A tak rząd będzie miał alibi, by wprowadzić do Biura RPO swojego człowieka. I wyposażyć go w takie uprawnienia, żeby „nie przeszkadzał” władzy. Oczywiście nie zaraz.
Na razie Biuro RPO po prostu przestanie działać do czasu uchwalenia – zapewne po wakacjach – nowego prawa.
Oczywiście może być i tak, że przed 15 lipca uda się wybrać nowego RPO. Tyle że już widać, że Senat nie zgodzi się na „kogokolwiek”. Więc musiałaby to być kandydatura kompromisowa. Jaki PiS ma w takim kompromisie interes, skoro teraz ma pieczęć Trybunału na pomyśle tymczasowego RPO o kompetencjach do – co najwyżej – udzielania ludności porad prawnych?
Ewa Siedlecka jest publicystką "Polityki", tekst ukazał się na jej Blogu Konserwatywnym
Prawa człowieka
Sądownictwo
Adam Bodnar
Julia Przyłębska
Prawo i Sprawiedliwość
Rzecznik Praw Obywatelskich
Trybunał Konstytucyjny
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Komentarze