Nauczycielowi, który dopuści się czynu pedofilnego grozi więzienie i dożywotni zakaz wykonywania zawodu. A ksiądz? Ksiądz może liczyć na wsparcie biskupa i tuszowanie sprawy. Ofiary wobec Kościoła są bezbronne. Właśnie dlatego potrzebna jest niezależna Komisja. Jan Kanthak, szef gabinetu politycznego Ziobry i rzecznik ministerstwa, udaje, że tego nie wie
Czy jest sens powołania niezależnej komisji badającej przypadki pedofilii w Kościele? Jan Kanthak - szef gabinetu politycznego Zbigniewa Ziobro, rzecznik ministerstwa sprawiedliwości i "jedynka" do Rady Miasta Gdańska z list PiS - uważa, że nie.
8 października 2018 r. w programie "Tak Jest" w TVN24 przekonywał, że temat przestępstw seksualnych próbuje się wykorzystać przeciwko Kościołowi, bo panuje "moda na antyklerykalny atak".
"Liczy się czyn, a nie zawód" - powtarzał. A mimo to stwierdził, że jeśli taka Komisja miałaby powstać, to powinna badać przypadki czynów pedofilnych wśród nauczycieli, a nie księży.
„Należałoby stworzyć komisje wśród nauczycieli, ktorych jest z pewnością więcej niż księży”.
Problem z pedofilią w Kościele polega przede wszystkim na jej tuszowaniu. O tym naturalnie nie dowiemy się ze statystyk, a ze świadectw ofiar. Podejrzani księża przenoszeni są z parafii do parafii, a ofiary w procesie kanonicznym proszone są o "wybaczenie" oprawcy.
Sprawcy pedofilii w Kościele - w przeciwieństwie do osób wykonujących inne zawody - skutecznie chowają się za instytucją. Stąd liczba skazanych prawomocnymi wyrokami sądu wciąż nie oddaje skali zjawiska.
7 października 2018 roku Fundacja "Nie lękajcie się" opublikowała mapę kościelnej pedofilii. Z zebranych relacji medialnych wynika, że do tej pory prawomocnymi wyrokami sądów skazano 65 duchownych (czarne punkty na mapie), a kolejnych 59 oskarżono o czyny pedofilne (pomarańczowe punkty). Ofiar, które zgłosiły się do fundacji jest prawie 300. I każdego dnia ich liczba rośnie.
Zaledwie w ciągu 11 dni od uruchomienia mapy pracownicy fundacji zebrali 260 nowych zgłoszeń od ofiar.
10 listopada fundacja zapowiada jej aktualizację.
Biuro Prasowe Ministerstwa Sprawiedliwości twierdzi, że nie posiada danych dotyczących przestępców seksualnych z podziałem na zawody.
W latach 2010-2016 (dane za 2017 rok będą dostępne w listopadzie br.) za przestępstwa seksualne wobec nieletnich (z art. 200 kodeksu karnego) skazano w sumie 5 263 dorosłych.
Największa grupa (aż 5 063) to skazani z par. 1, czyli "Kto obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej lub doprowadza ją do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12".
Za gwałt na osobie małoletniej (art. 197 par. 3 pkt. 2) skazano w latach 2010-2016 dodatkowo 305 osób.
Co ciekawe, w 2013 roku Ministerstwo Sprawiedliwości dysponowało statystykami z podziałem na zawód. Wtedy do mediów wyciekł list od podsekretarza stanu w MS Stanisława Chmielewskiego do marszałka senatu Bogdana Borusewicza, w którym pisał on, że wśród 1 468 przestępców odsiadujących wyrok za czyny pedofilne (statystyka nie obejmuje osób z wyrokami w zawieszeniu) jest:
"Pozostali osadzeni wywodzili się z innych grup zawodowych. Spośród nich zawód np. inżyniera, lekarza, nauczyciela, pedagoga duchownego wyznania rzymskokatolickiego, wychowawców w placówkach oświatowych, wychowawczych i opiekuńczych, wykonywały pojedyncze osoby" - czytamy w liście.
Słowa Jana Kanthaka oburzyły Związek Nauczycielstwa Polskiego. W swoim oświadczeniu związkowcy podkreślili, że "dla osób, które popełniają przestępstwa seksualne, albo też w jakikolwiek inny sposób naruszają prawa dzieci lub działają na ich szkodę, nie ma miejsca w zawodzie nauczyciela".
Bezpiecznikami dla szkół są nie tylko przepisy kodeksu karnego, ale także oświatowa biblia, czyli Karta Nauczyciela.
ZNP uważa, że niczym nieuzasadniona wypowiedź Jana Kanthaka podważa zaufanie społeczne do osób wykonujących zawód nauczyciela.
"Budowanie prestiżu tego zawodu leży w interesie społecznym i winno być obowiązkiem nie tylko Ministra Edukacji Narodowej, ale również innych przedstawicieli administracji rządowej. Swoją wypowiedzią (...) rzecznik dyskredytuje nauczycieli w oczach uczniów i rodziców" - pisze w oświadczeniu ZNP.
Związkowcy domagają się od Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro wyciągnięcia konsekwencji wobec swojego pracownika.
Wypowiedź rzecznika Kanthaka wpisuje się w samoobronę Kościoła, która polega na rozmywaniu problemu i wskazywaniu, że molestowanie występuje w wielu środowiskach, a nawet, że Kościół - który przecież jest w trakcie oczyszczania własnych szeregów - mógłby tu wystąpić w "awangardzie walki o bezpieczeństwo dzieci" np. w szkołach.
To brzmi jak pełen pychy paradoks, gdy przyjąć, że – jak pokazuje skala przestępstw kleru w Irlandii, Australii, USA czy Niemczech – Kościół instytucjonalny nie potrafi sobie radzić z molestowaniem we własnych szeregach, a wręcz przeciwnie skutecznie rozwija mechanizmy ukrywania okrutnych praktyk wykorzystywania seksualnego.
Nie zmienia to faktu, że molestowanie seksualne występuje w wielu instytucjach, a przede wszystkim w rodzinach. I ciemna liczba cierpienia dzieci jest trudna do ustalenia, bo środowisko często występuje po stronie sprawcy. Ludziom trudno pogodzić się z tym, że osoba z władzą i autorytetem (nauczyciel, trener, lekarz) mogła zrobić "coś takiego". Ale ten mechanizm obronny nigdzie nie jest tak silny jak w Kościele, gdzie autorytet sprawcy budowany jest także na wierze.
Edukacja
Kościół
Jan Kanthak
Zbigniew Ziobro
Ministerstwo Sprawiedliwości
Związek Nauczycielstwa Polskiego
nauczyciele
pedofilia
pedofilia w Kościele
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze