0:000:00

0:00

Wyrok w tej sprawie wydał we wtorek, 5 marca 2019 roku, sędzia Łukasz Biliński z Sądu Rejonowego dla Warszawy, który w ostatnich latach zasłynął wydając szereg wyroków uniewinniających osoby protestujące przeciwko obecnej władzy.

Uniewinnił także 40 osób, którym stołeczna policja postawiła zarzut wykroczenia w związku z próbą zablokowania marszu narodowców, m.in. z ONR i Młodzieży Wszechpolskiej, którzy 15 sierpnia 2017 roku przeszli ulicami Warszawy.
Proces ws. blokady marszu narodowców z 15 sierpnia 2017 roku. Na zdjęciu: obwinieni z adwokatami. Fot. Mariusz Jałoszewski

Oficjalnie narodowcy chcieli uczcić rocznicę Bitwy Warszawskiej 192o roku. Ich zgromadzenie było legalne, zgłoszono je w stołecznym urzędzie miasta.

Marsz chciała jednak zablokować grupa kilkuset osób, które nie zgadzają się z ideologią tych dwóch ugrupowań. Część z nich usiadła na trasie pochodu (na jezdni Nowego Światu, na wysokości skrzyżowania z ul. Foksal). Krzyczeli: „Warszawa wolna od faszyzmu”, „Faszyzm jest nielegalny”, „Siadajcie z nami antyfaszystami”.

Funkcjonariusze policji usunęli jednak protestujących i marsz przeszedł (miał tylko kilkanaście minut opóźnienia). A policja postawiła potem blokującym zarzuty usiłowania przeszkodzenia w przebiegu niezakazanego zgromadzenia (art. 52 prf 2 pkt 1 Kodeksu wykroczeń).

Usłyszały je 42 osoby, w tym Kazimiera Szczuka (krytyczka literacka), Piotr Pytlakowski (dziennikarz tygodnika „Polityka”), studenci i osoby związane z Obywatelami RP, jak Iwona Wyszogrodzka. Sędzia Łukasz Biliński wydał wyrok w sprawie 40 z nich (dwie sprawy wyłączono do odrębnego załatwienia).

Przeczytaj także:

Sąd: blokada miała znamiona wykroczenia, ale nie była szkodliwa społecznie

Sędzia Biliński orzekł, że próba blokady marszu narodowców miała znamiona wykroczenia, bo siadanie na jezdni było usiłowaniem przeszkodzenia w legalnym zgromadzeniu narodowców. Zaraz jednak dodał, że żeby stwierdzić czy czyn był wykroczeniem trzeba zbadać też m.in. czy był on szkodliwy społecznie.

A w ocenie sędziego próba zablokowania marszu narodowców szkodliwa społecznie nie była.

W uzasadnieniu wyroku sędzia tłumaczył, że 15 sierpnia 2017 roku na rogu Nowego Światu i Foksal, doszło do konfliktu światopoglądów. Przypomniał, że podczas procesu uczestnicy blokady mówili, że chcieli zaprotestować przeciwko organizacjom promującym ustrój faszystowski. Bo według nich, nie powinno być dla nich miejsca w przestrzeni publicznej.

Sędzia zauważył, że protestujący wiedzieli o zgromadzeniu narodowców kilka dni wcześniej i mogli zgłosić swoje zgromadzenie - ich kontrmanifestacji nie można więc uznać za legalne zgromadzenie spontaniczne. Ale analizował pobudki, którymi kierowali się uczestnicy blokady.

"By zrozumieć istotę ich protestu trzeba sięgnąć do historii, do tego co te organizacje [ONR i Młodzież Wszechpolska] reprezentują i co promują" - podkreślał sędzia Biliński.

Mówił, że obie organizacje rozpoczęły swoją działalność przed II wojną światową i ich obecni członkowie odwołują się do tych samych wartości. "Postrzega się te organizacje przez pryzmat tego, co robiły przed wojną i przez to się je ocenia" - tłumaczył sędzia.

Przypomniał, że założona w 1922 roku Młodzież Wszechpolska od początku swoje działania kierowała przeciwko ludności żydowskiej. Promowała ograniczenia dla Żydów na studiach, w tym getta ławkowe. Podkreślił, że obecna Młodzież Wszechpolska dziś jest odbierana podobnie.

Z kolei przedwojenny ONR, jako jeden z głównych celów stawiał sobie pozbawienie ludności żydowskiej praw publicznych. W jego pismach publikowano antysemickie artykuły.

"I teraz, jeśli postrzega się obecną działalność tych obu organizacji, to nie można tego pominąć. Postrzega się je jako kontynuatorów. Obecnie nie ma miejsca na takie [przedwojenne -red.] hasła. Ale w działaniu tych organizacji nadal są takie akcenty" - podkreślał sędzia Biliński.

Wyliczał przykłady. Rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej mówił w wywiadach, że ich członkowie są separatystami rasowymi lub, że ciemnoskóry nie może być Polakiem. Z kolei na internetowej stronie mazowieckiego ONR można przeczytać teksty o separatyzmie rasowym i prymacie białej rasy nad innymi. W tej sprawie Rzecznik Praw Obywatelskich złożył zawiadomienie do prokuratury.

"Takie treści w obu tych organizacjach nadal są. Deklaracja ideowa ONR nadal promuje zachowanie homogeniczności etnicznej. Sąd miał to na uwadze, bo to spowodowało protest przeciwko zgromadzeniu [15 sierpnia 2017 – red.]. O tym mówili obwinieni" - ciągnął dalej uzasadnienie wyroku sędzia Biliński.

"Nie każde publiczne głoszenie poglądów zasługuje na ochronę"

Potem sędzia przeszedł do rozważań prawnych na temat wolności zgromadzeń i wolności wyrażania poglądów. Przypomniał, że wolność zgromadzeń jest wartością chronioną w Konstytucji i międzynarodowych umowach. "Wszyscy z tego prawa mogą korzystać, również ugrupowania niepopularne" - podkreślał.

Przypomniał jednak, że nie każde publiczne głoszenie poglądów zasługuje na ochronę.

"Trybunał [Praw Człowieka w Strasburgu - red.] stwierdził, że nie może korzystać z tego prawa organizacja lub podmiot, np. partia, które kwestionują podstawowe wartości porządku demokratycznego" - mówił sędzia.

Chodzi o ugrupowania i osoby zwalczające demokrację i negujące podstawowe wartości demokracji, np. zakaz dyskryminacji na tle rasowym lub religijnym. "Oni nie mogą korzystać z ochrony wolności zgromadzeń, by móc takie poglądy promować" - podkreślał w uzasadnieniu wyroku sędzia.

Przywołał dwa orzeczenia strasburskie, w których uznano, że partie niszczące demokratyczny ład nie mogą liczyć na ochronę wolności zgromadzeń.

"W tej sprawie sąd przyjął, że dorobek Młodzieży Wszechpolskiej i ONR tłumaczą dlaczego pojawił się przeciwko nim protest oraz dlaczego tak wiele osób nie mogło się pogodzić z tym, że idą przez miasto" - uzasadniał sędzia Biliński.

I dodał: "Sąd zwraca też uwagę, że zasada rządów państwa prawa nie daje się pogodzić ze stanowiskiem Młodzieży Wszechpolskiej i ONR, które zwracają uwagę na prawo większości, a prawa mniejszości bagatelizują. A przecież rządy prawa oznaczają, że wszyscy muszą mieć takie same prawa. W tym mniejszości etniczne, religijne, czy seksualne. Nie można tych praw ograniczać, bo np. osoba ciemnoskóra nie może być Polakiem."

Sędzia tak dużo mówił o historii i prawie, bo to miało wpływ na to, że czynu 40 obwinionych osób nie uznał za szkodliwy społecznie. A więc blokady marszu nie uznał za czyn zabroniony i w konsekwencji wszystkich uniewinnił.

"Sąd nie widzi by ich [obwinionych - red.] działania były sprzeczne z demokratycznym i otwartym społeczeństwem, które równo traktuje obywateli i nie pozbawia ich praw publicznych" - podkreślał sędzia.

Dodał, że większość społeczeństwa w Polsce jest za tolerancją, otwartością i nie zgadza się na ograniczanie praw oraz wprowadzenie homogeniczności rasowej.

Dlatego próbę blokady marszu uznał za „stabilizowanie nastrojów społecznych opinii publicznej”. Bo osoby, które nie były na demonstracji, dzięki relacjom mediów mogły utożsamiać się z kontrmanifestantami i mogły mieć poczucie, że padła wtedy odpowiedź na działania skrajnych środowisk.

Adwokat Jarosław Kaczyński, który był obrońcą części uczestników blokady, komentował po wyroku: "Są jeszcze sądy w Warszawie. Obwinieni działali dla dobra społeczeństwa. Trzeba pokazywać, że nie ma w Polsce i w demokracji miejsca dla osób odwołujących się do ksenofobii i nienawiści. Sędzia pokazał, że polski wymiar sprawiedliwości sprzeciwia się takim organizacjom. Mam nadzieję, że będą one zdelegalizowane. A samorządy będą zakazywać im demonstracji. Miasta mają obowiązek sprzeciwiać się takim marszom".

Wyrok nie jest prawomocny, policja może się odwołać.

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze