Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski
Siadanie na bruku przed pochodem miesięcznicy smoleńskiej nie jest wykroczeniem tylko realizacją konstytucyjnego prawa do wyrażania poglądów. Tak orzekł stołeczny sąd, umarzając sprawę przeciwko Obywatelom RP. Uznał także, że nie można ich ukarać za zakłócenie zgromadzenia publicznego, bo ogrodzone miesięcznice nie są takim zgromadzeniem
To ważny wyrok dla wolności manifestowania i wyrażania poglądów w przestrzeni publicznej. Wydał go Sąd Rejonowy dla Warszawy - Śródmieścia. 20 marca 2018 roku sędzia Łukasz Biliński orzekł, że nie ma przesłanek, by ukarać trójkę działaczy Obywateli RP i bez procesu umorzył sprawę.
Policja chciała ukarania Agnieszki Markowskiej, Marii Bąk-Ziółkowskiej i Bartłomieja Sabeli.
Zarzuciła im, że 10 lipca 2017 roku przeskoczyli na Placu Zamkowym w Warszawie przez barierki, którymi odgrodzona była trasa pochodu miesięcznicy smoleńskiej i usiedli przed maszerującymi.
Zdaniem policji usiłowali w ten sposób przeszkodzić w przebiegu legalnej miesięcznicy, a więc naruszyli artykuł 52 kodeksu wykroczeń, zgodnie z którym ten, „kto przeszkadza lub usiłuje przeszkodzić w organizowaniu lub w przebiegu niezakazanego zgromadzenia podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny”.
Sąd, umarzając sprawę, uznał, że czyn obwinionych nie ma znamion wykroczenia.
Sędzia Biliński przeanalizował dokładnie nie tylko zachowanie obwinionych, ale też status prawny miesięcznicy, która dzięki uchwalonej przez PiS ustawie o zgromadzeniach, została zarejestrowana w kwietniu 2017 roku jako zgromadzenie cykliczne.
Zgodnie z tą ustawą, „zgromadzeniem jest zgrupowanie osób na otwartej przestrzeni, dostępnej dla nieokreślonych imiennie osób, w określonym miejscu, w celu odbycia wspólnych obrad lub w celu wspólnego wyrażenia stanowiska w sprawach publicznych”.
Według sędziego Bilińskiego, obecne miesięcznice nie są zgromadzeniami publicznymi, bo nie są dostępne dla wszystkich (są odgrodzone barierkami i kordonem policji) i nie można się do nich swobodnie przyłączyć.
"Miejsce zgromadzenia powinno być dostępne dla anonimowych osób. Wstęp nie może być za zaproszeniem, bo wtedy zmienia się to w prywatne spotkanie" - uzasadniał sędzia. Mówił także, że nie można uznać ogrodzonego terenu za zapisaną w ustawie "otwartą przestrzeń". I że marsz smoleński z "10 lipca 2017 roku, to nie było zgromadzenie z artykułu 3 ustawy o zgromadzeniach i z artykułu 52 kodeksu wykroczeń. Bo było ono w całości ogrodzone, a wstęp na to był limitowany".
Sędzia podkreślał, że jeśli organizatorzy miesięcznic chcą się zabezpieczyć przed zakłóceniami, to służby porządkowe powinny użyć innych środków zabezpieczających niż płoty.
Sędzia podkreślał, że zakłócającym miesięcznice smoleńskie można byłoby zarzucić popełnienie wykroczenia opisanego w art. 52 kw, gdyby spełniały one kryteria opisane w ustawie o zgromadzeniach. "Jeśli tak nie jest, to nie ma znamion wykroczenia" - stwierdził sędzia Biliński.
Oceniając zarzut stawiany Obywatelom RP, sędzia Biliński odniósł się także do ich praw, bo - jak uzasadniał - „trzeba odróżnić przeszkadzanie od realizacji gwarantowanej swobody wypowiedzi”. Prawo wyrażania poglądów w przestrzeni publicznej gwarantuje Konstytucja i Europejska Konwencja Praw Człowieka. "A wolność wyrażania poglądów ma zasadnicze znaczenie w sferze życia publicznego" - przypomniał sędzia. Podkreślał, że mogą one być wyrażane nie tylko w mowie czy krzykach, ale też w zachowaniu. "Na przykład poprzez zajmowanie przestrzeni publicznej, jako wyraz niezgody na coś. Bo nie można prawa do wyrażania poglądów ograniczać tylko do słów i transparentów" - zaznaczał sędzia. I dodał: "W tej sprawie nie można mieć wątpliwości, że siadanie przez obwinionych było dopuszczalne".
Sędzia uznał też, że przeskakiwania przez barierki nie można uznać za przeszkadzanie miesięcznicy. Bo skoro - zgodnie z ustawą - każdy może przyłączyć się do zgromadzenia publicznego, to „trudno zrozumieć dlaczego takie zachowanie ma być karalne”.
Poza tym, to że obwinieni pokonali barierki, nie utrudniło przebiegu miesięcznicy - interweniowała policja. Nie ograniczyło też prawa do zgromadzeń i wyrażania poglądów uczestnikom miesięcznicy. Bo jest też prawo do kontrmanifestacji, wyrażania poglądów odmiennych, polemiki. "W przestrzeni publicznej można się konfrontować, to jest dopuszczalne" - podkreślał sędzia. I tłumaczył: "Dyskomfort [u uczestników miesięcznicy -red.] związany z obecnością innych osób, to coś normalnego. Nie można za to karać, bo wypaczyłoby to prawo, które gwarantuje właśnie wolność wyrażania poglądów". Przypomniał orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, z którego wynika, że wyrażanie poglądów, obejmuje też prawo do prowokacji i zachowania nieprzyjemnych dla innych.
Prawa uczestników miesięcznicy tylko wtedy byłyby naruszone, gdyby Obywatele RP zablokowali im dostęp do miejsca zgromadzenia albo uniemożliwili im prezentowanie swoich poglądów, skutecznie ich zagłuszyli lub gdyby stosowali wobec nich przemoc.
We wtorek, oprócz sprawy trójki działaczy Obywateli RP, sędzia Biliński umorzył też sprawę przeciwko trójce innych osób, które podczas innej miesięcznicy krzyczały do Jarosława Kaczyńskiego: „Kłamca!”.
To kolejne orzeczenia sędziego Łukasza Bilińskiego korzystne dla protestujących przeciwko obecnej władzy. Wcześniej uniewinnił Arkadiusza Szczurka i Macieja Bajkowskiego, działaczy stowarzyszenia Obywatele Solidarnie w Akcji, którym policja zarzucała zakłócanie innej miesięcznicy smoleńskiej, a w innej sprawie, samemu Bajkowskiemu - nielegalne wyświetlanie napisu na Pałacu Rrezydenckim.
Opozycja
Policja i służby
Protesty
10 lipca 2017
art. 52 kodeksu wykroczeń
Bartłomiej Sabela
kontrmiesięcznice
Łukasz Biliński
miesięcznice smoleńskie
Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście
zgromadzenia
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze