Bianka Mikołajewska
Mariusz Jałoszewski
Bianka Mikołajewska
Mariusz Jałoszewski
Stołeczny sąd umarza sprawy i uniewinnia Obywateli RP za blokadę marszu ONR w kwietniu 2017 roku. W jednej z takich spraw w czwartek sąd uznał, że na marsz z nienawistnymi hasłami nie może być przyzwolenia, a blokada to realizacja prawa do wolności wyrażania poglądów
Chodzi o blokadę marszu Obozu Narodowo-Radykalnego, który przeszedł ulicami Warszawy 29 kwietnia 2017 roku, dla uczczenia 83. rocznicy powstania ONR. Marsz został oficjalnie zgłoszony w magistracie i nie zakazano go. Był więc legalny.
Miał być pokazem siły spadkobierców i kontynuatorów tradycji przedwojennego, faszystowskiego ONR. Członkowie obecnego ONR i ich sympatycy nieśli flagi ruchu i skandowali m.in.: „Polska dla Polaków”, „Śmierć wrogom ojczyzny”, „Idą biali wojownicy, narodowcy, katolicy”, „Płaczą Niemcy, płacze Francja, tak się kończy tolerancja”, „A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”, „Znajdzie się kij na lewacki ryj”.
KLIKNIJ na strzałkę, aby obejrzeć kolejne zdjęcia.
Ich przemarsz chcieli zablokować zwykli mieszkańcy stolicy i Obywatele RP. U zbiegu ulic Świętokrzyskiej i Nowy Świat zebrała się grupa około 70 osób. Stanęli, a potem usiedli na ulicy, naprzeciw pochodu narodowców. Rozwinęli transparent „Tu są granice przyzwoitości”. Skandowali: „Faszyści!”, „Faszyzm nie przejdzie!”, „Nacjonalizm - to się leczy!”. Chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko narastającemu nacjonalizmowi i odradzającemu się faszyzmowi.
Policjanci zepchnęli ich jednak - niektórych bardzo brutalnie - na chodnik, robiąc przejście narodowcom.
Po marszu policja skierowała do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia wnioski o ukaranie uczestników blokady. Zarzucała im głównie, że
W czwartek, 15 listopada 2018, sąd umorzył bez procesu jedną z takich spraw. Obwinionych w niej było 14 osób, w tym Piotr Pytlakowski, dziennikarz tygodnika „Polityka” i Grzegorz Łach, związany z Obywatelami RP. Wszyscy dostali zarzut przeszkadzania demonstracji ONR, a kilka osób dodatkowo zarzut tamowania ruchu.
Sędzia Adam Pruszyński orzekł jednak, że działania protestujących nie miały znamion wykroczeń.
Jak zauważył, w wyniku interwencji policji, uczestnicy blokady ostatecznie nie przeszkodzili w przemarszu narodowców.
Ale podkreślał także, że artykuł 54 Konstytucji RP gwarantuje wszystkim obywatelom prawo do wyrażania poglądów, a artykuł 57 - prawo do wolności zgromadzeń. Prawa te gwarantują również przepisy międzynarodowe. I protestujący przeciwko marszowi ONR z tych praw skorzystali organizując blokadę. Bo - jak przypomniał sędzia - prezentacja poglądów może mieć różne formy, nie tylko słowne.
Sędzia rozważał, czy spontaniczna kontrmanifestacja naruszyła prawo członków ONR do ich zgromadzenia i wyrażania poglądów. Uznał jednak, że można w tym samym czasie zorganizować kontrmanifestację, pod warunkiem, że jest ona pokojowa. A protest z 29 kwietnia 2017 roku był pokojowy.
„Jeśli to było pokojowe, to nie można uznać wyrażania poglądów za przeszkadzanie innej demonstracji”- mówił w ustnym uzasadnieniu umorzenia sprawy sędzia Pruszyński.
I dodał, że zachowanie obywateli było wręcz pożądane, a próba blokady ONR nie była szkodliwa społecznie i nie godziła w żadne społeczne wartości. Dlaczego? Jak uzasadniał sędzia - żadne przekonania polityczne nie uprawniają do nawoływania do nienawiści, co działo się na marszu ONR.
„Hasła »Śmierć wrogom ojczyzny«, »A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści« - na to nie może być przyzwolenia" - podkreślał Pruszyński. I uznał, że skoro na marszu ONR były takie hasła, to protestowanie przeciwko nim nie może zostać uznane za „szkodliwe społecznie”.
Sąd uznał również, że uczestnicy blokady nie tamowali ruchu, bo ulica i tak była - przez marsz ONR - wyłączona z niego. Poza tym z korzystaniem z prawa do wolności wypowiedzi, mogą czasami wiązać się utrudnienia w ruchu.
Orzeczenie sądu nie jest prawomocne. Policja może się jeszcze od niego odwołać.
W związku z próbą blokady marszu ONR 29 kwietnia 2017 toczyło lub toczy się jeszcze w Sądzie Rejonowym Warszawa - Śródmieście jeszcze kilka innych spraw. W dwóch zapadły już wyroki w pierwszej instancji:
- 12 czerwca 2018 roku sędzia Justyna Dałkowska umorzyła postępowanie wobec 6 osób, którym policja zarzuciła, że usiłowali przeszkodzić w przebiegu marszu ONR, a jednej osobie zarzucono dodatkowo tamowanie ruchu na drodze publicznej. Sąd Okręgowy w Warszawie cofnął ją jednak we wrześniu br. do ponownego rozpatrzenia w I instancji.
- 4 października 2018 roku sędzia Łukasz Biliński uniewinnił 18 osób (wszystkich obwiniono o usiłowanie przeszkodzenia w zgromadzeniu ONR, a 11 dodatkowo o tamowanie ruchu).
Sędzia Dałkowska, podobnie jak wczoraj sędzia Adam Pruszyński, uznała że działania 6 obwinionych nie miały znamion wykroczenia.
Uzasadniała, że sama obecność uczestników protestu na trasie zgromadzenia nie może być uznana za przeszkadzanie w nim. Bowiem pod pojęciem przeszkadzania w zgromadzeniu „nie można rozumieć każdej aktywności, która (…) oddziałuje na uczestników zgromadzenia”. A według sędzi, policja nie dostarczyła dowodów pozwalających ustalić, czy zachowanie obwinionych realnie utrudniło przebieg marszu (np. spowodowało opóźnienie lub zatrzymanie).
Zachowanie obwinionych sędzia Dałkowska uznała za „pokojowe zamanifestowanie swojego odmiennego poglądu”. Podkreślała, że prawo do wyrażania swoich poglądów gwarantuje obywatelom Konstytucja RP i Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Przypominała, iż Europejski Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie orzekał, że wolność wyrażania swoich poglądów w sferze publicznej „obejmuje wypowiedzi oraz zachowania z jednej strony – budzące kontrowersje, z drugiej – nieprzyjemne dla odbiorców, prowokujące i budzące niepokój”. I że gdyby uczestnicy blokady protestowali przeciwko marszowi ONR w innym czasie i miejscu, ich przekaz nie dotarłby do opinii publicznej.
Sędzia zwróciła też uwagę, że zgodnie z ustawą o zgromadzeniach publicznych, takie zgromadzenia odbywają się „na otwartej przestrzeni dostępnej dla nieokreślonych imiennie osób”. Uczestnicy zgromadzenia nie mogą więc oczekiwać, że miejsce zgromadzenia „będzie puste i tylko dla nich przeznaczone”.
„Dyskomfort czy niezadowolenie jakie czują uczestnicy określonego zgromadzenia wobec zachowań kontrdemonstrantów przeciwstawiających się im, nie powoduje uznania działań kontrmanifestantów za przestępstwo czy wykroczenie” – podsumowywała sędzia umarzając sprawę.
Podobnych argumentów użył sędzia Łukasz Biliński, uniewinniając kolejnych 18 uczestników protestu z 29 kwietnia 2017 roku.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Biliński pisał, że obwinieni nie przyznali się do winy. Większość z nich podnosiła, że marsz ONR w ogóle nie powinien się odbyć, gdyż organizacja ta nawiązuje do działalności przedwojennego, faszystowskiego ONR, a jej członkowie głoszą hasła rasistowskie i ksenofobiczne, nawołują do nienawiści na tle etnicznym i religijnym. Wyjaśniali, że protest przeciwko tym hasłom był ich obywatelskim obowiązkiem i realizacją prawa do wolności słowa.
Po przeanalizowaniu zeznań i nagrań ze zdarzeń 29 kwietnia 2017 roku sędzia Biliński uznał, że „w zachowaniu obwinionych nie można doszukać się karygodności” i nie można tych zachowań „uznać za działania nacechowane jednoznacznie negatywnie, w świetle społecznie aprobowanych wartości”.
Uznał, że to członkowie zgromadzenia ONR przekroczyli granice debaty publicznej, „w której nie może być miejsca na przejawy ksenofobii i wrogości motywowanej religijnie”.
Według sędziego przebieg marszu od początku „dawał podstawy do jego rozwiązania, z powodu haseł jednoznacznie ksenofobicznej treści”. Ale ponieważ zgromadzenia nie rozwiązano, obwinieniu uznali, że sytuacja wymaga „zdecydowanego sprzeciwu oraz faktycznego przeciwstawienia się (…) haniebnym działaniom” ONR.
Sędzia zwracał również uwagę na niezrozumiałą bierność policji wobec haseł wznoszonych przez uczestników marszu ONR i „nieuzasadnioną aktywność” w stosunku do uczestników kontrmanifestacji.
„Fakt iż obwinieni zdecydowali się na tak wyraźną formę protestu, starając się zająć ulicę, po której miało przejść zgromadzenie ONR, determinowało zarówno zachowanie jego uczestników, którzy bez żadnych przeszkód wznosili ksenofobicze hasła, ale też bierność służb mających dbać o przestrzeganie porządku prawnego”. Gdyby policja podjęła właściwie kroki wobec uczestników marszu ONR, nie musieliby robić tego uczestnicy blokady - uznał sąd, uniewinnając ich od zarzutów.
Nacjonalizm
Sądownictwo
29 kwietnia 2017
Adam Pruszyński
Justyna Dałkowska
Łukasz Biliński
marsz ONR
ONR
Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze