Stołeczny sąd orzekł, że uczestnicy kontrmiesięcznicy smoleńskiej nie popełnili wykroczenia krzycząc do Jarosława Kaczyńskiego „Kłamca!”. Policja chciała ich procesu, ale sąd uznał, że sprawa nadaje się do umorzenia
Orzeczenie wydał we wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia. Policja skierowała do sądu wniosek o ukaranie trojga uczestników kontrmiesięcznicy smoleńskiej z 10 czerwca 2017 roku. Zarzuciła im popełnienie wykroczenia z art. 52 par. 2 pkt 1, który mówi: „Kto przeszkadza lub usiłuje przeszkodzić w organizowaniu lub w przebiegu niezakazanego zgromadzenia, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny”.
Według policji okrzykami „Kłamca!” mieli usiłować zakłócić miesięcznicę smoleńską.
Sąd uznał jednak, że nie jest konieczny proces i z urzędu wyznaczył posiedzenie w przedmiocie umorzenia. Sędzia Łukasz Biliński orzekł, że ich zachowanie trojga kontrmanisfestantów nie ma znamion zarzucanego im wykroczenia i umorzył sprawę.
Policja wniosek o ukaranie skierowała przeciwko Euzebiuszowi Łachowi, Kajetanowi Wróblewskiemu i Ewie Błaszczyk. 10 czerwca 2017 roku wzięli oni udział w legalnym zgromadzeniu – kontrmiesięcznicy - zorganizowanym przez Obywateli Solidarnie w Akcji i przez Obywateli RP (Ewa Błaszczyk jest jedną z liderek Obywateli). Jak co miesiąc przyszli wyrazić swój sprzeciw przeciwko używaniu przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego katastrofy smoleńskiej do celów politycznych.
Tego dnia chcieli protestować m.in. przy Kordegardzie, pawilonie wystawowym znajdującym się naprzeciw Pałacu Prezydenckiego, ale wojewoda się na to nie zgodził (jego sprzeciw uchylił jednak sąd), a policja zablokowała im tam przejście.
Uczestnicy kontrmanifestacji stali więc na skwerze przy hotelu Bristol i pod hotelem Europejskim. Tam właśnie znaleźli się Błaszczyk, Łach i Wróblewski. Gdy zaczął przemawiać Kaczyński krzyczeli „Kłamca!”. Kajetan Wróblewski używał tuby.
Wtedy zatrzymała ich policja, a potem postawiła zarzut przeszkadzania w odbyciu legalnego zgromadzenia, czyli miesięcznicy smoleńskiej.
"Obwinieni protestowali w pokojowy sposób. Chcieli zamanifestować niechęć wobec uprzywilejowanego traktowania miesięcznic. Nawet jeśli policja słyszała ich okrzyki, to nie sposób im zarzucić, że słyszał je Jarosław Kaczyński" – mówił we wtorek w sądzie mecenas Jarosław Kaczyński (zbieżność nazwisk z prezesem PiS przypadkowa). Dodał: "Same okrzyki to nie wykroczenie".
Potem krótko przemawiali obwinieni. Ewa Błaszczyk powiedziała jedynie: "Skorzystałam z konstytucyjnych praw" [prawa do wyrażania poglądów i prawa do zgromadzeń – red.].
Na korytarzu warszawskiego sądu: Ewa Błaszczyk, Euzebiusz Łach, mec. Jarosław Kaczyński i Kajetan Wróblewski
Po przerwie sąd ogłosił postanowienie - umorzenie. Sędzia Łukasz Biliński w ustnym uzasadnieniu mówił, że nie przeszkadzali miesięcznicy, tylko skorzystali z prawa do wolności słowa i wyrażania poglądów.
"Manifestowali w przestrzeni publicznej" – zaznaczał sędzia Biliński. Odwołał się do Konstytucji oraz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, które gwarantują takie prawa obywatelom. Powołał się też na Kartę Praw Podstawowych UE i Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych.
Sędzia podkreślał, że publiczne wyrażanie poglądów ma zasadnicze znaczenie dla społeczeństwa i demokratycznego państwa.
"Ludzie mają prawo zrzeszania się, prawo do zgromadzeń" – przypomniał Łukasz Biliński. Przywołał też orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, z którego wynika, że publiczne wyrażanie poglądów może być krytyczne, prowokacyjne i niemiłe dla osób wobec, których to jest wyrażane lub, które tego słuchają.
Podkreślił, że okrzyki mieszczą się w ramach prawa do wyrażania poglądów. A wyrażanie krytycznego stosunku wobec czegoś na kontrmanifestacji mieści się w zasadzie pluralizmu, która jest bardzo pożyteczna w państwie.
Sędzia ocenił ponadto czy zachowanie obwinionych naruszyło prawo uczestników miesięcznicy do wyrażania swoich poglądów i ich prawo do zgromadzenia. Uznał, że nie.
Bo prawo do zgromadzeń dla jednej grupy obywateli, nie wyklucza tego, że inna grupa obywateli może wyrażać inne poglądy.
"Jest prawo do kontrmanifestacji i do głoszenia innych poglądów" – uzasadniał sędzia.
Uczestnicy kontrmiesięcznicy przeszkadzaliby miesięcznicy, gdyby skutecznie zakłócili przemówienia na miesięcznicy, uniemożliwili przejście uczestnikom tego zgromadzenia, lub gdyby ich zaatakowali. "Ale okrzyki na ulicach, to spieranie się, to debata publiczna, a nie przeszkadzanie innemu zgromadzeniu. Wznoszono okrzyki, ale nie po to, by przeszkadzać, ale wyrazić krytyczne poglądy" – tłumaczył sędzia.
Uzasadniał, że okrzyki „Kłamca!” w chwili gdy przemawia polityk, to dopuszczalny „środek” na ulicy, na której nie musi być subtelności. "Politycy muszą się liczyć z różnymi reakcjami. Nawet dosadnymi i nieusprawiedliwionymi" – przypomniał sędzia.
Orzeczenie nie jest prawomocne. Policja może się jeszcze odwołać.
To nie pierwsze orzeczenie sędziego Bilińskiego korzystne dla protestujących. Wcześniej uniewinnił Arkadiusza Szczurka i Macieja Bajkowskiego, działaczy Obywateli Solidarnie w Akcji z zarzutu zakłócania innej miesięcznicy smoleńskiej, a Bajkowskiego dodatkowo z zarzutu wyświetlania niemiłego prezydentowi Andrzejowi Dudzie napisu na pałacu prezydenckim.
Opozycja
Policja i służby
Protesty
Sądownictwo
Jarosław Kaczyński
10 czerwca 2017
Ewa Błaszczyk
kontrmiesięcznice
miesięcznice smoleńskie
Obywatele RP
Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze