0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jacek Marczewski / Agencja GazetaJacek Marczewski / A...

Na to orzeczenie czekał cały świat prawniczy i politycy, bo Sąd Najwyższy rozstrzygał we wtorek 12 września 2017 w jednej ze spraw, która powoduje napięcia na linii zdominowany przez nominantów PiS Trybunał Konstytucyjny i niezależny SN, który PiS też chce przejąć. Trzyosobowy skład Sądu Najwyższego odmówił we wtorek udzielenia odpowiedzi na pytanie prawne Sądu Apelacyjnego w Warszawie, bo uznał, że nie spełnia ono wymogów formalnych, które takie pytanie powinno zawierać. W ocenie sądu pytanie nie jest bowiem związane z sednem sprawy, którą Sąd Apelacyjny w Warszawie ma rozstrzygnąć.

Sąd Apelacyjny spytał SN o to, czy sądy powszechne mogą badać wybór prezesa TK. Wątpliwości pojawiły się przy okazji sprawy jaką wytoczył Andrzej Rzepliński, gdy jeszcze był prezesem TK. Chciał on nie dopuścić do orzekania trzech tzw. sędziów dublerów, których PiS wybrał do TK na miejsce legalnie wybranych sędziów, jeszcze za czasów gdy rządziła PO. Rzepliński planował złożyć pozew do sądu przeciwko prezydentowi Andrzejowi Dudzie, by sąd ustalił, że złożone przez dublerów ślubowanie jest nieważne. Wcześniej Rzepliński wystąpił jednak do sądu, by ten w ramach zabezpieczenia przyszłego pozwu, nie dopuścił ich do orzekania.

Ale Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił ten wniosek. Rzepliński złożył więc zażalenie do Sądu Apelacyjnego. W międzyczasie zmienił się prezes TK (została nim Julia Przyłębska), który wycofał zażalenia. Ale Sąd Apelacyjny badając wniosek dotyczący nieorzekania przez Mariusza Muszyńskiego nabrał właśnie wątpliwości prawnych co do legalności wyboru Przyłębskiej. Dlaczego? Bo w obradach Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK, na których typowano kandydatów na prezesa TK, nie brali udziału wszyscy sędziowie. Nie podjęto też wymaganej przez ustawę uchwały ws. kandydatów. Dlatego Sąd Apelacyjny zapytał SN, czy sąd może badać legalność wyboru prezesa TK. By ubiec SN, w poniedziałek Trybunał wydał wyrok w którym uznał, że sądy nie mogą tego robić na podstawie przepisów kodeksu cywilnego. Wyrok opublikowano w Dzienniku Urzędowym ekspresowo, bo był tam umieszczony już o 13:00. Ale zdominowany przez nominantów PiS TK niepotrzebnie się spieszył.

SN odmówił odpowiedzi na pytanie prawne sądu, bo nie spełniało ono wymogów proceduralnych. SN uznał, że wskazywany problem prawny nie jest ściśle powiązany ze sprawą, którą ma załatwić sąd apelacyjny. Zdaniem SN prezes TK nie ma zdolności sądowej, więc wniosek Rzeplińskiego nie powinien być w ogóle rozpatrywany przez sąd cywilny. Sąd Okręgowy prawidłowo go odrzucił. Sąd apelacyjny powinien utrzymać odrzucenie w mocy.

Przeczytaj także:

Przyłębska i tak pełniłaby obowiązki prezesa

W takiej sytuacji sprawa prawa Przyłębskiej do wycofania zażalenia nie ma znaczenia. SN podkreślał, że sąd apelacyjny nie rozważył w ogóle, czy prezesowi TK przysługuje zdolność sądowa, a właśnie to jest problemem prawnym w tej sprawie.

Ponadto SN zauważył, że nawet gdyby podważyć działania Przyłębskiej jako prezesa, to i tak mogłaby wycofać zażalenie, które złożył Rzepliński, bo wówczas nadal miałaby uprawnienia wynikające z uchwalonej przez PiS ustawy z grudnia 2016 roku wprowadzającej organizację i tryb postępowania przed TK. Na podstawie jej przepisów prezydent powierzył Przyłębskiej funkcję pełniącej obowiązki prezesa do czasu wyboru następcy Rzeplińskiego. A tych przepisów – jak podkreślił we wtorek SN – nikt dotąd nie podważył, więc mają domniemanie konstytucyjności.

Na koniec SN podkreślił, że poniedziałkowy wyrok TK ws. tego, że sądy powszechne nie mogą badać legalności wyboru prezesa TK wiąże SN, choć to w tej sprawie nie miało znaczenia.

Orzeczenie SN oznacza, że sprawa wniosku Rzeplińskiego powinna zostać przez sąd apelacyjny odrzucona. Poniedziałkowe postanowienie w Izbie Pracy Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych SN wydali sędziowie Maciej Pacuda (przewodniczący składu), Krzysztof Staryk, Dawid Miąsik.

Drugie podporządkowanie się TK

Kto może więc zbadać legalność wyboru Przyłębskiej? Nie wiadomo. We wtorek na posiedzeniu przed wydaniem orzeczenia przez SN, pełnomocnik Rzeplińskiego mec. Roman Nowosielski ostrzegał, że sytuacja, w której Trybunałem kieruje osoba źle wybrana, doprowadzi do tego, że będzie można podważać wyroki TK. Bo obywatele stracą zaufanie do sądów. Mówił, że nie można mówić, że sądy nic nie mogą w takiej sytuacji zrobić, bo to neguje prawdę. A prawda jest taka, że Przyłębską wybrano na prezesa nieprawidłowo, w Trybunale są też trzej sędziowie dublerzy wybrani na miejsce prawidłowo wybranych sędziów.

Mecenas Nowosielski podkreślał, że prezydenta wprowadzono w błąd i wyłudzono od niego decyzję o powołaniu Przyłębskiej. - Tego nie można tolerować. To będzie rak, który będzie toczył system prawny – przekonywał. Jego zdaniem SN nie musi się stosować do poniedziałkowego wyroku TK. Na koniec dodał: „Jest jeszcze Sąd Najwyższy w Warszawie”. Ale się zawiódł. Sąd ani nie podważył wyboru Przyłębskiej, ani nie ocenił w ramach rozproszonej kontroli konstytucyjności ustawy o TK uchwalonej przez PiS.

To drugie orzeczenie SN, w którym podporządkowuje się TK. Wcześniej, po naciskach Przyłębskiej, SN zawiesił rozpoznanie sprawy Mariusza Kamińskiego do czasu zbadania wniosku Marszałka Sejmu, który uważa, że SN jest w sporze kompetencyjnym z prezydentem w sprawie prawa łaski.

Ale to nie koniec sporu. W TK na rozpoznanie czeka jeszcze wniosek PiS o zbadanie legalności wyboru prezes SN.

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze