0:00
0:00

0:00

Pan Łukasz spacerował w Wielką Sobotę 2020 roku po południu. Policja uznała, że „naruszył zakaz przemieszczania się w czasie epidemii bez niezbędnej potrzeby”. A następnie sąd wyrokiem nakazowym wymierzył mu 200 zł grzywny.

Pan Jakub został obwiniony o to, że w kwietniu 2020 w D. nie zastosował się do zakazu przemieszczania się w związku ze stanem epidemii. Sąd wyrokiem nakazowym ukarał go 100 zł grzywną. Wykroczenie polegało na tym, że „stał na chodniku wraz z K.P. w rejonie sklepu spożywczego, zamkniętego w trakcie interwencji, motywując to tym, że w tym miejscu znajduje się w celu rekreacji dla rozprostowania nóg i rozmowy z kolegą”.

W trzeciej sprawie pan Patryk dostał od sądu 100 zł grzywny, bo 11 kwietnia 2020 naruszył zakaz przemieszczania się. Bez uzasadnienia opuścił miejsce zamieszkania w innym celu niż zaspokajanie niezbędnych potrzeb i przebywał wspólnie z dwoma osobami.

W tym tygodniu Sąd Najwyższy uniewinnił wszystkich trzech mężczyzn. Wnioski o kasacje złożył w ich imieniu Rzecznik Praw Obywatelskich. Powód był prosty - przepisy epidemiczne były niekonstytucyjne. Rzecznik uznał, że takie wyroki nie mogą się ostać.

Niekonstytucyjny zakaz przemieszczania się

Kiedy w grudniu rząd zapowiedział, że w sylwestra wprowadzi godzinę policyjną, czyli zakaz przemieszczania się (z małymi wyjątkami) między 19:00 wieczorem a 06:00 rano, opinia publiczna była oburzona. Obostrzenie co prawda wprowadzono, ale rząd łagodził sprawę jak mógł w strachu przed gniewem obywateli. Zapowiadano, że to tylko prośba, apel, a nawet przyznawano, że rozporządzenie jest niezgodne z prawem.

Tymczasem w kwietniu 2020 rozwiązanie podobne do godziny policyjnej wprowadzono na kilka tygodni. Wyjść z domu, zgodnie z rozporządzeniem, można było tylko w czterech przypadkach:

  • wykonywania czynności zawodowych lub zadań służbowych, lub pozarolniczej działalności gospodarczej, lub prowadzenia działalności rolniczej lub prac w gospodarstwie rolnym, oraz zakupu towarów i usług z tym związanych;
  • zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego,
  • wykonywania ochotniczo i bez wynagrodzenia świadczeń na rzecz przeciwdziałania skutkom COVID-19, w tym w ramach wolontariatu;
  • sprawowania lub uczestniczenia w sprawowaniu kultu religijnego, w tym czynności lub obrzędów religijnych.

RPO i wielu ekspertów prawnych ostrzegało od początku, że wprowadzane obostrzenia są niezgodne z prawem. Po pierwsze nakładanie tego rodzaju ograniczeń praw i wolności może się odbywać tylko po uprzednim wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego, czego rząd nie zrobił. Po drugie art. 52 Konstytucji, który mówi o wolności poruszania, wprost przesądza, że ograniczenia takie można stosować jedynie w drodze ustawy.

Art. 46 ust. 4 pkt 1 oraz art. 46b pkt 12 ustawy o chorobach zakaźnych, na podstawie których rząd wprowadził w rozporządzeniu zakaz przemieszczania się, wcale takich podstaw nie dawały. Oba przepisy mówią bowiem o sposobach przemieszczania się. Oznacza to, że w rozporządzeniu można na przykład nakazać obywatelom poruszać się z zachowaniem dwumetrowego dystansu, ale nie całkowicie zakazać wychodzenia z domu.

art. 46 ust 4. W rozporządzeniach [ustanawianych na czas epidemii- przyp.], o których mowa w ust. 1 i 2, można ustanowić: 1) czasowe ograniczenie określonego sposobu przemieszczania się,

Art. 46b. W rozporządzeniu, o którym mowa w art. 46a, można ustanowić:

(…)

9) nakaz ewakuacji w ustalonym czasie z określonych miejsc, terenów i obiektów; 10) nakaz lub zakaz przebywania w określonych miejscach i obiektach oraz na określonych obszarach; 11) zakaz opuszczania strefy zero przez osoby chore i podejrzane o zachorowanie; 12) nakaz określonego sposobu przemieszczania się;

Policja, w celu egzekwowania pandemicznych obostrzeń, posługiwała się art. 54 kodeksu wykroczeń: "Kto wykracza przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany".

Przepis ten ma na celu ochronę porządku i spokoju w miejscach publicznych i zawiera odesłanie do innych przepisów porządkowych wydawanych w celu zapewnienia porządku i spokoju publicznego. Tymczasem przepisy rozporządzeń epidemicznych mają inny przedmiot ochrony - zdrowie i życie ludzi.

Policja, która często podkreśla, że nie zajmuje się ocenianiem prawa, wystawiała (i wystawia) mandaty na podstawie wadliwych przepisów. Tak było na przykład w kwietniu 2020 roku w Warszawie, gdy policja wystawiała mandaty osobom protestującym przeciwko projektowi "Stop aborcji", nad którym obradował wtedy Sejm. Funkcjonariusze kierowali do sądu wnioski o ukaranie gromadzących się osób ze względu na naruszenie art. 54 kodeksu wykroczeń w związku właśnie z zakazem przemieszczania się oraz zakazem organizowania zgromadzeń. Sądy takie sprawy umarzały, powołując się właśnie na niekonstytucyjność przepisów.

Przeczytaj także:

Sąd w Radomsku nie badał legalności

Ale od tej linii orzeczniczej zdarzały się wyjątki i część sądów, orzekając w trybie nakazowym, czyli bez wzywania obwinionego, opierając się tylko na materiałach policji, nakładały grzywny i nagany. Gdy obywatel nie złożył w terminie sprzeciwu, wyrok uprawomocniał się.

Prawie wszystkie dotyczą właśnie wyroków Sądu Rejonowego w Radomsku, który, nie rozważając w ogóle kwestii legalności przepisów, karał obywateli za naruszenia obostrzeń w bardzo pospolitych sytuacjach życiowych.

Urzędnicy Biura Rzecznika Praw Obywatelskich o praktyce sądu dowiedzieli się z mediów. Biuro wystąpiło więc do sądu o nadesłanie sygnatur spraw, w których zapadły prawomocne wyroki z art. 54 w związku z przepisami pandemicznymi. Następnie na tej podstawie skierowali żądanie o wysłanie akt spraw do analizy.

"My oczywiście mamy co robić. Do nas przypływa ponad 2 tysiące wniosków rocznie. Ale to była tak rażąca niesprawiedliwość, że musieliśmy podjąć interwencję" - mówi w rozmowie z OKO.press dr Marek Łukaszuk, dyrektor Zespołu Prawa Karnego w BRPO. "Zależało nam na tym, żeby w sprawie przepisów epidemicznych wypowiedział się Sąd Najwyższy. To jest droga do ustabilizowania linii orzeczniczej".

Rzecznik Praw Obywatelskich jest jedynym poza Prokuratorem Generalnym organem uprawnionym do składania kasacji w sprawach, które nie zakończyły się karą pozbawienia wolności. Od stycznia złożył ich już kilkanaście. Kolejne sprawy są analizowane. Trzy orzeczenia SN, które zapadły w tym tygodniu to zatem dopiero początek.

Grzywna za wyjście z domu

Na stronie można RPO można przeczytać opisy poszczególnych przypadków. Takich jak na przykład sprawa pani G., która w kwietniu 2020 wybrała się na spacer z panem Z. Policja uznała, że kobieta opuściła dom w celu, który nie mieścił się w ramach „zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego”. Sprawa trafiła do sądu i ten udzielił pani G. nagany i nakazał jej zapłacić 70 zł na rzecz Skarbu Państwa. Ale zwolnił ją od innych opłat.

Podobna historia przydarzyła się panu Michałowi, który w nocy z Wielkiego Piątku na Wielką Sobotę spotkał się o godzinie pierwszej z dwoma kolegami. Wyrokiem nakazowym został zobowiązany do zapłacenia 100 złotych grzywny.

Na podstawie tych samych przepisów karę nagany wymierzył sąd panu Markowi, który był pasażerem zatrzymanego samochodu. Inny sąd ukarał zaś kierowcę przewożącego dwie osoby.

Spacer w parku za 500 zł

Mężczyzna, który w kwietniu 2020 wybrał się na spacer do parku, gdzie zatrzymał go nieumundurowany patrol policji. Funkcjonariusze zarzucili mu naruszenie art. 54 kodeksu wykroczeń oraz paragraf 17 ówczesnego rozporządzenia antycovidowego (rozporządzenie Rady Ministrów z 31 marca), które przewidywało zakaz korzystania z parków, ogrodów, bulwarów i plaż. Dodatkowymi zarzutami było nieokazanie dokumentu tożsamości (wykroczenie z art. 65 § 2 Kw) oraz niestosowanie się do poleceń policji, by opuścił park, czym istotnie utrudniał wykonanie czynności służbowych (art. 65a Kw). Sąd na podstawie notatek policyjnych wymierzył 500 zł grzywny.

Pan Mieczysław spotkał się w południe w parku w centrum miasteczka z panem Zbigniewem. Za naruszenie zakazu korzystania z terenów zielonych jeden z nich został ukarany przez sąd grzywną w wysokości 300 złotych i kosztami postępowania, które razem dały 400 zł, drugi grzywną w wysokości 200 zł.

Samochodem bez maseczki

Mężczyzna jadący samochodem w kwietniu 2020 został zatrzymany przez patrol. Policja zarzuciła mu naruszenie zakazu przemieszczania się bez konkretnego celu oraz naruszenie nakazu zakrywania ust i nosa w pojazdach. Sąd w trybie nakazowym wymierzył mu 200 zł grzywny, choć osoba jadąca sama samochodem nie miała obowiązku noszenia maseczki.

Innemu mężczyźnie, nazywanemu panem D., policjanci zarzucili, że w czasie kontroli drogowej nie miał maseczki, a wysiadł z samochodu. Sąd zastosował karę nagany.

We wszystkich tych sprawach RPO interweniował nie tylko przez wątpliwości związane z legalnością przepisów. Część z nich dodatkowo była przez sąd i policję źle interpretowana. Karano na przykład kierowców za brak maseczki, choć przy prowadzeniu pojazdu samodzielnie nie było obowiązku zakrywania ust.

Kolejnymi błędami było orzekanie w momencie, gdy obostrzenia już nie obowiązywały. Sądy powinny były takie sprawy umarzać.

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze