0:000:00

0:00

Ten bardzo ważny dla wolności zgromadzeń wyrok wydał w środę, 7 marca 2018 roku, Sąd Rejonowy dla Warszawy. W uzasadnieniu sędzia Łukasz Biliński, powołując się na Konstytucję, potwierdził:

  • prawo obywateli do kontrmanifestowania,
  • prawo do wznoszenia w trakcie kontrmanifestacji haseł (nawet mocnych),
  • prawo do używania na legalnych kontrmanifestacjach sprzętu nagłaśniającego.

Orzeczenie zapadło w procesie, który policja wytoczyła Arkadiuszowi Szczurkowi i Maciejowi Bajkowskiemu, działaczom ruchu Obywatele Solidarnie w Akcji (OSA) za ich zachowanie podczas kontrmiesięcznicy smoleńskiej 10 kwietnia 2017 roku.

Przeczytaj także:

Policja: zakłócili uroczystości wzbudzając zainteresowanie ich uczestników

Zgromadzenie odbyło się na skwerze przy pomniku Bolesława Prusa (obok hotelu Bristol). Wcześniej działacze OSA i Obywatele RP organizowali kontrmiesięcznice pod Pałacem Prezydenckim, ale tego dnia, po raz pierwszy, policja ogrodziła teren wokół Pałacu barierkami, za które można było wejść tylko po okazaniu przepustki. Uroczystości związane z siódmą rocznicą katastrofy smoleńskiej organizowało bowiem Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i miały one status obchodów państwowych.

Policja wystąpiła do sądu o ukaranie Bajkowskiego i Szczurka grzywnami po 500 złotych - za to, że

podczas uroczystości związanej z „upamiętnieniem ofiar katastrofy smoleńskiej” wznosili okrzyki przez megafon, czym „wzbudzili zainteresowanie uczestników uroczystości, przez co zakłócili jej przebieg”.

Zdaniem policji, popełnili w ten sposób wykroczenie opisane z artykule 51 paragraf 1 kodeksu wykroczeń: „Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny”.

Obaj obwinieni przyznali podczas procesu, że gdy pod pałacem zaczął przemawiać Jarosław Kaczyński krzyczeli na zmianę przez megafon „Kłamca, kłamca” i „Będziesz siedział”. Ale nie przyznali się do złamania przepisów. Tłumaczyli, że mieli prawo wyrazić swoją opinię o Kaczyńskim, który na katastrofie smoleńskiej i związanych z nią teoriach spiskowych zbija polityczny kapitał. Używali nagłośnienia, by prawda dotarła do Kaczyńskiego.

Sąd: to ani zakłócenie porządku publicznego ani zgromadzenia publicznego

Sędzia Łukasz Biliński uniewinnił Arkadiusza Szczurka i Macieja Bajkowskiego. Wyrok uzasadniał bardzo dokładnie, przez pół godziny.

Najpierw analizował, czy działania obwinionych były zakłóceniem porządku publicznego. Podkreślał, że nie można oceniać ich w oderwaniu od okoliczności. I że Szczurek i Bajkowski brali udział w legalnym (zarejestrowanym w ratuszu) i pokojowym zgromadzeniu, zorganizowanym "w celu wyrażenia stanowisk, poglądów odmiennych od tych na państwowej uroczystości". Jak mówił sędzia Biliński: "Okrzykami wyrażali swoje opinie. Używali nagłośnienia, które jest elementem większości zgromadzeń. To nie było zakłócanie porządku publicznego".

Sędzia uznał też, że zachowanie Bajkowskiego i Szczurka nie było zakłóceniem innego legalnego zgromadzenia, czyli miesięcznicy. Bo Konstytucja (artykuł 54) i Europejska Konwencja Praw Człowieka (art. 10 i 11) gwarantują wolność słowa, prawo do wyrażania swoich opinii oraz poglądów i wolność zgromadzeń. Działania Bajkowskiego i Szczurka były więc realizacją prawa do wyrażania opinii, w tym prawa do wyrażania krytycznej polemiki wobec sąsiedniego zgromadzenia.

"W demokratycznym państwie musi być też miejsce dla kontrmanifestacji. By obywatele mogli się krytycznie odnieść do innych, manifestowanych publicznie poglądów" - uzasadniał sędzia Biliński.

I dodał: "Prawo do zgromadzeń zakłada również prawo do organizacji kontrmanifestacji. Nie jest naganne, że obok siebie są dwa odmienne zgromadzenia. A swoboda brania w nich udziału nie może być ograniczana, nawet jeśli są na nich prowokacyjne i nieprzyjemne hasła. Jeśli są one pokojowe to [władza - przyp. red.] nie ma podstaw do ingerencji. W demokratycznym państwie musi być przestrzeń do dyskusji, spierania się".

Sędzia uzasadniał, że Szczurek i Bajkowski celowo swoim zachowaniem chcieli wzbudzić zainteresowanie uczestników miesięcznicy, bo chcieli zamanifestować swoje niezadowolenie z tego co mówi prezes PiS. "Ale nie byli wulgarni, nie nawoływali do przemocy, nie zakłócili modlitw" - podkreślał. Uznał, że używanie przez nich nagłośnienia jest „zrozumiałe”, bo nagłośnienia używa również prezes Jarosław Kaczyński.

Sąd zwrócił także uwagę na to, że zgodnie z ustawą o zgromadzeniach, zgromadzenia publiczne odbywają się na otwartej przestrzeni i są ogólnodostępne. Tymczasem miesięcznica w kwietniu 2017 roku była ogrodzona barierkami i wstęp na nią miały tylko osoby, które miały przepustki. "Więc nie można przyjąć, że tę uroczystość, do której nie każdy miał dostęp, traktować należy jako zgromadzenie" - uzasadniał sędzia.

Bajkowski i Szczurek nie mogli więc, zdaniem sądu, naruszyć artykułu 52 Kodeksu Wykroczeń, który mówi o zakłócaniu zgromadzeń, bo miesięcznica w kwietniu 2017 roku nie była w ogóle zgromadzeniem publicznym.

Biorąc to wszystko pod uwagę, sędzia Łukasz Biliński orzekł, że zachowanie Szczurka i Bajkowskiego nie jest wykroczeniem i ich uniewinnił. Wyrok jest nieprawomocny. Policja może jeszcze złożyć odwołanie od niego.

"Jest jeszcze w Polsce Prawo i Sprawiedliwość" - mówił po ogłoszeniu wyroku, w rozmowie z OKO.press, Maciej Bajkowski. Zadowolony z orzeczenia był też Arkadiusz Szczurek. A ich obrońca, znany stołeczny adwokat Krzysztof Stępiński mówił: "Prawie się popłakałem, bo przypomniały mi się czasy w PRL-u, gdy broniłem w podobnych sprawach".

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze