0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

W przypadku tej rozprawy Trybunału Julii Przyłębskiej nie chodzi o sprawdzenie, czy traktaty unijne są zgodne z naszą konstytucją, czy nie - ta kwestia została gruntownie zbadana już w 2006 roku. Chodzi o straszliwy dyskomfort sędziów tzw. Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, którzy nie mają chwilowo co robić, bo TSUE im tego zakazał - pisze o przerwanej do 13 maja rozprawie były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień*

Teatr trybunalski Julii Przyłębskiej

Proces sądowy ma wiele wspólnego ze światem teatru. Specjalna sala o podkreślającym jej znaczenie wystroju, kostiumy aktorów, publiczność sprowadzona do roli obserwatora może co prawdą okazywać swoją aprobatę lub dezaprobatę dla tego co dzieje się na scenie, ale zasadniczo nie jest podmiotem tego spektaklu.

Bywają oczywiście takie rozprawy, które przypominają przedstawienie komediowe lub wręcz takimi się stają, a sprawozdawcy sądowi zarabiają na relacjach z nich krocie, ale zwykle to, co się dzieje w sądzie, ma swoją wagę i powagę. Najważniejsi są oczywiście i tu i tam aktorzy – oni nadają całości charakter i ostateczną wymowę. W sądzie najważniejsi z nich to sędziowie, którzy dla podkreślenia ich ról wychodzą na salę spoza zasłony, jak kapłani w dawnych lub bardziej ortodoksyjnych religiach.

Cóż powiedzieć po tych wstępnych uwagach o głównych aktorach rozprawy z 28 kwietnia 2021 roku w trybunale Julii Przyłębskiej.

  • O przewodniczącej rozprawie można już od dawna mówić „osławiona profesor Krystyna Pawłowicz”, podobnie jest w przypadku Stanisława Piotrowicza.
  • Justyn Piskorski to tzw. sędzia dubler, wstawiony tu w miejsce prawidłowo wybranego innego sędziego, którego prezydent Duda nie zechciał zaprzysiąc.
  • Mamy tu też niedawno powołanego (w 2020 roku) sędziego Bartłomieja Sochańskiego, który był i radcą prawnym, i prezydentem Szczecina i członkiem Kongresu Liberalno-Demokratycznego i Unii Wolności, by w końcu w 2017 roku wylądować w szeregach Prawa i Sprawiedliwości, ale jakoś nie dał jeszcze poznać się jako znawca prawa europejskiego czy konstytucyjnego.
  • Skład uzupełnia sędzia Zbigniew Jędrzejewski, specjalista prawa karnego, o którego istnieniu szersza publiczność, łącznie ze mną, dowiedziała się w dniu jego wyboru do TK.

Pomiędzy teatrem a sądem jest jednak jedna zasadnicza różnica. W teatrze gra się według napisanego przez autora sztuki tekstu, w sądzie do końca nie wiemy, jaki będzie wyrok – przynajmniej tak być powinno, stąd dbałość, by sędziowie nie zdradzali się ze swoimi poglądami ani przed rozprawą, ani w jej trakcie. Strony i publiczność nie mogą wiedzieć, po której sędziowie są stronie.

Zastanówmy się teraz, czy to, co zdarzyło się 28 kwietnia i co zdarzy się 13 maja 2021, do której to daty odroczono rozprawę, jest początkiem spektaklu teatralnego, czy rozprawy przed sądem konstytucyjnym? Ja przynajmniej nie potrafię na to pytanie w pełni odpowiedzieć, mimo że rzecz się dzieje w dobrze mi znanym budynku na Szucha 12 A. Ostatnie słowa Krystyny Pawłowicz jako posłanki (ja wam jeszcze pokażę!) zdają się wskazywać, że ów budynek został jednak okazjonalnie wynajęty, ale kto tam wie, co się jeszcze wydarzy. A może TSUE będzie szybszy niż dobrany starannie pluton egzekucyjny?

Przeczytaj także:

Bolesny dyskomfort

Jedno jest pewne. Nie chodzi w tym przypadku o sprawdzenie, czy traktaty unijne są zgodne z naszą konstytucją, czy nie - ta kwestia została gruntownie zbadana już w 2006 roku i nikt dotychczas tamtego werdyktu nie podważał poza osobami w rodzaju pani Pawłowicz, co czyniła chętnie, wielokrotnie i publicznie.

Chodzi mianowicie o straszliwy dyskomfort sędziów tzw. Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, którzy otrzymują wynagrodzenie o 40 proc. wyższe od niemałych pensji wszystkich innych sędziów SN, a nie mają chwilowo co robić, bo TSUE im tego zakazał, wydając postanowienie o środku zabezpieczającym, blokującym tej izbie możliwość prowadzenia postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów. A przecież oni znaleźli się tam właśnie po to, by dyscyplinować niepokornych, „niezreformowanych” sędziów.

Jeśli więc „piątka z Nowogrodzkiej” powie, że TSUE nie mógł wydać takiego środka zabezpieczającego wniosek Komisji Europejskiej o zbadanie czy Izba Dyscyplinarna jest sądem w rozumieniu prawa europejskiego, zawieszone dotąd postępowania dyscyplinarne natychmiast ruszą. A sędziowie Izby Dyscyplinarnej odzyskają równowagę ducha i spokój ich sumienia.

Po ewentualnym wyroku „piątki” rząd będzie w kuluarach różnych unijnych instytucji puszczał oko, zapewniając, że broń Boże nie chodzi nam o opuszczenie Unii, my tylko tak – wiecie, rozumiecie... to tylko ta Pawłowicz chciała się odegrać, a prezes ma do niej słabość.

Na koniec dodajmy, że Unia Europejska głównie z tego powodu się jeszcze nie rozleciała, że tworzące ją państwa, łącznie z naszym, zgodnie przed laty uzgodniły i postanowiły, że jedynym organem uprawnionym jak należy rozumieć i interpretować prawo wspólnotowe jest Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Bo gdyby nie to ustalenie, to już dawno mielibyśmy 27 (do niedawna 28) różnych krajowych porządków Unii Europejskiej i byłaby to rzeczywiście prawdziwa wieża Babel.

*Jerzy Stępień - delegat na I Krajowy Zjazd „Solidarności”, senator I i II kadencji, podsekretarz stanu w rządzie Buzka, współautor reform administracyjnych w latach 1989-1999, współzałożyciel Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, prezes Trybunału Konstytucyjnego (2006-2008), wykładowca Uczelni Łazarskiego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego

;

Udostępnij:

Jerzy Stępień

Prawnik, sędzia, radca prawny i polityk. Senator I i II kadencji, podsekretarz stanu w rządzie Buzka, współautor reform administracyjnych w latach 1989-1999, współzałożyciel Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, prezes Trybunału Konstytucyjnego (2006-2008), wykładowca Uczelni Łazarskiego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego

Komentarze