„Zgłaszały się do mnie dziewczyny po gwałcie tak obciążone tym doświadczeniem, że nie były w stanie podejść do sesji w terminie. Pomagałam w przedłużaniu sesji albo uzyskaniu urlopu zdrowotnego” – mówi OKO.press Antonina Lewandowska, która od lat działa w grupie Ponton oraz Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, pracuje też jako koordynatorka międzynarodowej sieci organizacji pozarządowych ASTRA Network. Już wcześniej wspierała studentki, teraz będzie to robić w ramach nowej funkcji.
„Rozszerzamy naszą działalność o pomaganie ofiarom przemocy seksualnej oraz dyskryminacji – tłumaczy TVP rzeczniczka samorządu studentów Uniwersytetu Warszawskiego Katarzyna Wardzyńska – W ramach zespołu podległego rzecznikowi praw studenta została powołana konsultanta ds. przemocy seksualnej”.
Ta wypowiedź rozpoczyna serię kpin w satyrycznym programie TVP „W tyle wizji” z 17 października 2019 roku prowadzonym przez Magdalenę Ogórek.
Razem z dziennikarką Dorotą Łosiewicz Ogórek stroi sobie żarty z problemu przemocy, podważa kompetencje konsultantki i samą zasadność jej powołania.
„Konsultantką jestem od niedawna, ale osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej zgłaszają się po radę i pomoc do mnie od lat” – mówi OKO.press Antonina Lewandowska. „Ostatnie badania dotyczące przemocy seksualnej na polskim uniwersytecie pokazują, że to ogromny problem. Chcemy w końcu coś z tym zrobić i skończyć z bezkarnością”.
Co tam się dzieje, drodzy studenci?
„Muszę powiedzieć, że straszne rzeczy na UW się dzieją” – mówi w programie Łosiewicz. Trochę się zmieniło [„trochę bardzo” – dorzuca elokwentnie Ogórek] chyba od moich czasów, skoro konsultant do spraw przemocy seksualnej na uczelni jest aż potrzebny. Co tam się dzieje drodzy studenci, jest aż tak źle?” – pyta retorycznie.
Dziennikarki rozwodzą się też nad tym, że prawdziwa dyskryminacja spotkała Ogórek, kiedy uniwersytet odmówił organizowania spotkania z nią o stratach wojennych. „Okazało się, że na uniwersytecie jest miejsce na różne rzeczy, ale na straty wojenne nie ma”
– oburza się Ogórek.
„Studenci mają teraz naprawdę ciężkie problemy, za naszych czasów samorząd studencki zupełnie innymi sprawami się zajmował” – ironizuje Łosiewicz.
„Spotkania organizowaliśmy z ciekawymi ludźmi, juwenalia…” – przytakuje Ogórek. „A teraz jest przemoc seksualna, no takie czasy” – teatralnie załamuje ręce i uśmiecha się Ogórek. Widz miał się chyba zaśmiać, ale powinien gorzko zapłakać.
Przemoc seksualna: problem odwiecznie ignorowany
Zapłakać może szczególnie ten, kto słyszał o historii Katarzyny, która zgłosiła gwałt na policję. Sąd podważył jej słowa i skazał na karę więzienia za składanie fałszywych zeznań, mimo że mężczyzna się do gwałtu przyznał.
W lutym pisaliśmy o przypadku A., której gwałtem groził onanizujący się mężczyzna w kominiarce. Na policji odradzono jej zgłaszanie zajścia. „Jak już coś się stanie, proszę przyjść po obdukcji”.
Piekło policyjnych przesłuchań, bezkarność sprawców i nonszalancja, z jaką traktuje się przemoc seksualną (doskonale reprezentowana przez Ogórek) to jedne z przyczyn niskiej zgłaszalności przestępstw na tle seksualnym. Seksistowskie żarty i dyskryminacja ze względu na płeć stają się przez to czymś absolutnie niezgłaszalnym.
Problem jest bardzo poważny. W badaniach przeprowadzonych przez Fundację STER:
- 87 procent respondentek spotkało się w swoim życiu z jakąś formą molestowania seksualnego;
- 37 procent uczestniczyło w aktywności seksualnej wbrew swojej woli;
- 23 procent doświadczyło próby gwałtu,
- 22 doświadczyło gwałtu – sprawcą najczęściej jest osoba bliska: obecny (22 procent) lub były partner (63 procent), a do zdarzenia w 55 procentach przypadków dochodzi w mieszkaniu.
Sytuacja w oczywisty sposób przekłada się też na życie uniwersyteckie. Według raportu RPO co trzecia osoba przynajmniej raz w trakcie studiów padła ofiarą molestowania seksualnego.
„Zwracają się do mnie osoby, które doświadczyły przemocy poza uczelnią i potrzebują wsparcia na studiach, ale dostaję też zgłoszenia o przemocowych wykładowcach. Także takich, przez których studentki uciekają z zajęć albo myślą o rzuceniu studiów”.
Lewandowska wspomina informacje o wykładowcy, który kazał się studentce rozbierać w ramach zaliczenia przedmiotu czy prowadzącym, który w trakcie obrony zrobił studentce zdjęcie, wysłał koledze, żeby potem wulgarnie komentować jej wygląd.
„Wszyscy wiemy o przekazywanych pocztą pantoflową radach – do tego nie idź, tamtego unikaj. Przyjęliśmy te sytuacje za pewnik. Czas z tym skończyć, pokazać, że nie ma miejsca na takie zachowania”.
Konsultantka? A po co to komu?
Antonina Lewandowska, poza byciem świeżo upieczoną konsultantką, jest studentką socjologii w ramach MISH, edukatorką seksualną i aktywistką na rzecz praw seksualnych i reprodukcyjnych. Ogórek i Łosiewicz wielokrotnie kwestionują jej kompetencje, sugerują, że jest samozwańczą edukatorką. Pokazywane są urywki jej wypowiedzi sprzed lat (nadal bardzo aktualnych) dotyczące edukacji seksualnej i pornografii, sugeruje, że cała jej działalność to „modne” bycie przeciwko rządowi.
Podczas programu pokazywane są nagrania, na których młodzi ludzie – najprawdopodobniej studenci – odpowiadają na pytania dziennikarki TVP. „Czy to jest potrzebne stanowisku” – zapytano studenta. „Nie wydaje mi się” – odpowiada. „Nie spotkałeś się z żadną formą przemocy seksualnej”? – dopytuje dziennikarka. „Osobiście na szczęście nie, jednak myślę, że jak ktoś by się spotkał, to szukałby pomocy gdzieś indziej. U jakiegoś specjalisty”.
„Zależy, jakie ta osoba ma kompetencje, czy to jest osoba po psychologii” – pyta inna studentka.
„Jest aktywistką na rzecz tutaj właśnie takich praw reprodukcyjnych, seksualnych” – objaśnia dziennikarka. „Ale to jest student? No to raczej bym nie zaufała takiej osobie”. Ktoś inny sugeruje, że taka funkcja jest pożywką dla uniwersyteckich intryg.
Z odpowiedzi wynika, że respondenci nie do końca wiedzieli, na czym ma polegać zadanie konsultantki. Antonina Lewandowska wyjaśnia – dla mnie ta praca, to nic nowego.
Lewandowska: robię to od lat
„Na konsultantkę powołano mnie na początku października. Mam już 3 zgłoszenia i wiele sygnałów z różnych instytutów, ale problemami studentów i studentek doświadczających przemocy zajmuję się tak naprawdę od dwóch lat” – mówi Lewandowska.
„Kiedy zaczęłam studia na MISH szybko się rozeszło, że zajmuję się prawami kobiet i edukacją seksualną. Zaczęły się do mnie zgłaszać różne osoby, opowiadać o doświadczeniu przemocy, prosić o radę lub pomoc”.
W ciągu ostatnich dwóch lat udzieliła parunastu porad. Potrzeby są różne.
„Zgłaszały się do mnie dziewczyny po gwałcie tak obciążone tym doświadczeniem, że nie były w stanie podejść do sesji w terminie. Pomagałam w przedłużaniu sesji albo uzyskaniu urlopu zdrowotnego”.
„Niektóre osoby mówiły: tylko dzięki nauce jakoś się trzymam, ale błagam, załatw mi prawnika, bo sama nie dam rady. Jeszcze inne były przerażone tym, że ktoś może się dowiedzieć i prosiły, żebym poleciła anonimowy telefon zaufania, bo muszą komuś powiedzieć, ale nie mają komu”.
Jako konsultantka ds. przemocy seksualnej Lewandowska będzie dalej wspierać studentki i studentów:
- koordynując pomoc dla ofiar przemocy – kierując do odpowiednich NGO-sów, telefonów zaufania, w ramach współpracy z Fundacją Przeciw Kulturze Gwałtu pomoże w znalezieniu prawnika;
- pomagać w zaspokajaniu bieżących potrzeb osób doświadczonych przemocą – urlop, przedłużenie sesji;
- prowadzić anonimową ewidencję przypadków;
- interweniować, jeśli dojdzie do naruszenia prawa albo złamania regulaminu uczelni.
„Będę pomagać zarówno osobom, które doświadczyły przemocy na uczelni, jak i poza nią. Chcę też wyraźnie podkreślić, że czekam także na zgłoszenia od mężczyzn. Oni też doświadczają przemocy, ale niestety jest to temat tak skrajnie tabuizowany, że rzadko zgłaszają się po pomoc” – mówi Lewandowska.
„Chcę przede wszystkim stworzyć w przestrzeni uniwersytetu bezpiecznik, który będzie chronił osoby, które doświadczyły przemocy, ale też walczyć z dyskryminacją. Jeśli dostanę wiele zgłoszeń na temat prowadzącego, to mam bardzo rzetelną podstawę, żeby pójść do władz uczelni i powiedzieć – tu są zebrane historie, musimy coś z tym zrobić. Koniec z bezkarnością”.
Studentki lubią się kopcić. Ta "rzeczniczka" się pewnie będzie domagała żeby pasztety też były prute "równościowo". Szechteremicka nowa moda…
Foliarzu, raczej to twoje śmierdzące dziurawe galoty równo się prują, a kopci twój półzwój.
"studentki lubią się kopcić…"
Gnoju obrzydliwy, powinieneś dostać dożywotni ban w sieci za takie wpisy.
TVPIS jest dla indywiduów bluzgających na tym forum. Nikt normalny tego g….. nie ogląda
No cóż widać, że obie Panie są mizoginistkami i uważają, że kobieta to taka istota, którą można bezkarnie pomiatać, wyszydzać, a jak dzieje jej się krzywda to tę krzywdę sprowadzić do poziomu szyderstwa i kpiny. A może pani Ogórek ubolewa nad tym, że kiedy była studentką to pomimo jej "oszałamiającej" urody nie znalazła sobie żadnego adoratora i z tego powodu mści się teraz na kobietach uważając, że przemoc seksualna wobec kobiet to wymysł "lewaków"? Jest Pani żenującą osobą.
Nie oglądam żadnych tv i tylko niekiedy czytam jakieś relacje z wystąpień Ogórek. Też dochodzę do wniosku, że nie było na studiach chętnych na taki towar i ona przyjęła taki sposób na zrekompensowanie strat. Żałosne stworzenie!
Ta babka to zlośliwiec i wysuszony pasztet. Nie rozumiem jej fenomenu.
Kto wylansował przecudnej urody panią Ogórek ? Były lewicowy "kanclerz" Miller.
Patryk Jaki (za którymś z ważnych amerykańskich polityków) twierdzi, że na uniwersytetach panoszy się lewactwo. I te wszystkie problemy są spowodowane przez lewactwo. Recepta jest prosta: rozwiązać uniwersytety. Zostawić tylko seminaria duchowne WSKSiM, UKSW i KUL!
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Pani Ogórek nie wie, że w piekle jest specjalne miejsce dla kobiet, które szydzą i nie szanują innych kobiet…
Według lewackich mediów większość kobiet jest bita i gwałcona. Drastyczne zdarzenia oczywiście mają miejsce ale jest ich po prostu mało. Wysuwanie teorii, że kobiety nie zgłaszają przypadków przemocy i napastowania, to po prostu próba uzasadnienia chorych teorii wśród ludzi, którzy nigdy nie spotkali bezpośrednio kogoś dotkniętego takim nieszczęściem. W tle są oczywiście zawsze jakieś pieniądze. Przecież ta zlewaczona idiotka z UW napewno bierze jakieś grosze za nicnierobienie tzn.głoszenie bzdur itp.
Wynalazki typu Antonina i Anton zawsze mają inaczej. Normalna laska czuję wolę Bożą i zbytnio się nie opiera. Najgorsze są baby po 60-tce, które przypomniały sobie, że 45 lat temu włożono im rękę pod spódnicę i dzisiaj muszą z tą straszną traumą żyć.
Zwłaszcza pewien (nie)sławny Antoni, który parówkami próbował udowodnić zamach smoleński.
Dla prawdziwego-Polaka-białego-katolika-dresiarza wymuszanie seksu na kobiecie to wola boża. Zważywszy na pozycję kobiety w zatęchłym parafialnym konglomeracie antyludzkim, nie ma ona żadnej woli i decyzyjności w wyborze partnera (seksualnego), a wszelkie próby oporu przed śmierdzącym fivtem kwitowane są jej zdzirowatością.
Panie Remigiuszu, idź pan w chvj z takimi teoriami, bo kotem poszczuję, obskurancie parafialny.
powiadacie Remigiuszu, że kobiety się nie opierają, ale widocznie im płacisz albo masz jakąs patologię pod bokiem, która tylko czeka, aż zaczniesz molestować.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
część już zrozumiała i odeszła z KK, i dzieci nie posyła na religię.
Jestem wstrząśnięty debilizmem i degrengoladą moralną tych dwóch kobiet. Uczynić z problemu molestowania lewacki wymysł to już naprawdę niewyobrażalny upadek moralny i umysłowy. Może rzeczywiście ich drogi do kariery w TVP były takie, że na podstawie własnych doświadczeń uważają, iż molestowanie to nic takiego i tylko przewrażliwione lewaczki robią z tego problem.