"Nasłuchałem się od ludzi w Polsce niezliczonych historii. To chore - mówią. Zupełnie jakby rządziła nami trupa cyrkowców" - mówił Grzegorz Schetyna na otwarciu Forum Programowego Koalicji Obywatelskiej. Obiecał, że zbuduje inną Polskę. Na razie KO pokazuje, że jest gotowa walczyć sama. I mobilizuje przede wszystkim własne szeregi
Przemówienie Grzegorza Schetyny otworzyło konwencję programową Koalicji Obywatelskiej. Przez dwa dni 12 i 13 lipca Platforma Obywatelska z najbliższymi koalicjantami debatuje o składowych swojego przyszłego programu.
Przewodniczący PO zaczął od zbudowania historycznego rodowodu obecnej opozycji: „Wielki Sierpień, wielka Solidarność, wielka chwała na cały świat, wolna Polska. To jest nasze najlepsze dziedzictwo, musimy z niego czerpać”.
Odpowiedzią ma być nowa formuła polityczna, o której Schetyna mówił w podniosłym i patetycznym tonie:
"Dlatego do wyborów idziemy jako Koalicja Obywatelska. Prawdziwie obywatelska.
To nie będzie koalicja partii, ani zlepek politycznych interesów. Czas partyjnych gier już minął. Przyszedł zupełnie inny czas. Na szali jest wszystko. Prawo musi pokonać bezprawie. Prawda kłamstwo. Miłość nienawiść i agresję. Rozsądek szaleństwo.
Od tych wyborów zależy, czy odbudujemy polską wspólnotę, czy pogrążymy się w chaosie i wewnętrznej wojnie".
Ten przekaz wartości nie przełożył się jednak na polityczny konkret (patrz dalej).
Motywem przewodnim wystąpienia była rozmowa. Schetyna porównał rozmowy, które w ramach akcji „POrozmawiajmy” od kilku tygodni w całej Polsce prowadzą politycy PO (m.in. Krzysztof Brejza i Barbara Nowacka), do rozmów między robotnikami a inteligentami za czasów PRL. Schetyna obiecywał: „z naszej rozmowy narodzi się nowa Polska”.
Powiedział też, że:
„Czas partyjnych gier się skończył. Przed nami bój o wolną Polskę” - deklarował Grzegorz Schetyna przed kamerami i wobec zebranych działaczy. Jednak w tle konwencji programowej trwały targi o przedwyborcze koalicje.
Na planie taktyczno-politycznym przemówienie Schetyny było groźbą wobec PSL. Schetyna tupnął nogą, dał do zrozumienia, że KO może pójść sama - bez PSL i bez SLD. Wieczorem PSL na to odpowiedziało: "My chcemy tworzyć blok centrowy, w oparciu o dobry program dla Polski. Dlatego budujemy Koalicję Polską. Dziś w słowach Grzegorza Schetyny słyszeliśmy chęć budowy szerokiej listy. Taka lista, według nas, nie ma szans na zwycięstwo" - mówił Władysław Kosiniak-Kamysz.
„Jeszcze się nawrócą” - mówi nam polityk Platformy po tej deklaracji PSL. "Najpierw muszą spaść ze schodów". Część działaczy PO liczy, że ostatecznie Kosiniak-Kamysz przestraszy się ryzyka nieprzekroczenia progu i za pięć dwunasta ogłosi, że „w imię dobra Polski” dołącza do KO. „Przed wyborami europejskimi Kosiniak-Kamysz trzy razy trzaskał drzwiami” - mówi polityk Platformy. Nie ukrywa jednak irytacji na ostry styl prowadzenia negocjacji przez szefa ludowców.
Jeśli nawet PSL miałby ostatecznie wrócić, przez ostatnie tygodnie między ludowcami a politykami Platformy narosło tyle urazów i wrogości, że zbudowanie wspólnego sztabu i prowadzenie jednej kampanii może być utrudnione.
„Wiemy, że dwa bloki to nie jest złe rozwiązanie” — mówi nam polityk PO. „Ale kto miałby zbudować blok lewicowy? SLD nie zgodzi się na koalicję, a Razem na to, żeby startować z list SLD”.
W kuluarach Forum dominowały plotki o tym, że w Koalicji zostaje SLD. Zwłaszcza, że Włodzimierz Czarzasty „nie stawia warunków, tylko negocjuje”.
Gdyby tak się stało, na lodzie pozostałaby partia Razem. A Wiosna? Od polityków PO słyszymy: „To nie jest partia, to ruch społeczny”. Platforma jest jednak gotowa wziąć na swoje listy pojedyncze osoby z partii Biedronia. Zapewne z wyjątkiem jego samego.
Po dzisiejszej konwencji SLD może jednak mieć kłopot. Program gospodarczy PO, którego zarysy dziś przedstawiono (szerzej pisze o nich "Gazeta Wyborcza") są delikatnie mówiąc odległe od socjaldemokratycznego w duchu programu SLD. Teoretycznie to kłopot Sojuszu. Jednak w kampanii europejskiej SLD otwarcie mówiło na konwencjach KE o swoim programie. Różnorodność ma być wpisana w DNA koalicji. Oczywiście, jeśli ona powstanie. Bo na razie KO pokazuje, że jest gotowa walczyć sama. I mobilizuje przede wszystkim własne szeregi.
"Oprócz stronnictw, partii i organizacji pozarządowych, specjalne miejsce znajdą lokalni społecznicy i samorządowcy. Miejsca na listach zarezerwujemy też dla wybitnych osób nigdzie niezrzeszonych. Zadbamy o to, aby był pełen parytet kobiet i mężczyzn. To będzie prawdziwie obywatelska koalicja" - mówił Schetyna.
Może też oznaczać: jeśli nie uda się zbudować koalicji różnych partii, to zbudujemy koalicję ludzi o różnych poglądach.
Schetyna nadal chce iść szerokim frontem, ale mają to zapewnić nie szyldy partyjne, ale nazwiska: obok Barbary Nowackiej ma się znaleźć Paweł Kowal czy Kazimierz Michał Ujazdowski — obaj dawniej związani z PiS.
Czy faktycznie na listach KO będzie miejsce dla kandydatów spoza partii? W wyborach do PE było to zaledwie kilka osób, najbardziej znane to Janina Ochojska (zdobyła na Dolnym Śląsku ponad 300 tys. głosów, została europosłanką) i Michał Wawrykiewicz (Wolne Sądy, nie dostał się). „Tym razem będzie więcej” — zapewnia polityk PO.
Ze strony środowisk obywatelskich jest jednak duża nieufność wobec tych deklaracji. Zdają sobie sprawę, że obecni posłowie łatwo nie odpuszczą miejsc mandatowych, a im szersza będzie koalicja, tym mniej do podziału.
Przed wejściem do Pałacu Kultury stanęli Obywatele RP z transparentami „Więcej demokracji wśród demokratów” i „Platformo, stań się obywatelska”. Domagają się oni m.in. wyłonienia kandydatów do Sejmu i Senatu, a także lidera całej demokratycznej opozycji i przyszłego premiera w otwartych prawyborach. Szczegółowe postulaty wobec partii demokratycznych: „Nad stołem, a nie pod”.
Ostateczna decyzja należy do Grzegorza Schetyny — to on osobiście będzie zatwierdzał listy wyborcze.
Choć Schetyna punktował PiS (za drożyznę, brak pielęgniarek i leków czy sprowadzanie rosyjskiego węgla), nie było to bojowe przemówienie w stylu tych, jakie opozycja wygłaszała przez ostatnie lata. Co prawda przewodniczący mówił: "Nie możemy siedzieć zapatrzeni w ich występy i sztuczki, oszołomieni i oniemiali, dopóki wszystko się nie zawali. Nie wolno nam. Musimy zło nazywać złem, kłamstwo kłamstwem, a podłość podłością. Musimy walczyć o nasze państwo".
Ale zaraz po tym:
"I przede wszystkim sami być inni. Czynić dobro, mówić prawdę i być przyzwoitym. Wtedy przekonamy Polaków, wtedy wygramy".
Zgrzytem jest jednak główne hasło: "Uzdrowić Polskę". To znaczy, że Polska jest chora. Polska, czyli kto? Zapewne miało chodzić o PiS i państwo, które buduje, ale brzmi tak, jakby chorzy byli również Polacy i Polki. A to już nie brzmi jak przekaz miłości.
U Schetyny znalazło się miejsce na tzw. human story - opowieść o zwykłym człowieku, motyw do perfekcji opanowany przez Baracka Obamę, a w Polsce stosowany m.in. przez Mateusza Morawieckiego: "Rodzina pana Kamila, którego spotkałem w czasie ostatniej wizyty na Podlasiu, utrzymuje się z najniższej pensji. Koniunktura rośnie, ale im żyje się coraz gorzej".
„Rozmowa”, o której mówi Schetyna, to nie tylko próba powrotu do korzeni Platformy Obywatelskiej, kiedy jej założyciele jeździli po Polsce i budowali nową partię. W ostatnich latach budowanie programu i partii na bazie rozmów z obywatelami obiecywali Emmanuel Macron we Francji i Robert Biedroń w Polsce.
Grzegorz Schetyna próbuje balansować na krawędzi między starym a nowym - wprowadzać nowych ludzi, ale w warstwie programowej odwołuje się do pomysłów sprzed lat (obniżka podatków). Szuka pomysłu na nową-starą partię?
Koalicja Obywatelska zorganizowała swoją konwencję w Pałacu Kultury i Nauki. Przed PKiN stanął namiot, w którym odbyła się część dyskusji, m.in. o samorządzie i młodych.
W czterech salach w Pałacu odbyło się kilkadziesiąt dyskusji: o edukacji, in vitro, zdrowiu, cyfryzacji, podatkach, mieszkaniach. Panelistkami i panelistami byli głównie politycy i działacze KO. W niektórych uczestniczyli działacze organizacji pozarządowych, ruchów społecznych i ekspertów — jako mniejszość. Byli to m.in. Iwona Hartwich (jedna z liderek protestu opiekunek osób z niepełnosprawnościami), Krystyna Starczewska, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (ekspertka od polityki zagranicznej z Fundacji Batorego), Paweł Kubicki (ekspert od polityki senioralnej z SGH) czy przedstawiciele Towarzystwa Dziennikarskiego.
KO zadbała za to o obecność kobiet: bodaj tylko w jednej dyskusji (o mediach) zabrakło kobiety jako panelistki.
W porównaniu z wcześniejszą o tydzień konwencją PiS widać było, że KO zorganizowała swoją dużo mniejszymi środkami.
Zastanawiał skromny udział samorządowców. „Są zajęci” — powiedział nam polityk PO. To kiepskie wytłumaczenie.
Jednak nieobecność takich polityków jak Rafał Trzaskowski, Aleksandra Dulkiewicz czy Hanna Zdanowska dziwi. Przecież to z samorządów KO chce czerpać energię, to oni są najbardziej pozytywnie kojarzącymi się twarzami opozycji.
Opozycja
Wybory
Grzegorz Schetyna
Koalicja Obywatelska
Platforma Obywatelska
PSL
Sojusz Lewicy Demokratycznej
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze