Aż 38 krakowskich sędziów żąda od redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” sprostowania słów premiera Morawieckiego o zorganizowanej grupie przestępczej w krakowskim sądzie, w wywiadzie opublikowanym w GP. W piątek sąd rozpoznał ich pozew, wyrok ogłosi 11 stycznia
W piątek 28 grudnia 2018 w Sądzie Okręgowym w Warszawie po trwającej trzy godziny rozprawie sąd proces zakończył. W imieniu pozywających w sądzie zjawili się sędzia Dariusz Mazur i sędzia Edyta Barańska, z dwójką pełnomocników m.in. Michałem Wawrykiewiczem.
Był też redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz z dwójką swoich pełnomocników, w tym z mec. Sławomirem Sawickim, wieloletnim prawnikiem tygodnika.
Do sądu przyszło kilkadziesiąt osób, zwolenników „Gazety Polskiej” i członkowie Obywateli RP oraz KOD. Pierwsi w koszulkach z hasłem „Reforma Sądów” dawali wsparcie redaktorowi naczelnemu GP Tomaszowi Sakiewiczowi, który też miał koszulkę z hasłem „Reforma sądów”. Drudzy byli w koszulkach z napisem „Konstytucja”. Takie też mieli małe banery.
Przed salą doszło do potyczek słownych. Obywatele RP krzyczeli „Konstytucja”. Druga strona odpowiadała „Prostytucja”, „Precz z komuną”, „Kodziarstwo, gówniarstwo”. Jeden ze zwolenników Sakiewicza na koszulce miał hasło „Nie jestem Żydem, Polin to oszustwo”.
Do sali rozpraw udało się wejść tylko części z tych osób, bo sąd z powodu dużego zainteresowania sprawą wprowadził przepustki i nie dla wszystkich starczyło.
Pod pozwem podpisało się aż 38 sędziów z Sądu Okręgowego w Krakowie, w tym Waldemar Żurek, były rzecznik niezależnej KRS, Beata Morawiec, była prezes Sądu Okręgowego w Krakowie (zastąpiła ją nominatka ministra Ziobry), i sędzia Dariusz Mazur, znany z obrony niezależności krakowskiego sądu.
OKO.press pisało o tym pozwie:
W piątek na samym początku rozprawy wstał Tomasz Sakiewicz i zaproponował sędziom „ugodę”. "Jeśli oni przyznają, że są członkami zorganizowanej grupy przestępczej o której mówił premier, to wydrukuję sprostowanie" – rzucił prowokacyjnie Sakiewicz.
"Pozostawię to bez komentarza" – odpowiedział mec. Wawrykiewicz, pełnomocnik sędziów. W trakcie rozprawy dodał, że propozycja Sakiewicza jest obraźliwa i pokazuje atmosferę, w jakiej toczy się ta sprawa.
Pełnomocnicy sędziów podkreślali, że sprawa dotyczy nie tylko sprostowania, ale godności krakowskich sędziów, którą od lat im się odbiera. Czego przykładem są negatywne kampanie.
"Ten proces to wynik narastania atmosfery narracji [negatywnej wobec sędziów – red.] partii rządzącej i publicystów takich jak Tomasz Sakiewicz (...) Mówi się o sędziach, że to nadzwyczajna kasta, że wywyższają się, stawiają ponad prawem. To narzuca sposób percepcji sędziów" – podkreślał mec. Wawrykiewicz.
Dodał, że sędziowie nie mogą już milczeć, gdy są obrażani i porównuje się ich do bandytów. "Mają obowiązek stanąć w obronie stanu sędziowskiego" – mówił mec. Wawrykiewicz.
Głos zabrał też sędzia Dariusz Mazur. Mówił, że zarzut grupy przestępczej to największa obelga jaka może spotkać sędziego. "To stosowanie odpowiedzialności zbiorowej, nie licuje w cywilizowanym państwie" – podkreślał.
Dowodził, że wypowiedź premiera Morawieckiego, to nie przypadek. Przypomniał inne jego wypowiedzi szkalujące i oczerniające sędziów. Mówił, że z sędziów robi się sędziów reżimu PRL, choć w sądach już prawie nie ma sędziów, którzy poszli na współpracę z PRL.
On sam ma 49 lat i gdy upadł PRL miał 19 lat. "Tu chodzi o obrzucanie sędziów błotem, by przejąć polityczną kontrolę nad sądami. Temu służy deforma [wymiaru sprawiedliwości w wykonaniu rządu PiS-red.]. Mnoży się specjalne jednostki do ścigania sędziów" – mówił sędzia Mazur. I dodał: "W takich czasach przyszło trwać sędziom".
Pełnomocnicy Sakiewicza dowodzili, że sędziowie nie mogą żądać sprostowania, bo wypowiedź premiera ich nie dotyczy. W artykule nie pada bowiem słowo Sąd Okręgowy w Krakowie. Sędziowie uważają, że na nich wskazuje kontekst wypowiedzi premiera.
Prawnicy redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” podkreślali też, że pozew o sprostowanie nie spełnia wymogów formalnych, bo sędziowie chcą obrony swojej godności, a skoro tak, to powinni wytoczyć proces o ochronę dóbr osobistych.
Głos zabrał redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz. Zaczął od prztyczka pod adresem prowadzącej sprawę sędzi Agnieszki Derejczyk. Mówił, że „w takiej sprawie wymagana jest bezstronność”. Zarzucił jej, że zwolniła sędziów z Krakowa z opłat sądowych. "To jest sprawiedliwość" – kpił Sakiewicz. Ale trafił kulą w płot.
"Uiściliśmy opłatę od pozwu" - odpowiedziała mu sędzia Edyta Barańska, jedna z autorek pozwu o sprostowanie.
Sakiewicz w swojej mowie przedstawiał się jako obrońca wolnej prasy. Przestrzegał, że gdyby wydrukował „masę tych wypocin i głupot” sędziów — czyli ich sprostowanie — toby pozwolił na precedens.
W jego ocenie uruchomiłoby to lawinę niezasadnych sprostowań wielu grup zawodowych jak np. hydraulików, nauczycieli, którzy mogliby żądać sprostowania po każdym artykule, krytycznym wobec ich zawodów.
Dowodził, że chroni przed takim sprostowaniami czytelników oraz broni wolności słowa. Zarzucił ponadto krakowskim sędziom, że liczą, że złamią warszawski sąd i „nikt im nie podskoczy”.
"Przed czym ta obrona godności? Premier nie ma prawa do opinii? Nawet nie mogłem tego zmienić, bo wywiad był autoryzowany" – mówił w sądzie Tomasz Sakiewicz.
Na koniec zwrócił się do sędziów: "Jeśli chcecie by was szanowano, to bądźcie sprawiedliwi i uczciwi. Wtedy będziemy was szanować, a nie cenzurujcie".
Dostał brawa od swoich zwolenników.
Publikację wyroku sąd odroczył do 11 stycznia, bo pełnomocnicy sędziów chcą jeszcze złożyć replikę na pismo pełnomocników Sakiewicza, które wpłynęło do sądu tuż przed świętami.
Gdy po rozprawie wszyscy wychodzili z sali Obywatele RP i działacze KOD krzyczeli do krakowskich sędziów „Jesteśmy z Wami”.
A przeciwnicy: „Precz z komuną”.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze