0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja GazetaMaciek Jazwiecki / A...

Choć w grudniu 2018 roku obrońca Wilka, mecenas Jacek Dubois robił, co mógł - przywoływał przepisy wilczego prawa, historię Romulusa i Remusa - zwierzę usłyszało werdykt - winny! Za usiłowanie zabójstwa skazano go na 10 lat ograniczenia wolności połączone z zakazem opuszczania lasu i zbliżania się do Babci i Czerwonego Kapturka. Zastosowano wobec niego również dozór elektroniczny oraz zobowiązano do wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 40 godzin miesięcznie polegającej na usuwaniu z lasu śmieci, sortowaniu ich i składowaniu w miejscu wyznaczonym przez Gajowego.

Kara wydawała się dotkliwa, choć przyznać trzeba, że niektórzy z obecnych na sali kilkuletnich obserwatorów postulowali nawet karę śmierci oraz rzucali uwagi, że Wilk "przypomina im pedofila".

Skazanie Wilka obruszyło Adama Wajraka. Przyrodnik publicznie wskazywał na szereg nieprawidłowości w ustaleniach sądu. Argumentował, że wilki z natury są niezwykle płochliwe - nie wchodzą do domów, nie atakują ludzi. Swoje ofiary rozszarpują, więc jakim cudem Czerwony Kapturek i babcia są całe i zdrowe? Co więcej, sąd nie powołał żadnych biegłych, którzy pomogliby rozjaśnić te zagadkowe okoliczności połknięcia. Słowem - nie tylko skazanie, ale i cały proces opierał się na szkodliwych stereotypach rodem z XIX wieku (na ten okres datuje się też powstanie samej bajki).

Te argumenty przekonały zaangażowanych w spór prawników, ale wyrok był już prawomocny. Okazało się jednak, że w sprawie wypłynęły nowe dowody, zatem postępowanie wznowiono. Kolejna rozprawa odbyła się 15 marca 2019. Tym razem Wilka z lasu (w tej roli aktor Jerzy Radziwiłłowicz - na zdjęciu) osądzić miał sąd w składzie: sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda, sędzia Bartłomiej Przymusiński oraz sędzia Włodzimierz Brazewicz.

Pokazowy proces Wilka z lasu odbył się 15 marca w siedzibie Sądu Najwyższego z okazji Dnia Edukacji Prawnej. Za inicjatywą stoi Iustitia - Stowarzyszenie Sędziów Polskich. W procesach biorą udział zawodowi sędziowie, adwokaci, prokuratorzy, a także aktorzy. Na żywo rozprawę oglądało prawie 150 dzieci. Wszystkie części procesu można obejrzeć na fanpage'u Iustitii.

Nowe dowody

Na początku obrończyni Wilka, mecenas Karolina Kuszlewicz wyjaśniła, co ustalono w ostatnich tygodniach i dlaczego wznowiono proces: "Okazało się, że tuż przed tym, jak Wilk rzekomo zaatakował babcię Kapturek, to pani Genowefa Kapturek rozmawiała ze swoją córką, mamą Kapturka na skajpie. I przez cały ten czas na nagraniu widać nogi babci. Jak wilk mógł połknąć babcię i Kapturka, skoro na nagraniu widać cały czas nogi?".

Jako świadka wezwano więc mamę Czerwonego Kapturka. Pani Kapturek potwierdziła, że gdy połączyła się na skajpie z domem babci, zobaczyła na nagraniu tylko jej nogi wystające z pokoju na korytarz. Przestraszyła się, że babcia zasłabła, więc zadzwoniła po Gajowego, by ten odwiedził babcię, bo mieszkał bliżej.

Powołano również biegłego - specjalistę w dziedzinie anatomii. "Czy to możliwe, by wilk połknął w całości człowieka? Albo żeby nogi oddzieliły się od ciała, a potem nagle same połączyły z powrotem w całość?". Biegły zaprzeczył.

Kolejną przesłuchiwaną była babcia. Opowiedziała, że nie pamięta dobrze przebiegu wydarzeń. Jedynie wtargnięcie Wilka, to, że się bardzo przestraszyła i że musiała zostać połknięta. Ale dodała też kilka nowych szczegółów. Zeznała, że ten sam wilk, który zjadł ją i Czerwonego Kapturka, wcześniej porwał jej ukochaną kotkę, Kleopatrę. Ale nie widziała tego na własne oczy. Kotka chodziła swobodnie po lesie i po prostu pewnego razu nie wróciła.

Na pytanie sędziego, czy Genowefa Kapturek ma złe zdanie o wilkach, odpowiedziała twierdząco. "Przecież tyle się słyszy złego o nich w mediach!".

Zeznania Gajowego również wprowadziły nowe poszlaki. Mężczyzna zeznał, że gdy wpadł do domku babci i zobaczył Wilka ze wzdętym brzuchem, uderzył go jeszcze jeden szczegół. Zapach. "Przypominał słodycze! Słodycze, czyli związki, konserwanty i tłuszcz palmowy" - uściślił Gajowy.

Wilkiem trzeba się zachwycić!

Przed sąd wezwana została również osoba, za sprawą której doszło do ponownego procesu - Adam Wajrak. Powołano go w charakterze biegłego znawcy zwyczajów wilczych. W świetle tych okoliczności strony mogłyby wnioskować o wyłączenie biegłego, ale nikt nie skorzystał z tej możliwości.

"Tropię wilki od lat. Mieszkam w miejscu w Puszczy Białowieskiej, gdzie jest ich największe zagęszczenie" - rozpoczął przemowę Adam Wajrak. "Wilki bardzo boją się ludzi, starają się do nas nie podchodzić, bo prześladowaliśmy je latami. Czasami oswojony albo bardzo chory wilk może się zbliżyć. W Polsce nie zdarzył się nigdy atak drapieżniczy wilka na człowieka".

Biegły tłumaczył, że przecież wilki gryzą, rozszarpują swoje ofiary. A babcia i Czerwony Kapturek są całe i zdrowe. Na co polują więc wilki? Lubią polować na jelenie, łosie, rzadziej na żubry, czasem na sarny. Na pewno nie na koty - szkoda zachodu. "A poza tym kotów nie wolno wypuszczać do lasu" - dodał biegły Wajrak, patrząc na babcię.

"Co zrobić gdy spotkamy wilka w lesie?" - spytał sędzia.

"Och, trzeba się zachwycić! Bo to będzie bardzo krótkie spotkanie, a wilków w lesie jest niezwykle mało. Ledwo dwa tysiące" - odparł Adam Wajrak. I zaczął opowiadać, jak w naszej kulturze przedstawia się te zwierzęta. Jak żywe są obrazy złego, krwiożerczego wilka z książek Jacka Londona, z bajek takich jak ta o Czerwonym Kapturku, jak marsz wilków w Akademii Pana Kleksa.

"Sam, gdy pierwszy raz spotkałem wilka, to nogi mi drżały ze strachu. To przykre i niesprawiedliwe wysoki sądzie" - apelował biegły.

Batoniki grozy

Następny zeznawał Czerwony Kapturek, który tym razem ubrany był w czerwony full cap i zieloną kurteczkę.

"W drodze przez las do chatki babci weszłam na swoją ścieżynkę. Zobaczyłam na niej wilka i pomyślałam, że zrobię sobie z nim selfie. Ale najpierw musiałam go jakoś zwabić, więc zaczęłam szeleścić batonikami, które miałam w koszyczku. Dałam wilkowi jednego - zjadł go w całości, razem z folijką!" - opowiadała Kapturek.

Nie pamiętała jednak, w jaki sposób znalazła się w brzuchu wilka.

Zeznania Wilka na okoliczność wydarzeń w okolicy leśnej ścieżynki były zbieżne z historią Kapturka. Zwierzę wyznało, że zjadło wszystkie batoniki, bo bardzo mu smakowały.

"No ale po chwili rozbolał mnie strasznie brzuch. Kapturek zabrała mnie do domku babci, powiedziała, że pomoże" - opowiadał Wilk. "Ale babcia, kiedy mnie zobaczyła, zaczęła krzyczeć. Wtedy ja też zacząłem krzyczeć i tak krzyczeliśmy wszyscy. Aż nagle babcia upadła. Potem nic nie pamiętam".

Sąd spytał, czy Wilk miał może ochotę na kota lub Czerwonego Kapturka?

"Koty mnie nie interesują. Kapturek nawet kuszący, bo dużo batoników je, ale babcia? Trochę żylasta..." - bez przekonania odparł Wilk.

Pojawiły się również kontrowersje co do rzeczywistej treści słynnej wymiany zdań: Dlaczego masz takie duże oczy? Dlaczego masz takie duże uszy? Dlaczego masz takie duże zęby? Wilk twierdzi, że na ostatnie pytanie odpowiedział "Już nie mogę Ciebie znieść!", bo miał dosyć kapturkowych pytań. "Nieprawda! Mówiłeś, że chcesz mnie zjeść" - odkrzykiwała mu Kapturek.

proces Wilka, Sąd Najwyższy, 15 marca 2019, fot. Iustitia

Wilk - ofiara fake news'ów

"W naszej kulturze i literaturze jest utrwalony obraz wilka jako drapieżnego, krwiożerczego stwora. Stąd w internecie pojawiają się różne fake newsy. Że wilk kogoś zaatakował, pożarł, poszarpał" - opowiadał wezwany biegły psycholog. "Łatwo nam oskarżać. Jeśli komuś gdzieś zginie w gospodarstwie zwierzę, to uznajemy, że to na pewno wilk!".

Zdaniem biegłego wilki są ofiarą mowy nienawiści. A ta dotyczy nie tylko wilków, ale ostatnio także dzików. Potwierdził to zresztą sam pan Dzik, który był kolejnym przesłuchiwanym świadkiem. "Dzik jest dziki, dzik jest zły! Wszyscy to śpiewają. A ja później nie mam kolegów w lesie. Nigdzie!" - skarżył się.

Obrońcy Wilka apelowali w końcowej mowie: "Wilk ma prawo do obrony przed pochopnym i niesprawiedliwym potraktowaniem tak jak każda istota".

Następnie obrona zaczęła podsumowywać fakty. Babcia i Kapturek stoją całe i zdrowe. Biegli również zeznawali na korzyść Wilka - jego gatunek raczej nie gustuje w ludziach. Za to Kapturek zachowywał się niefrasobliwie w stosunku do dzikich zwierząt. Babcia z kolei swoją wiedzę o wilkach czerpała z opowieści, z mediów. Ewidentnie była wobec tych zwierząt uprzedzona. Gajowy zeznał, że czuł zapach słodkości. Do tego to nieporozumienie w komunikacji Kapturka z Wilkiem.

Prokuratura była jednak niewzruszona. Zdaniem prokuratora Parchimowicza minęło dużo czasu, więc zeznania Kapturka i babci siłą rzeczy są już lekko nieścisłe. A biegli to przecież znani miłośnicy zwierząt!

Po krótkiej naradzie sąd uchylił wyrok z grudnia 2018 i uniewinnił Wilka. Następnie wyjaśnił swoją decyzję. Przede wszystkim - nie było żadnych twardych dowodów na to, że Wilk rzeczywiście połknął babcię i Kapturka. Za to w zeznaniach pokrzywdzonych i świadków słychać było uprzedzenia, strach przed wilkami, które miały istotny wpływ na ich ocenę sytuacji. "Krzywdę można wyrządzić nie tylko uderzając kogoś, ale także opowiadając o kimś rzeczy nieprawdziwe" - przestrzegł sąd.

[0]=68.ARDaUuY1QuJJcYnb8yV0Zu8qJ6B_S7PnO3jym04-wbhQ8064cbk4jmGCno3dg_N4f5Wz8EMpTiDOGaOGhKIGmNaEAHMmAcQ6wIpkr4O5imJ4mEPo1ddmVJoWEwn-wfPI19Bh_aDfljIX-_ILCbGWGDMZqu1t4_kYK7PagmCm_2nlNdz2af7SixBqc914z9eVuqbL6UEXvu-uoS6dK9ES0w15HkV9cgp_DD3OI903Rp9tAJ8zIF0uasdcM29e6kPct090rIjlg4a3N6z0xT-GMLwISIwbaEyh8cmtOr8hRcyzrCbeyumxB5kbrZLLhVqZAtLt8QIhwuDf2VjZbwL0CJwEBuBtbfhP&__tn__=-R

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze