0:000:00

0:00

„Jesteśmy separatystami rasowymi, uważamy, że jedna rasa nie jest lepsza od drugiej, ale każda jest inna, zamieszkuje inny kontynent. Etniczności nie należy mieszać” - w rozmowie z „Do Rzeczy” 12 listopada 2017 powiedział Mateusz Pławski, wówczas jeszcze rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej oraz członek zarządu stowarzyszenia organizującego Marsz Niepodległości.

„My patrzymy na naród całościowo, jako Młodzież Wszechpolska uważamy, że ważne są trzy czynniki – wspólnie czynnik kulturowy i religijny, czynnik polityczny i czynnik etniczny. (...) uważamy, że osoba czarnoskóra nie jest Polakiem” - precyzował Pławski, gdy dziennikarz dopytywał, czy ktoś o innym kolorze skóry może być Polakiem.

Kilka godzin po publikacji wywiadu stowarzyszenie Marsz Niepodległości poinformowało na Twitterze, że jego prezes Robert Bąkiewicz zawnioskował o usunięcie Pławskiego ze stanowiska. Dwa dni później Pławski nie był już ani rzecznikiem MW, ani wiceprezesem organizatorów Marszu.

Taka surowość w stosunku do „separatystów rasowych” zaskakuje w szczególności w przypadku Roberta Bąkiewicza, który koordynuje nie tylko Marsz Niepodległości, ale i Mazowiecką Brygadę ONR.

A na stronie internetowej mazowieckiego ONR jeszcze 11 listopada można było przeczytać artykuł pod tytułem „Separatyzm rasowy – odpowiedź na multikulti w XXI wieku”.

Zniknął już ze strony Brygady, ale w internecie nic nie ginie. Z jego kopii utworzonej 12 listopada o godz. 23.44 wiadomo, że został opublikowany 17 sierpnia 2017 roku.

Czy to możliwe, że władze mazowieckiej ONR przez trzy miesiące nie wiedziały, że propagują separatyzm rasowy? Albo że propagowały go przez ten czas, ale zmieniły zdanie w chwili, gdy wyszło na jaw, że taki pogląd wyznaje też Wszechpolak, z którym wspólnie organizowały Marsz Niepodległości? Bardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza, że Brygada Mazowiecka ONR separatyzm rasowy popiera i propaguje, ale nie chce się do tego przyznać.

Separatyzm rasowy, czyli obcy won

Separatyzm rasowy „zakłada zerwanie z koncepcją społeczeństwa wielorasowego i osiedlenie się ras w krajach ich pochodzenia” - taką definicję podaje Adam Busse, autor artykułu opublikowanego na stronie mazowieckiego ONR. Podobnie jak rzecznik MW podkreśla, że każdej rasie przynależy określone terytorium i dodaje, że „należy doprowadzić do stanu demograficznego, w którym ludność obca białej rasie powróciłaby w miejsca pierwotnego pochodzenia”. Nie precyzuje jednak, ile i jakich ras wyróżnia, do których dokładnie terytoriów je przyporządkowuje ani w jaki sposób chciałby sprawić, by poszczególne rasy zajęły sobie właściwe miejsca.

Rzecznik Wszechpolaków twierdził, że „jedna rasa nie jest lepsza od drugiej”, tymczasem artykuł ze strony ONR podkreślał, że separatyzm rasowy ma „przywrócić należytą rangę białej rasie”. Czyli najwyższą. O „prymacie rasy białej” ma świadczyć to, że „w przeszłości była nośnikiem zdobyczy cywilizacyjnych oraz propagatorem postępu”. Z tekstu nie dowiadujemy się, na czym ma polegać „przywrócenie rangi” białej rasie i jakie miałoby to konsekwencje dla ras pozostałych. Autor uspokaja, że w przeciwieństwie do „prymitywnego rasizmu” separatyzm kulturowy zakłada „powszechną wymianę handlową, gospodarczą i kulturalną między odmiennymi rasowo regionami”.

Separatyzm rasowy ma być odpowiedzią na multikulturalizm, który Busse uważa za najgorszą plagę ludzkości. Przedstawicieli innej niż biała rasy zamieszkujących Europę wini za:

  • zanik narodowych kultur,
  • rozpad Cywilizacji Łacińskiej,
  • wzrost przestępczości,
  • a nawet „ludobójstwo rdzennej ludności o białym kolorze skóry.

Separatyzm rasowy to też rasizm

Czym te poglądy różnią się od rasizmu wyznawanego i wprowadzanego w życie m.in. przez nazistów? Ich autor takiego porównania nie przeprowadza, a jego tekst jest dość mętny. Można jednak na jego podstawie pokusić się o hipotezę, że separatysta rasowy - przynajmniej deklaratywnie - nie dąży do eksterminacji niższych ras oraz nie popiera zajmowania ich terytoriów przez rasy wyższe.

Z tekstu nie wynika jednak, że separatyzm rasowy wyklucza stosowanie przemocy. Trudno sobie wyobrazić, jak oddzielenie od siebie ras mogłoby się bez niej obyć.

Rasizmem jest już zresztą samo używanie rasy jako kryterium, mającego decydować o miejscu zamieszkania poszczególnych osób i całych grup społecznych oraz ich „rangi”, cokolwiek miałoby to znaczyć. Separatyzm rasowy jest więc po prostu odmianą rasizmu.

Jak widzimy, także on posiada swoje odcienie: były rzecznik Wszechpolaków wyznaje separatyzm równych ras, a mazowiecki ONR - separatyzm prymatu rasy białej.

Separatyzm w deklaracji ideowej ONR

Nagłe dystansowanie się przez szefa mazowieckiego ONR do separatyzmu rasowego dziwi tym bardziej, że separatyzm - tyle że „etniczny” - wpisany jest w deklarację ideową Obozu Radykalno-Narodowego.

Czytamy w niej: „Naród, rozumiany jako trwała, organiczna wspólnota kulturowa pokoleń przeszłych, obecnych i przyszłych, stanowi dla nas najwyższą wartość doczesną. Członkiem Narodu polskiego jest każdy, kto poczuwa się do bycia Polakiem, odczuwa przywiązanie do polskiej tradycji i historii oraz jest uznawany przez wspólnotę narodową za rodaka.

Potępiając rasizm biologiczny, postulujemy zachowanie stanu homogeniczności etnicznej, który sprzyja utrzymaniu pokoju społecznego i stabilności państwa”.

Deklaracja ONR używa innych terminów niż autor usuniętego tekstu, ale ich treść jest zbliżona.

Nie ma tu mowy o rasie, lecz o etniczności. Spór o różnice pomiędzy tymi dwoma pojęciami obrósł w bogatą literaturę naukową. Są na tyle subtelne, że nie dostrzegł jej nawet rzecznik Wszechpolaków, który definiował separatyzm rasowy hasłem „etniczności nie należy mieszać". Upraszczając, można jednak powiedzieć, że rasa definiuje daną grupę raczej poprzez kryteria biologiczne, a etniczność - przez kulturowe.

Nie ma tu też mowy o separowaniu grup etnicznych, ale postulowanie ich „homogeniczności” separację zakłada. Gdy mowa o „zachowaniu stanu”, zdaje się to sugerować, że ONR chce, by nic się w Polsce nie zmieniło. W rzeczywistości jednak Polska nie jest zupełnie jednolitym etnicznie ani narodowo krajem. W spisie powszechnym w 2011 roku np. 847 tys. osób zadeklarowało narodowość śląską, 8 tys. osób - żydowską. Jak w odniesieniu do nich ma wyglądać „zachowanie stanu homogeniczności etnicznej”?

Nawet jeśli ONR postuluje jedynie zakonserwowanie obecnej struktury etnicznej , oznaczałoby to dyskryminowanie osób chcących w Polsce zamieszkać. Na przykład obcokrajowców zawierających małżeństwa z Polkami lub Polakami. A w świetle Konstytucji (art. 32) oraz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (art. 14) dyskryminacja ze względu na przynależność etniczną niczym nie różni się od dyskryminacji ze względu na rasę. Rasizm biologiczny nie jest lepszy od kulturowego.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze