0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Przemek Wierzchowski / Agencja GazetaPrzemek Wierzchowski...

Piotr Pacewicz, OKO.press: W komunikacie po poniedziałkowym (25 marca) spotkaniu Rady Dialogu Społecznego OPZZ stwierdził, że strona rządowa przyniosła nie propozycje lecz primaaprilisowe żarty.

Jan Guz, szef OPZZ: Tak. Nie było po stronie rządowej poważnych propozycji, ani nawet akceptacji dla proponowanych przez nas terminów następnych rozmów.

Pani minister Zalewska powtarzała swoje slogany o wielkich podwyżkach jakie dała nauczycielom, pani premier Szydło próbowała wejść w temat, ale nie ma jeszcze rozeznania. Dziwne, że nie zabiera głosu ministerstwo finansów. Minister Zalewska to może mieszać w szklance nie dosypując cukru.

Pana wiceministra finansów Filipa Świtałę dopytywałem, czy są na podwyżki zarezerwowane środki i jakie? Milczał. Milczeli też panowie minister Andrzej Dera i szef kancelarii premiera Michał Dworczyk.

Spotkanie bardziej przypominało przesłuchanie naszej strony, niż negocjacje. Tak jakby strona rządowa nie miała umocowania, tylko chciała stworzyć pozory rozmów.

Nie przygotowali się, a przecież nasze postulaty są od dawna znane. A pani minister Zalewska chciała chyba sprawę zagadać.

Mamy dość takich żartów. To rząd powinien powinien być zainteresowany prowadzeniem dalszych negocjacji, bo czas nagli. Strajk 8 kwietnia jest poważnym zagrożeniem. Także inne grupy zawodowe będą się przyłączały. Taksówkarze już zapowiedzieli strajk, inne grupy też rozważają możliwość dołączenia do strajku.

Czy toczą się rozmowy między związkami zrzeszonymi w OPZZ na temat przyłączenia do strajku nauczycieli?

Oczywiście, że takie rozmowy trwają. Bo rząd jako pracodawca jest szczególnie niewdzięczny wobec swoich pracowników, zapomina o nich. Nie chcemy nikomu odbierać, komu już dano, nawet powyżej 1000 zł, ale chcemy, żeby nauczyciele w pierwszej kolejności dorównali do tej grupy.

Protestować mogą pracownicy ochrony zdrowia, np. fizjoterapeuci, burzy się przemysł stoczniowy i portowy, bo ludzie tam tracą pracę, a statki się remontuje zagranicą. Ale panie redaktorze, nie będę publicznie ogłaszał, kto zastrajkuje. To są poważne sprawy a nie medialne rozmówki polityków.

Sławomir Broniarz jest przez rząd obrażany, premier Morawiecki, premier Szydło powtarzają, że zamiast bronić interesu pracowników uprawia politykę, kosztem dzieci walczy o kolejną kadencję szefa ZNP. Czy pan stoi po jego stronie?

Jakże inaczej?! Jest szefem potężnej branży OPZZ, jest wiceszefem prezydium OPZZ, jest moim kolegą, przyjacielem związkowym. To jest niedopuszczalne,

agresja polityków na Sławka Broniarza jest podła. Jak oni chcą z nami prowadzić dialog, bez okazywania zaufania, bez szacunku? To brak prawości i odpowiedzialności za słowa.

To Pan był inicjatorem tego spotkania?

Tak. Jako wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego poprosiłem o spotkanie Rady. Bardzo nas niepokoi poziom wynagrodzeń pracowników edukacji. Postulaty tego środowiska są znane rządowi od kilku lat i nie ma żadnej reakcji. Zawód nauczycielski jest niedoceniany, sytuacja bytowa pracowników oświaty jest zła, ginie prestiż i poważanie nauczyciela, a to zawód wysokiego zaufania społecznego.

Na wszystko starcza pieniędzy, ale dla nauczycieli nie ma.

Rząd przez całe miesiące chwali się, że mamy wysokie wpływy do budżetu, że jest w stanie zaspokajać tyle potrzeb, ale jakby nie widział pracowników sektora finansów publicznych: edukacji, zdrowia, resortu sprawiedliwości, Sanepidu, GUS. ZUS. Pobory są wszędzie niskie. Pracownicy OHP, którzy wychowują młodych ludzi szczególnej troski, mają wręcz tragiczne zarobki. Wszyscy płacimy daniny, a nikt nas nie pyta, na co te pieniądze są przeznaczane.

Pracodawcy z Rady Dialogu Społecznego wezwali rząd do "przeorientowania wydatków o charakterze społecznym przewidzianych na rok 2019 i następne lata. Koszty tzw. piątki Kaczyńskiego nie mogą być usprawiedliwianiem dla ignorowania żądań nauczycieli".

Boli mnie, że decyzje o tym, na co zostaną wydane zarabiane przez nas pieniądze, są ogłaszane na konwencji partyjnej, że to pan Kaczyński nam ogłasza.

Wolałbym, żeby to rząd decydował, jak chce rozdysponować środki budżetowe konsultując to w ramach dialogu społecznego ze związkowcami i pracodawcami. Po coś chyba powołano tę Radę Dialogu Społecznego?

Z niepokojem patrzymy na dochody rodzin pracowników sektora finansów publicznych, które są bardzo, bardzo niskie. Rada Dialogu Społecznego powinna mieć wpływ na to, że jak są jakieś dodatkowe pieniądze, to komu je dać w pierwszej kolejności.

Upominamy się o płace. Płace to jest coś całkiem innego niż zasiłki i świadczenia, które partia rządząca rozdaje w tej chwili ludziom. Chodzi tu o pieniądze wypracowane, zarobione. Przepisy prawa mówią, że za pracę trzeba płacić godnie.

Artykuł 13 Kodeksu pracy: „Pracownik ma prawo do godziwego wynagrodzenia za pracę".

I my to traktujemy bardzo poważnie. A dzisiaj płaca, szczególnie nauczycieli młodszych, nie spełnia warunku godnej płacy i prestiż zawodu ginie. Spadają nakłady na edukację w stosunku do PKB, niewiele, ale spadają. Upomniałem się o to w poniedziałek, będę się dalej upominał. Przekonuję rząd, że to nieprawda, że nie ma na podwyżki pieniędzy.

Jeśli gospodarka rośnie w tempie 4-5 proc. rocznie, a 1 proc. PKB to około 20 mld zł, to nikt mi nie wmówi, że nie ma pieniędzy. Są, tylko przeznaczane na inne cele.

Tylko od lutego 2018 do lutego 2019 płace wzrosły w Polsce w granicach 8 proc. A ile dostali nauczyciele? W całym okresie po 2012 roku nauczyciele nie dostawali podwyżek wcale lub dostawali grosze! Nie ma żadnego porównania ze wzrostem średniej płacy. Nauczyciele zarabiają mniej niż średnia krajowa i ta różnica rośnie.

Poza tym jest spadek wartości pieniądza, to co dziś wynegocjujemy, jutro będzie miało mniejszą wartość.

ZNP z poparciem Forum Związków Zawodowych domaga się podwyżki 1000 zł netto, z wyrównaniem od 1 stycznia 2019. Dokładniej - podwyższenie o 1000 zł tzw. kwoty bazowej (dziś 3 045 zł brutto - tyle zarabia nauczyciel stażysta), czyli podwyżki o 33 proc. "Solidarność" chce teraz 15 proc. i w styczniu 2020 roku drugie 15 proc. Rząd oferuje 5 proc. we wrześniu... Jak to się może zakończyć?

Dziś mówimy o 1000 zł od kwoty bazowej, tyle żądamy, co nie znaczy, że odchodzimy od stołu rozmów i nie czekamy na jakieś propozycje. Mogą być jakieś raty, w ciągu paru miesięcy. Ale podwyżki muszą zostać ustalone, wynegocjowane. Nie damy się sprzedać za czapkę śliwek.

Zabrakło na posiedzeniu Rady Piotra Dudy, przewodniczącego NSZZ „Solidarność”, a jego wice Henryk Nakonieczny nie ustosunkował się do postulatów i wyszedł. Czy "Solidarność" nie gra na rozłam?

Zrozumiałem, że pan Nakonieczny nie chciał dyskutować o tym, by rozpatrywać już teraz płace wszystkich grup zawodowych. Potem rząd mnie dopytywał,

czy mogę obiecać, że zrezygnujemy z podwyżek dla innych grup, jeśli coś dostaną teraz nauczyciele. Odpowiedziałem, żeby nie wymagali ode mnie rzeczy niemożliwych.

Rozwiązaniem byłoby zawarcie umowy społecznej, takiego kontraktu, że jeśli nie teraz, to w budżecie na 2020 rok, którego założenia będziemy analizować w maju, wszystkie grupy zawodowe zostaną wzięte pod uwagę.

A co do kolegów z "Solidarności", to solidarność zawsze oznaczała razem, a nie oddzielnie.

Z Piotrem Dudą rozmawiamy, rękę sobie podajemy, chociaż ścieżki rozwiązywania problemów są różne. Kiedyś razem walczyliśmy z rządem Tuska... Myśmy jako OPZZ z nikim żadnej umowy nie zawierali, nikomu niczego nie obiecywali, z żadną partią nie jesteśmy powiązani.

Podobno Beata Szydło powiedziała, że przecież Duda nie siądzie do rozmów z Broniarzem.

Takie podejście by nas - stronę związkową, pracowniczą - tylko osłabiło. Rozmawialiśmy z rządem razem, były wspólne komunikaty OPZZ i "Solidarności", mnie się wydawało, że się rozumiemy. Rozumiemy się też w szkołach. Wśród tych 85 proc., które deklarują udział w strajku, jest sporo takich, w których nie ma naszego związku, ale wiedzą, że tylko wspólnie możemy coś zdziałać. Im dłużej będzie trwał ten konflikt, tym bardziej będzie się cementował ruch protestów płacowych.

Przykro mi, ale muszę jeszcze dodać, że

hierarchia kościelna włącza się nie w swoje sprawy i próbuje zakazywać katechetom udziału w strajku. To nie jest dobre i to nie jest potrzebne.

Zadaniem związków zawodowych jest walczyć o byt pracowników, o wynagrodzenia. Kościół ma inne zadania.

Oczekujemy od rządu uczciwego dialogu, w którym nikt nie łamie reguł, rząd nie rozgrywa związków zawodowych, nie wysyła politycznych harcowników. Po 30 latach od zmiany ustroju nauczyciel powinien być wreszcie godnie wynagradzany.

Zresztą my nie jesteśmy właścicielami postulatów, lecz tylko reprezentantami załóg, które nas zobowiązały byśmy z tymi postulatami szli do rządu. Czuję te setki tysięcy rozgoryczonych, wkurzonych ludzi stojących za nami, które na sygnał są gotowe podjąć walkę o godne wynagrodzenia i lepsze szkoły.

A co by się stało, gdyby rząd dogadał się z "Solidarnością" i zgodził na ich wariant podwyżek? Część szkół by się z tym pewnie pogodziła, rząd oskarżyłby ZNP o warcholstwo...

O tym trzeba rozmawiać z ZNP, to oni wiedzą, kiedy i ile można ustąpić. Już mówiłem o czapce śliwek, o groszowej podwyżce nie chcemy nawet słyszeć, natomiast jeśli będzie to kwota poważna i będzie zobowiązanie, że za 2-3 miesiące dostaniemy resztę... A ja będę współpracował z nimi, by nikt ich nie oszukał.

Czuje odpowiedzialność za pracowników. Widzę, ile nadziei pokładają w OPZZ-owskim ruchu zawodowym, bo co im zostało wobec takich rządów?

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze