0:00
0:00

0:00

"Myślę, że to nowa polityka. Idą po opozycję uliczną " - ocenia Rafał Suszek zaskakującą brutalność policji. Był jednym z organizatorów manifestacji 1 marca "Pamięci ofiar żołnierzy wyklętych żałobny marsz" na warszawskim Mokotowie.

Rafał Suszek podczas demonstracji 1 marca 2018

Przeciwko fałszowaniu historii - bezkrytycznemu kultowi wszystkich żołnierzy wyklętych, w tym także tych, którzy dopuszczali się mordów na ludności cywilnej - protestowali obok siebie młodzi ze Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego, członkowie i sympatycy Stowarzyszenia Obywatele Solidarnie w Akcji, Inicjatywy Feministycznej, Warszawskiego Strajku Kobiet oraz Partii Zieloni.

W ten sposób obchodzili Narodowy Dzień Pamięci “Żołnierzy Wyklętych”, święto ustanowione zostało jeszcze za rządów PO-PSL.

W tym samym czasie ulicami stolicy przechodził Warszawski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych, organizowany przez nacjonalistów z ONR. Po rozwiązaniu swojego zgromadzenia antyfaszyści próbowali zablokować marsz ONR na ul. Rakowieckiej, gdzie w dawnym areszcie jest muzeum żołnierzy podziemia antykomunistycznego lat powojennych.

Gdy drogę antyfaszystom zagrodził kordon policjantów, doszło do fizycznej interwencji policji.

Fizyk matematyczny Rafał Suszek do niedawna był działaczem Obywateli RP, a na co dzień pracuje jako adiunkt na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Wczorajszego wieczora był w pierwszej linii antyfaszystów próbujących przedostać się przez luki w gęstniejącym kordonie policji. Policjanci jednak błyskawicznie obalili go na ziemię, skuli kajdankami, zanieśli do radiowozu.

W środku samochodu jeden z policjantów kilkukrotnie uderzył go pięścią w twarz.

Po przewiezieniu na komendę na ul. Malczewskiego Suszek usłyszał zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego (art. 222 par. 1 kodeksu karnego) oraz zniszczenia jego kurtki (art. 288 kk) w związku z art. 57a, mówiącym o "występku o charakterze chuligańskim". Te same zarzuty policjanci postawili jeszcze przynajmniej jednej osobie: Ignacemu Nałęczowi, studentowi Suszka.

Art. 222

§ 1. Kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.

Art. 288

§ 1. Kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. § 2. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

art. 57a

§ 1. Skazując za występek o charakterze chuligańskim, sąd wymierza karę przewidzianą za przypisane sprawcy przestępstwo w wysokości nie niższej od dolnej granicy ustawowego zagrożenia zwiększonego o połowę.

Przeczytaj także:

Oto relacja Rafała Suszka z wczorajszych wydarzeń

“Około godz. 19 Sebastian Słowiński ze Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego rozwiązał swoje zgromadzenie, a stojący na chodniku i trawniku - bo tam kazała stanąć policja - uczestnicy zgromadzenia byli oddzieleni rzadkim kordonem przy krawężniku od mniej licznej grupki uczestników marszu ONR.

Pełno tam było flag z symbolami do niedawna rozpoznawanymi przez policję jako symbole nienawistne - czyli falangą, znakiem ONR-u. Kiedy Sebastian rozwiązał zgromadzenie, postanowiliśmy zablokować przemarsz grupy, która ukonstytuowała się wokół symboli neofaszystowskich. Kiedy próbowaliśmy przejść przez mało szczelny wtedy kordon policyjny z okrzykiem “No pasaran”, kordon zgęstniał. Zaczęła się zwykła konfrontacja - zwykła, bo nie pierwsza i nie ostatnia - z siłami zabezpieczającymi przemarsz neofaszystów.

Byłem w szpicy jednej z grup i tak jak inni napierałem na kordon, ale dla mnie już po kilkunastu sekundach akcja skończyła się brutalnym powaleniem na asfalt. Przyciskało mnie do ziemi trzech do pięciu policjantów. Szybko zostałem wyizolowany, wyciągnięty na środek ulicy. Natychmiast zostałem skuty i z dźwigniami założonymi na barki, odgiętą głową – [głowę odginano mi, gdy leżałem na asfalcie, nie podczas transportu] zaniesiony i wrzucony do radiowozu.

Do tego punktu zachowania policji były wprawdzie brutalne, lecz zarazem standardowe. Tego typu sytuacje zdarzały się, były na ul. Górnośląskiej [ w pobliżu Sejmu - red.], gdy procedowano ustawy sądowe, czy na Krakowskim Przedmieściu.

Ale tu zaczyna się novum. Chciałbym podkreślić, że to novum dla mnie, bo antyfaszyści byli tak traktowani od dawna. Wiem to z rozmów z prawnikami i działaczami ruchu antyfaszystowskiego.

Pchnięty na siedzenie suki słyszę “Siadaj, kurwo”. Mam ręce skute na plecach, nie mam jak się bronić. Dostaję trzy-cztery ciosy pięścią w twarz. W policzki i w nos. Mam do dziś obolały nos, boli mnie też część twarzoczaszki okalająca nos.

Zidentyfikowałem jednego sprawcę, wiem, kto mnie bił. Wskazałem go imiennie w swoim oświadczeniu, załączniku do protokołu zatrzymania. Bo w ślad za tą brutalną akcją nastąpiło zatrzymanie. Kontrola osobista, badanie alkomatem. Postawiono mi zarzuty karne.

Ilu było policjantów? Dwóch siedzących z przodu nie uczestniczyło w akcji. Ze mną siedziało trzech. Jeden dochodził. Stawiałem bierny opór - ale nie biłem się z policjantami. Zostałem obalony na ziemię - ma się wtedy niewielkie pole do manewru. Każdy krok pod ich komendę jest deklaracją woli wpisania się w scenariusz, który mi się narzuca. Tej woli z mojej strony nie było, dlatego musiano mnie zanieść. Podkreślam, żadnej agresji z mojej strony nie było.

Policjant zdarł mi osłonę przed mrozem, tzw. balaklawę (było -15 stopni, a my na mrozie od dawna). Popularnie nazywa się to kominiarką. Czapkę zrzucono w trakcie obalania. Policjant bił, kiedy byłem w balaklawie - to istotna okoliczność. Zdarł ją potem i włożył do mojej kieszeni. Wtedy zadałem im naiwne pytanie: jakim prawem mnie uderzono i to w sytuacji, gdy jestem skuty kajdankami? Co pozwala im zadawać mi taki gwałt?

Szybko się zorientowali, że mogą mieć kłopoty, i zaczęli tłumaczyć: “Trzeba było się nie ciskać”. Zostałem wyniesiony do drugiego radiowozu i bez pasa bezpieczeństwa zawieziony na Malczewskiego. Było między 19.20 a 19.30.

Tam zaczęło się łamanie procedur. Wniesiono mnie na pierwsze czy drugie piętro na dźwigniach założonych na barki. Stał tam stół, przy którym spisywali swoje notatki policjanci. I były dwie cele (pokój osadzonych) za gęstą siatką z drutu.

Prowokował mnie do napaści

Zostałem wrzucony do celi, gdy byłem obracany w celi - ten, który bił, próbował prowokować do napaści. Szczypał mnie w triceps (mam na ramieniu krwawe wybroczyny), ale nie zareagowałem w żaden sposób.

Później, kiedy domagałem się kontaktu z adwokatem, usłyszałem: "W swoim czasie". Dokonano kontroli osobistej, wyciągnięto mi z kieszeni wszystko, łącznie z telefonem, nie mogłem więc zadzwonić ani do prawnika, ani do rodziny.

Po usunięciu zawartości kieszeni i zabraniu mi paska od spodni, zdjęto mi kajdanki - mam do tej pory ślady, obrzęknięcia, bo kajdanki wpiły mi się głęboko w ciało podczas przenoszenia - funkcjonariusze, w tym brutal, wrócili i chcieli mnie zaprowadzić do sali przesłuchań. Ukląkłem, stawiając bierny opór. Zastanawiali się, jak mnie transportować.

Facet od bicia i szczypania wyciągnął wtedy urządzenie wyglądające jak taser.

Po czym go schował, bo ustalili: „Niech siedzi”. I zostawili mnie w celi. Usiedli przy stoliczku i w ramach pracy zespołowej pięciu do siedmiu policjantów pracowało nad notatką z zajścia, którą spisywał brutal.

Pytali, czy się leczę, czy jestem pod wpływem alkoholu. Mówię: odmawiam uczestnictwa w jakiejkolwiek procedurze wykraczającej poza czynność legitymowania do czasu umożliwienia mi kontaktu z prawnikiem.

Później to będzie obrócone w zarzut wobec mnie: że odmawiałem odpowiedzi na wszystkie pytania. Kłamstwo: warunkowałem swój udział w dalszej części procedury egzekucją mojego prawa do kontaktu z prawnikiem.

Prawnik został powiadomiony przez znajomych, był już na miejscu. Ale nie został wpuszczony.

Zarzuty rzekomej napaści i zniszczenia kurtki

Szykują mi zarzut napaści na funkcjonariusza i do tego jeszcze drugi zarzut z art. 288 kk - atak na jego kurtkę, czyli zniszczenie mienia. Chodzi o rozdarcie na kurtce policyjnej, podobno wartej 800 zł. Nie wdziałem tej kurtki i mój prawnik też.

Oba zarzuty postawiono mi w związku z art. 57a kodeksu karnego. To bardzo istotna okoliczność, bo artykuł ten mówi o występku chuligańskim. Adwokat powiedział mi, że to artykuł, który stosowano w PRL-u, by deprecjonować działania opozycyjne.

Art. 222

§ 1. Kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.

Art. 288

§ 1. Kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. § 2. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

art. 57a

§ 1. Skazując za występek o charakterze chuligańskim, sąd wymierza karę przewidzianą za przypisane sprawcy przestępstwo w wysokości nie niższej od dolnej granicy ustawowego zagrożenia zwiększonego o połowę.

Po 3,5 godzinach od czasu przybycia i zgłoszenia się w recepcji, mój prawnik zostaje wpuszczony. Łamana jest kolejna procedura - nie realizuje się jego prawa do uczestnictwa przy spisywania notatek i protokołów, co wytyka funkcjonariuszom, ale oni tylko wzruszają ramionami. Cała ta zabawa trwa do czwartej rano.

W międzyczasie pan brutal kłamie wobec starszego oficera i wobec mojego prawnika, twierdząc, jakobym odmawiał współpracy i przytacza rzekome moje słowa ze swojego protokołu, że nie zgłaszam zażalenia co do procedury zatrzymania i nie zamierzam w sądzie dochodzić swoich praw w związku z formą zatrzymania.

Z moim prawnikiem zrobiliśmy załącznik do protokołu, punkt po punkcie negując wszystkie fałsze w protokole, po czym dodaliśmy punkt o napaści w suce.

Wskazałem imiennie sprawce pobicia

W uwagach do protokołu precyzyjnie opisałem całe zajście, wskazałem imiennie jednego ze sprawców. Mój prawnik wywalczył, że zapisano w protokole a konto przyszłych zarzutów - że nigdzie na moich kłykciach, kostkach nie ma śladów otarć, zaczerwienienia, zadrapania, co pokazuje dowodnie, że nie użyłem przeciwko nikomu pięści. W celi siedział też drugi zatrzymany – mój student, Ignacy, i usłyszał zarzut podobny do mojego - napaść do funkcjonariusza i uszkodzenie kurtki.

Wydano mi rzeczy i wypuszczono. Na recepcji komisariatu czekali na mnie przyjaciele.

Dochodziły do nas informacje z innych komisariatów, że ktoś dostał pałą, inny został kopnięty, bez sensu, dla zabawy, inny był wyciągnięty z tłumu za szyję - spotkało to także Ignacego.

Ta brutalność to nowe w zachowaniu policji

Chcieli pokazać siłę, a raczej przemoc. Taką, jaką od dawna stosowali wobec ludzi ze squatów, członków organizacji anarchistycznych i antyfaszystowskich, którzy występowali przeciw neofaszystom i nacjonalistom.

Tu szum się zrobił, bo strzelili w pysk adiunkta z Uniwersytetu, a taki szum powinien być zawsze, gdy przemoc policji obraca się przeciw obywatelom, którzy – nieistotne czy to mieszkaniec squatu, czy ktokolwiek inny - wykorzystują prawo do demonstrowania swoich poglądów.

Tryb zatrzymania obywatela - każdego - jest określony przez procedury, które policja nagminnie łamie.

Latem, kiedy nas rozdrapywali na blokadach, zrozumieli, że mają dużo do stracenia, jeśli kogoś pobiją, jeśli wsadzą kogoś na dłużej. Kazano policji deeskalować. Akcja jesienna pod parlamentem - tam była taka kultura (choć i tu uderzano mnie, przepychano, żeby sprowokować do oddania).

Myślę, że to nowa polityka. Idą po opozycję uliczną.

;
Na zdjęciu Daniel Flis
Daniel Flis

Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze