0:00
0:00

0:00

Hungarica to czołowy reprezentant tzw. węgierskiego rocka narodowego („nemzeti rock”). Opiewa utracone przez Węgry sto lat temu ziemie w Rumunii (Siedmiogród) i dzisiejszej Słowacji. Miał wystąpić w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie, na koncercie z okazji setnej rocznicy Bitwy Warszawskiej 1920 r.

Wokalista Hungarici Sziva Balázs regularnie występuje na zgromadzeniach skrajnie prawicowego Jobbiku. Został wydalony ze Słowacji w roku 2008 w związku z zamieszkami etnicznymi po meczu w miejscowości Dunajská Streda (rannych zostało wówczas ponad 50 osób).

Inny zespół Balazsa, Romantikus Erőszak („Romantyczny Gwałt”, „Romantyczna Przemoc”), jawnie posługuje się faszystowskimi symbolami.

Po interwencji mediów, aktywistów i wycofaniu się szeregu - również prawicowych - artystów z koncertu, Centrum Sztuki Współczesnej odwołało występ Hungarici. Był to już kolejny ekstrawagancki pomysł nowego szefa placówki, powołanego przez Piotra Glińskiego. Wcześniej z koncertem w CSW wystąpił Jan Pietrzak.

Przeczytaj także:

Neonazistowskie symbole są, albo ich nie ma. Zależy, kto pyta

Dyrektor Piotr Bernatowicz próbuje się tłumaczyć. W swoim oświadczeniu rozgranicza „dobrą” Hungaricę i „złego” starego-nowego wokalistę Balázs’a Szivę, który wrócił do zespołu w minionym roku, o czym organizatorzy mieli nie wiedzieć.

„Z muzykiem tym związane są kontrowersje dotyczące jego wczesnej działalności w subkulturze skinhead oraz sięganiem po symbole kojarzone z ruchami neonazistowskimi. Jakkolwiek Hungarica nigdy nie propagowała tego rodzaju postaw zarówno w tekstach swoich utworów, jak i w swojej działalności, to jednak nieoczekiwana obecność muzyka, który w swojej biografii odwoływał się do neonazistowskich treści jest niedopuszczalna”.

Piotr Bernatowicz udziela wywiadu Mediom Narodowym

Koncertu bronił wydawany przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości portal „Media Narodowe”, który został… oficjalnym patronem imprezy CSW Zamek Ujazdowski.

Dyrektor Bernatowicz, który od miesięcy nie znajduje czasu na rozmowę z opozycyjnymi dziennikarzami, udzielił też wywiadu portalu narodowców. Na łamach „Mediów Narodowych” żadnych „neonazistowskich treści” już nie dostrzegał, a oskarżenia uznał za „całkowicie bezpodstawne”.

„To, można powiedzieć, stały retoryczny chwyt – bicie pałką nazizmu, faszyzmu. Hungarica nie ma nic wspólnego z żadnym nazizmem” - perorował Bernatowicz w skrajnie prawicowym medium. Portalowi udzielił długiego, przeszło czterdziestominutowego wywiadu.

Również w okresie, gdy Sziva nie występował z Hungaricą, byli koledzy wypowiadali się o nim bardzo ciepło. „Z naszym poprzednim wokalistą, Balázs’em Sziva spędziliśmy w zespole niezapomniane 5 lat, nasze drogi rozeszły się w atmosferze przyjaźni” - mówili członkowie Hungarici w wywiadzie dla skrajnie prawicowego, nacjonalistycznego zinu „Okop” w 2014 r.

Hungarica zabiera głos i traci pamięć

Akcja Demokracja zbierała podpisy pod petycją przeciw koncertowi. „Odwołaniu powinno towarzyszyć publiczne wyjaśnienie, jak doszło do zaproszenia idoli neofaszystów przez dyrektora Centrum Sztuki Współczesnej” - można przeczytać w uzasadnieniu apelu.

„Nigdy nie promowaliśmy żadnej formacji politycznej. Nie występowaliśmy na wiecach politycznych Jobbiku. Natomiast wspólnie z kilkunastoma węgierskimi zespołami muzycznymi graliśmy na festynach i uroczystościach państwowych” - oświadczył z kolei w odpowiedzi na krytykę zespół Hungarica.

Węgierscy muzycy twierdzą, że stali się ofiarami „medialnej nagonki”. Brak związków z Jobbikiem nie jest prawdą - pierwszy z brzegu dowód to zaproszenie na spotkanie z liderem Jobbiku Gaborem Voną, gdzie Hungarica występuje pod partyjnymi barwami. Jest ono ciągle dostępne w węgierskim prawicowym internecie.

Hungarica zaprasza na spotkanie z liderem Jobbiku Gaborem Voną

Artyści rezygnują, bo „się porobiło”

Z występu w CSW zrezygnował m.in. LuxTorpeda czy zespół Maleo Reggae Rockers, którego lider Dariusz Malejonek popierał Andrzeja Dudę czy wyprodukował projekt muzyczny „Panny Wyklęte”. Swój udział w koncercie odwołał też raper KęKę. Ten sam, który w jednym ze swoich utworów nawoływał do rewizji granic Polski i „odzyskania” Wilna i Lwowa. W piosence „Jeden kraj” znalazły się następujące słowa:

„To co kiedyś było nasze, będzie nasze, proste

[Refren]

To dla zapomnianych krajan

Jeszcze razem się przejdziemy Łyczakowską

Stanie otworem Ostra Brama

Bez agresji, ale dajcie to co polskie”.

„Ja gram koncerty, a nie wiece” - tłumaczył KęKę decyzję o odwołaniu występu 14 sierpnia. Z kolei raper Wujek Samo Zło skomentował na Facebooku: „A się porobiło... Podobno wszystko przez ten węgierski zespół”.

Bernatowicz w "Mediach Narodowych" odpowiedział artystom, którzy odwołali udział w wydarzeniu.

"To rzeczywiście dla mnie jest zaskoczeniem. Znając repertuar tych zespołów, no to właściwie jest bardzo bliski temu, co śpiewa Hungarica. Jeżeli nie czasem mocniejszy przekaz patriotyczny. Co do oświadczeń, że nie było to uzgadniane, że my coś ukrywaliśmy... My niczego nie ukrywaliśmy. Z naszej strony, ze strony CSW, koordynacją współpracy zajmuje się Jędrzej Kodymowski z zespołu Apteka, który też zagra. On kontaktował się i z artystami i menadżerami. (...) Te informacje były przekazywane. (...) Dzisiaj te zespoły odsuwają się od Hungarici. Ale kto zapewni, że jutro, np. KęKę, który ma bardzo mocne teksty - choć nie dla mnie - nie okaże się oburzający dla środowiska "Gazety Wyborczej" - ostrzegał Bernatowicz u skrajnych narodowców.

Bernatowicz zarzucił polskim muzykom, że biorą medialne doniesienia "na wiarę".

"Wiele zespołów, wiele raperów zgłosiło się do nas teraz, że chętnie wystąpią. Znają Hungaricę i nie mają żadnych problemów z Hungaricą i chętnię przyłączą. Koncert się odbędzie" - zapowiadał Bernatowicz w Mediach Narodowych. Wywiad odbył się 6 sierpnia, trzy dni później Bernatowicz ogłosił, że Hungarica nie wystąpi w Zamku.

;
Na zdjęciu Witold Mrozek
Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Komentarze