To, co się dzieje w Sądzie Najwyższym, zaczyna przypominać pojedynek Filydora i Antyfilydora z „Ferdydurke” Gombrowicza. Tyle że nie jest śmiesznie, bo nie chodzi o abstrakcyjne zagadnienie wyższości syntezy nad analizą, ale o funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości.
W Sądzie Najwyższym trwa wyścig o legalizację/delegalizację neosędziów. Mamy już dwa pytania prawne z Izby Cywilnej SN do poszerzonego składu Sądu Najwyższego: jedno do sędziów, a drugie do neosędziów.
I dalej: jedno pytanie sędziów Izby Karnej i jedno neosędziów Izby Dyscyplinarnej. A do tego jedno pytanie neosędziów do Trybunału Konstytucyjnego.
Prawdziwa wojna zacznie się dopiero wtedy, gdy w tych sprawach zapadną rozstrzygnięcia – wojna o to, które z nich jest ważniejsze. A do tego zapadnie też wyrok (wyroki) Trybunału Sprawiedliwości UE.
Najpierw 20 marca siedmioosobowy skład Izby Cywilnej SN zadał poszerzonemu składowi SN zagadnienie prawne: czy neosędziowie, jako powołani przez neo-KRS (a więc wątpliwy organ) w konkursie ogłoszonym przez prezydenta, bez kontrasygnaty premiera, i mimo że NSA wstrzymał ich powołanie z powodu odwołania od konkursu, które dostał do rozpatrzenia – czy wciąż są sędziami?
Czy wydawane z ich udziałem rozstrzygnięcia są ważne prawnie?
Pytanie pada na tle wniosku sędziego Waldemara Żurka, którego sprawę wniesioną do SN miała rozpatrzeć Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN, złożona wyłącznie z neosędziów.
Potem, jako drugie, podobne zagadnienie prawne poszerzonemu składowi SN zadało dwóch sędziów Izby Karnej, którym przyszło orzekać w składzie z neosędzią Wojciechem Sychem.
Na kontratak neosędziów nie trzeba było długo czekać. Oto 5 kwietnia sędziowie Izby Dyscyplinarnej SN, też w stu procentach obsadzonej neosędziami, zadali poszerzonemu składowi tej Izby pytanie prawne o to, czy są powołani zgodnie z prawem.
Wcześniej, 27 marca, troje neosędziów orzekających w Izbie Cywilnej – Joanna Misztal-Konecka, Tomasz Szanciło i Kamil Zaradkiewicz – skierowało do Trybunału Konstytucyjnego pytanie o zgodność z konstytucją przepisu kodeksu postępowania cywilnego, na podstawie którego skarżący w sprawie, którą dostali do osądzenia, zażądał ich wyłączenia jako niewłaściwie powołanych.
Ci sędziowie poszli więc drogą przetestowaną niedawno przez neo-KRS, która zaskarżając własną legalność do TK, otrzymała oczekiwany wyrok, że działa legalnie. A więc nie będzie już podstaw do kwestionowania jej decyzji, w tym nominacji neosędziow. TK orzekł to w doborowym składzie pięciu sędziów mianowanych przez PiS, w tym jednego dublera.
Dobra zmiana idzie więc szerokim frontem: chce mieć i uchwałę SN o legalności powołania neosędziów, i wyrok TK, że przepis, który pozwala uznać za nieważny wyrok wydany przez neosędziego, jest niezgodny z konstytucją.
Pewnie wyprzedzi konkurentów, bo o legalności neosędziów Izba Dyscyplinarna ma się wypowiedzieć już 10 kwietnia. Kiedy o ich nielegalności w odpowiedzi na pytania sędziów Izby Karnej i Cywilnej wypowie się Sąd Najwyższy – nie wiadomo.
Nie wiadomo też, kiedy orzeknie Trybunał Konstytucyjny dobrej zmiany. Ze wspomnianym pytaniem od neo-KRS TK męczył się od grudnia do połowy marca i dwa razy odraczał rozstrzygnięcie. Ale jeśli będzie trzeba – da radę, choćby w składzie trzyosobowym, jeśli miałyby być jakieś problemy z jednomyślnością (co przydarzyło się w sprawie o legalność neo-KRS).
O legalności powołania neosędziów wypowie się też Trybunał Sprawiedliwości UE, ale najwcześniej w czerwcu, bo opinia Rzecznika Generalnego będzie dopiero 23 maja.
Te wszystkie rozstrzygnięcia będą się zderzać. Które będzie ważniejsze? Wyrok Trybunału Konstytucyjnego może być nieważny, jeśli zapadnie – jak ten w sprawie neo-KRS – z udziałem dublera. Jeśli zapadnie w składzie innym niż pełny, też będzie można go kwestionować z przyczyn proceduralnych.
Wyrok Trybunału Sprawiedliwości będzie dotyczył prawa europejskiego, nie polskiego, zatem będzie de facto ponad rozstrzygnięciami Sądu Najwyższego.
Natomiast co do sprzecznych ze sobą rozstrzygnięć Sądu Najwyższego, to bezwzględnie będą wiązały one tylko składy sędziowskie, które je zadały. Co zaś do ważności rozstrzygnięć dla całego SN i sądów powszechnych – ważniejsze będą te zapadłe w pełnym składzie SN.
Można przypuszczać, że będą to pytania zadane przez sędziów, bo cały czas mają oni w SN przewagę nad neosędziami: w Izbie Karnej jest tylko jeden neosędzia, w Izbie Cywilnej – sześciu, w Izbie Pracy – żadnego.
Wreszcie, ponieważ są to pytania zadane przez neosędziów – o ich własną legalność – neosędziowie muszą być wyłączeni z orzekania, bo nie mogą być sędziami we własnej sprawie.
Skończy się więc na tym, że na pytania neosędziów odpowiedzą sobie sami neosędziowie i sami się do tej odpowiedzi zastosują. Wcześniej fundując wszystkim żenujący spektakl, w którym ośmieszają wymiar sprawiedliwości.
I tak PiS-owi powoli udaje się robić z Sądem Najwyższym to samo co z Trybunałem Konstytucyjnym: niszczyć jego autorytet i przyprawiać gębę. Choć Sąd Najwyższy jest w o tyle lepszej sytuacji, że wciąż może odciąć się od nowotworu w postaci Izb: Dyscyplinarnej i Kontroli Nadzwyczajnej.
Ewa Siedlecka jest publicystką "Polityki". Ten tekst ukazał się na jej Blogu Konserwatywnym.
Sądownictwo
Krajowa Rada Sądownictwa
Sąd Najwyższy
Trybunał Konstytucyjny
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Komentarze