0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Mariusz Kamiński i Maciej Wasik - obaj ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja GazetaMariusz Kamiński i M...

Kiedy kupiony przez polskie służby Pegasus hasał sobie w 2019 po telefonach ludzi krytykujących władzę, RPO poprosił ekspertów od bezpieczeństwa, służb i praw człowieka o propozycje rozwiązań: co zrobić, by służby się w Polsce nie panoszyły.

Przygotowali raport z dwoma podstawowymi postulatami

  1. Musi powstać specjalny, niezależny organ, który zajmowałby się nadzorem nad służbami specjalnymi i mógł rozpatrywać skargi ludzi na działanie służb
  2. Obywatele muszą dostać prawo do informacji o byciu przedmiotem zainteresowania ze strony służb i prawo dostępu do przetwarzanych przez nie danych osobowych.

Raport “Osiodłać Pegaza” jest gotowy od dwóch lat. Jego autorzy to: Adam Bodnar, Tomasz Borkowski, Jacek Cichocki, Wojciech Klicki, Piotr Kładoczny, Adam Rapacki i Zuzanna Rudzińska-Bluszcz. Raport został przygotowany dla wszystkich sił politycznych. Furory jednak nie zrobił — tyle że po wyborach w 2019 r. dostał go Senat, w którym większość przejęła opozycja. Ujawnienie użycia Pegasusa wobec Romana Giertycha i prok. Ewy Wrzosek to dobry moment, by sobie o tym przypomnieć.

Przeczytaj także:

View post on Twitter
View post on Twitter
Jeśli teraz zapytacie, skąd w ogóle wiadomo, że Pegasus, który włamał się na telefony adwokata i prokuratorki, jest zabawką polskich służb specjalnych – odpowiem: z dokumentów państwowych.

Na trop Pegasusa wpadła w 2019 r. Najwyższa Izba Kontroli, która analizowała faktury CBA. Uwagę kontrolerów zwróciła faktura na 34 mln zł z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym Ministra Sprawiedliwości. Na fakturze była pieczątka CBA oraz firmy informatycznej, która – zdaniem dziennikarzy – mogła pośredniczyć między izraelską firmą a CBA.

Problem nie ogranicza się do Pegasusa

Od 1989 r. stopniowo wyjmowano nadzór nad służbami z rąk aparatu PRL-owskiego. Ale reformy nigdy nie zakończono. Nie powstał niezależny nadzór nad tym, co służby robią: jakie informacje zbierają o obywatelach i cudzoziemcach, co z tymi informacjami robią, komu je przekazują.

Bez takiego nadzoru nie można mówić o nowoczesnych służbach specjalnych.

Chyba wydawało się, że jest czas. Przecież służby są po dobrej stronie, nikogo nie krzywdzą, nawet jeśli czasem muszą nagiąć reguły. Sejmowej komisji ds. służb zwyczajowo przewodniczy przedstawiciel opozycji. Jeśli coś opozycję zaniepokoiło, mogła o to dopytać na zamkniętych posiedzeniach.

Na próżno obrońcy praw człowieka ostrzegali, że prawa do prywatności nie można chronić na słowo honoru szefów służb.

Musi istnieć instytucjonalna ochrona, bo tylko ona jest skuteczna — choć oczywiście nieco utrudnia służbom życie.

Nie przekonali władzy.

PiS bierze wszystko

Aż nadszedł PiS i odkrył, że skoro nie ma ograniczeń, to i piekła nie ma.

  • Zaczął od przejęcia komisji ds. służb — teraz przewodniczy jej przedstawiciel sejmowej większości.
  • W 2016 r. zmienił ustawę o Policji, poszerzając prawo do podsłuchów, podglądu, kontroli przesyłek i korespondencji elektronicznej, uzyskiwania treści SMS-ów, pobierania danych telekomunikacyjnych, internetowych i pocztowych obywateli – numer telefonu, jego lokalizacji, spisów połączeń i numeru IP komputera. Służby mają teraz dostęp do danych internetowych za pomocą stałego łącza. Nie musi się wobec człowieka toczyć postępowanie, by służby mogły pozyskać jego dane (Twoje dane).
  • W związku ze Światowymi Dniami Młodzieży w 2016, na które miał przyjechać do Krakowa papież w 2016 r., PiS pośpiesznie uchwalił ustawę "antyterrorystyczną", która dała służbom możliwość nieograniczonego zbierania danych o aktywności obywateli w internecie oraz ich bilingów telefonicznych, a także wyłączyła cudzoziemców spod ochrony konstytucyjnej, jeśli chodzi o inwigilację;
  • Po nowelizacji Kodeksu Postępowania Karnego z 2016 r. sąd ma obowiązek uznać dowody zdobyte z nielegalnych podsłuchów, a także informacje w innej sprawie niż dał sąd legalizując podsłuch (tzw. „owoce zatrutego drzewa", art. 168a k.p.k.).

Te wszystkie narzędzia dostępne są od pięciu lat. Władza zapewne myślała, że dzięki nim odkryje niesłychane nieprawości poprzedników. Jak widać, nie odkryła - ale to, jakie dane zebrała przy okazji na każdego Kowalskiego i Malinowską - to naprawdę poważny problem.

W międzyczasie służby dokupiły sobie Pegasusa.

Sześć osób, małe biuro, duża wiedza i niezależność

Ale już wcześnie widać było, że jest źle - dlatego RPO Adam Bodnar zaprosił do współpracy ludzi, którzy znają się na służbach i na prawach człowieka. Ich propozycja opiera się na założeniu, że nadzór nad służbami to element sprawnie funkcjonującego państwa. Nie chodzi przy tym o ograniczenie ich skuteczności. Celem jest znalezienie równowagi między ochroną praw i wolności obywatelskich a przeciwdziałaniem zagrożeniom dla bezpieczeństwa państwa. Zagrożenia te są związane z działalnością terrorystyczną, działalnością obcych służb oraz działalnością przestępczą.

W Polsce nigdy nie mieliśmy instytucji, która zajmowałaby się wyłącznie nadzorem nad działalnością służb specjalnych i mogła rozpatrywać skargi. Instytucji, która byłaby wyspecjalizowana w tej problematyce, a jednocześnie niezależna i bezstronna.

W wielu państwach europejskich takie instytucje są (np. w Niemczech i w Norwegii). U nas mogłaby on podlegać Sejmowi. Jej członkowie nie mogliby być politykami ani łączyć tej pracy z inną działalnością publiczną (autorzy propozycji wykorzystali tu doświadczenia Belgii, Danii, Holandii, Kanady, Norwegii, Portugalii i Szwecji).

Jedenaście służb biega

Nowa instytucja kontrolowałby w Polsce działalność jedenastu służb (!): Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Biura Nadzoru Wewnętrznego MSWiA, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, komórek Krajowej Administracji Skarbowej upoważnionych do wykonywania czynności operacyjno-rozpoznawczych, Policji, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Ochrony Państwa, Służby Wywiadu Wojskowego, Straży Granicznej, oraz Żandarmerii Wojskowej.

Pracowałoby w niej pięcioro członków i przewodniczący. Kadencja trwałaby sześć lat (dłużej niż parlamentu), a co trzy lata wymieniana byłaby połowa składu. Przewodniczący mógłby pracować góra dwie kadencje.

Instytucje obsługiwałoby kilkudziesięcioosobowe biuro zapewniające obsługę merytoryczną i logistyczną. Koszt zorganizowania go powinien się zamknąć w kwocie kilkudziesięciu milionów złotych - to nie jest dużo, skoro roczne koszty funkcjonowania jedynie sektora służb specjalnych przekraczają miliard złotych.

Powołanie niezależnej instytucji kontroli to oczywiście nie wszystko. Raport postuluje zmiany w ustawie antyterrorystycznej, instytucji „owoców zatrutego drzewa”. Wskazuje też, że trzeba organizacyjnie usprawnić proces nadzoru nad działalnością służb specjalnych ze strony sędziów i prokuratorów.

Generalnie chodzi o to, by polskie prawo zaczęło odpowiadać standardom międzynarodowym (któryż to już międzynarodowy standard udało się władzy naruszyć?).

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze