0:000:00

0:00

Są też takie, które obserwują jedynie użytkowników rozpowszechniających treści pornograficzne – oraz Andrzeja Dudę. Czy ta nowa siatka kont może być przygotowaniem do kampanii prezydenckiej w sieci?

Tylko jednego dnia, 8 stycznia, Andrzejowi Dudzie przybyło prawie 1600 nowych obserwujących.

To największy taki skok od początku 2019 roku, kiedy jednorazowo prezydenta zaczęło obserwować ponad 5 tys. nowych obserwujących, ale kilka tygodni później ich liczba spadła o prawie 4 tysiące, podczas akcji kasowania przez Twitter fake'owych użytkowników.

Szybki wzrost liczby followersów zaczął się kilka dni wcześniej: 4 stycznia 2020 roku – 661 obserwujących, 5 stycznia – 870, 6 stycznia – 831, 7 stycznia – 696. Od 9 stycznia do 11 stycznia wzrost utrzymywał się na poziomie 400-500 obserwujących dziennie.

To znacznie więcej niż podczas ostatniego półrocza, gdy Andrzejowi Dudzie przybywało średnio 183 obserwujących dziennie.

Sprawdziłam, jak to wygląda u trójki innych kandydatów na prezydenta: okazuje się, że 8 stycznia wzrost większy niż zazwyczaj był widoczny także na kontach Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Roberta Biedronia, ale liczba nowych obserwujących była u nich znacznie niższa - ok. 400.

W tym samym dniu skok followersów miał też Donald Tusk – 812 obserwujących, ale jeszcze większy – premier Mateusz Morawiecki: 1071 obserwujących.

Wszystkie te dane znacznie przewyższają średnie wzrosty na opisywanych kontach. Oczywiście, część nowych followersów to prawdziwi użytkownicy Twittera, niektórzy mają konta założone dużo wcześniej i po prostu dopiero teraz zaczęli obserwować prezydenta, inni właśnie dołączyli do społeczności TT. Ale jak pokazuje dalsza analiza, tego rodzaju kont w opisywanym okresie było niewiele.

Nie same liczby nowych fanów są tu zresztą najistotniejsze, ale fakt, że znacząca większość to konta świeżo założone, w styczniu 2020 roku.

Wielu z nich nikt nie obserwuje, nikt nie wchodzi z nimi w interakcje. Widać to na zestawieniach nowych followersów konta @AndrzejDuda w narzędziu Twittonomy:

Są konta z Pakistanu i Bangladeszu, są takie, które lubią porno

Przeanalizowałam szczegółowo 120 nowych użytkowników. Konta dziesięciu z nich już nie istniały – prawdopodobnie zostały automatycznie zablokowane przez Twittera, który działa w ten sposób, gdy rozpozna konta fake'owe (najczęściej boty).

Znaczna część z pozostałych ma w nazwie użytkownika kilka liter i osiem cyfr oraz nie ma zdjęć profilowych lub ma zdjęcia nieprzedstawiające twarzy użytkownika.

60 proc. nie miało żadnej aktywności.

Można przypuszczać, że część z nich to konta tworzone automatycznie – świadczą o tym zarówno ich cechy, jak i jednoczesny czas powstania. Pozostałe 40 proc. polubiło kilka wpisów lub nawet zamieściło kilka tweetów własnych (wyższą aktywność odnotowałam tylko u pięciu użytkowników).

Ok. 2/3 z tych aktywnych reagowało z wpisami w języku polskim, reszta – z wpisami w innych językach.

Większość to konta polskie: z polskimi nazwami użytkowników, obserwujące naszych rodzimych polityków, czasami z PiS-u, czasami z Konfederacji, najczęściej – z różnych stron polskiej sceny politycznej, także opozycji, oraz polskie media czy dziennikarzy.

Niektóre już zaangażowały się np. w krytykowanie kandydatki KO na prezydenta Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.

Jednak pozostałe wyraźnie pochodzą z innej przestrzeni sieciowej.

Jest na przykład konto pakistańskie, które poza Andrzejem Dudą obserwuje tylko pakistańskich użytkowników Twittera. Podobnie wyglądają konta z Bangladeszu, Indii, Korei czy Turcji.

Są również takie, która poza kontem polskiego prezydenta interesują się wyłącznie użytkownikami udostępniającymi treści pornograficzne. Zdarzają się także konta rosyjskie czy ukraińskie, ale w analizowanej przeze mnie próbie były to pojedyncze przypadki. Wszystkie, które analizowałam, założono w styczniu 2020 roku.

Najwięcej zagranicznych kont powiązanych jest ze Stanami Zjednoczonymi. Pomijam nawet te, które obserwują tylko dwie osoby: Andrzeja Dudę i Donalda Trumpa. Pomijam, ponieważ taki dobór obserwowanych może znaczyć tylko tyle, że Twitter w momencie zakładania konta podpowiedział polubienie Donalda Trumpa jako jednego z najpopularniejszych polityków na tej platformie, oraz konta Andrzeja Dudy jako jednego z najpopularniejszych polityków polskich.

Trudno jednak w ten sposób wytłumaczyć obserwowanie przez niektóre konta tylko czterech użytkowników: Dudę, Kancelarię Prezydenta w Polsce, Trumpa i The White House. Jedno z takich kont zareagowało dotychczas tylko raz: polubiło oficjalną transmisję live prezydenta Trumpa w sprawie konfliktu z Irakiem.

Obserwują całą rodzinę Trumpa i kandydatów na prezydenta USA

Najbardziej zwracają uwagę ci użytkownicy, którzy poza Dudą i Trumpem obserwują także innych użytkowników amerykańskich, i to dość licznie. Najczęściej są wśród nich członkowie rodziny Donalda Trumpa: Melania Trump, Ivanka Trump, Eric Trump, Donald Trump Junior.

Poza nimi także: wiceprezydent USA Mike Pence, były prezydent Barack Obama, Hilary Clinton, Elizabeth Warren, Joe Biden, John Bolton, liczni kongresmeni, zwłaszcza republikańscy.

Jak widać, są w tym gronie amerykańscy politycy, którzy zamierzają wystartować w wyborach prezydenckich w USA w 2020 roku. Popularne są także konta instytucjonalne: White House, NASA, FBI, U.S. Army, Department of Defense (Departament Obrony), oraz amerykańskie media, celebryci i sportowcy. Zdarzają się też polubienia osób publicznych z innych państw, np. prezydenta Ukrainy czy prezydenta Iranu.

To nie pierwszy przypadek, gdy setki nowo tworzonych i nieaktywnych kont zaczynają obserwować polskich polityków – opisywałam kilkakrotnie takie sytuacje w 2017 roku oraz zamieszanie na Twitterze na początku 2019 roku, gdy nagle po akcji Twittera z usuwaniem botów i innych kont fake'owych osobom publicznym w Polsce zaczęła spadać liczba osób obserwujących.

Przeczytaj także:

Dziś jednak nagły pik followersów u urzędującego prezydenta zmusza do postawienia pytania: czy mamy do czynienia z przygotowaniami do kampanii prezydenckiej? Zwłaszcza że żadne inne przesłanki w sieci nie wskazują na to, by zainteresowanie prezydentem Andrzejem Dudą miało tak nagle skokowo rosnąć.

Porównując do innej platformy społecznościowej, w ostatnim miesiącu na Facebooku liczba jego followersów wzrosła minimalnie, dużo większe przyrosty miał Szymon Hołownia, a w niektórych dniach także Robert Biedroń i Małgorzata Kidawa-Błońska.

Także z analizy zainteresowania kandydatami w wyborach prezydenckich na Facebooku, przeprowadzonej przez firmę Sotrender wynika, że choć prezydent Duda ma w social media konta z największą liczbą obserwujących, to jednak największy wzrost followersów odnotowuje Szymon Hołownia i to jego post wzbudził największe zainteresowanie na FB.

Możliwe wyjaśnienia nagłego wzrostu followersów

Co takiego dzieje się więc na Twitterze, że akurat tam w ciągu kilku dni w styczniu prezydentowi zaczęło masowo przybywać followersów? Możliwości jest kilka:

  1. Ktoś w Polsce stworzył nową siatkę fake'owych kont, być może na potrzeby polskiego rynku biznesowego, nie ma ona nic wspólnego z kampanią prezydencką, a konto Andrzeja Dudy jest jednym z najbardziej popularnych w Polsce, stąd jego polubienie.
  2. Ktoś w Polsce stworzył nową siatkę fake'owych kont, przygotowując się do kampanii prezydenckiej. Ponieważ najwięcej nowych followersów pojawiło się na koncie Andrzeja Dudy, a zaraz po nim – premiera Mateusza Morawieckiego, należy przypuszczać, że konta te przygotowywane są do użytku w kampanii PiS i prezydenta Dudy (ale – uwaga! – teoretycznie możliwe jest ich wykorzystanie zarówno na rzecz prezydenta, jak i przeciwko niemu).
  3. Ktoś stworzył tę siatkę, ale poza Polską. W celu znanym wyłącznie jemu. Jednak obserwowanie prezydenta Dudy, innych polskich i zagranicznych polityków wskazuje, że ten cel ma związek z polityką. Ewentualne zagraniczne źródło pochodzenia kont wcale nie musi mieć związku z Rosją, choć to ona przychodzi nam na myśl najszybciej. Propagandowe i dezinformacyjne działania w sieci prowadzi dziś coraz więcej państw.
  4. Mamy do czynienia z nałożeniem się na siebie dwóch rodzajów aktywności: przygotowywania siatki fake'owych polskich kont do wykorzystania w polskiej kampanii prezydenckiej, oraz – mniejszej ilościowo - siatki zagranicznej, niezależnej od tej polskiej, w której Andrzej Duda nie jest głównym obiektem zainteresowania, lecz jednym z wielu obserwowanych polityków.

Niestety, na tym etapie nie sposób się dowiedzieć, kto stoi za nowymi, styczniowymi kontami – platformy społecznościowe nie dają dostępu do tego rodzaju danych.

Siatka kont z komercyjnego rynku manipulacji w sieci?

Część analizowanych kont to mogą być boty, jednak za innymi stoją jednak ludzie, czyli nie są one utworzone przez automat. Całość wygląda tak, jak gdyby konta te zostały kupione na komercyjnym rynku manipulacji w sieci.

To właśnie kupując tam obserwowanych, można otrzymać zarówno konta polskie, jak i zagraniczne, czasem także z państw mocno oddalonych od Polski, zwłaszcza azjatyckich; to właśnie kupując tam zdarza się, że klient otrzyma wśród followersów konta obserwujące treści pornograficzne.

Przy czym konta polskie, z własną aktywnością, trudne do rozpoznania jako fake'owe, są droższe niż typowe anonimy, zwłaszcza zagraniczne.

Jeśli uznamy, że mamy do czynienia z przygotowaniami do kampanii wyborczej, duża częstotliwość pojawiania się w tej grupie użytkowników obserwujących Donalda Trumpa i innych polityków amerykańskich każe zastanowić się, czy ta siatka kont ma być wykorzystywana tylko w Polsce, czy także np. w USA?

Niekoniecznie w kampanii prezydenckiej, w Stanach Zjednoczonych trwa procedura impeachmentu wobec prezydenta, zapewne więc będzie on potrzebował sieciowego wsparcia już niedługo. Dziś nie znamy jeszcze odpowiedzi na to pytanie.

Co do korzystania z fake'owych kont w kampanii w Polsce, warto pamiętać, że nie jest to wcale pomysł rodem z science fiction. We wrześniu 2018 r. „Gazeta Wyborcza” opisała umowę między wykonawcą a Komitetem Wyborczym PiS, pochodzącą właśnie z kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy z 2015 roku.

W jednym z załączników tej umowy wyszczególniono, że podczas moderowania wątków dyskusyjnych w sieci pojawią się wpisy automatyczne – 5 tys. w ciągu miesiąca. Oznacza to, że do pisania komentarzy w dyskusji użyto właśnie botów, czyli automatów.

Zaś Robert Gorwa, analityk, autor raportu „Computational propaganda in Poland: False Amplifiers and the Digital Public Sphere", powstałego w ramach projektu realizowanego na University of Oxford, wyliczył, że podczas kampanii prezydenckiej 2015 roku w Polsce w sieci aż co trzeci tweet pochodził z konta o cechach bota – i znacznie więcej było takich kont o poglądach prawicowych niż lewicowych czy liberalnych.

Musimy się liczyć z tym, że obserwujemy właśnie przygotowania do kampanii prezydenckiej. Nie wiemy, kto stoi za wysypem styczniowych kont ani czy zostaną kiedykolwiek użyte.

Ale jednego możemy być pewni: przed nami kampania, w której sieciowa dezinformacja będzie pełnoprawnym narzędziem politycznym.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze