0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Żuchowicz / Agencja GazetaDawid Żuchowicz / Ag...

Krzysztof Parchimowicz, jeden z założycieli stowarzyszenia niezależnych prokuratorów Lec Super Omnia i przez kilka lat jego szef, wkroczył do głośnej sprawy umorzonego śledztwa w sprawie majowych wyborów prezydenckich.

Było to bodaj jedno z najkrótszych śledztw, jakie pamięta prokuratura. W czwartek 23 kwietnia w godzinach 14-15 prokurator Ewa Wrzosek z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów wszczęła śledztwo w sprawie „sprowadzenia niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób” poprzez organizację wyborów w czasie epidemii koronawirusa. Zawiadomienie w tej sprawie złożył obywatel, który martwi się o swoje zdrowie. Prokurator Wrzosek najpierw w ramach postępowania sprawdzającego zebrała dostępne opinie epidemiologiczne potwierdzające ryzyko zarażenia wirusem podczas wyborów i w czwartek wszczęła śledztwo.

Planowała w jego ramach przesłuchać ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, któremu premier zlecił organizację wyborów. Nie wykluczała wezwania na świadka Jarosława Kaczyńskiego i premiera.

Prokurator o wszczęciu śledztwa poinformowała - zgodnie z procedurami - kierownictwo i po godz. 16:00 poszła do domu. Ale już 15 minut po jej wyjściu w prokuraturze pojawiła się zastępczyni szefa mokotowskiej prokuratury Edyta Dudzińska (choć tego dnia nie była w pracy w budynku prokuratury), przejęła sprawę Wrzosek i błyskawicznie ją umorzyła. Dudzińska uznała, że nie jest jeszcze pewna data wyborów, więc nie można uznać, że doszło do ryzyka narażenia wyborców wirusem. Około godz. 19:00 komunikat o umorzeniu pojawił się w PAP.

W piątek 24 kwietnia Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski – zaufany Zbigniewa Ziobry – nakazał zaś wszcząć przeciwko pani prokurator Wrzosek postępowanie dyscyplinarne, zarzucając jej polityczne motywacje. Pisaliśmy o tym w OKO.press, rozmawialiśmy też z prokurator Ewą Wrzosek:

Przeczytaj także:

Parchimowicz: pokrzywdzonym w tej sprawie może być każdy wyborca

W sobotę 25 kwietnia decyzję o umorzeniu zaskarżył do sądu Krzysztof Parchimowicz. Były szef Lex Super Omnia nie zgadza się z taką decyzją. Wcześniej w mediach komentował, że prokuratura po raz kolejny pokazała, że sprzyja władzy.

W zażaleniu do Sądu Okręgowego w Warszawie

Parchimowicz pisze, że jest pokrzywdzonym w tej sprawie i dlatego ma prawo złożyć zażalenie. Podkreśla, że z racji wieku jest w grupie ryzyka osób narażonych na zachorowanie na koronawirusa i obawia się o swoje życie i zdrowie podczas wyborów prezydenckich organizowanych w czasie epidemii.

Dotyczy to też wyborów korespondencyjnych – wirus przenosi się na kartkach.

Parchimowicz oficjalnie nie był stroną tego śledztwa. Ale podkreśla, że dotyczy ono nie tylko osoby składającej zawiadomienie, ale wielu wyborców, bo zagrożenie dla zdrowia spowodowane organizacją tych wyborów jest powszechne. Nie zdążył jednak formalnie zgłosić swojego udziału w tym śledztwie jako pokrzywdzony, bo nie miał na to szans. Śledztwo trwało zaledwie 2-3 godziny.

Parchimowicz kwestionuje zasadność umorzenia tej sprawy. Zaznacza, że „z opisu czynu zabronionego nie wynika, że sprowadzone niebezpieczeństwo musi być bezpośrednie, czyli wystąpić natychmiast”. Tak też przyjęła prokurator Ewa Wrzosek.

Parchimowicz przekonuje, że zagrożenie bezpieczeństwa dla zdrowia i życia może być również oceniane jako przyszłe zdarzenie. "W przypadku następstwa w postaci śmierci jednego człowieka lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu wielu osób kodeks karny przewiduje surowsze zagrożenie karą. Karalne jest przygotowanie do popełnienia tego przestępstwa, jak też usiłowanie. Czyn ten może popełnić każdy zarówno przez działanie, jak i też przez zaniechanie. Pokrzywdzonym może być każda osoba narażona na niebezpieczeństwo. Może to być wyborca, jak też osoby, z którymi wyborca będzie się stykał", pisze w zażaleniu do sądu Krzysztof Parchimowicz.

Zarzuca, że śledztwo w tej sprawie błyskawicznie umorzono – wbrew prokurator Wrzosek – bez przeprowadzenia nowych czynności dowodowych i podając niewłaściwą podstawę umorzenia. Dlatego domaga się uchylenia decyzji o umorzeniu.

Co zrobi sąd

Zażalenie Parchimowicza do sądu jest nie tylko ostrym, medialnym gestem sprzeciwu wobec decyzji prokuratury, na czele której stoi Zbigniew Ziobro.

OKO.press rozmawiało ze stołecznymi prawnikami. Ich zdaniem zażalenie Parchimowicza ma szanse uznania za zasadne przez sąd. Bo w tej sprawie może być pokrzywdzonym każdy dorosły Polak.

Zażalenie do sądu składa się za pośrednictwem prokuratury, która prowadziła śledztwo. Czyli mokotowskiej prokuratury rejonowej.

Ta zapewne nie będzie chciała przekazać go do sądu uznając, że Parchimowicz nie był stroną w tej sprawie. W takiej sytuacji będzie musiała wydać odmowną decyzję, którą Parchimowicz będzie mógł zaskarżyć. Finalnie jego zażalenie i tak więc trafi do sądu.

Represje i dyscyplinarki za niezależność i krytykę prokuratury Ziobry

Krzysztof Parchimowicz to doświadczony prokurator. W 2016 roku, gdy stery nad prokuraturą przejął Zbigniew Ziobro i jego stronnicy, w ramach czystek z Prokuratury Generalnej został zdegradowany na najniższy poziom w prokuraturze - do prokuratury rejonowej. Nie przestraszył się Ziobry.

W 2016 roku z grupą niezależnych prokuratorów założył stowarzyszenie Lex Super Omnia, którego został szefem. Dzięki niemu stowarzyszenie wyrosło na obrońcę niezależnej prokuratury, z którego głosem liczy się środowisko prawnicze. Parchimowicz stał się twarzą Lex Super Omnia. Nie boi się Ziobry i często krytykował podległa mu prokuraturę.

Płaci za to jednak wysoką cenę. Ma kilka dyscyplinarek i w jednym ze śledztw w absurdalny sposób próbuje się go powiązać z mafią vatowską. Na początku kwietnia 2020 roku z powodów zdrowotnych ustąpił ze stanowiska szefa stowarzyszenia. Pisaliśmy w OKO.press o jego działalności, dyscyplinarkach i rezygnacji z kierownictwa Lex Super Omnia:

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze