Uzgodnienia szczytu NATO PiS przedstawia jako sukces na wyłączność. Opozycja podkreśla, że wszystko było ustalone wcześniej. Kto ma rację? Wybitny analityk polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Eugeniusz Smolar odpowiada: politycznie koncepcja ministra Waszczykowskiego przegrała, porozumienia wojskowe wykuwały się wcześniej
Minister Tomasz Siemoniak i inni przedstawiciele koalicji PO-PSL polemizują z próbami przypisania sobie przez rząd PiS wyłącznych zasług we wzmocnieniu przez NATO wschodniej flanki Sojuszu.
Prezydent Komorowski stwierdził, że „decyzje, które zapadną na szczycie NATO, były wypracowane głównie przez poprzednią ekipę rządzącą… Pierwsza decyzja o wschodniej flance NATO zapadła już na szczycie w Newport.”
Prawda to czy fałsz? Sprawdźmy krok po kroku.
Prawdą jest, że kolejne polskie rządy i dyplomacja od lat wskazywały na niedostateczne przygotowanie NATO do przeciwstawienia się potencjalnemu zagrożeniu na wschodzie.
W 2009 r. prezydent B. Obama polecił sformułowanie przez NATO tzw. „planów ewentualnościowych” (contingency plans) dla obrony Polski i państw bałtyckich.
W grudniu 2010 r. w Waszyngtonie prezydenci Obama i Komorowski uzgodnili, że powstanie platforma dla współdziałania lotniczego.
W 2012 r. w bazie lotniczej w Łasku pod Poznaniem wylądowały pierwsze samoloty amerykańskie i od tego czasu regularnie - ale na rotacyjnej zasadzie – Amerykanie prowadzili ćwiczenia z polskimi F16. W zależności od skali manewrów stały, kilkunastoosobowy personel amerykański był uzupełniany do kilkuset osób. Poza walorem rozwijania tzw. interoperacyjności, największe znaczenie ma fakt, że Łask stał się centrum lotniczych działań amerykańskich w Europie Środkowo-Wschodniej.
To wydarzenie wywołało szok w całym świecie zachodnim. Zachód uznał, że NATO musi zmierzyć się z nowym zagrożeniem ze strony Rosji. 4 czerwca 2014 r. prezydent Barack Obama zapowiedział w czasie wizyty w Warszawie w obecności prezydenta Komorowskiego możliwość rozmieszczenia w Polsce żołnierzy sojuszniczych, głównie amerykańskich.
Ale uzgodnienia zapadły dopiero w trakcie przygotowań do szczytu w Warszawie - sojusznicy zdecydowali, że na terenie Europy Środkowo-Wschodniej będzie kilka tysięcy żołnierzy, stale obecnych, ale formalnie na rotacyjnej zasadzie. Polska miała na te decyzje taki sam wpływ, jak Estonia czy Rumunia – powtarzała, że oczekuje wzmocnienia swego bezpieczeństwa.
Decydujący wpływ na decyzje NATO miała wroga polityka Rosji i zmiana postawy Waszyngtonu wobec sytuacji w Europie.
Prawdą jest, że prezydent Bronisław Komorowski wielokrotnie wzywał do skupienia się na obronie terytorium Polski i innych krajów – głównie wschodniej flanki Sojuszu. Ukuł wręcz „doktrynę Komorowskiego”: przestajemy pomagać odległym państwom, a koncentrujemy się na własnej obronie. Z takim zadaniem na Szczyt NATO w Newport w Walii we wrześniu 2014 r. jechali polscy przywódcy i dyplomaci. Wcześniej prowadzili intensywne konsultacje z kluczowymi sojusznikami. Jeszcze przed szczytem w Newport Sojusz postanowił, że przeprowadzi w Ukrainie wspólne manewry. Tuż przed szczytem wizytujący Estonię prezydent Obama potwierdził 3 września 2014 amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa dla regionu.
Prawdą jest, że przy aktywnym udziale polskiego rządu Sojusz podjął na szczycie w Newport 4-5 września 2014 r. następujące decyzje:
Prawdą jest też, że ówczesny rząd RP uznał decyzje z Newport za tylko wstępne choć w dobrym kierunku i zgłaszał publicznie i podczas konsultacji dyplomatycznych konieczność dalej idących kroków. Rząd wnosił o stałe rozmieszczenie wojsk sojuszniczych, np. minister Sikorski w kwietniu 2014 r. mówił o dwóch ciężkich brygadach. Apelował też o to, by na wniosek państwa obawiającego się o swoje bezpieczeństwo dowódca NATO w Europie miał kompetencje do podjęcia natychmiastowych działań obronnych (tzw. trip-wire strategy).
Jednocześnie Polska przyjęła do wiadomości, że liczne państwa członkowskie odmawiają uznania za nieobowiązujący Akt Stanowiący NATO – Rosja z 1997 r. Określa on wzajemne, przyjazne stosunki, ale też nakłada na obie strony ograniczenia w rozlokowaniu większych oddziałów oraz sprzętu wojskowego na terenie nowych państw członkowskich NATO. Polska dyplomacja argumentowała, że Akt przewiduje, że obie strony mogą zmienić swoją politykę w zmienionych warunkach bezpieczeństwa. Bezskutecznie, Akt obowiązuje do dziś.
Jednocześnie stawało się oczywiste, że działania Moskwy wobec Ukrainy, energiczne zbrojenia, rozmieszczanie blisko granic zachodnich dużych oddziałów i nowoczesnego uzbrojenia, prowadzenie agresywnych manewrów, włącznie z użyciem broni jądrowej i otwarcie deklarowana wrogość Rosji wobec NATO, UE i całego Zachodu – wszystko to stanowi ową zmianę sytuacji bezpieczeństwa. Dalsze kroki zależały przede wszystkim od Waszyngtonu, który dotychczas wycofywał oddziały i ciężkie uzbrojenie z Europy.
Sygnałem zmiany tej polityki była wizyta w czerwcu 2015 r. (pod koniec rządów PO-PSL) w Europie sekretarza obrony USA. Ashton Carter ogłosił plany rozmieszczenia w Europie Środkowo-Wschodniej, głównie w Polsce ciężkiego sprzętu, który pozwoli na wprowadzenie w krótkim terminie do działań bojowych amerykańskiej brygady pancernej. Sprzęt ma być również wykorzystywany do prowadzenia regularnych ćwiczeń z wojskami kraju-gospodarza. Carter zaznaczył, że decyzja nie łamie postanowień Aktu Stanowiącego NATO-Rosja z 1997 r., ale Sojusz nie pozostanie bezczynny w obliczu agresywnych działań Moskwy w regionie.
Decyzja zorganizowania Szczytu NATO w Warszawie była związana z polityką wobec Rosji i z tej perspektywy miała wymiar symboliczny.
Prawdą jest, że wybór Warszawy był wyrazem przekonania partnerów, że Polską rządzi ekipa wiarygodna i przewidywalna. Wiarygodna, ze względu na prowadzoną politykę międzynarodową, połączoną z umacnianiem własnych sił zbrojnych. Przewidywalna, ze względu na przejawiane przez nią zrozumienie, że główne państwa Sojuszu gotowe są umacniać siły odstraszania oraz poczucie bezpieczeństwa Polski i państw bałtyckich, ale łączyć te działania z polityką zapraszania Moskwy do dialogu, niezatrzaskiwania drzwi do ewentualnego porozumienia z Rosją zarówno w sprawie suwerenności Ukrainy i jej przyszłości, jak i opartych na współpracy stosunków NATO/UE z Rosją.
Prawdą jest, że od wielu miesięcy trwały konsultacje między sojusznikami, w których, oczywiście, uczestniczyli polscy politycy i dyplomaci. Zgłaszali daleko idące oczekiwania polityczne i wojskowe. Nieprawdą jest jednak, że zostały one spełnione.
Min. Witold Waszczykowski parł do uznania Aktu Stanowiącego NATO-Rosja za nieobowiązujący. Czynił to wielokrotnie podczas konsultacji przygotowujących Szczyt, również publicznie, np. podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium w lutym 2016 a także w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej 25 listopada 2015 r. Wynikało to z niezrozumienia znaczenia kompromisu wypracowanego w Newport – wzmocnienie bezpieczeństwa na wschodniej flance poprzez ograniczone i transparentne kroki wojskowe ma być powiązane z zachowaniem możliwości prowadzenia dialogu z Moskwą. Jeszcze na dzień przed Szczytem, min.Waszczykowski mówił, że trzeba odrzucić „myślenie życzeniowe o pragmatycznej współpracy z Rosją – tak długo, jak Rosja będzie najeżdżać terytoria naszych sąsiadów.”
Nieprawdą jest zatem, że szczyt warszawski spełnił polityczne oczekiwania rządu PiS. Najwyraźniej polski minister został sam ze swoimi przekonaniami, choć uczestniczył przecież w wielomiesięcznych konsultacjach. Nie bierze pod uwagę, że mamy do czynienia, czy nam się to podoba czy nie, z przyjętą przez Waszyngton i ogromną większości europejskich sojuszników strategią:
Z tej perspektywy znamiennym zgrzytem na Szczycie w Warszawie była publiczna wypowiedź prezydenta Francji Hollande’a: Dla Francji Rosja „nie jest wrogiem ani zagrożeniem… Powołaniem NATO nie jest utrudnianie relacji Europy z Rosją”. Hollande wezwał też inne państwa do udziału w walce z Daesh i terroryzmem, akcentując odmienne priorytety w polityce bezpieczeństwa. Obserwatorzy uznali to za odreagowanie presji Waszyngtonu.
Prawdą jest zatem, że podczas przygotowań szczytu a także już w Warszawie widać było różnice w kwestii polityki wobec Rosji. Choć Niemcy zgodziły się – a jest to szczególnie ważne – na przyjęcie roli „państwa ramowego” wobec batalionu na Litwie, a Wielka Brytania w Estonii, do niemal ostatnich dni nie było wiadomo, kto wesprze Łotwę.
Z braku europejskich chętnych, i zapewne za namową USA, rolę tę przyjęła na siebie Kanada. Francja i Włochy zadeklarowały jedynie, że wyślą po około 150 żołnierzy.
W kampanii wyborczej Andrzej Duda wielokrotnie ogłaszał, że zapewni utworzenie stałych baz NATO w Polsce. Mimo odwoływania się przez USA i NATO do rotacyjnego charakteru jednostek wojskowych, mają one de facto charakter stały, choć niekoniecznie trwały. Jednak zasługi prezydentowi Dudzie i obecnemu rządowi można przypisać o tyle tylko, że powtarzali postulaty prezydenta Komorowskiego i poprzedniego rządu.
Prawdą jest, że wielkim sukcesem jest decyzja rozlokowania czterech międzynarodowych batalionów o sile około 1 000 żołnierzy każda w Polsce i w państwach bałtyckich. Nawet jeśli ich znaczenie wojskowe jest ograniczone, mają potężny wymiar symboliczny.
Prawdą jest wreszcie, że szczyt w Warszawie miał ogromne znaczenie. Potwierdził jedność Sojuszu i jego gotowość do obrony państw członkowskich, podjął historyczną decyzję o trwalerotacyjnym – tak się to nazywa w języku Sojuszu - rozlokowaniu oddziałów wojskowych na wschodniej flance.
Nie ma jednak żadnych przesłanek ani dowodów, że obecne polskie władze wywarły istotny wpływ na decyzje Szczytu.
A 13 lipca 2016 w Siedzibie Głównej NATO zbierze się Rada NATO-Rosja.
Analityk z dziedziny stosunków międzynarodowych w Centrum Stosunków Międzynarodowych. Specjalizuje się w problematyce bezpieczeństwa międzynarodowego i NATO, relacjach transatlantyckich, polityce wschodniej UE i Rosji, a także w kwestiach praw człowieka i demokracji. Wcześniej m.in. współpracownik KOR, współtwórca wydawnictwa „Aneks”, dyrektor Sekcji Polskiej BBC, wiceprezes zarządu Polskiego Radia SA i prezes CSM. Jest członkiem Rady Programowej Forum Polsko-Czeskiego przy MSZ.
Analityk z dziedziny stosunków międzynarodowych w Centrum Stosunków Międzynarodowych. Specjalizuje się w problematyce bezpieczeństwa międzynarodowego i NATO, relacjach transatlantyckich, polityce wschodniej UE i Rosji, a także w kwestiach praw człowieka i demokracji. Wcześniej m.in. współpracownik KOR, współtwórca wydawnictwa „Aneks”, dyrektor Sekcji Polskiej BBC, wiceprezes zarządu Polskiego Radia SA i prezes CSM. Jest członkiem Rady Programowej Forum Polsko-Czeskiego przy MSZ.
Komentarze