0:000:00

0:00

W lesie pomiędzy Hajnówką i Kleszczelami aktywiści znaleźli 22 października czteroosobową rodzinę z Syrii i młodego mężczyznę z Libanu. Jedno z dzieci miało porażenie mózgowe, drugie było chore. Na miejsce przyjechała karetka Polskiego Czerwonego Krzyża, która udzieliła pierwszej pomocy.

Zjawiła się także Straż Graniczna, posłanka Lewicy Daria Gosek-Popiołek (jako pełnomocniczka rodziny) oraz prof. Marcin Wiącek, Rzecznik Praw Obywatelskich i jego zastępczyni prof. Hanna Machińska.

Na miejsce została wezwana karetka, która zabrała chore dziecko i matkę do szpitala w Hajnówce. Ojciec z drugim dzieckiem także pojechał do szpitala, ale z ratownikami PCK. Chodziło o to, by nie rozdzielać rodziny. Udało się m.in. dlatego, że na miejscu były media, RPO i posłanka. Oraz strażniczka graniczna, która z empatią odnosiła się do Syryjczyków. I mocno obstawała przy tym, by rodziny nie rozdzielać.

Byliśmy na miejscu i rozmawialiśmy z syryjską rodziną oraz z Alim z Libanu.

Nie będzie kolejnego pushbacku?

Rodzina Mohhamada i Alii przeszła przez granicę w sobotę 16 października. Czyli byli w lesie od 6 dni. Doświadczali pushbacków 4 razy. Gdy wracali na stronę białoruską, słyszeli - Polska albo śmierć. Wracali więc do Polski, skąd znowu byli wypychani. Po żadnej stronie nikt nie chciał dostarczyć im ciepłych i suchych ubrań.

Na Białoruś przylecieli samolotem. O trasie przez granice poinformowali ich znajomi, ale rodzina nie zdawała sobie sprawy, jak przejście wygląda naprawdę.

"Gdybyśmy wiedzieli, nie zdecydowalibyśmy się na to", mówi Alaa.

Opowiada też, że wielokrotnie widzieli, jak polscy pogranicznicy przerzucają przez granicę osoby w złym stanie fizycznym, słabe, starsze. Wyruszyć w drogę zdecydowali się dlatego, że w Syrii nie byli w stanie zapewnić leczenia choremu na porażenie mózgowe 7-letniemu Ghaithowi.

Ta historia - być może - zakończy się dobrze. Dobrze, czyli nie kolejnym pushbackiem.

To między innymi dzięki temu, że na miejscu była posłanka, RPO i media, także OKO.press. 23 października ok. 14.00 Alaa i jej dziecko byli w szpitalu, a ojciec w placówce Czeremsze. Jak się dowiedzieliśmy, późnym popołudniem w sobotę rodzina przebywała w placówce w Połowcach. Wobec rodziny ma zostać wszczęta procedura azylowa.

W tych sprawach nic nie jest jednak pewne. Będziemy sprawdzać, co dzieje się z rodziną Mohhamada i Alii.

Ale co z Alim z Libanu?

Ali nie należał do rodziny, chociaż razem z nią został znaleziony. Pochodzi z Libanu. Cierpi na chorobę Leśniewskiego-Crohna. Ali był wypychany sześć razy, przebywa w lesie od 8 dni. Do Mińska przyleciał z Libanu, potem pojechał na granicę. Podczas interwencji siedział z boku, z dala od rodziny, starając się nie przyciągać uwagi.

"To rozbija, niszczy, zjada cię od środka. To coś, czego nie życzysz najgorszemu wrogowi. Ale jak powiedziałem, to droga, którą wybraliśmy", odpowiada na pytanie jednej z dziennikarek o to, co czuje.

[video width="1080" height="1080" webm="https://oko.press/images/2021/10/IMG_2883.webm"][/video]

Jak był traktowany? "Czułem się jak kukła — idź tu, idź tam. Nie masz wyboru. Zostałem pobity tylko raz, po polskiej stronie".

"Spaliśmy w lesie, nie mieliśmy śpiworów. Było bardzo zimno. Tak, padało, ale tej nocy, gdy padało, spaliśmy pod drzewem. Bardzo wiało, ten wiatr mnie przenikał. Nie mogliśmy spać całą noc. Aktywiści dali nam wszystko, co mamy - batony, zupę, herbatę, wodę, nowe ubrania".

Teraz Ali żałuje, że wyjechał z Libanu: "Gdybym wiedział, jak to wygląda, nie zdecydowałbym się. Ale teraz już nic nie da się zrobić, prawda?", mówi zrezygnowany.

Po interwencji Ali został zabrany przez Straż Graniczną. Pytałam o niego w Straży Granicznej, rzeczniczka obiecała sprawdzić, gdzie się teraz znajduje. Wciąż czekam na informację.

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Przeczytaj także:

Komentarze