0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.plFot . Grzegorz Celej...

W wielu europejskich krajach toczy się burzliwa dyskusja na temat korzystania z telefonów w szkołach. Całkowity zakaz ich używania wprowadziły Belgia i Holandia. Do niedawna we Francji ze smartfonów nie można było korzystać na lekcjach, choć wciąż można je było mieć przy sobie. W ramach eksperymentu od września część uczniów gimnazjów sprawdza, jak będzie wyglądało szkolne życie, gdy telefon zostanie w specjalnym depozycie. W Finlandii smartfon może służyć tylko do nauki. Za to Portugalia ogranicza liczbę dni, w których można korzystać z urządzeń.

Także polskie ministerstwo edukacji zapowiedziało, że przyjrzy się sprawie i być może stworzy spójne regulacje dla wszystkich szkół. Z badań realizowanych w ramach Narodowego Programu Zdrowia w 2023 roku wynikało, że ze smartfona korzysta codziennie 86 proc. uczniów szkół podstawowych. Co trzeci uczeń nadużywał kontaktu z technologiami, a 7 proc. wykazywało objawy silnego uzależnienia. Restrykcyjne zapisy do swoich statutów wprowadza dziś samodzielnie część szkół, ale to nie rozwiązuje wszystkich problemów – ani tych dotyczących koncentracji na lekcjach, ani ogólnego nadużywania mediów społecznościowych, czy szerzej życia z nosem w ekranie.

Z drugiej strony, twardych dowodów naukowych na destrukcyjny wpływ technologii na dobrostan młodych, w tym znaczące ubytki w uwadze, nadpobudliwość, niską samoocenę, czy problemy behawioralne, nie ma, o czym pisaliśmy więcej tutaj:

Przeczytaj także:

SOS dla edukacji postanowiło zbadać, jak wygląda problem przywiązania do telefonów oczami rodziców, uczniów i nauczycieli. Ankietę w tej sprawie wypełniło w sumie 3 136 osób:

  • 1 661 nauczycieli,
  • 1 108 rodziców,
  • 361 uczniów.

Rodzice a smartfonoza

Na początek podstawy. Z ankiety wynika, że od czwartej klasy własnego smartfona posiada w zasadzie każdy uczeń i uczennica w Polsce. W pierwszych trzech klasach szkoły podstawowej – co drugie dziecko.

3/4 badanych rodziców deklaruje, że uczniów obowiązują konkretne zasady korzystania z urządzeń w domach, szczególnie dotyczy to młodszych dzieci. Najczęściej ograniczenie ma wymiar czasowy, np. tylko godzina dziennie, dyspensa tylko w weekendy, czy elektroniczna cisza nocna po 20:00.

I ma to uzasadnienie, bo z badań „Nastolatki 3.0” wynikało, że w dni powszednie w godzinach nocnych w sieci przebywa co 10 młody internauta, a w dni wolne – 20 proc. uczniów i uczennic (badanie obejmowało uczniów klas VI i VII SP oraz I i II szkół ponadpodstawowych). Inni rodzice, średnio co czwarty badany, ograniczają dostęp do treści. Dziecko może dzwonić do kolegi i babci, ale nie może korzystać z aplikacji, najczęściej chodzi o media społecznościowe lub treści niedostosowane do wieku. Z aplikacji do kontroli rodzicielskiej korzysta 15 proc. ankietowanych. Są też rodzice, którzy uzależniają dostęp do smartfona np. od wypełnienia obowiązków (4,8 proc.), albo zakazują ich używania podczas wspólnego posiłku czy spotkania rodzinnego (4,5 proc.).

Według rodziców dzieci korzystają z telefonów głównie po to, żeby:

  • grać (59,3 proc.),
  • komunikować się ze znajomymi – dzwoniąc, pisząc SMS-y lub używając różnych komunikatorów (56,8 proc.),
  • przeglądać internet (35,6 proc.),
  • siedzieć w mediach społecznościowych (26,4 proc.),
  • mieć dostęp do pomocy naukowych (23,3 proc.),
  • oglądać Netflixa lub Youtuba (4,5 proc.),
  • słuchać muzyki (2,7 proc).

Wiemy już, jak wygląda sytuacja w domach oczami rodziców, a co się dzieje w szkołach?

Zasady są, ale kto ich przestrzega

O tym, że na lekcjach obowiązują konkretne zasady korzystania z telefonów, najczęściej mówią nauczyciele (79 proc. badanych). Wśród uczniów ten odsetek wynosi 70 proc., wśród rodziców – 63 proc. (20 proc. wybrała odpowiedź „nie wiem”). SOS dla edukacji podzieliło rodzaje obostrzeń na trzy grupy:

  • zakaz korzystania ze smartfonu na lekcji,
  • zakaz korzystania w szkole,
  • zakaz z wyjątkami (np. za zgodą nauczyciela, czy do celów edukacyjnych).

Z odpowiedzi nauczycieli wynika, że najbardziej popularne są zasady, które pozwalają na korzystanie z telefonu tylko w celach edukacyjnych (47,3 proc.). Według rodziców zakaz obowiązuje najczęściej na lekcjach (49,9 proc. badanych w tej grupie).

Pytanie, czy te zasady są przestrzegane i przynoszą efekty? 71 proc. rodziców uważa, że tak, ale bliżej szkolnych realiów są nauczyciele i uczniowie. Ci pierwsi uważają, że średnio – tylko 53 proc. ocenia, że obostrzenia są skuteczne. Wśród uczniów ten odsetek jest jeszcze niższy: przestrzegania zasad korzystania ze smartfonów deklaruje 45 proc. z nich. Uczniowie z rezerwą patrzą też na postawy nauczycieli – 56 proc. z nich uważa, że sami pedagodzy mają problem z honorowaniem ustalonych zasad.

Używają często, ale nie widzą problemu

Połowa uczniów przyznaje, że w szkole używa telefonów często – na niektórych przerwach lub lekcjach. Bardzo często, czyli na większości – co piąty badany. Ale odpowiedzi różnią się w zależności od typu szkół. W szkołach podstawowych plaga smartfonów nie jest aż tak dotkliwa, jak na późniejszych etapach edukacji. O przywiązaniu do ekranów najlepiej świadczą odpowiedzi uczniów szkół ponadpodstawowych, gdzie odpowiedzi często i bardzo często po zsumowaniu dają odsetek 93 proc.

Wykres z raportu SOS dla edukacji

Badania wykonane w 2023 roku przez Future Mind pokazywało, że w grupie młodych ludzi, w wieku 15-20 lat, 10 proc. osób przyznało, że mogłoby funkcjonować bez telefonu nie dłużej niż przez godzinę, kolejne 35 proc. – maksymalnie pół dnia. Za to w raporcie Nastolatki 3.0 średni czas korzystania z internetu w dni powszechnie został wyliczony na 5 godzin 36 minut, a w dni wolne wynosi 6 godzin 10 minut. Aż 15 proc. badanych przyznało, że w weekendy spędza w internecie nawet 10 godzin dziennie.

Jak zauważa, SOS dla edukacji wszystkie dostępne raporty są alarmujące.

„Patrząc na wyniki naszego badania, należy stwierdzić, że co najmniej 20 proc. uczniów, a więc Ci, korzystający z telefonu na każdej bądź prawie każdej lekcji i/lub przerwie, może to robić kosztem np. interakcji z innymi uczniami, czy zdrowego odpoczynku – dla ciała, po spędzeniu 45 minut w szkolnej ławce, i dla umysłu, który oprócz przyswajania nowej wiedzy, jest bombardowany kolejnymi bodźcami płynącymi ze smartfona” – piszą ekspertki.

Jak wynika z ankiety, młodzież rzadko zauważa, że ma problem z oderwaniem się od telefonu. Na poziomie deklaracji nie odczuwa też negatywnych konsekwencji (np. nadmiernego stresu związanego z przebodźcowaniem).

Wykres z raportu SOS dla edukacji

Czy wobec takich problemów, telefon wciąż może być traktowany jako narzędzie edukacyjne? Połowa badanych nauczycieli stara się włączyć smartfony w lekcje, najczęściej do wypełnienia quizu, gry edukacyjnej lub wyszukania informacji w sieci, rzadziej – traktując go jako podręczny słownik, czy kalkulator.

Różne grupy, różne interesy

Ograniczenia używania telefonów w szkołach budzą kontrowersje, bo każda z grup trochę inaczej rozumie zakres i powody obostrzeń. Dla uczniów najbardziej przekonujące jest, że oderwanie się od ekranu mogłoby poprawić dyscyplinę na lekcjach i ich koncentrację. Rodzice i nauczyciele częściej wybiorą uzależnienie od ekranów i mediów społecznościowych, rozproszenie uwagi, czy cyberprzemoc. Wielu uczniów w otwartej części ankiety przyznała jednak, że nie przekonują ich żadne argumenty:

  • „Jak ktoś chce, to niech używa, jak nie chce, to niech nie używa, proste”,
  • „Jeżeli nauczyciel ma problem, z tym że nikt go nie słucha na lekcji, to niech najpierw spojrzy na siebie”,
  • „To nie telefony są problemem i szkoła nie powinna w to ingerować, tylko rodzice”.

Także część rodziców uważa, że problemem nie są telefony, ale ogólne zasady panujące w szkołach i niedostatki publicznego systemu edukacji. Uważają, że straszenie i zakazy nie są metodą, boją się też analfabetyzmu cyfrowego dzieciaków.

Uczniowie nie wierzą też, że ograniczenia w korzystaniu ze smartfonów poprawiłoby ich wyniki w nauce lub atmosferę w szkole, innego zdania są nauczyciele i rodzice.

Raport SOS dla edukacji

Najbardziej radykalne obostrzenia wspierają dorośli: nauczyciele i rodzice. Ponad 60 proc. z nich opowiada się za całkowitym zakazem korzystania z telefonów w szkołach. Wśród uczniów, bez zaskoczeń, ten odsetek wynosi zalewie 8 proc. Uczniowie woleliby, żeby zakaz obejmował tylko lekcje, ale nie przerwy (54 proc. badanych). Ale wiele z nich chciałoby, żeby żadnych regulacji nie było (38 proc.). Oto części ich odpowiedzi:

  • Nauczyciel może za pomocą telefonów uczniów angażować ich w lekcje, kazać im coś wyszukać, sprawdzić. Nauczy to ludzi szukania sprawdzonych informacji.
  • Ograniczenie używania telefonów do sytuacji, które wymagają wykonania połączenia telefonicznego np. z rodzicem. Na przerwach i lekcjach nie powinno się grać, ponieważ starsi uczniowie, grając, przeklinają i nikt na to nie zwraca uwagi.
  • Uważam, że powinno być tak, że telefony komórkowe powinny być zakazane, można na przerwie zadzwonić, jeśli ma się potrzebę, do prawnego opiekuna. I do tej sprawy uczeń nie musi się pytać nauczyciela.
  • Używanie telefonów w edukacji zamiast durnego zakazywania, co to za dyktatorskie metody, żeby ograniczać w ten sposób wolność uczniów?
  • Osobiście jestem w stanie zrozumieć argumentację dotyczącą rozpraszania uczniów przez telefony, jednakże całkowity zakaz ich używania blokuje jakąkolwiek możliwość nauki posługiwania się nimi w sposób odpowiedni i przydatny. To, że polska szkoła jest zacofana, wiadomo od dawna. Szkoła powinna uczyć posługiwania się telefonem, a nie stosować najłatwiejsze rozwiązania zakaz = sprawa rozwiązana.

Także część nauczycieli widzi alternatywne ścieżki, wskazując, że szkoła mogłaby być miejscem, w którym uczniowie uczą się bezpiecznych zasad korzystania z telefonów.

Wobec zapowiedzi odgórnych regulacji dotyczących technologii w szkołach, SOS dla edukacji zapytało też, kto powinien decydować o zasadach – minister czy społeczność szkolna. Zwolennikami centralnych rozwiązań są nauczyciele – 43,8 proc. z nich wybrała ministra edukacji. Rodzice i uczniowie w większości stawiają na szkolną społeczność.

Wykres SOS dla edukacji

Co jeszcze można zrobić?

Jednym z głównych problemów, co widać także po wynikach tej ankiety, jest nieprzestrzeganie ustalonych zasad. Wielu nauczycieli dzieliło się poczuciem bezsilności:

  • „To jak hydra, nie mam już siły z tym walczyć. Ale to nie pomaga na wypalenie zawodowe”.
  • „Jak rozwiązać problem uczniów nagminnie łamiących zakaz? Zabierać nie wolno, po zwróceniu uwagi uczeń chowa telefon, a za moment go wyjmuje. Uczniowie chowają się z telefonem w toalecie”.
  • „Nauczyciele nie dysponują żadnymi narzędziami prawnymi, by egzekwować od uczniów obowiązujące ich przepisy dotyczące zakazu korzystania z telefonów. Uczniowie o tym doskonale wiedzą i dlatego czują się bezkarni, kpiąc sobie z nauczycieli zwracających uwagę ustną, by uczeń schował telefon. Te przepisy, zamiast dyscyplinować uczniów, ośmieszają i upokarzają nauczycieli”.

Wielu z nich widziałoby sens w edukacji rodziców: uświadomienie, że wiele ich dzieci jest uzależnionych, a to ma katastrofalne skutki dla ich zdrowia psychicznego, relacji, czy wyników w nauce.

„Skuteczna profilaktyka nadużywania e-mediów wśród dzieci powinna rozpoczynać się od zmiany zachowań rodziców – w pierwszej kolejności od redukcji ich własnego nasilenia nadużywania urządzeń elektronicznych, a w drugiej od poprawy jakości więzi między rodzicem i dzieckiem, poprzez stymulowanie bezpiecznego wzorca przywiązania między nimi. Dopiero w trzeciej kolejności oddziaływania należy skierować na samo dziecko – w tym zarówno na wybrane cechy psychospołeczne, jak i bezpośrednio na zmianę zachowań i świadomą ich kontrolę” – czytamy w raporcie.

Nauczyciele widzą też szansę w alternatywnych sposobach spędzania czasu w szkole. Zamiast nudy na przerwach, zabawy, gry planszowe, sport, karaoke. Pomóc mogłyby też zajęcia z cyberbezpieczeństwa i higieny cyfrowej.

Jak pogodzić różne interesy?

Według SOS dla edukacji odgórne, szybkie rozwiązania będą tylko napotykały więcej oporu. Na pierwszym etapie pojawia się omijanie niezrozumiałych zasadach, a w przypadku wyciągania konsekwencji – ewentualnej, siłowej akceptacji. Kluczem do skutecznej polityki wobec problemu telefonów w szkołach jest wewnątrzszkolna debata. To ona prowadzi do budowania poczucia sprawczości czy autonomii wśród młodych osób.

„Wielu dorosłych czeka na taki centralny zakaz, bo zdejmuje odpowiedzialność ze szkół i nauczycieli (czasem także rodziców). Zapewnia spójność przepisów we wszystkich placówkach i może wydawać się łatwiejszy w egzekwowaniu. Ma jednak dwie istotne wady: nie uwzględnia specyfiki i lokalnych uwarunkowań oraz odbiera społecznościom szkół samodzielność, co może być postrzegane jako nadmierna centralizacja i wyraz braku zaufania” – piszą w raporcie eksperci SOS dla edukacji.

Cały raport z wytycznymi dla szkół dostępny jest tutaj.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.

Komentarze