0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Przemek Wierzchowski / Agencja GazetaPrzemek Wierzchowski...

Od naszego poprzedniego tekstu o Trójce zaliczyliśmy dwa zaskakujące zwroty o 180 stopni i jesteśmy znowu w tym samym miejscu co wtedy – przyszłość programu jest wielką niewiadomą, a zespół i słuchacze tkwią w zawieszeniu. Jest tylko jedna istotna różnica – na horyzoncie nie ma żadnych wyborów.

Przeczytaj także:

Przypomnijmy. 15 maja w trójkowej Liście Przebojów - notowanie 1998. - pierwszym miejscu zadebiutowała z pominięciem poczekalni piosenka Kazika Staszewskiego „Twój ból jest lepszy niż mój” o wizycie Jarosława Kaczyńskiego na Powązkach 10 kwietnia.

Następnego dnia ówczesny dyrektor Trójki Michał Kowalczewski w towarzystwie prezes Polskiego Radia Agnieszki Kamińskiej zarzucił Niedźwieckiemu manipulacje przy liczeniu głosów (które w rzeczywistości polegały na próbie wyeliminowania wielokrotnego głosowania przez tę samą osobę z różnych kont).

Kowalczewski ogłosił „niezmanipulowane” wyniki Listy z Kazikiem na miejscu czwartym i zapowiedział audyt w sprawie nieprawidłowości na Liście. Niedźwiecki złożył wypowiedzenie, a w solidarności z nim odejście ogłosiła znaczna część zespołu, w tym tak ważne dla Trójki postacie jak Piotr Kaczkowski, Piotr Stelmach, Piotr Metz, Agnieszka Szydłowska, Michał Olszański czy Marcin Kydryński.

A przecież przez poprzednie pięć lat już odeszło lub zostało wyrzuconych z Trójki kilkadziesiąt osób. W następnym tygodniu doszło do tego, że audycje składały się z samej muzyki, bo nie miał kto ich poprowadzić.

Pierwszy zwrot. Dyrektorem Strzyczkowski

25 maja nastąpił pierwszy zwrot – dyrektorem Trójki został mianowany Kuba (Jakub) Strzyczkowski, jeden z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych głosów programu (mimo zarzutów związanych z normalizowaniem skrajnych poglądów w prowadzonej przez siebie audycji „Za a nawet przeciw”).

Z punktu widzenia przyszłości anteny był w tamtym momencie najlepszym możliwym wyborem: jako człowiek przez całe zawodowe życie związane z Trójką był wiarygodny dla zespołu, jako osoba o dość konserwatywnych poglądach – mógł być wiarygodny dla polityków rządzącej partii.

Podobny wariant był realizowany za poprzednich rządów PiS – wtedy (w 2006 roku) dyrektorem anteny został kojarzony z prawicą dziennikarz Krzysztof Skowroński, który zapewnił Trójce względną autonomię programową i przywrócił jej wysoki poziom po latach flirtu z komercją.

Problem w tym, że obecny PiS do autonomicznych instytucji, a zwłaszcza mediów publicznych, ma zupełnie inny stosunek niż piętnaście lat temu.

Strzyczkowski zapewniał, że otrzymał gwarancję niezależności programowej od „ważnych polityków PiS”, namówił do wycofania wypowiedzeń część osób, które zadeklarowały odejście tydzień wcześniej i zaczął odzyskiwać zaufanie słuchaczy do Trójki.

Tyle że bardzo szybko poznał tej niezależności granice.

Okazało się, że nowy dyrektor anteny nie ma kontroli nad… stroną internetową swojego programu.

Nie tylko nie mógł na niej umieścić przeprosin dla Marka Niedźwieckiego za rzucone na niego oskarżenia, ale nawet nie mógł… przywrócić 1998. notowania Listy w wyemitowanym na antenie kształcie.

A bez tego nie było mowy o powrocie Niedźwieckiego, powrocie Listy (której przecież należał się okazały jubileusz w związku z 2000. Notowaniem), ani powrocie osób, które ten powrót uzależniały od normalizacji relacji z Niedźwieckim.

Strzyczkowski przepraszał w swoim imieniu na antenie i w mediach, ale to w żaden sposób nie mogło dać Niedźwieckiemu satysfakcji – zwłaszcza że prezes Kamińska w tym samym czasie deklarowała kontynuację audytu. Zakończyło się tak, że autor Listy Przebojów złożył pozew przeciw Polskiemu Radiu jego władzom.

Rzeczywiście, Trójka od maja do sierpnia była niezależna – na tyle, na ile to w ogóle możliwe w dzisiejszych czasach w mediach publicznych. Serwisy były obiektywne, nie narzucano tematów dnia wygodnych dla partii rządzącej – jak w latach poprzednich, gdy np. przy każdych obradach sejmowej komisji ds. afery Amber Gold robiono z nich wydarzenie dnia.

Ale nie chodzi tylko o publicystykę polityczną. W samym środku nagonki na gejów, lesbijki i osoby transpłciowe w programie „ABC popkultury” Katarzyna Borowiecka opowiada o komiksie Katji Klengel „Słuchajcie dziewczyny” i o tym, jak manga „Czarodziejka z Księżyca” ułatwiała akceptację coming-outu.

Zwrot drugi. Strzyczkowski odwołany

W czwartek 20 sierpnia Strzyczkowski został odwołany z funkcji dyrektora „z powodu naruszenia regulaminu i procedur wewnętrznych Spółki oraz przekraczania kompetencji i pełnomocnictw”.

Sama zmiana władzy miała charakter przewrotu pałacowego – nie tylko Strzyczkowski został odwołany nagle i nie dano mu możliwości pożegnania się ze słuchaczami na antenie, ale nowa dyrekcja wprowadziła równie nagłe zmiany w ramówce.

W ten sam czwartek po południu Ernest Zozuń dowiedział się, że nie poprowadzi tego dnia popołudniowej „Zapraszamy do Trójki”, w piątek rano podobny zakaz wejścia na antenę otrzymał Michał Olszański.

Obaj mają w zwyczaju dopuszczać na antenę rozmowy ze słuchaczami, a można było się spodziewać, co słuchacze mają na temat zmian do powiedzenia. Do tej pory nowe kierownictwo nie znalazło czasu, żeby spotkać się z dziennikarzami.

No i ostateczny koniec

Misja Strzyczkowskiego się więc zakończyła i jej niepowodzenie można traktować jako symboliczny koniec „starej” Trójki. Nie wiadomo, jakie były prawdziwe przyczyny jej niepowodzenia. Czy rządzący od początku chcieli jego, zespół i słuchaczy oszukać, czy – jak osobiście sądzę – bardziej chodzi o rozgrywkę koterii w obozie władzy i intrygę osób mających na celu przejęcie władzy w Trójce.

Prezes Polskiego Radia Kamińska zapowiedziała „wprowadzenie niezbędnych zmian ze względu na potrzebę poprawy wyników słuchalności, która osiągnęła w ciągu poprzednich trzech miesięcy najniższy poziom w historii” (jakby to w trzy miesiące można było odwrócić spadek słuchalności trwający od początku rządów PiS w Polskim Radiu). Pokazując mimochodem, że zarzuty o naruszeniu regulaminu są tylko pretekstem.

Kontrrewolucja i ...

Zapowiedziała jednocześnie zmianę profilu Trójki na „muzyczno-kulturalno-rozrywkowy”.

Jeżeli rzeczywiście Trójka ma się stać radiem „muzyczno-kulturalno-rozrywkowym”, to będzie to największa rewolucja na antenie od 1982 roku. A właściwie kontrrewolucja.

Bo właśnie muzyczno-kulturalno-rozrywkowy profil Trójka miała w swoich początkach, najpierw gdy startowała pilotażowo w roku 1962, potem gdy w latach 70. zaczęła być nadawana przez cały dzień. Polityki prawie nie było, bloków informacyjno-muzycznych, z jakimi to radio kojarzymy w tej chwili, nie było.

Trójkę jaką znamy stworzył Andrzej Turski w 1982 roku. Posługując się doświadczeniami – i dziennikarzami – programu „Radiokurier” z Jedynki, stworzył poranne i popołudniowe pasmo informacyjno-muzyczne „Zapraszamy do Trójki” (wykorzystując nazwę wcześniejszej Trójkowej audycji o zupełnie innej formule).

Ściągnął na Myśliwiecką młodego dziennikarza z Łodzi i polecił mu poprowadzić Listę Przebojów. I tak, tamte zmiany też dla wielu zwolenników „starej” Trójki były kontrowersyjne, zwłaszcza że odbywały się w czasie stanu wojennego, gdy wielu dotychczasowych redaktorów nie zostało dopuszczonych do pracy przez niesławną Komisję Weryfikacyjną Radiokomitetu.

Mimo wszystko nawet w stanie wojennym Trójka tworzyła szerszą przestrzeń wolności zarówno dla dziennikarzy (Grażyna Dobroń mogła nawet przeprowadzić na antenie rozmowę z Danutą Wałęsą), jak i dla słuchaczy.

Ostatecznie pomysł Turskiego na „nową” Trójkę został zaakceptowany przez słuchaczy, a kluczowe jej elementy – Zapraszamy do Trójki i Lista Przebojów – przetrwały prawie 40 lat. Co więcej, na nich w dużej mierze wzorowały się powstające w latach 90. radia komercyjne.

... pacyfikacja

Turski miał na Trójkę spójny pomysł. Dzisiejsze plany zmian mają na celu raczej pacyfikację zespołu Zapraszamy do Trójki – który w nowej formule zapewne nie będzie potrzebny – niż stoi za nimi jakaś spójna koncepcja.

Zastanawia też, w jaki sposób zarząd planuje połączyć profil „kulturalno-muzyczno-rozrywkowy” z dążeniem do wzrostu słuchalności, skoro najbardziej popularnym pasmem były właśnie Zapraszamy do Trójki.

Oddzielną sprawą jest personel, który nową Trójkę ma budować. Nowym dyrektorem stacji został znany m.in. z Radia ESKA Michał Narkiewicz-Jodko, syn wieloletniego dziennikarza Trójki Jana Borkowskiego, ostatnio pełniący funkcję dyrektora Agencji Muzycznej Polskiego Radia, a współpracują z nim Piotr Kordaszewski i Marek Wiernik.

Wiernik pracował w Trójce przez 20 lat, w latach 80. jako jeden z pierwszych grał regularnie na antenie muzykę punkową i nowofalową i jest ważną postacią jej historii – ale rozstał się z Trójką w nieprzyjemnych okolicznościach (jak sam pisze, został „wykopany” przez ówczesnego dyrektora, a obecnie nadal członka zespołu, Michała Olszańskiego) 20 lat temu.

Jeszcze w maju dementował plotki, że miał zostać jednym z dyrektorów Trójki – teraz faktycznie nim zostaje. Jego publiczne wypowiedzi o „mega słabym radiu Kuby z amatorami na antenie” trącą resentymentem i mocno utrudniają ewentualne porozumienie z dotychczasowym zespołem.

Na razie antenę zapełnia kilka osób z nowego zaciągu, m.in. Jędrzej Kodymowski (kiedyś lider punkowego zespołu Apteka, od dłuższego czasu publicznie wspierający PiS) oraz Michał Kirmuć (dziennikarz muzyczny, ex-Teraz Rock).

Na razie nie wiadomo, jak twórcy pomysłu na nową Trójkę wyobrażają sobie jej autonomię i niezależność programową. Jeżeli komuś się wydaje, że usunięcie pasm informacyjnych i publicystycznych rozwiąże sprawę, to warto przypomnieć, że całe zamieszanie nie zaczęło się od audycji politycznej, tylko od listy przebojów.

W momencie, kiedy czołowi przedstawiciele obozu rządzącego mówią, że bez odbicia kultury nie ma mowy o utrwaleniu jego rządów na dłuższą metę, staje się ona istotnym polem walki ideologicznej.

Strzyczkowski deklarował niezależność od nacisków ideologicznych i przez te trzy miesiące Trójka rzeczywiście była od nich wolna. Od nikogo z nowego kierownictwa takiej deklaracji tymczasem nie usłyszeliśmy. Nie wiemy, czy w nowej Trójce będzie można mówić o „Czarodziejce z Księżyca”, czy będzie to propaganda ideologii LGBT.

Zarzuty wobec zespołu niesprawiedliwe

Na koniec chciałem podkreślić tylko jedną rzecz. Pojawiające się tu i ówdzie zarzuty (przechodzące wręcz w Schadenfreude) wobec zespołu Trójki, że nie protestował przeciwko zmianom i nie bronił zwalnianych kolegów, uważam za niesprawiedliwe i w obecnej sytuacji skrajnie niesolidarne.

Była akcja #KogoNieSłychać, były listy protestacyjne do władz radia podpisane przez sto kilkadziesiąt osób, były demonstracje związkowców na Myśliwieckiej. Pracownicy Trójki bronili swoich miejsc pracy i instytucji, w której pracowali, bo uważali ją – słusznie – za wartość. Nie rozumiem, jak można ich za to krytykować.

;
Leszek Kraszyna

Ekonomista i analityk, autor modelu przeliczania głosów na mandaty, z którego korzysta OKO.press

Komentarze