0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja GazetaAdam Stepien / Agenc...

„Ustawa anty-Greenpeace” – tak nieoficjalnie mówiono w Ministerstwie Środowiska o rządowej specustawie w sprawie organizacji COP24. Niepokoi ona polskie organizacje ekologiczne, ponieważ zakazuje zgromadzań spontanicznych podczas szczytu. Nadaje też specjalna uprawnienia służbom, z możliwością prowadzenia inwigilacji uczestników COP24 włącznie.

Konferencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu – w skrócie COP – odbędzie się od 3 do 14 grudnia 2018 roku w Katowicach. Będzie debatować nad sposobami obniżenia globalnego poziomu emisji CO2. Polska już dwukrotnie gościła tę imprezę: w Warszawie w 2013 roku i w Poznaniu w 2008 roku.

W tym roku przewodniczącym wydarzenia miał być Jan Szyszko. Ale premier Mateusz Morawiecki odwołał z tej funkcji byłego ministra środowiska i powołał na przewodniczącego Konferencji Klimatycznej wiceministra energii Michała Kurtykę.

Jak się okazało, specustawa budzi wątpliwości już nie tylko polskich organizacji ekologicznych, ale też specjalnych sprawozdawców ONZ ds. praw człowieka.

To niezależni eksperci, którzy nie są pracownikami ONZ, a za swoją pracę nie otrzymują wynagrodzenia. Zastrzeżenia dotyczą przede wszystkim art. 17 i art. 22 specustawy, które ich zdaniem stoją w konflikcie z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka. To dokładnie te same zapisy, które niepokoją polskie NGO zajmujące się ochroną środowiska.

"Opinia ta godzi w reputację nowej prezydencji COP. Stanowi bardzo negatywny sygnał w momencie, gdy polski rząd będzie potrzebował wszelkiego możliwego wsparcia ze strony innych rządów i społeczeństwa obywatelskiego" - mówi OKO.press Sébastien Duyck z Centrum Międzynarodowego Prawa Ochrony Środowiska w Genewie.

Specjalni sprawozdawcy ONZ wydali swoją opinię 23 kwietnia i dali polskiemu rządowi 60 dni na odpowiedź. "Jeżeli rząd nie odpowie na ich obawy, spodziewam się, że specjalni sprawozdawcy rozważą podjęcie dalszych działań. Mogą np. poprosić, by zaprosić ich do Katowic na COP, żeby mogli osobiście monitorować sytuację" - dodaje Duyck .

Przeczytaj także:

Policja może inwigilować ekologów

Obawy budzi art. 17 ust. 1 specustawy, w szczególności pkt 4:

Zapisy tego artykułu pozwalają policji zbierać informacje nie tylko o osobach, które mogą stanowić realne zagrożenie dla bezpieczeństwa wydarzenia. Ale również o uczestnikach i współorganizatorach szczytu klimatycznego. Na przykład o aktywistach ekologicznych.

Chodzi tu m.in. o dane osobowe, ale też informacje o życiu osobistym czy robienie zdjęć (pełen katalog zawiera ustawa o Policji w art. 20 ust. 2b). I to bez zgody tych osób. Policja może się wymieniać zgromadzonymi informacjami z innymi służbami.

Zdaniem specjalnych sprawozdawców ONZ ten przepis jest nieuzasadniony. Podkreślili też, że "tak szeroki nadzór [służb] nie podlega kontroli sądowej".

Zero spontanicznych zgromadzeń

Równie silne zastrzeżenia budzi art. 22 specustawy:

Jak widać, zakaz organizacji zgromadzeń spontanicznych obejmuje okres dłuższy od samego szczytu. Trwa od 26 listopada do 16 grudnia, a nie od 3 do 14 grudnia.

Ponadto obejmuje obszar całego miasta, a nie tylko część Katowic. Co prawda – jak podkreśla projektodawca w uzasadnieniu – „zakaz ten dotyczy jedynie zgromadzeń spontanicznych, tj. organizowanych bez uprzedniego zawiadomienia”. Czyli można będzie demonstrować, o ile zgłosi się to wcześniej.

Ale jeśli któryś z polityków powie coś bulwersującego i uczestnicy będą chcieli spontanicznie zaprotestować, nie będą mogli. Podobnie: nie będą mogli oprotestować przyjętego przez COP stanowiska - chyba że wcześniej to zaplanują.

Eksperci ONZ podkreślają, że spontaniczne pokojowe zgromadzenia, które mogłyby się pojawić w reakcji na trwające podczas szczytu negocjacje, powinny być tolerowane przez polskie władze.

Aktywność organizacji to klucz do sukcesu COP24

"Po pierwsze, ONZ oczekuje, że rząd polski będzie respektował wszystkie prawa polityczne przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego w kontekście COP. Po drugie, ONZ oczekuje, że rząd będzie faktycznie działał na rzecz promowania znaczącego udziału społeczeństwa w konferencji" - mówi Duyck z Centrum Międzynarodowego Prawa Ochrony Środowiska w Genewie.

Dodaje, że "obejmuje to ułatwianie, a nie ograniczanie, obecności i działalności organizacji społecznych w Katowicach podczas konferencji".

Duyck przypomina, że COP24 ma wezwać rządy do zwiększenia ambicji w zakresie działań na rzecz klimatu. A także wypracować dokument o sposobie wdrażania porozumienia paryskiego, który o tym mówi.

"Zadanie polskiego rządu jako podmiotu prowadzącego ten proces będzie w tym roku szczególnie trudne - znacznie trudniejsze niż na konferencjach w Poznaniu i w Warszawie. Wyniki konferencji będą miały długotrwały wpływ na wizerunek polskiej dyplomacji - pozytywny albo negatywny" - mówi Duyck.

"Aktywność organizacji pozarządowych będzie kluczowa dla wywarcia presji na inne kraje, aby konferencja zakończyła się sukcesem" - dodaje.

"Ustawa była błędem"

Eksperci ONZ nie są pierwszymi, którzy mają zastrzeżenia do specustawy COP 24. Ekspertyzę w tej sprawie zlecał również niemiecki Bundestag na prośbę partii Lewica (Die Linke).

"Daleko idące ingerencje w ochronę danych oraz zakaz spontanicznych demonstracji mogą być uznane za naruszenie europejskiej konwencji praw człowieka i konwencji o ochronie danych osobowych Rady Europy" - pisał niemiecki Tageszeitung w oparciu o opracowanie Bundestagu. "W przypadku gromadzenia danych przez policję służby Bundestagu nie zajęły jednoznacznego stanowiska".

Duyck mówi OKO.press, że dotąd kilka krajów zgłosiło swoje obawy na dwustronnych spotkaniach z polskimi rządami lub zamierza to zrobić jeszcze w tym tygodniu. A niektóre państwa wyrażały zastrzeżenia jeszcze w lutym 2018 roku podczas posiedzenia Prezydium Konwencji z Aarhus, a więc krótko po uchwaleniu ustawy przez polski Parlament. Wystosowały nawet dwa pisma. Jedno do organu nadzorującego negocjacje Ramową Konwencję w Sprawie Zmian Klimatu (UNFCCC). A drugie bezpośrednio do polskiego rządu.

"Mam nadzieję, że nowy prezydent COP Michał Kurtyka uświadomi sobie, że ustawa była błędem i doprowadzi do jej poprawienia" - mówi Duyck.

Wesprzyj projekt naszej Fundacji. Dołącz do zbiórki https://pomagam.pl/archiwum

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze