"Miesięcznice smoleńskie przestały się opłacać władzy PiS. Pokazują już tylko tchórzostwo Kaczyńskiego. Dlatego z nimi kończy" - mówią OKO.press członkowie Obywateli RP. I cieszą się z sukcesu. "Trzeba było szybko wymyślić dobry pretekst by tę farsę zakończyć. 96. miesięcznica, symbolizująca liczbę ofiar, dobrze się do tego nadała".
"Przegoniliśmy Kaczyńskiego!" - mówią Obywatele RP. 10 kwietnia 2018 roku odbędzie się ostatnia miesięcznica smoleńska. "To oni wygrali" - zgadza się reżyserka Agnieszka Holland. I podkreśla, że koniec comiesięcznych marszy zwolenników PiS to efekt kontrmiesięcznic Obywateli RP.
"Od tych ze strony smoleńskiej, którzy decydują się z nami rozmawiać, wiemy, że dociera do nich przekaz o tchórzostwie władzy PiS. Oni spieprzają przed nami" - mówi reporterowi OKO.press Paweł Kasprzak.
"Kaczyński nie jest w stanie utrzymać wzroku na tym banerze z cytatem z jego brata o Trybunale Konstytucyjnym. I oni to widzą. A takie rzeczy jak odwaga, patriotyzm, honor i tak dalej, to oni są na to bardzo, bardzo wrażliwi. Czyli widzą tchórzy - podkreśla Kasprzak.
"Ta impreza przestała się opłacać, co również słyszeliśmy od polityków PiS, którzy tu ze sobą rozmawiali. W związku z tym ją kończą. I chwalić Pana za to".
[video width="1280" height="720" mp4="https://oko.press/images/2018/04/obywrp.mp4"][/video]
"To nasz sukces. Obywateli RP i wszystkich innych, którzy wsparli nas w tym proteście" - napisał kilka dni temu Paweł Kasprzak na stronie Obywateli RP. Tekst zatytułował: "Przegonimy was waszym własnym wstydem".
"Choć miesięcznice z pewnością nie były najważniejszym frontem walki w Polsce", to jednak "pokazały, jak wiele da się w dzisiejszej Polsce wymusić na tej władzy również w sprawach o tak ogromnej dla niej prestiżowej wadze". Kontrmiesięcznice - zaznacza - stały się jego zdaniem efektywną strategią walki z PiS.
"Staliśmy więc najpierw w milczeniu, pokazując Kaczyńskiemu portret jego brata, Prezydenta RP mówiącego o znaczeniu Trybunału Konstytucyjnego, którego niepodważalne wyroki są nienaruszalnym fundamentem polskiej demokracji" - pisze Kasprzak.
"Kaczyński nie wytrzymał, podburzany przezeń tłum rzucał się do bicia, a dołączała policja, ogradzając nas, blokując, próbując odsunąć. W ten sposób zadaliśmy kłam hasłom PiS o demokracji, która w Polsce kwitnie, a najlepszym dowodem są demonstracje, które mogą się odbywać bez przeszkód. Otóż stało się jasne, że nie mogą" - dodał.
Na koniec zachęcił wszystkich, by przyszli 10 kwietnia na Krakowskie Przedmieście obejrzeć "ostatni akord smoleńskiego szaleństwa":
"Zobaczmy sami i pokażmy światu państwo PiS w całej swej koszmarnej krasie. To będzie państwowe święto. Tak jest organizowane. Zobaczmy państwo PiS w działaniu – obywatelstwo należy się w nim wybranym. Wystarczy biała róża w dłoni, by władza PiS odmówiła obywatelstwa, pozbawiając praw".
Ostatnia kontrmiesięcznica Obywateli zaczyna się dziś o 18:30 pod Sejmem. Później uczestnicy przejdą na Plac Piłsudskiego, by wziąć udział w państwowych uroczystościach.
I - jak piszą na swoim profilu na Facebooku - "pożegnać Kaczyńskiego".
Pierwsza kontrmiesięcznica odbyła się 10 listopada 2016 r. Przyszło tylko kilkanaście osób. Paweł Kasprzak i inni stanęli z transparentem z cytatem z Lecha Kaczyńskiego: "Trybunał Konstytucyjny był, jest i będzie organem władzy całkowicie niezależnym i, jak wszyscy w Polsce zauważyli, pilnie owej niezależności strzegącym. Nie sądzę, żeby cokolwiek mogło temu stanąć na przeszkodzie".
Z czasem przyłączali sie następni. "Byliśmy niewielką grupą kilkudziesięciu osób, w porywach było nas kilkaset (raczej trzy setki a nie osiem), które stały naprzeciwko Kaczyńskiego" - mówi Kasprzak.
"I to wystarczyło, żeby PiS uruchomił całą potężną maszynę państwa, żeby parlament znowelizował prawo o zgromadzeniach, w jawny sposób znosząc wolność zgromadzeń.
Myśmy na Krakowskim Przedmieściu wytrzymali łamiąc te zakazy. Obywatelskim nieposłuszeństwem tę wolność sobie wzięliśmy".
PiS dostrzegł w Obywatelach RP realną siłę 10 marca 2017 r. Wtedy po też po raz pierwszy zastosowano wobec manifestantów przemoc.
"Właśnie tego 10 marca 2017 ostatni raz nie było barierek. I właśnie wtedy policja ciągała po asfalcie Bogdana, zdusiła Hanię i Ewę, połamała Monice szczekaczkę, napierała kilkudziesięcioosobowymi ekipami na tłum stojący za niebieską linią. Wtedy też po raz pierwszy parę osób usiadło na drodze przemarszu smoleńskiego" - wspomina Ewa Borguńska w tekście "Moje kontrmiesięcznice. #Wygraliśmy".
Mówi, że od tej chwili policja zaczęła ich nękać: legitymować tylko z powodu trzymania białej róży, przetrzymywać zatrzymanych pod pretekstem legitymowania, wlepiać mandaty za domniemane wykroczenia, wbrew wyrokom sądów blokować dostęp do miejsc legalnie zgłoszonych zgromadzeń.
Obywatele RP pokazali swoja siłę latem 2017 r. Wtedy na kontrmiesięcznice przychodziły 2-3 tys. osób. W tym znane postacie życia publicznego, m.in. Władysław Frasyniuk, reżyserka Agnieszka Holland czy dziennikarka Ewa Siedlecka.
Borguńska podkreśla, że społeczeństwu zaczęły się rzucać w oczy tysiące policjantów i długie rzędy barierek. A także koszty finansowe, które przecież ostatecznie ponosił podatnik. Co miesiąc Warszawa zaczynała przypominać oblężoną twierdzę. To było fatalne z wizerunkowego punktu widzenia.
"Trzeba było szybko wymyślić dobry pretekst by tę farsę zakończyć. 96. miesięcznica, symbolizująca liczbę ofiar, dobrze się do tego nadała" - pisze Borguńska.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze