0:000:00

0:00

Ministerstwo Rozwoju poinformowało, że 2 stycznia 2020 Olga Semeniuk została powołana na stanowisko podsekretarza stanu. W opublikowanym biogramie napisano, że ma "wieloletnie doświadczenie w administracji rządowej" i organizacjach pozarządowych.

Nie wspomniano, że właściwie całe jej zawodowe życie splata się z karierą Michała Dworczyka, obecnie szefa kancelarii premiera Morawieckiego.

  • W latach 2009-2010, gdy Dworczyk był doradcą Lecha Kaczyńskiego, Semeniuk odbywała staż w kancelarii prezydenta.
  • Później działali razem w Fundacji Wolność i Demokracja, której założycielem i prezesem był Dworczyk.
  • Po wyborach parlamentarnych w 2015 roku, gdy Dworczyk pełnił funkcję sekretarza stanu w MON, Semeniuk została jego doradcą,
  • a gdy dwa lata temu on został szefem kancelarii premiera - przeszła za nim (znów na stanowisko doradcy).
  • Dworczyk wspierał ją także w kolejnych wyborach samorządowych i parlamentarnych.

Tropem Wilczym

Doświadczenie 31-letniej Semeniuk z trzeciego sektora to przede wszystkim praca w Fundacji Wolność i Demokracja. Jej współzałożycielem i członkiem rady, a potem (do 2015 roku) prezesem był Michał Dworczyk.

To w ramach pracy w tej fundacji Semeniuk koordynowała projekty „Strażnicy Narodowej Pamięci” oraz „Pamięć Żołnierzy Wyklętych - Bieg Tropem Wilczym”, choć w biogramie na stronie Ministerstwa Rozwoju są one przedstawione jako osobne inicjatywy.

Wolność i Demokracja dobrze radziła sobie jeszcze przed rządami PiS-u, w latach 2013-2014 z samego Ministerstwa Spraw Zagranicznych otrzymała dotacje na ponad 6 mln zł. Po zmianie władzy poprawiła się nie tylko kondycja finansowa fundacji, ale i perspektywy awansu podopiecznej Michała Dworczyka.

W 2016 roku, gdy Semeniuk kierowała organizacją biegu "Tropem wilczym", patronat nad imprezą objęły Ministerstwo Obrony Narodowej i Wojsko Polskie. Trzy miesiące później, w maju 2016, MON podpisał z Semeniuk umowę na „usługi analityczno-doradcze” „w zakresie działalności promocyjnej i zamówień publicznych”. Za miesiąc i kilka dni doradztwa dostała z resortu prawie 13,6 tys. zł.

Przeczytaj także:

Z późniejszych oświadczeń MON wynika, że Semeniuk pracowała tam na zleceniu jeszcze kolejne trzy miesiące, prawdopodobnie przy organizacji szczytu NATO.

Semeniuk za polexitem?

Dworczyk został 1 marca 2017 sekretarzem stanu w MON i już 1 kwietnia zatrudnił Semeniuk na stanowisku doradcy. Miała zajmować się organizacją pracy sekretariatu wiceministra, w szczególności prowadzeniem kalendarza spotkań.

W kwietniu 2017 roku "Fakt" opublikował artykuł "Doradca z MON z poglądami Putina", w których cytowano wpisy Semeniuk z Facebooka:

„Mało kto dzisiaj potrafi głośno powiedzieć, że UE powinna być całkowicie rozwiązana (...) Jestem zdecydowanym przeciwnikiem UE. Mówienie o przeobrażeniu UE, a tym samym zmiękczanie tematu, to dla mnie bzdura" - pisała w dniu wyborów prezydenckich we Francji.

Twierdziła też, że „wygrana Le Pen byłaby po Brexicie i wygranej Trumpa trzecim, słusznym i większym pójściem pod prąd w polityce międzynarodowej”. Potem skasowała wpisy.

MON wydał w tej sprawie oświadczenie: "Jej prywatne poglądy na temat sytuacji politycznej w krajach Unii Europejskiej nie odzwierciedlają, a tym bardziej nie wpływają na pracę sekretariatu oraz kierownictwa MON".

Kandydując do rady Warszawy w 2018 roku Semeniuk na nieistniejącej już stronie olgasemeniuk.pl swoje doświadczenie w ministerstwie opisze następująco: "W latach 2015-2017 pracowałam w Ministerstwie Obrony Narodowej, gdzie zajmowałam się prowadzeniem strategicznych projektów na rzecz rozwoju polskiej obronności".

W grudniu 2017 Mateusz Morawiecki powołał Dworczyka na szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w randze sekretarza stanu w KPRM. Semeniuk powędrowała tam w ślad za nim i ponownie została jego doradcą.

Jak wynika z jej oświadczenia majątkowego, w 2018 roku zarobiła na umowie o pracę prawie 94 tys. zł.

"Przeciw faszyzmowi" obraża katolików i PiS

Pracując w fundacji, MON i KPRM, Semeniuk realizowała się równocześnie jako samorządowiec. W latach 2014-2018 była radną dzielnicy Warszawa Wola, w 2018 dostała się do rady Warszawy.

Najgłośniejszą aktywnością Semeniuk jako radnej Warszawy było żądanie usunięcia pomnika Żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego (żołnierzy generała Berlinga) z ul. generała Andersa. Postulowała, by zamiast niego na skwerze stanął pomnik Andersa.

Ale naprawdę głośno o Semeniuk zrobiło się po jej występie w programie "Studio Polska", w lipcu 2019 roku. W programie omawiano wydarzenia z Marszu Równości w Białymstoku. Radna PiS przyznała, że to, do czego tam doszło, nie powinno mieć miejsca, ale bardziej oburzała się czymś innym.

"Opluciem należy nazwać rozdawanie przez władze Warszawy takiego oto symbolu"- oburzała się demonstrując naklejkę z powstańczą kotwicą i hasłem "Przeciw faszyzmowi".
"Władze Warszawy rozdawały profanacje polskiego państwa podziemnego! Nie opluwajcie katolików, nie opluwajcie chrześcijan!" - upominała.
View post on Twitter

Później próbowała się jakoś wytłumaczyć z tych wypowiedzi, ale brnęła dalej:

"Przepraszam za niefortunne sformułowania użyte przeze mnie w programie Studio Polska. W oczywisty sposób nie było moją intencją obrażenie kogokolwiek. Jednocześnie podtrzymuję, że narodowa symbolika nie powinna być wykorzystywana jako narzędzie ataku na Prawo i Sprawiedliwość" - napisała na Twitterze.

Kilka dni później ogłosiła start swojej "akcji społecznej", którą nazwała "63 dni dla Warszawy" . W jej ramach zamierzała chodzić od drzwi do drzwi i rozmawiać z warszawiakami "o wartościach takich jak patriotyzm, wolność, przywiązanie do Boga i tradycji narodowych, za które walczyli powstańcy".

Rozpoczynała się wtedy nieoficjalnie kampania wyborcza do Sejmu. Semeniuk startowała z 12 miejsca w okręgu warszawskim.

Ekspresowa kampania w Chicago

W kampanii obiecywała przede wszystkim zastopowanie "ideologii LGBT" w szkołach, pomoc samotnym matkom oraz "konsekwentną poprawę statusu materialnego Polaków". Tym razem nie chwaliła się doświadczeniem w "strategicznych projektach na rzecz polskiej obronności".

W sobotę, 12 października, do internetu trafił filmik, na którym widać, jak Dworczyk i Semeniuk rozdają przed jednym z lokali wyborczych w Chicago ulotki promujące kandydatkę. Skorzystali z luki prawnej, która zakazuje agitacji podczas ciszy wyborczej, ale tylko na terenie Polski.

Co ciekawe, ich wspólna akcja zaplanowana była dużo wcześniej. Dworczyk miał pismo Państwowej Komisji Wyborczej z 3 października, stwierdzające m.in., że takie działanie nie jest wykroczeniem, a "nieprowadzenie agitacji wyborczej za granicą pozostaje wyłącznie w sferze szeroko rozumianej kultury politycznej". W wywiadach Dworczyk oburzał się na pytania, kto finansował ich podróż. Twierdził, że lecieli lotem rejsowym za własne pieniądze.

Pomimo tej końcowej szarży Semeniuk nie udało się wejść do Sejmu. Uzyskała niewiele ponad 2 tysiące głosów, co dało jej dopiero 15 wynik na liście PiS. W niektórych komisjach na terenie Chicago udawało jej się wskoczyć na pozycję piątą lub szóstą.

Semeniuk źle zniosła porażkę wyborczą, a jeszcze gorzej fakt, że do Sejmu dostała się z list KO Klaudia Jachira, którą podczas kampanii wzywała ją do stanięcia w szranki w debacie o historii. Radna PiS opublikowała gniewnego tweeta:

"Wybraliście Jachirę do Sejmu. Wyborcy KO lubią syf w Warszawie. Ile macie podwyżki za wodę już? Poczekajcie, będzie więcej!". Po czym dodała:

"Warszawa przegrała autentyczność! Zrobię wszystko, byście nie mogli oderwać ode mnie wzroku i słuchu!"

Oba tweety zostały skasowane. Nowa posada w Ministerstwie Rozwoju może być szansą na spełnienie tej groźby.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze