0:000:00

0:00

"To była spontaniczna akcja" - mówi OKO.press Joanna Pawluśkiewicz z Obozu dla Puszczy. "Zauważyliśmy wycinkę i postanowiliśmy zareagować" - dodaje.

Protest rozpoczęli ok. godz. 14:00 na drodze jagiellońskiej w Nadleśnictwie Białowieża. Trzymali m.in. transparent z hasłem "Nasze dziedzictwo nie jest na sprzedaż". Protestowało ponad trzydziestu aktywistów.

"Wycinka przy drodze jagiellońskiej prowadzona jest na całego, w miejscu, w którym drzewo nie powinno być w ogóle wycinane i wywożone, bo limit wyczerpał się już w roku ubiegłym. Usuwany jest ponad 102-letni drzewostan" - powiedzieli "Wyborczej" manifestanci.

Do miejsca wycinki nie dopuszczał ich kordon złożony z ok. 40 strażników leśnych. Momentami nastroje robiły się gorące, ale nie doszło do żadnych poważnych incydentów. Po około godzinie protest się zakończył.

Od poniedziałku trwała także wycinka nieopodal drogi narewkowskiej. Tam teren obstawiało kolejnych 40 strażników leśnych.

Polska wciąż łamie prawo

Cięcia w okolicy drogi jagiellońskiej były dziś prowadzone w oddaleniu od dróg i ścieżek.

A to znaczy, że nie można ich podciągnąć pod - jak próbuje się tłumaczyć resort środowiska - działania mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa publicznego. Czyli łamią one zakaz wycinki, który zarządził Trybunał Sprawiedliwości UE.

Polska wciąż nie respektuje decyzji Trybunału. To pierwszy taki przypadek w historii Unii, gdy państwo członkowskie odmówiło zastosowania się do tzw. środków tymczasowych.

Poniżej kilka zdjęć z protestu (fot. Joanna Pawluśkiewicz / Obóz dla Puszczy)

;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze