0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFP PHOTO / HO / ABD AL-RAHMAN AL-KHALIDIAAFP PHOTO / HO / ABD...

Saudyjskiego aktywistę więzi nie autorytarny reżim, ale Bułgaria – kraj przynależący do wspólnoty europejskiej, ufundowanej na gruncie praw człowieka. Abdulrahman Al-Khalidi [w polskiej trankrypcji al-Chalidi, na prośbę autorki tekstu zachowujemy trankrypcję angielską – red.) w Arabii Saudyjskiej zaangażowany był w działania na rzecz praw człowieka. Działał m.in. w grupie „Electronic Bees” domagającej się przede wszystkim wolności słowa oraz innych praw obywatelskich, w tym wolności dla więźniów politycznych.

W ruch ten zaangażowany był także Dżamal Chaszukdżi (ang. Jamal Khashoggi), znany obrońca praw człowieka, dziennikarz brutalnie zamordowany 2 października 2018 przez saudyjski reżim w konsulacie w Stambule. W związku z zaostrzającymi się represjami, uwięzieniem niektórych członków grupy, przeszukaniami w domu rodziny Abdulrahmana Al-Khalidiego, saudyjski aktywista zdecydował się na emigrację. Spędził 7 lat w Turcji, ale kiedy ważność dokumentów jego i jego rodziny wygasła, przekroczenie progu saudyjskiego konsulatu oznaczałoby więzienie lub nawet śmierć, wybrał drogę do Europy.

Europa okazała się jednak więzieniem – Bułgaria wciąż grozi Al-Khalidiemu deportacją, twierdząc w jednym z wyroków odmawiających mu wolności, że Arabia Saudyjska poczyniła wielkie kroki na drodze do demokracji.

Nie świadczą o tym nieustanne represje oraz egzekucje.

5 lipca, w geście desperacji, po doświadczeniach psychicznej i fizycznej przemocy w Busmanci, Al-Khalidi podjął strajk głodowy, który trwa do dziś. Jego hasło to: wolność albo śmierć – dobrze znane Bułgarom z ich własnej walki o niepodległość.

Uchodźca

15 października 2021 Abdulrahman Al-Khalidi przekroczył granicę turecko-bułgarską (w miejscu do tego nieprzeznaczonym) i został zatrzymany. Jego historia zaczęła się zatem podobnie jak wiele innych uchodźczych historii. Pech chciał, że dzieje się to wszystko w czasie globalnej antymigracyjnej nagonki, wykorzystywanej do politycznych rozgrywek.

Teoretycznie wciąż jednak obowiązuje Konwencja Genewska. Zatem każda osoba należąca w swoim kraju do jednej z grup prześladowanych z powodu religii, przynależności etnicznej, politycznej, orientacji seksualnej, ma prawo w dowolnym miejscu wejść do pierwszego bezpiecznego dla siebie kraju i zadeklarować przed pierwszą napotkaną osobą chęć złożenia wniosku o ochronę międzynarodową. W świetle prawa lokalna straż graniczna ma obowiązek przyjąć wniosek, a proceduje go odpowiedni organ publiczny. W przypadku Bułgarii jest to Agencja do spraw Uchodźców, z ewentualną instancją odwoławczą – Naczelnym Sądem Administracyjnym.

„Sytuacja migrantów w Bułgarii jest naprawdę zła” – tłumaczy Iwajło Stefanow, wydawca działu kultura w Bułgarskim Radiu Narodowym, Członek Migrant Solidarity Network, dziennikarz, zaangażowany we wsparcie dla saudyjskiego dysydenta. „W społeczeństwie powszechne są nastroje niechęci z powodu propagandy większości mediów i wielu prawicowych polityków. Niechęć dotyczy zwłaszcza migrantów z krajów Bliskiego Wschodu. Nawet tak zwani liberalni politycy robią różnicę między nimi a Ukraińcami. W oczach ogółu społeczeństwa większość z nich to »przestępcy« i »terroryści«. Bardzo trudno jest ludziom zrozumieć i dostrzec w nich ofiary terroryzmu i dyktatur”.

„Jako Migrant Solidarity Bulgaria, nieformalna grupa osób wspierających walkę i próbujących wzmocnić głosy migrantów w tym kraju, zaczęliśmy wiosną ubiegłego roku uczestniczyć w protestach przed sądem w Sofii w solidarności z Abdulrahmanem” – mówi Chiara C., aktywistka z Włoch działająca w Bułgarii, zaangażowana we wsparcie osób w strzeżonym ośrodku w tym saudyjskiego dysydenta.

Chiara C.: "Jego przypadek to czubek góry lodowej składającej się z setek osób o podobnych historiach. Tylko w Busmanci, jednym z dwóch zamkniętych obozów w Bułgarii, zatrzymanych jest wiele osób, które mają oczywiste przesłanki do uzyskania ochrony międzynarodowej. Syryjczycy uciekający przed brutalnością reżimu Asada, Palestyńczycy przybywający z obozów dla uchodźców, Afgańczycy, Kurdowie prześladowani w Turcji.

Jest pewien egipski chłopiec, który został aresztowany w 2011 roku za udział w protestach na placu Tahrir, powszechnie uznawanych na Zachodzie za arabską wiosnę demokracji. Miał wtedy zaledwie 16 lat i został skazany na 10 lat więzienia w Egipcie. Jego świadectwo zostały poświadczone przez sąd i egipską organizację pozarządową. A jednak w Bułgarii został zatrzymany.

Jest Abdulkarim, syryjski uchodźca cierpiący na rozległego i zaawansowanego raka, któremu nie wolno wyjechać i zostać hospitalizowanym pod pretekstem »bezpieczeństwa narodowego«. On, podobnie jak Abdulrahman, został uznany przez Narodową Agencję ds. Uchodźców za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, bez żadnych dowodów opartych na faktach. To wystarczy, aby zatrzymać ich na czas nieokreślony.

Jeśli te przypadki stanowią wierzchołek góry lodowej, to na samym dole znajdują się codzienne pushbacki na granicy z Turcją, pozostawianie ludzi w lasach na pewną śmierć, pobicia, bezprawne aresztowania, tortury i nadużycia wobec osób ubiegających się o azyl w otwartych ośrodkach, takich jak Charmanli, co wielokrotnie potępiały działające na miejscu grupy humanitarne, takie jak No Name Kitchen i Rotte Balcaniche".

Detencja

W wielu europejskich krajach osoby zatrzymane, szczególnie nieposiadające ważnych dokumentów, kieruje się do ośrodków detencyjnych na czas ustalenia, czy potwierdzenia ich tożsamości. W krajach UE detencja w prawie opisana jest jako ostateczność, bo jasne jest, że ograniczanie wolności ma bardzo negatywny wpływ na osobę i stanowi naruszenie jej praw.

W związku z nasilającymi się w Europie nastrojami antymigracyjnymi detencja stanowi częstą praktykę. Tak dzieje się w Polsce, tak też bywa m.in. w Bułgarii. Coraz więcej krajów bezradnych wobec procesów migracyjnych, zamiast zająć się tematem integracji, nasila przemoc wobec osób w drodze, co stanowi jawne naruszenie prawa, w tym Konwencji Genewskiej i prawa do poszukiwania ochrony międzynarodowej oraz praw osób przetrzymywanych w niewoli.

Kraje Unii Europejskiej zaczęły jednak nie tylko prawo krajowe i międzynarodowe, ale także prawa człowieka stosować selektywnie i instrumentalne.

Dobre relacje z Turcją

Tożsamość Al-Khalidiego jest znana, sąd wypowiedział się też pozytywnie w kwestii ochrony międzynarodowej (maj 2024), ba – nakazał jego natychmiastowe zwolnienie. Bułgaria chce go jednak deportować, twierdząc, że Arabia Saudyjska poczyniła wielkie kroki na drodze do demokracji i że osoba, która tam na miejscu występowała w obronie praw człowieka, w tym praw więźniów politycznych, nie będzie po deportacji narażona na zagrożenie życia, ani na nieuczciwy proces.

Tymczasem o łamaniu praw człowieka w Arabii Saudyjskiej alarmują organizacje takie jak Amnesty International, Human Rights Watch, MENA Rights Group. Także specjalna reporterka do spraw praw człowieka Narodów Zjednoczonych, Mary Lawlor, interweniowała w tej kwestii, podnosząc indywidualne sprawy więźniów politycznych, w tym także Abdulrahmana Al-Khalidiego.

O sytuacji w Arabii Saudyjskiej dużo mówi też przypadek emerytowanego nauczyciela, który pozwolił sobie na krytyczną uwagę na swoim prywatnym profilu na platformie X, mając przy tym zaledwie kilku obserwatorów, następnie został aresztowany i dostał wyrok śmierci zamieniony na 30 lat więzienia.

Częstym sposobem działania władz jest oskarżenie o terroryzm.

Taki zarzut nie wymaga bowiem szczególnego udowadniania ani tym bardziej dzielenia się wynikami śledztwa z opinią publiczną.

Niemniej Abdulrahman Al-Khalidi, który rzucił reżimowi wyzwanie i w zagrożeniu postanowił schronić się w Europie, to właśnie tu doświadcza dokładnie takiego traktowania, jakby znalazł się w sercu reżimowego kraju, gdzie nie ma praworządności, gdzie realizuje się polityczne zamówienia, także kosztem zdrowia i życia ludzi.

Co takiego zatem łączy Bułgarię i Arabię Saudyjską?

DANS – Rządowa agencja bezpieczeństwa narodowego w lipcu po raz kolejny podważyła wyrok niezawisłego sądu w sprawie Al-Khalidiego i zablokowała zwolnienie z detencji saudyjskiego aktywisty.

„Dans – spadkobierczyni dawnego urzędu bezpieczeństwa rządowego z czasów komunistycznych, działa wbrew prawu" – tłumaczy Iwajło Stefanow.

"Myślę, że w przypadku Al-Khalidiego stosunki z Arabią Saudyjską są podobne do tych z Turcją. Państwo nie ma interesu w nadawaniu uciekinierom z tych krajów statusu uchodźcy z powodu dobrych stosunków z Erdoganem. Uchodźcy polityczni zostali deportowani z powrotem do Turcji. Myślę, że dobre stosunki z Arabią Saudyjską odgrywają teraz tę samą rolę w przypadku Abdulrahmana Al-Khalidiego. Państwowa agencja ds. uchodźców jest również znana z tego, że bardzo rzadko wydaje dokumenty legalizujące pobyt. Odmawiali azylu nawet rosyjskim uchodźcom politycznym, mimo że oficjalne stanowisko rządu jest proukraińskie. Teraz, z powodu przystąpienia do strefy Schengen, ochrona granic staje się priorytetem, a policja, armia i Frontex stacjonują na południowym wschodzie Bułgarii przy granicy z Turcją”.

Odpowiedź Bułgarskiego Komitetu Helsińskiego

„Zaangażowałem się w sprawę Abdulrahmana Al-Khalidiego natychmiast po tym, jak Bułgarski Komitet Helsiński (BHC) opublikował w lutym tego roku otwarty list, w którym wzywał władze, aby nie deportowały go do Arabii Saudyjskiej, ponieważ stanowiłoby to poważne naruszenie zobowiązań Bułgarii w zakresie ochrony praw człowieka — w szczególności zasady non-refoulement, która zakazuje powrotu osób ubiegających się o azyl polityczny do krajów, z których uciekły” – tłumaczy Wiktor Lilow, członek Bułgarskiego Komitetu Helsińskiego. „Fakt, że żaden obywatel Arabii Saudyjskiej nigdy nie ubiegał się o azyl w Bułgarii, wystarczył, aby zwrócić uwagę na sprawę Abdulrahmana i zyskać poparcie społeczne dla jego uwolnienia”.

Lilow: "Po opublikowaniu otwartego listu Komitetu Helsińskiego szybko zorganizowaliśmy publiczny protest, który został nagłośniony w mediach. Od tego czasu odwiedzam Abdulrahmana raz lub dwa razy w tygodniu i zapoznałem się ze szczegółami postępowania prawnego wobec niego. Został oskarżony przez DANS (Bułgarską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego) o to, że stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, jednak DANS nie przedstawił żadnych dowodów potwierdzających te twierdzenia.

Co więcej, z powodu postępowania administracyjnego dotyczącego nakazu deportacji i wniosku o azyl, to Abdulrahman, a nie DANS, musi udowodnić, że nie jest ani islamistą, ani terrorystą — jest to niemal niemożliwe zadanie, zwłaszcza dla osoby zatrzymanej, której świadkowie mogliby poprzeć jego sprawę za granicą. Z jednej strony Państwowa Agencja ds. Uchodźców twierdzi, że jego wniosek o azyl opiera się na względach ekonomicznych, podczas gdy z drugiej strony bezkrytycznie akceptuje nieudowodnione zarzuty, że stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, pomimo braku dowodów po trzech latach.

Ta sytuacja sprawiła, że ​​podejrzewam, że sprawa Abdulrahmana może być przykładem represji transnarodowych. Chociaż temat ten nie jest szeroko dyskutowany w Bułgarii, zdarzały się przypadki, w których kraj ten był zaangażowany w takie działania. Przypadki Abdullaha Buyuka, tureckiego dziennikarza oskarżonego przez reżim w Ankarze o bycie Gülenistą, i Selahattina Yüruna, kurdyjskiego polityka, którzy zostali bezprawnie deportowani do Turcji z naruszeniem prawa międzynarodowego, są dowodem na tę niepokojącą tendencję.

W przypadku Abdulrahmana wydaje się, że reżim saudyjski — znany ze swoich powiązań z Bułgarią w zakresie eksportu broni i projektów energetycznych, takich jak rurociąg „Turkish Stream” omijający Ukrainę — może być siłą napędową jego prześladowań. Uwidacznia to ścisłą współpracę między Arabią Saudyjską a Rosją, szczególnie w kontekście tych projektów.

Wszystko to tylko wzmocniło moją determinację do zaangażowania się w obronę sprawy uwolnienia Abdulrahmana. Jego sprawa przyciągnęła uwagę i wsparcie niektórych z największych organizacji praw człowieka, w tym Human Rights Watch i Amnesty International, a także licznych saudyjskich aktywistów prodemokratycznych — z których niektórzy byli bliskimi współpracownikami Dżamala Chaszukdżiego, saudyjskiego dziennikarza zamordowanego w saudyjskim konsulacie w Stambule. W jego obronie stanęli również przedstawiciele organizacji międzynarodowych, którzy zdali sobie sprawę z poważnych zagrożeń, jakie grożą mu w razie powrotu do Arabii Saudyjskiej".

;
Joanna Sarnecka

Antropolożka kultury/etnografka (UW), artystka działająca w obszarze sztuki opowiadania. Współpracuje z siecią Badacze i Badaczki na Granicy www.bbng.org. Aktywistka na granicy.

Komentarze