Białoruski kanał, który pilotuje operację związaną z byłym sędzią Szmydtem na platformie Telegram, w 2021 roku rozprowadzał treści z polskiej afery mailowej. Ta zbieżność może być dodatkowym potwierdzeniem tezy, że afera mailowa była operacją wschodnich służb
Anonimowy kanał Zołtyje Slivy @Vashy_slivy z Telegramu jest najbardziej zaangażowany w rozpowszechnianie informacji na temat byłego polskiego sędziego Tomasza Szmydta na tej platformie społecznościowej. Do środy 22 maja 2024 znalazło się na nim 40 wpisów na ten temat. To druga największa liczba postów o Szmydcie na jednym kanale, zaraz za białoruską agencją informacyjną BELTA. Tyle że BELTA oficjalnie zajmuje się aktywnością medialną Polaka na Białorusi.
Kanał Zołtyje Sliwy raz już zajmował się Polską – w 2021 roku. Wtedy na Białorusi rozpoczęto publikację wycieków maili wykradzionych ministrowi Michałowi Dworczykowi oraz wpisów ze zhakowanych kont polskich polityków i dziennikarzy w mediach społecznościowych.
Zołtyje Sliwy należały do wąskiej siatki białoruskich kont, stale powielających treści z rosyjskojęzycznego kanału SecretEU, który zamieszczał polskie maile.
To ważny trop, ponieważ wiąże obie sprawy. Zaangażowanie służb białoruskich i rosyjskich w ucieczkę Szmydta jest jasne i nie podlega dyskusji. Inaczej jest z aferą mailową. Wiele osób w Polsce wciąż uważa, że maile wykradł ktoś z naszego kraju, a całą afera jest wewnętrzną sprawą. Hipoteza ta jest popularna mimo raportów amerykańskich firm wywiadowczych, które potwierdziły zaangażowanie Białorusi oraz wskazały na prawdopodobny udział Rosji.
Jednak podobieństwo przepływów treści w obu tych sprawach wskazuje, że i dziś, i w 2021 roku, podczas afery mailowej, mieliśmy i mamy do czynienia z działaniami wschodnich służb wobec Polski. Dodajmy, że wykradzione w 2021 roku maile wciąż są publikowane w internecie. Afera mailowa się nie skończyła, natomiast białorusko-rosyjskie służby realizują już kolejną operację.
Kanal Zołtyje Sliwy informuje szeroko o sprawie Szmydta, ale wcale nie podaje wpisów z jego konta na Telegramie. Tak zwanych repostów z kanału @Tomasz_Szmydt, które są powszechnie stosowaną metodą rozprowadzania treści w mediach społecznościowych, w ogóle tam nie znajdziemy.
Zołtyje Sliwy prowadzą własną narrację o sprawie Szmydta, dużo ciekawszą niż sam Szmydt.
Informują o aktywnościach byłego sędziego, o kolejnych białoruskich oraz rosyjskich doniesieniach medialnych na jego temat. Ale regularnie dodają też własne komentarze, wyjątkowo złośliwe wobec Polski. Publikują też zrzuty ekranu z tweetami i postami zawierającymi reakcje Polaków na sprawę Szmydta.
Przy czym w obu przypadkach muszą to być osoby nieznające polskiego, ponieważ potrzebują tłumaczenia wpisów na język rosyjski. Zobaczmy to na przykładach.
6 maja, czyli w dniu poinformowania opinii publicznej o ucieczce Szmydta na Białoruś, na kanale Zołtyje Slivy ukazało się dziewięć wpisów na ten temat. O godz. 16:40 kanał opublikował osiem zrzutów ekranu z polskimi tweetami, przetłumaczonymi na rosyjski. Zrobiono je w ciągu 2-4 godzin od momentu ich zamieszczenia na Twitterze. Były to wpisy: Biełsatu, Jarosława Wolskiego, Łukasza Boka, oraz pochodzące z kont: @ekonomat_pl, @okiemtomkaw, @ida_warshauer, @MrJohnBingham.
Wszystkie dotyczyły reakcji na informację o ucieczce Szmydcie. Żaden z tych screenów nie pojawił się na Telegramowym koncie Szmydta. Były dostępne tylko na Zołtych Slivach.
7 maja o godz. 14:29 Zołtyje Slivy zamieściły wpis dotyczący głośnej tego dnia w Polsce informacji o wykryciu urządzeń podsłuchowych w sali, w której miało odbyć się wyjazdowe posiedzenie rządu. Oceniono, że Polska popada w „manię szpiegostwa” i połączono to ze sprawą Szmydta. Do postu dodano zrzuty ekranu dwóch tweetów. Jeden był autorstwa ministra Macieja Berka, przewodniczącego Komitetu Stałego Rady Ministrów. Drugi – rzecznika prasowego ministra koordynatora służb specjalnych, Jacka Dobrzyńskiego. Tym razem screeny pokazywały wpisy w języku polskim.
Z kolei 8 maja o godz. 11:18 kanał opublikował zrzut ekranu z portalu Onet, z artykułem Magdaleny Gałczyńskiej „Były oficer ABW o ucieczce sędziego Szmydta na Białoruś. To ewidentna ustawka służb". Tekst był przetłumaczony na język rosyjski.
Autor wpisu skomentował, że w Polsce trwa histeria i Tusk zwołuje posiedzenie Kolegium ds. Służb Specjalnych. Stwierdził, że rozpowszechniane są „oszczerstwa”, iż Szmydt miał dostęp do informacji niejawnych związanych z polskimi służbami, a jego transport na Białoruś przygotowały służby. Na koniec pozdrowił „polskich teoretyków spiskowych”.
We wpisie z 11 maja, godz. 17:43 znów napisano o „panice w polskiej propagandzie” i o snuciu przez polskie media teorii spiskowych na temat Szmydta. Dodano do tego zrzuty ekranu dwóch tweetów polskiej adwokatki Ewy Stępniak (tłumaczonych na rosyjski). Stępniak 10 maja po południu analizowała wygląd Szmydta na zdjęciach i nagraniach z 8 maja. Wtedy na jego twarzy widać było siniaki, a lewa dłoń wyglądała na opuchniętą. Prawniczka stwierdziła wprost, że Szmydt został pobity i złamano mu rękę.
Co ciekawe, autorzy wpisu na kanale Zołtyje Sliwy do tego stopnia przejęli się zarzutami, że… opublikowali wyjaśnienie. „Klauni, towarzysz Szmydt po legendarnej konferencji prasowej 6 maja nieco pogorszył swój stan „Bulbaszem” (białoruska wódka, nawiązanie do zdjęcia z butelką tego alkoholu, które pojawiło się na kanale Szmydta – przyp, aut.), w wyniku czego jego twarz lekko spuchła”.
Nie wiemy, co naprawdę wydarzyło się w nocy z 7 na 8 maja w Mińsku. Wiemy natomiast, że wyjaśnienie z kanału Zołtyje Sliwy nie może być prawdziwe, bo nie zgadzają się dni. Szmydt miał pić 6 maja wieczorem, ale 7 maja wyglądał jeszcze normalnie. Siniaki pojawiły się na nagraniu z 8 maja. A jego twarz nie była spuchnięta, spuchła mu dłoń.
Z kolei 18 maja o godzinie 11:18 na kanale pojawił się wpis ze screenem z Facebooka. Tym razem był tam post Agnieszki Romaszewskiej, byłej szefowej Biełsatu. Podzieliła się informacją, że algorytm FB wyświetla jej konto Szmydta wśród propozycji nowych znajomych.
Zrzut ekranu z jej wpisu wykonano siedem godzin po opublikowaniu go przez Romaszewską. Jest on kolejnym dowodem na to, że polską przestrzeń informacyjną monitoruje osoba rosyjskojęzyczna. Użyła funkcji automatycznego tłumaczenia posta na język rosyjski.
Autor wpisu na kanale Zołtyje Sliwy zatytułował go: „Zuckerberg namawiał Romaszewską, by przeszła na stronę dobra”.
We wpisie podkreślił, że post pojawił się o drugiej w nocy (dziś go już nie widać na koncie Romaszewskiej). Czyli monitoring polskiego Facebooka na potrzeby białorusko-rosyjskie zrobiono wcześnie rano.
Dwa dni później Zołtyje Sliwy wróciły do tematu, ponieważ zorientowano się, że cytowany post Romaszewskiej nie jest już publicznie dostępny (został usunięty lub zmieniono do niego dostęp z publicznego na prywatny). Skomentowano także ten fakt. To pokazuje, jak szczegółowo analizowane są polskie media społecznościowe, jeśli chodzi o sprawę Szmydta.
Zołtyje Sliwy to kanał anonimowy. Wiadomo o nim tyle, że jest białoruski i powiązany z reżimowymi władzami. Kiedy w 2022 roku kanał został zablokowany przez Telegram, Ministerstwo Informacji Białorusi uznało to za rażący akt cenzury ze strony platformy społecznościowej. To samo ministerstwo bez wahania blokuje Białorusinom dostępy do stron, kanałów i kont związanych z białoruską opozycją. Ostatecznie na Telegramie powstał nowy kanał o tej samej nazwie i działa do dziś.
Według białoruskiej opozycji kanał tworzą łukaszenkowscy propagandziści. Głównym moderatorem ma być Aleksander Bieńko z państwowego koncernu medialnego Belarus Segodnia (sb.by), ale wskazuje się również na Andrieja Aleksandrowa z białoruskiej państwowej telewizji ONT.
Ponieważ cała operacja związana z Tomaszem Szmydtem jest realizowana przez białoruskie służby i za wiedzą dyktatora Aleksandra Łukaszenki, nic dziwnego, że łukaszenkowscy propagandyści zostali włączeni do tej operacji.
Dla nas w Polsce najistotniejsze jest co innego:
ten sam kanał Zołtyje Slivy był jednym z najaktywniejszych kanałów białoruskich, zaangażowanych w rozpowszechnianie informacji o polskiej aferze mailowej.
Pisałam o tym w OKO.press w lipcu 2021. Zrekonstruowałam wówczas białoruską siatkę rozprowadzającą wykradzione polskie maile i powiązane z nimi treści. Zołtyje Sliwy zostały włączone w tę operację już w kwietniu 2021 roku, czyli na pierwszym etapie afery. W Polsce nikt jeszcze wtedy nie wiedział o wykradzeniu maili Michałowi Dworczykowi.
Pierwsze materiały ze zhakowanej polskiej korespondencji pojawiły się bowiem na Telegramie już w lutym 2021, na rosyjskojęzycznym kanale SecretEU. Do końcówki kwietnia było ich niewiele. Wyciek polskich dokumentów nabrał tempa kilka dni po spotkaniu Putina i Łukaszenki, na którym obaj uzgodnili, że służby białoruskie i rosyjskie zacieśnią współpracę.
30 kwietnia na SecretEU zamieszczono wpis z fałszywymi informacjami o tym, że polscy politycy są przeciwni wspieraniu białoruskiej opozycji przez polski rząd. By uwiarygodnić przekaz, dodano do niego screeny postów z dwóch zhakowanych kont w mediach społecznościowych. Jedno należało do ówczesnej prezeski Polskiego Radia Agnieszki Kamińskiej, drugie – do lokalnego działacza PiS.
W rozpowszechnianie tego fake newsa włączył się właśnie kanał Zołtyje Sliwy. I pozostał aktywny, jeśli chodzi o aferę mailową, przez długie miesiące.
To był etap, gdy wykradzione maile ukazywały się wyłącznie w rosyjskojęzycznej przestrzeni informacyjnej. W Polsce afera wybuchła dopiero w czerwcu.
Kiedy przez kolejne miesiące analizowałam rozchodzenie się polskich maili na białoruskich i rosyjskich kanałach, Zołtyje Slivy pojawiały się regularnie jako jeden z najbardziej zaangażowanych kanałów. Dzisiaj angażują się w sposób szczególny w sprawę Szmydta.
Podobieństw między sposobami rozprowadzania treści w sieci w obu sprawach jest więcej, ale zaangażowanie tego samego kanału to obecnie najwyraźniejsza poszlaka. Można przypuszczać, że będzie ich więcej. Tym bardziej że Szmydt planuje zintensyfikować swoje zaangażowanie w polską politykę.
Podczas niedawnego wywiadu dla prorosyjskich polskich aktywistów powiedział, że chce założyć nową partię w Polsce.
Prowadzący wywiad Tomasz Jankowski dopytywał, jak zamierza to zrobić, skoro przebywa na Białorusi, a Polska wystawiła za nim list gończy. Szmydt nie miał jeszcze gotowego rozwiązania.
Można przypuszczać, że to nowy pomysł białoruskich i rosyjskich służb. Nie nabrał jeszcze ostatecznego kształtu. Były sędzia z pewnością może być jednak wykorzystany do wspierania prorosyjskiej organizacji, którą w kraju utworzy ktoś powiązany ze wschodnimi służbami. Już teraz w mediach społecznościowych wokół kanałów Szmydta gromadzą się osoby o prorosyjskich i probiałoruskich poglądach. Wschodnie służby zapewne będą chciały wykorzystać ich „potencjał”.
Afery
Propaganda
Michał Dworczyk
Alaksandr Łukaszenka
Afera mailowa
białoruska propaganda
Tomasz Szmydt
uciekł na BIałoruś
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze