100 lat temu Polki wywalczyły prawa wyborcze, ale wielu dziedzinach wciąż są systemowo dyskryminowane. Tak jest m.in na rynku pracy. Względnie małą na tle Europy lukę płacową Polki zawdzięczają wyłącznie sobie - są dużo lepiej wykształcone od polskich mężczyzn. Mimo to wciąż zarabiają mniej od nich
Jaka jest różnica w zarobkach między kobietami a mężczyznami w Polsce? Odpowiedzi jest tyle, ile metodologii mierzenia luki płacowej. Ale jedno jest raczej pewne: różnica jest większa, niż nam się na ogół wydaje.
Według raportu GUS o strukturze wynagrodzeń w październiku 2016 roku (to najpełniejszego aktualne dane tego typu) mężczyźni zarabiali średnio 4 tys. 705 zł a kobiety - 3 tys. 971 zł. Przeciętne wynagrodzenie mężczyzn było zatem aż o 18,5 proc. (o 734,50 zł) wyższe od przeciętnego wynagrodzenia kobiet.
W zaledwie kilku zawodach kobiety zarabiają nieznacznie lepiej. Np. w sekretarki zarabiają średnio 115 zł więcej od mężczyzn. We wszystkich pozostałych zawodach (GUS publikuje dane z podziałem na 150 zawodów) to mężczyźnie zarabiają więcej. Niekiedy znacznie więcej. Np. "Kierownicy do spraw obsługi biznesu i zarządzania" zarabiają średnio ponad 2,8 tys. więcej od kierowniczek. Tylko nieco lepiej jest w przypadku w przypadku wyższych urzędniczek i urzędników.
Jednak takie proste rachunki nie oddają w pełni rzeczywistej skali dyskryminacji płacowej kobiet. Tym bardziej nie oddaje go wskaźnik GPG (Gender Pay Gap) liczony według metodologii Eurostatu. Wyniósł on w 2016 roku 7,2 proc. Tutaj polska wypada nieźle na tle innych krajów europejskich - jest na dole tabeli. Do obliczania GPG wykorzystuje się przeciętne stawki godzinowe wynagrodzeń, ale nie uwzględnia się zatrudnionych w administracji publicznej.
7,2 nie robi już takiego wrażenia jak 18,5 proc. Kłopot z tym wskaźnikiem jest taki, że nie uwzględnia pozycji, jakie kobiety mają w poszczególnych zawodach - konkretnie poziomu ich wykształcenia. Np. w budownictwie kobiety zarabiają średnio sporo więcej od mężczyzn, bo częściej nadzorują budowę niż pracują fizycznie. Nie zmienia to faktu, że np. architektki zarabiają mniej niż ich koledzy po fachu.
Ta prawidłowość dotyczy całego rynku pracy.
Prawdziwy poziom dyskryminacji płacowej kobiet w Polsce jest maskowany m.in. przez ich dobre wykształcenie.
Prawie połowa kobiet pracujących w Polsce ma wyższe wykształcenie. Wyższe wykształcenie jest dla kobiet drogą do mniejszej dyskryminacji, ale tylko mniejszej - bo nawet tytuł magistra lub inżyniera nie chroni przed relatywnie niższymi zarobkami.
W najgorszej sytuacji są kobiety z wykształceniem zasadniczym zawodowym, jednak kobiety zarabiają gorzej bez względu na wykształcenie. Takie czynniki jak wykształcenie bierze pod uwagę tzw. skorygowana luka płacowa. Z badań dr Karoliny Goraus i prof. Joanny Tyrowicz wynika, że w Polsce wynosi ona 20 proc. i jest mniej więcej stała. Nie mają na nią większego wpływu zmiany demograficzne ani zmiany w gospodarce.
Innymi słowy, Polki zarabiają jedną piątą mniej od Polaków i nie da się tego wyjaśnić inaczej niż kulturową i systemową dyskryminacją
100 lat po wywalczeniu praw wyborczych, Polki wciąż traktowane są jak pracownice drugiej kategorii. Ostatnie 30 lat niewiele pod tym względem zmieniło.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Komentarze