0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Calidris Bairdiifot. Calidris Bairdi...

„Choć bywa trudno, da się pogodzić ochronę przyrody z rozwojem gospodarczym. To się nazywa — zrównoważone podejście” – napisał w mediach społecznościowych wiceminister klimatu Mikołaj Dorożała po spotkaniu z prezydentem Stalowej Woli Lucjuszem Nadbereżnym.

Ogłosił, że miasto wycofa wniosek o wycinkę 1000 hektarów lasu i ochroni „najcenniejsze mokradła”.

Minister zajął się sprawą po protestach mieszkańców i leśników wobec budowy na dziś zalesionym terenie Strategicznego Parku Inwestycyjnego Euro-Park. W OKO.press szczegółowo opisywaliśmy, dlaczego i jak Stalowa Wola może stracić cenny las:

Przeczytaj także:

Mieszkańcy jednak w zapewnienia o ochronie lasu nie wierzą. „Deklaracje prezydenta Lucjusza Nadbereżnego trzeba traktować z dystansem” – mówi nam jeden z nich, Marek Siry.

Lex Izera w Stalowej Woli

Sprawa lasu w Stalowej Woli ciągnie się już od 2021 roku, kiedy rząd Zjednoczonej Prawicy przygotował specustawę o „szczególnych rozwiązaniach związanych ze specjalnym przeznaczeniem gruntów leśnych”. Dzięki niej nieruchomości należące do Lasów Państwowych można zamieniać na inne grunty i nieruchomości. A na działkach odebranych od LP – inwestować.

Specustawa była procedowana bez konsultacji międzyresortowych i społecznych. Bardzo szybko uzyskała podpis prezydenta Andrzeja Dudy. W mediach nazwano ją lex Izera, bo miała umożliwić przejęcie od LP terenu pod budowę polskiego auta elektrycznego Izera. Do dokumentu dopisano jednak również Stalową Wolę i około 1000 ha lasu pod budowę strefy inwestycyjnej.

„Nadleśnictwo Rozwadów przekazało grunty o powierzchni: 973,5135 ha i wartości ponad 679 mln zł. W zamian za to Lasy Państwowe otrzymały grunty o powierzchni: 974,754 ha i piętnastokrotnie niższej wartości: 45 mln zł. Co więcej, są to grunty rozsiane po całej Polsce, w 18 lokalizacjach. Zaledwie 7 hektarów leży na terenie Stalowej Woli” – mówił nam nadleśniczy Nadleśnictwa Rozwadów Wojciech Chełpa.

878 hektarów do wycinki

Miasto, mając już teren pod nową strefę inwestycyjną, ruszyło z pracami. Wycięto kilkadziesiąt hektarów lasu i zaczęła się budowa pierwszej fabryki, koreańskiej SK Nexilis. Reszta lasu — około 878 ha — wciąż istnieje. I to o los tego terenu toczy się spór między mieszkańcami a prezydentem.

Co ma na nim powstać? Tego nie wiadomo. Na razie jednym ujawnionym inwestorem jest PGE Energia Odnawialna, która na ok. 200 ha chciałaby wybudować farmę fotowoltaiczną. Pod tę inwestycję trzeba by było wyciąć ok. 100 ha lasu.

“Jako instytucja odpowiedzialna za zarządzanie lasami, uważamy, że taka inwestycja jest moralnie nie do zaakceptowania. Wycinka blisko 100 ha lasu pod budowę farmy fotowoltaicznej zniszczy naturalne ekosystemy, zagrażając różnorodności biologicznej, a sama lokalizacja przyszłej farmy fotowoltaicznej to obszar wyjątkowo cenny przyrodniczo" – pisało w oficjalnym stanowisku Nadleśnictwo Rozwadów.

Stalowa Wola zleca raport

Zanim 878 hektarów lasu zostanie wycięte, potrzebne są specjalne zezwolenia. Jednym z najważniejszych jest uzyskanie decyzja środowiskowa w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Żeby ją dostać, miasto zleciło raport oddziaływania na środowisko.

Po analizie RDOŚ odesłał go do poprawek i uzupełnień. W międzyczasie błędy w raporcie wyliczyło Nadleśnictwo Rozwadów. Leśnicy zwracali uwagę m.in. że raport w marginalny sposób opisuje wpływ wylesienia na korytarze migracyjne oraz obszary Natura 2000, zdjęcia z tropami zwierząt są błędnie podpisane, pominięto wpływ wycinki na siedliska wilgotne. Nadleśnictwo zwracało również uwagę, że wbrew twierdzeniom prezydenta, ten teren jest cenny przyrodniczo. Znajduje się tu kilkadziesiąt hektarów naturalnych wydm, 550 ha lasów na siedliskach wilgotnych. Tutejsze pokłady torfu mogą mieć nawet 5000 lat.

Opinię w sprawie raportu oddziaływania na środowisko, zleconego przez władze miasta, wydała również Państwowa Rada Ochrony Przyrody, ekspercki organ doradczy ministra środowiska.

„Skala i charakter błędów zawartych w tym raporcie budzi wątpliwości co do rzetelności wszystkich innych elementów jego treści, a w szczególności co do wysnuwanych w nim ostatecznie wniosków" – napisali eksperci.

O opinii pisaliśmy w OKO.press:

„Krok w tył”

„Można tworzyć nowe zakłady, nie ingerując tak drastycznie w przyrodę” – mówi nam mieszkaniec Stalowej Woli Marek Siry. „Prezydent używa argumentów, że ludzie wyjeżdżają ze Stalowej Woli, gdyż nie mogą znaleźć tutaj dobrej pracy. Czy prezydent uważa, że ci ludzie zostaliby w mieście, gdyby mogli znaleźć pracę w fabrykach? Czy prezydent myśli, że taka właśnie praca jest marzeniem stalowowolan?” – pyta.

Sprzeciw mieszańców i medialne publikacje dotyczące wycinki spowodowały, że prezydent ogłosił „krok w tył”. Przyznał, że ubieganie się o decyzję środowiskową dla całego terenu, 878 hektarów, było błędem.

„Wyłączymy 578 hektarów tego terenu z procedowania decyzji środowiskowej” – mówił podczas sesji rady miasta w połowie czerwca. Nowy wniosek miał dotyczyć „tylko” 300 hektarów. 21 czerwca miasto złożyło wniosek o umorzenie postępowania.

W OKO.press wyjaśnialiśmy wtedy, że strefa i tak może powstać na pierwotnie planowanym terenie. Chodzi o to, że wnioski o wycinkę będą wydawane tylko wtedy, kiedy pojawi się inwestor. „Każdy kolejny nowy inwestor i proces inwestycyjny będzie od początku poddawany konsultacjom. Jeśli inwestor złoży wniosek dotyczący 20 hektarów, będziemy zajmować się indywidualnie wylesieniem 20 hektarów” – tłumaczył Lucjusz Nadbereżny.

Napisaliśmy wtedy o „sukcesie” mieszkańców. Nadleśnictwo Rozwadów studzi jednak entuzjazm. „Z dużym prawdopodobieństwem należy stwierdzić, że jeśli znajdzie się inwestor (prędzej czy później się znajdzie), to w przyszłości tereny te zostaną przeznaczone pod inwestycje i nastąpi ich wylesienie. Mamy wrażenie, że deklaracje o wstrzymaniu procedury to jedynie odłożenie w czasie nieuniknionego procesu eksterminacji lasu” – pisze w oświadczeniu przesłanym do naszej redakcji.

Minister jedzie do Stalowej Woli

Na początku lipca wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała napisał na Facebooku:

"Pamiętacie sprawę planowanej wycinki blisko 1000 ha lasu w Stalowej Woli? Jestem po spotkaniu z Prezydentem Stalowej Woli. Ustaliliśmy kilka istotnych elementów:

  • Miasto zadeklarowało, że wycofa swój wniosek na wycinkę 1000 ha lasu;
  • Najcenniejszy fragment tego lasu z cennymi mokradłami zostanie wyjęty ze strefy inwestycyjnej, a docelowo będzie tam możliwość utworzenia użytku ekologicznego;
  • Dzięki takiemu rozwiązaniu Stalowa Wola będzie mogła nadal rozwijać swój obszar strefy ekonomicznej, skupiając się wyłącznie na konkretnych planowanych inwestycjach, które nie będą wymagały wycinki całego obszaru lasu;
  • MKiŚ wesprze samorząd w rozmowach ze spółkami energetycznymi w obszarze planowanych inwestycji fotowoltaicznych, które budzą kontrowersje".
„Trzymam kciuki za Stalową Wolę i dziękuję Prezydentowi miasta za otwartość na postulaty mieszkańców i przyrodników” – napisał Dorożała.

Mieszkańcy zwracają jednak uwagę, że nikt ich na rozmowy o wycince nie zaprosił. Nie czują, żeby ich głos był w tej sprawie wysłuchany. „Ja jako mieszkaniec Stalowej Woli, który działa od dawna w obronie tego lasu, nie widzę, by to można było nazwać sukcesem” – napisał pod postem Dorożały Marek Siry. W rozmowie z OKO.press podkreśla, że nikt nie informuje, jaki teren miałby zostać ochroniony, ani który fragment jest uznawany za „najcenniejszy”. „Jeśli ochronie będą podlegać tylko mokradła, to staną się enklawą otoczoną zewsząd zabudową przemysłową” – dodaje.

Będzie użytek ekologiczny. Tylko gdzie?

O szczegóły rozmów z władzami miasta zapytaliśmy Ministerstwo Klimatu i Środowiska. „Prezydent Stalowej Woli, Lucjusz Nadbereżny zapewnił, że fragment o największych walorach przyrodnich, m.in. z cennymi mokradłami, zostanie wyłączony ze strefy inwestycyjnej. Docelowo zostanie on objęty ochroną jako użytek ekologiczny, co pozwoli na zachowanie jego dotychczasowego stanu. Pozostałe tereny będą podlegały odrębnym procedurom środowiskowym w zakresie wylesienia, realizowanym wyłącznie w odpowiedzi na realne plany inwestycyjne oraz infrastrukturalne związane z rozwojem parku. Prezydent zadeklarował, że wnioski będą składane proporcjonalnie do aktualnego zapotrzebowania, z dążeniem do zachowania drzewostanu na działkach” – czytamy. Nie dostaliśmy jednak odpowiedzi na pytanie, jaką powierzchnię ma teren o największej wartości przyrodniczej.

W rozmowie z „Wyborczą” wiceprezydent miasta Stalowa Wola Tomasz Miśko wyjaśniał, że powierzchnia zostanie ustalona po inwentaryzacji. Dodał, że „decyzję podejmą radni w drodze uchwały Rady Miejskiej”.

Nie tylko decyzja środowiskowa

O komentarz zapytaliśmy również Nadleśnictwo Rozwadów. W odpowiedzi czytamy, że leśnicy wnioskowali o spotkanie w tej sprawie z ministrem Dorożałą. Do takiego jednak nie doszło. Leśnicy podkreślają jednocześnie, że do wycinki jest potrzebna nie tylko decyzja środowiskowa RDOŚ, ale także zgoda na „wyłączenie gruntów z produkcji leśnej”. A tego procesu nikt nie wstrzymał.

„Wbrew temu, co przedstawia Pan Minister, Miasto nie wycofuje wniosku na wycinkę 1000 ha lasu, a jedynie deklaruje czasowe wyłączenie 578 hektarów z decyzji środowiskowej. Ale nawet za tą deklaracją nie idą żadne konkretne działania. Postępowania administracyjne, w tym procedury dotyczące wydania decyzji na wyłączenie gruntów z produkcji leśnej, nadal się toczą. Jesteśmy na ostatnim etapie procedowania wniosku o wyłączenie z produkcji na powierzchnię 633 ha (dwie decyzje na pow. 285 ha zostały wydane już wcześniej). Panie Ministrze – za chwilę całe 1000 ha nie będzie lasem. Gdyby intencje prezydenta Nadbereżnego były szczere, zadeklarowałby on wycofanie wniosku o wyłączenie gruntów z produkcji leśnej, a nie decyzji środowiskowej, której i tak nie otrzyma, bo raport oddziaływania na środowisko trzeba robić od nowa” – czytamy w oświadczeniu.

Stalowa Wola z farmą fotowoltaiczną

Leśnicy martwią się również kwestią farmy fotowoltaicznej, która ma powstać na obecnie zalesionym terenie. „Nasze zdziwienie budzi deklarowane wsparcie ministerstwa dla samorządu w rozmowach ze spółkami energetycznymi w obszarze planowanych inwestycji fotowoltaicznych. To dziwne, zważywszy na to, że PGE oraz miasto chcą tego samego – czyli wycięcia lasu pod budowę farmy fotowoltaicznej” – piszą.

Ministerstwo na nasze pytania o deklarowanie wsparcie odpowiada, że „oferuje pomoc w rozmowach ze spółkami energetycznymi przy inwestycjach fotowoltaicznych, aby przekonać je do rezygnacji z wielkopowierzchniowych połaci paneli solarnych”. Zamiast tego ma namawiać spółki energetyczne na bardziej rozproszone formy OZE, umieszczone poza terenami cennymi przyrodniczo.

Mieszkańcy i leśnicy z niepokojem patrzą na przyszłość cennego lasu. Zachęcają ministra Dorożałę, żeby przyjechał do Stalowej Woli ponownie i zobaczył księżycowy krajobraz po wycince i tereny przeznaczone do wycinki. „Wierzymy, że taki krok pozwoliłby lepiej zrozumieć naszą perspektywę i wspólnie wypracować bardziej zrównoważone rozwiązania” – piszą.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze