W założeniu stan wyjątkowy ma chronić obywateli i ich państwo, ale w tym przypadku mamy zamach na prawa obywateli i porządek konstytucyjny pod pozorem ochrony granicy. Chodzi o ochronę politycznego bezpieczeństwa rządzących - analizuje prof. Ryszard Piotrowski*, wybitny konstytucjonalista
Nie mamy przecież ani buntu przeciwko legalnej władzy, ani „wyjątkowego niebezpieczeństwa publicznego" i te ograniczenia nie są adekwatne do sytuacji. Rozporządzenie prezydenta zagraża bezpieczeństwu granicy i nie służy ochronie obywateli. Wręcz odwrotnie, naraża obywateli na uciążliwości, a nawet niebezpieczeństwo" - pisze w analizie dla OKO.press Ryszard Piotrowski, wybitny kontytucjonalista. I precyzyjnie uzasadnia, dlaczego wprowadzony rozporządzeniem prezydenta Dudy stan wyjątkowy jest karykaturą konstytucyjnego zapisu.
Oto analiza prof. Piotrowskiego.
Stan wyjątkowy to, jak sama nazwa wskazuje, przewidziany w Konstytucji wyjątek od ustanowionych w niej reguł sprawowania władzy i praw człowieka. Chodzi o to, by w zgodzie z Konstytucją poświęcić jej część dla ratowania całości, a więc – w skrajnej sytuacji – poświęcić życie ludzi buntujących się przeciwko legalnej władzy dla ratowania tej władzy przed jej rewolucyjnym obaleniem.
Tymczasem w Polsce zagrożenia dla porządku konstytucyjnego pochodzą od sprawujących władzę, być może – czego jeszcze nie wiemy – także od tych, którzy do niej legalnie aspirują.
Nie ma mowy o zamieszkach czy powstaniu. Jedyne wystąpienia publiczne angażujące większe grupy uczestników, to manifestacje na rzecz Konstytucji i w obronie praw człowieka.
Stan wyjątkowy może być wprowadzony także w razie zagrożenia bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające. Nie chodzi więc o antyustrojową rebelię, ale o zagrożenie, także ze strony obywateli, tak znaczne, że nie można uchronić przed nim obywateli przy zastosowaniu tych środków, jakie są do dyspozycji na podstawie obowiązujących ustaw zgodnych z konstytucyjnym standardem ograniczania praw i wolności jednostki.
Idzie tu zatem o masowe zachowania obywateli, które przyjmują formy zagrażające obywatelom. Rzecz w tym, że sięgnąć po środki ponadstandardowe, ale poddane jednak ograniczeniom konstytucyjnym. Nawet bowiem w okolicznościach wyjątkowych władza ma granice i niektóre wolności i prawa człowieka wymienione w Konstytucji (np. prawo do godności, do życia, do humanitarnego traktowania, do dostępu do sądu) muszą być dla władzy święte, także w wyjątkowych okolicznościach .
Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych pozwala na zawieszenie zobowiązań wynikających z tego paktu tylko w sytuacji wyjątkowego niebezpieczeństwa publicznego zagrażającego istnieniu narodu i tylko „w zakresie ściśle odpowiadającym wymogom sytuacji”, pod warunkiem, że podjęte działania są zgodne ze zobowiązaniami wynikającymi z prawa międzynarodowego. Zawieszenie zobowiązań wynikające z wprowadzonego przez prezydenta stanu wyjątkowego dotyczy: swobody poszukiwania informacji, prawa do spokojnego zgromadzania się, prawa do swobody poruszania się przysługującego osobom legalnie przebywającym w danym państwie, a więc w szczególności obywatelom.
Jednak nie mamy „wyjątkowego niebezpieczeństwa publicznego zagrażającego istnieniu narodu” i te ograniczenia nie są adekwatne do sytuacji. Rozporządzenie prezydenta zagraża bezpieczeństwu granicy i nie służy ochronie obywateli.
Stan wyjątkowy, wprowadzony rozporządzeniem Prezydenta RP z 2 września 2021 r., jest wyjątkiem od konstytucyjnej koncepcji stanu wyjątkowego.
Nie zostały przedstawione żadne informacje o zagrożeniach dla obywateli oraz porządku publicznego związane „z obecną sytuacją na granicy państwowej”.
Przedstawiono w mediach informacje o zagrożeniach dla życia i zdrowia osób, które nie są obywatelami polskimi, ale przebywającymi na terytorium Białorusi osobami wnioskującymi o przyznanie im statusu uchodźców w Polsce.
Nie ma żadnych wiarygodnych informacji o zagrożeniach dla obywateli związanych z manewrami wojskowymi na terytorium Białorusi. Manewry odbywają się tam rutynowo. Nasze manewry przeprowadzane są także na polskim terytorium, nie tylko przez nasze wojska. To nic nowego. Jeżeli rząd dysponuje informacjami o planowanej agresji przeciwko Polsce, to należy podjąć stosowne działania, w szczególności związane ze zobowiązaniami naszych partnerów z NATO, zażądać zwołania posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ i przedstawić tam dowody, którymi dysponujemy. Należy być może wprowadzić stan wojenny w kraju i rozpocząć przygotowania do obrony.
W rozporządzeniu Prezydenta RP nie ma żadnych postanowień, które miałyby służyć ochronie bezpieczeństwa obywateli i porządku publicznego przed zagrożeniami ze strony:
1) uchodźców; 2) żołnierzy państw obcych, uczestniczących w manewrach na Białorusi, którzy znaleźliby się na terytorium polskim.
Rozporządzenie prezydenta:
Przeciwnie, brak tego rodzaju informacji może sprzyjać rozpowszechnianiu dezinformacji, wywołujących niepokój publiczny.
Rozporządzenie prezydenta nie precyzuje w jakim zakresie i w jaki sposób dostęp do informacji publicznej będzie ograniczony. Najprostsze wydaje się zablokowanie dziennikarzom dostępu do miejsc zakazanych, co uczyniono w drodze ustanowienia zakazu przebywania na obszarze zamkniętym z wyjątkami nie obejmującymi jednak dziennikarzy. Rozporządzenie wykonawcze Rady Ministrów ogranicza dostęp do informacji publicznej przez odmowę udostępniania informacji „dotyczącej czynności prowadzonych na obszarze objętym stanem wyjątkowym w związku z ochroną granicy państwowej oraz zapobieganiem i przeciwdziałaniem nielegalnej migracji”.
Nie jest jasne, w jaki sposób służy to ochronie bezpieczeństwa mieszkańców. Zapewne poprawia komfort pracy rządu, ale na krótko, bo do zakończenia stanu wyjątkowego.
I na tym polega istota pomysłu. Chodzi o to, by władze i ich ludzie mogli działać przez miesiąc bez mediów, bez świadków, bez obaw, bez wstydu, a być może także bez wyrzutów sumienia. Z punktu widzenia Konstytucji ten pomysł to wyjątek od wyjątku, jakim jest stan wyjątkowy.
Konstytucja zabrania ograniczania w stanie wyjątkowym praw fundamentalnych, w tym prawa do godności i humanitarnego traktowania. Respektowanie tych praw w lesie na granicy zależy od tego, czy będą tam dziennikarze i ich kamery.
Wprowadzenie stanu wyjątkowego, by uchronić rejony, w których są uchodźcy i w których spodziewamy się uchodźców od dziennikarzy, organizacji i polityków opozycji, określanych niekiedy mianem „pożytecznych idiotów”, nie świadczy dobrze o intencjach wprowadzenia stanu wyjątkowego. Owszem, na polskim terytorium Amerykanie torturowali jeńców, co obciąża właściwe polskie władze. Kamer przy tym nie było, ale po jakimś czasie informowały o tym wszystkie telewizje, łącznie z amerykańską. Jeżeli i tym razem zdarzy się nieszczęście, to stan wyjątkowy też nie będzie skuteczny jako instrument blokujący informacje.
Wprowadzenie blokady informacyjnej dla terytorium opisanego w załączniku do rozporządzenia Prezydenta oznacza w istocie, że wprowadzamy ją na terytorium całego kraju, ponieważ Prezydent ogranicza w ten sposób prawo do informacji publicznej wszystkim obywatelom Rzeczypospolitej. Tym samym, zamiast działać na rzecz bezpieczeństwa obywateli, rozporządzenie temu bezpieczeństwu zagraża. Zagrożenie bezpieczeństwa obywateli polega na tym, że podlegają władzy, która chce działać poza kontrolą sprawowaną przez obywateli za pośrednictwem mediów, organizacji pozarządowych i opozycji. Stworzenie władzy takiej możliwości działania zagraża porządkowi publicznemu.
Mamy więc kolejny wyjątek od konstytucyjnej koncepcji stanu wyjątkowego. W założeniu ten stan ma chronić obywateli i ich państwo, a w tym przypadku mamy zamach na prawa obywateli i porządek konstytucyjny pod pozorem ochrony granicy. Chodzi o polityczne bezpieczeństwo rządzących.
Mamy do czynienia z wyjątkiem od konstytucyjnej koncepcji stanu wyjątkowego także dlatego, że zostaje on wprowadzony w istotnym zakresie prewencyjnie, ze względu na to, co się może zdarzyć. A więc mieszkańcy jeszcze nie organizowali zgromadzeń na rzecz przyjmowania uchodźców, ale być może mogliby je zorganizować. I tego trzeba zawczasu zabronić.
Jak słyszeliśmy Straż Graniczna, policja i wojsko świetnie sobie radzą. Uchodźcy znajdują się w grupie 30 osób, poza terytorium państwa. Manewry na Białorusi dopiero będą. Skoro zagrożenie jest potencjalne, to nie mamy przesłanek, by stwierdzić, że zwykłe środki, które oceniamy jako znakomicie działające, zawiodły. To nie funkcjonariusze zawiedli. Nie wiadomo też, by zawiedli mieszkańcy. Zawód sprawili władzy niektórzy dziennikarze, prawnicy i politycy. To wszystko przez nich i dla nich.
Jedyne, z czym władze się spotkały i czemu nie zdołały zapobiec, to właśnie obecność dziennikarzy, polityków i przedstawicieli organizacji pozarządowych. Zwyczajne środki ograniczenia dostępu tych osób do granicy nie istnieją, nie można więc powiedzieć, że zawiodły. Skoro jednak nie ma środków zwyczajnych i wobec tego nie można stwierdzić, że okazały się niewystarczające, to nie ma przesłanek do zastosowania środków nadzwyczajnych. Jeżeli w danej dziedzinie nie wprowadzono ograniczeń praw i wolności, a więc prawa do informacji publicznej, to nie ma doświadczeń wskazujących, że zwyczajne ograniczenia nie wystarczą, a zatem nie można wprowadzać nadzwyczajnych.
Wprowadzenie stanu wyjątkowego ma istotne znaczenie w polityce wewnętrznej w jej rozmaitych wymiarach. W szczególności została uruchomiona konstytucyjna blokada skrócenia kadencji Sejmu przez najbliższe cztery miesiące, a więc do końca roku, chyba że stan wyjątkowy zostanie przedłużony na czas nie dłuższy niż 60 dni.
Wprowadzenie stanu wyjątkowego wymaga odpowiedniego powiadomienia Sekretarza Generalnego ONZ i Sekretarza Generalnego Rady Europy ze względu na nasze zobowiązania międzynarodowe. To lokalne zdarzenie wpisuje się w szerszy kontekst, jakim jest klęska polityki Europy i USA wobec reszty świata, a także wobec uchodźców, udowadniająca po raz kolejny kres marzeń o powszechności praw człowieka. Ale to już nieco inne zagadnienia aniżeli wyjątkowo wyjątkowy stan wyjątkowy, który potwierdza regułę instrumentalnego traktowania Konstytucji.
*Prof. Ryszard Piotrowski, doktor habilitowany nauk prawnych, konstytucjonalista, pracownik Katedry Prawa Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego
doktor habilitowany nauk prawnych, konstytucjonalista, pracownik Katedry Prawa Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.
doktor habilitowany nauk prawnych, konstytucjonalista, pracownik Katedry Prawa Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.
Komentarze