0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja GazetaMaciek Jazwiecki / A...

W czwartek 2 sierpnia, dzień po rozwiązaniu przez urzędników miejskich Marszu Powstania Warszawskiego, stołeczny ratusz zorganizował konferencję, na której wyjaśnił powody podjęcia tej decyzji.

Ewa Gawor, dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Warszawy, na początku zdementowała doniesienia Komendy Stołecznej Policji oraz ministra spraw wewnętrznych Joachima Brudzińskiego. Wbrew ich słowom wcale nie chodziło o pojedynczą koszulkę z (przekreślonym) sierpem i młotem.

Główną przyczyną rozwiązania marszu nie było też używanie przez jego uczestników zakazanych podczas zgromadzeń materiałów pirotechnicznych. Według dyrektor Gawor był to jedynie “dodatkowy element”.

Elementem decydującym było używanie “symboli nawiązujących do organizacji propagujących ustrój totalitarnych”. Wymieniła wśród nich:

  • czarne koszule liderów pochodu, w tym przewodniczącego zgromadzeniu Roberta Bąkiewicza, oraz opaski na ramieniu ze znakiem falangi, symbolu ONR. “Opaski miały kształt, sposób ich noszenia i symbolikę bezpośrednio nawiązującą w naszej ocenie do sposobu używania tożsamych elementów ubioru przez członków nazistowskiej organizacji NSDAP, jak i Ochotniczej Milicji Bezpieczeństwa Narodowego, tzw. Czarnych Koszul, włoskiej faszystowskiej organizacji” - wyjaśniała dyrektor Gawor;
  • sposób ustawienia czoła pochodu i flag “nawiązujący do przemarszów z lat 30 włoskich faszystów i niemieckich nazistów”;
  • skandowanie nawołujących do nienawiści haseł “Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” i “Śmierć wrogom ojczyzny”;
  • krzyż celtycki (symbol neonazistowski) i mieczyk Chrobrego (symbol Obozu Wielkiej Polski, narodowej organizacji działającej w latach 30) znajdujące się na flagach i na koszulkach wielu uczestników.

Ze słów dyrektor Gawor wynika, że dla decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia ważny było też, że została zorganizowana w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego: “Uznaliśmy, że w dniu kiedy obchodzona była 74 rocznica powstania warszawskiego, gdzie ustrój totalitarny doprowadził do wybuchu II wojny światowej i m.in. Powstania Warszawskiego, nawet jeśli ktoś idzie pod hasłem uczcijmy powstańców, to w naszej ocenie nie może być takich elementów, i musimy o tym głośno mówić i zacząć przeciwdziałać” - mówiła Gawor.

Dyrektor Gawor nie powiedziała tego wprost, ale z jej uzasadnienia wynika, że zgromadzenie rozwiązano, ponieważ w ocenie ratusza uczestnicy i organizatorzy naruszali art. 256 ust. 1 kodeksu karnego. Według niego

"Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

Marsz jako spektakl

Narodowcy, komentujący z oburzeniem tę decyzję, argumentują, że mieczyk Chrobrego był symbolem zgrupowania Chrobry II, biorącego udział w powstaniu warszawskim. Przestępstwem nie może być też noszenie falangi, czyli symbolu ONR oraz Narodowego Odrodzenia Polski, skoro są to legalnie działające organizacje.

Prokuratura Okręgowa w Krakowie co prawda w maju 2018 r. wszczęła postępowanie w sprawie delegalizacji ONR z wniosku prezydent Warszawy, ale nie zostało jeszcze zakończone.

Ratusz w swojej argumentacji nie przekonywał jednak, że symbole falangi i Szczerbca same w sobie są faszystowskie, ale że użyto ich jako elementu większej całości, która miała na celu propagowanie ustroju faszystowskiego.

Zdecydował więc kontekst użycia, a nie tylko treść symboli.

Inaczej mówiąc, ratusz dostrzegł, że marsze narodowców są pewnego rodzaju spektaklem, w którym co prawda nie mówi się wprost o faszyzmie, ale wykorzystuje cytaty, rekwizyty, choreografię i kostiumy, które do niego nawiązują.

I stwierdził, że choć samo posiadanie tych rekwizytów nie jest zabronione, to wystawienie takiego spektaklu jest już jawnym złamaniem prawa.

Narodowcy mają możliwość odwołania się od decyzji ratusza do sądu w ciągu siedmiu dni i zapewne to zrobią. Jeśli sąd podtrzyma decyzję urzędników, narodowcy mogą spodziewać się, że kolejne ich marsze także będą rozwiązywane.

Dyrektor Gawor już zapowiedziała, że jeśli Marsz Niepodległości 11 listopada będzie wyglądał podobnie, także może zostać rozwiązany.

Kontekst decyduje

O to, czy taka interpretacja jest dopuszczalna na gruncie kodeksu karnego, zapytaliśmy dra Mikołaja Małeckiego, karnistę z Uniwersytetu Jagiellońskiego, autora bloga “Dogmaty karnisty”:

"Przy interpretacji art. 256 kodeksu karnego według mnie najważniejszy, a nawet decydujący jest kontekst. Samo eksponowanie symboliki nie jest jeszcze propagowaniem totalitaryzmu. Chodzi o propagowanie ustroju, a nie samo upublicznianie czy prezentowanie symboliki lub haseł.

Kodeks odróżnia od siebie te pojęcia. Propagowanie musi polegać na intencjonalnym wznoszeniu pewnych haseł w celu pokazania że solidaryzujemy się z nimi i chcemy innych zachęcić do tego samego . Przykładowo więc

umieszczenie napisu PZPR na drzwiach biura posła , który należał w przeszłości do PZPR oczywiście nie ma nic wspólnego z propagowaniem ustroju komunistycznego. Wręcz przeciwnie, to wyraz dezaprobaty i napiętnowania przynależności do tej organizacji.

Tak więc badając kwestie marszu Powstania Warszawskiego trzeba uwzględniać nie tylko pojedyncze hasła czy symbole, ale cały kontekst. Czy celem było pochwalenie treści, z którymi się utożsamiamy, czy raczej publiczne wyeksponowanie, że trzeba je potępić. W praktyce to może być trudne do odróżnienia. Jednak trzeba też pamiętać że przepis mówi szeroko o różnych totalitaryzmach i zakazanych formach nawoływania do nienawiści, nie tylko tych które znamy z historii Europy XX wieku.

W kontekście decyzji ratusza zwróciłbym uwagę też na nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych czy etnicznych. Takie hasła mogły by uzasadniać odpowiedzialność za przestępstwo z art. 256 kk. Przepis służy do tego, by zakazane zbrodnicze idee nie znajdowały naśladowców".

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze