„Ostatni raz takie emocje widziałem tutaj w 2005 roku, jak KSZO prowadziło po pierwszej połowie z Legią w Pucharze Polski" – opowiada mi taksówkarz w drodze z dworca PKS. Przyjechałem do mojego rodzinnego Ostrowca Świętokrzyskiego, żeby zobaczyć największe od lat demonstracje
W niedzielę 25 października 2020, trzy dni po ogłoszeniu wyroku przez Trybunał Konstytucyjny, ulicami 65-tysięcznego Ostrowca Świętokrzyskiego przeszło ponad tysiąc osób. Takiej demonstracji Ostrowiec nie widział od dawna. Zachęcone tym wydarzeniem kobiety zaczęły się organizować i szykować kolejne protesty.
Jest środa 28 października. Tego dnia ma się odbyć drugi protest. Kobiety chcą zablokować rondo Republiki Ostrowieckiej, jeden z centralnych punktów komunikacyjnych miasta, położony w robotniczo-kibicowskim sercu Ostrowca. Potem mają przejść pod biuro posła PiS Andrzeja Kryja, jednego z tych, którzy podpisali się pod wnioskiem do TK w sprawie zakazu aborcji.
Południe. W redakcji Radia Ostrowiec rozmawiam z dziennikarzem Bartłomiejem Dybcem: „Mieszkam tutaj od urodzenia. Nie sądziłem, że ludzie mają jeszcze ikrę, żeby wyjść na ulicę” – opowiada.
Jego stacja od początku wspiera protesty.
„Ostrowczankom i ostrowczanom nie brakuje odwagi. Jak doskonale wiemy, w mniejszych miejscowości praktycznie każdy zna każdego, pewnego dnia protesty się zakończą, a na co dzień trzeba będzie dalej żyć obok ludzi, którzy niekoniecznie podzielają »nasze« poglądy. Idąc do fryzjera, banku, czy na targowisko miejskie, możemy spotkać osoby, które »broniły« kościołów” – mówi.
Podkreśla, że prawie wszystkie reakcje i komentarze na informacje o protestach, które Radio Ostrowiec podaje na swoim profilu na Facebooku, są pozytywne. „Te negatywne pochodzą od narodowców i lokalnych działaczy PiS” – dodaje.
Po niedzielnym proteście na Facebooku powstaje grupa „Wkurwione baby - Ostrowiec Świętokrzyski”. Liczy ponad 2 tys. osób. Kobiety wymieniają się tam informacjami, dogadują kolejne manifestacje oraz organizują transparenty i gadżety. Na przykład maseczki z błyskawicą.
„Ktoś rzucił hasło, że chciałby taką maseczkę, ktoś się zgłosił, że może ją uszyć. Ja tylko wstawiłam post i jakoś poszło. Dziewczyny w praktycznie jeden dzień uszyły sto i produkcja trwa dalej” – mówi Patrycja.
Jak opowiada, nigdy wcześniej nie protestowała, raczej nie lubi się udzielać publicznie i wychodzić przed szereg, ale to, co dzieje się teraz, przelało czarę goryczy.
„Mam dwie córki, jaka przyszłość je czeka? Walczę przede wszystkim dla nich, żeby miały prawo wyboru, żeby się nie bały tu żyć, żeby mogły decydować o sobie. Nie będę się rozgadywać, każdy wie, o co chodzi”
- ucina Patrycja. Też szykuje się do środowego protestu.
Plan jest taki, że kobiety maszerują na pobliskie rondo Republiki Ostrowieckiej, jedno z centralnych punktów komunikacyjnych miasta, i tam organizują blokadę. Dziewczyny długo dyskutują na grupie. Jak zareagują kierowcy? Jak policja? Czy w ogóle ktoś przyjdzie? Czy będą narodowcy?
Godzina 14:00. W parku fabrycznym, nieopodal niedziałającego już starego zakładu ostrowieckiej huty zbierają się kobiety ubrane na czarno. Sytuacja przez chwilę jest nerwowa, bo poszła plotka, że w okolicy schodzą się narodowcy czy pseudokibice. Park fabryczny położny jest w starej części miasta, niedaleko stadionu klubu piłkarskiego KSZO.
Najwięcej jest młodych dziewczyn. To na ich transparentach są najostrzejsze hasła, to one są najbardziej bojowe. Żeby wziąć udział w proteście urwały się z lekcji.
„To moje pierwsze manifestacje w życiu. Wcześniej wspierałam protesty kobiet tylko online, przez zrzutki, udostępnienia, lajki, komentarze, zdjęcia. Po wyroku TK ja i moi znajomi byliśmy tak wkurzeni, że postanowiliśmy wyjść na ulice” – mówi osiemnastoletnia Julianna.
Pytam o szkołę, nauczycieli. Julianna: „Strajkują razem z nami. Zdecydowana większość nauczycieli w moim liceum nie zgadza się z tym wyrokiem. Bardzo byliśmy zdziwieni tym, że nawet nasza wychowawczyni nas wsparła i usprawiedliwiła nieobecności z powodu strajku. Powiedziała, że jest z nas dumna, że angażujemy się w takie sprawy”.
Jedna z protestujących rozdaje plakaty i gwizdki. Kilka starszych kobiet odmawia, mówią, że boją się o pracę, ich szefowie są przeciwni protestom. Wolą się więc nie wychylać, będą szły z boku, bez afiszowania się.
Tłum powoli rusza w kierunku ronda. Manifestacji od początku towarzyszą policjanci. Kierują ruchem, umożliwiają bezpieczne wejście kobiet na jezdnię. Kilka protestujących zaczyna rozdawać im kwiaty. Policjanci na początku są nieco onieśmieleni, ale kwiaty przyjmują. Potem nawet pozują z nimi do zdjęć.
„Pomyślałam, że policjantom trzeba podziękować za ochronę. Chcemy pokazać, że jesteśmy solidarne z ich żonami i córkami. Wszyscy przyjęli kwiaty, nikt nie odmówił. Nawet ci w radiowozach” – mówi Marta.
Blokada ronda idzie gładko. Samochody się zatrzymują, wielu kierowców nie oszczędza klaksonów, a to znowu wywołuje brawa manifestujących.
Przy rondzie stoi starsza kobieta, zalewa się łzami. Jedna z demonstrujących pyta ją, dlaczego płacze. Kobieta mówi, że przyszła na protest dla swoich córek. Sama miała trzy ciąże. Jedną poroniła, dwie zagrożone urodziła. Ale – jak podkreśla – to był jej wybór: „Nie myślałam, że będę musiała jeszcze o to walczyć. Nie mogę przestać płakać”.
Rzut kamieniem od ronda jest mały drewniany kościółek. Niedawno huczało o nim w całym mieście, bo aresztowano tam proboszcza oskarżonego o molestowanie małoletniego. Teraz przed kościółkiem stoi kilkanaście osób okutanych w czapki i szaliki. Ze skrzyżowanymi rękami, w milczeniu przyglądają się czujnie demonstrującym kobietom. To członkowie klubu „Gazety Polskiej” i stowarzyszenia Ostrowieccy Patrioci.
Robimy kilka kółek dookoła ronda. W pewnym momencie część grupy się odłącza i idzie w kierunku drugiego ronda. Robi się zamieszanie. Ktoś krzyczy, próbuje ich zawrócić, inni patrzą po sobie. Tak będzie jeszcze kilka razy.
"My się dopiero uczymy protestować" – mówi mi przepraszająco kobieta z gwizdkiem na szyi idąca obok.
Przez kolejne dwie godziny krążymy ulicami miasta. Jest dużo grzeczniej, niż w Warszawie. Czasami komuś z tłumu wymsknie się „jebać PiS” czy „wypierdalać”, ale reszta osób zbywa to uśmiechem albo krzyczy „przeproś matkę!”. Ma być kultura.
Jedna z kobiet prosi o podziękowania dla policji za ochronę marszu. Po kilku „dziękujemy, dziękujemy!” tłum zaczyna śpiewać policjantom „Sto lat!”.
Po drodze protest mija jeszcze drugi, największy w mieście kościół. Dookoła niego także stoi grupka mężczyzn, którzy zdążyli się tutaj przenieść spod pierwszej świątyni. Kobiety zmieniają jednak dla bezpieczeństwa trasę marszu i kościół omijają łukiem, zostawiając narodowców z tyłu.
Kilkaset osób dociera w końcu do rynku. Jest zimno i wilgotno. Dopiero za godzinę protest ma przejść w finałowe miejsce. Siadamy na murku pod fontanną. Dziewczyny rozdają ulotki, plakaty, naklejki, rozpiski kolejnych protestów.
„To wszystko wydrukował nam jeden pan, który chce pozostać anonimowy. Mówił, że ze względu na pracę to jedyny sposób w jaki może nas wesprzeć. Wydrukuje nam za darmo tyle materiałów, ile będziemy potrzebować. Powiedział, że robi to dla swoich córek” - mówi Marta, jedna z kobiet, które rozkręciły ostrowieckie protesty.
Opowiada, że do tej pory nie udzielała się politycznie, dla niej cała polityka to trochę "prostytucja". Jednak kiedy usłyszała o wyroku TK, pomyślała o dwójce swoich dzieci i postanowiła działać:
„Do Ostrowca przyjechałam kilka lat temu z Warszawy, nie jestem mocno związana z miastem. Na początku nie wierzyłam, że ludzie wyjdą tutaj na ulicę. Byłam jednak zdeterminowana, pomyślałam, że w ostateczności sama stanę na rynku z jakimś banerem. Jednak kiedy zaczęłam pytać koleżanki, okazało się, że one też chcą protestować. Potem poszło samo. Kilka postów na Facebooku, ktoś zorganizował wydarzenie, potem powstała grupa”.
Marta odsyła do Beaty, która zorganizowała środowy protest. Beata jest energiczną blondynką, wszędzie jej pełno. W rękach ma dwa megafony.
Opowiada, że nigdy wcześniej nie protestowała. Pytam o czarne protesty z 2016 roku. Długo myśli. „Dobre pytanie. Sama nie wiem, dlaczego wtedy nie wychodziłam na ulicę” – odpowiada po chwili.
„Teraz mnie naprawdę ruszyło i namawiam wszystkie kobiety, żeby konsekwentnie strajkowały. Mam świadomość konsekwencji prawnych, zdrowotnych, mogą nas atakować narodowcy, ale ja się nie boję. Nas jest więcej, po prostu” – mówi.
„Tutaj nie jesteśmy anonimowe. Ja mam ten komfort, że nie musze się bać utraty pracy, zresztą mój szef jest jest tutaj na proteście.
Rozumiem osoby, które się boją, ale jednak teraz jest ten moment. Ja też zaniedbałam dom, nie sprzątam, nie gotuję, tylko ogarniam na protesty. Każda z nas coś poświęca”
– rzuca na koniec i odchodzi.
Włącza megafon i mówi: „Słuchajcie, jeszcze musimy tutaj poczekać, żeby doszli inni. Zimno jest, mamy jakąś muzykę? Kto ma głośnik? No, nie krępujcie się, dawajcie jakąś skoczną. Coś o Ziobrze może, »Mniej niż zero«?”. Kończy się na wspólnym tańczeniu Macareny.
W końcu ktoś rzuca: „Dobra, idziemy do Kryja!”
Chodzi o posła PiS z Ostrowca Andrzeja Kryja, jednego z tych, którzy podpisali się pod wnioskiem do TK w sprawie aborcji. Poseł wzbudza wśród protestujących szczególną niechęć. Kilkaset osób rusza pod jego biuro skandując „kryj się Kryj!”.
Pod biurem posła PiS czekają już policjanci, którzy przyglądają się protestowi. Kobiety skandują kilka niecenzuralnych haseł, przyklejają do drzwi biura plakaty i wlepki, a na chodniku przed wejściem ustawiają znicze.
Po pierwszej niedzielnej demonstracji, która także skończyła się pod biurem Kryja, poseł napisał na Facebooku pełen oburzenia wpis. Domagał się posprzątania zniczy i plakatów. Jak doniosły lokalne media, Kryj napisał prywatną wiadomość do kobiety, która stworzyła niedzielne wydarzenie na FB. Groził, że obciąży ją rachunkiem za wynajęcie firmy sprzątającej.
I tym razem protestujący zostawiają pod drzwiami posła znicze, transparenty i wieszaki. Po proteście podchodzą do nas policjanci. Pytają o protest, który ma się odbyć następnego dnia. Przypominają, żeby wszyscy mieli maseczki. „No to do zobaczenia jutro” – żegna się jeden z policjantów.
W czwartek protest organizuje młodzieżówka partii Razem w Ostrowcu.
Jedną z organizatorek jest 17-letnia Natalia Mroczkowska.
„Wystarczyło tylko, że zrobiliśmy wydarzenie i w dwa dni 1,5 tys. ludzi zadeklarowało, że chce wziąć w nim udział. Była akcja pisania do nauczycieli, żeby nas puszczać. Niektórzy przymykali oczy na to, że protestujemy. Wysyłali okejkę na znak, że możemy iść. W moim liceum była kilka klas, które poszły na blokadę w całości. Wiem, że w innym liceum dyrektor zapowiedział, że tych nieobecności nie będzie można usprawiedliwić, ale u mnie w szkole nie było żadnych konsekwencji” – mówi.
Pogoda jest fatalna. Zimno, leje deszcz. Mimo to na rynek przychodzi sto, może więcej osób.
Kobiety najpierw układają ze zniczy symbol błyskawicy, potem śpiewają hymn. Kiedy zaczyna się manifestacja i tłum rusza w miasto z głośników lecą szlagiery „Dziwny jest ten świat”, „Mój jest ten kawałek podłogi”.
Znów najwięcej jest młodych. Od hipstersko ubranych licealistów po chłopaków w adidasach i bluzach KSZO Ostrowiec.
Z czasem coraz więcej osób skanduje „jebać pis” i hasła pod adresem posła Kryja. Najgłośniej krzyczy kobieta, która – mimo ulewy – jedną ręką pcha wózek z dzieckiem przykryty patriotycznym pokrowcem, w drugiej trzyma telefon, którym nagrywa protest.
„Wkurza mnie, że ludzie w takich miastach jak Ostrowiec są tak zamknięci. Potrafią wrzucać w mediach społecznościowych nakładki, wrzucać różne posty, ale boją się wyjść na ulicę, powiedzieć dość. Szczególnie ze względu na rodzinę, która może na to krzywo patrzeć. W końcu można wykrzyczeć, co się myśli” – mówi kobieta. Na protest przyjechała z oddalonej o 20 km od Ostrowca wsi.
Po drodze kilkadziesiąt osób z okien i balkonów nagrywa protest. „Pewnie pierwszy raz widzą protest w Ostrowcu” – żartuje jedna z protestujących kobiet.
Po godzinie tłum wraca na rynek. Organizatorki z Razem proponują odśpiewanie coveru rewolucyjnego szlagieru „Bella Ciao”. W nowej wersji początek brzmi tak:
„Pewnego czwartku polski Trybunał chciał przejąć moje ciało, twoje ciało, ciało ciało ciało!…”
Na początku protestujący kręcą nosem, „puśćcie Cypisa!” – słychać z tłumu. Ostatecznie wygrywa jednak „Bella Ciao”. Po proteście część osób rozchodzi się do domów, reszta kieruje się do McDonalds’a.
Wracając z protestu, rozmawiam z trojgiem licealistów. To ich pierwsze protesty w życiu, w sumie to nie pamiętają, żeby w Ostrowcu był kiedyś jakiś inny. Mówią, że wiadomość o wyroku TK błyskawicznie rozeszła się po ich znajomych. Umawiali się, żeby wyjść na ulicę, ale nie wierzyli, że przyjdzie dużo ludzi - „przecież to Ostrowiec”.
„U mnie w liceum protestuje większość osób. Nasz wicedyrektor powiedział, że jest w stu procentach z nami” – mówi chłopak.
„A u mnie dyrektor kandydował w wyborach z PiS. Ostatnio na zdalnej lekcji nauczycielka kazała kilku dziewczynom usunąć błyskawicę z awatara. Mówiła, że szkoła to nie jest miejsce na protest. A to tylko głupie zajęcia online! Interesuję się problemem aborcji i chętnie bym na ten temat podyskutowała, ale w moim liceum nie ma z kim o tym normalnie porozmawiać. Mam rozszerzony WOS, ale prowadzi go ultrakatolik, więc nasze lekcje to tylko Bóg, honor, ojczyzna” – mówi dziewczyna.
Kiedy znów pytam o protest, zdziwiona dziewczyna w końcu sama pyta:
„A to kogoś w ogóle interesuje, co się dzieje w Ostrowcu”?
Następnego dnia, w piątek 30 października, wiele kobiet z Ostrowca wybiera się na centralną manifestację do Warszawy. Ułożoną na rynku ze zniczy błyskawicę ktoś zamienia na znak krzyża. Dziewczyny dają sobie o tym znać na grupie, któraś idzie i z powrotem ustawia błyskawicę. I tak w kółko.
Jedna z protestujących organizuje dwa duże billboardy, które staną obok największej w mieście galerii handlowej.
Na ostatniej w październiku sesji rady miasta, radni z PiS chcą przegłosować wspólne stanowisko sprzeciwiające się mowie nienawiści, w tym „stygmatyzujących i obraźliwych sformułowań, wprowadzających do przestrzeni publicznej agresję i przemoc.”
„Na razie dochodzi tylko do przemocy słownej. Poseł Kryj był bardzo, bardzo brutalnie atakowany, ale nie tylko on. Jako cała zbiorowość, całe środowisko Prawa i Sprawiedliwości mogliśmy się czuć mocno, nawet nie tyle, że obrażani, ale atakowani” – mówi w Radiu Ostrowiec Mariusz Czeremcha, wiceprzewodniczący klubu radnych PiS.
W piątek piosenką dnia w Radiu Ostrowiec zostaje "Call on me" Erica Prydza, która stała się jednym ze szlagierów protestów.
Kobiety po raz kolejny wyjdą protestować w niedzielę 8 listopada. „Nie poddajemy się! Ostrowiec dalej walczy o prawa kobiet!” – piszą na grupie.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze